Dawka Śmiertelna

By deklinacja

6K 567 159

Osiemnastoletnia Nessa Spencer wreszcie decyduje się poprosić o pomoc, skutkiem czego zostaje wysłana do szpi... More

notka od autora.
playlista.
ostrzeżenie
0. Preludium upadku.
I. Nowy, lepszy świat.
II. Naboje w pustym pokoju.
III. O kimś, kto też mnie spotkał.
V. Więzienne tatuaże Pana Inteligenta.
VI. Ataki różne i różniejsze.
VII. Droga przez piekło.
VIII. Czy papierosy rzeczywiście pomagają?
IX. Skutki wódki i słów wypowiedzianych zbyt szybko.
X. Uścisk wart miliony.
XI. Daddy Issues.
XII. Blondwłosa nadzieja i wielka marynarka.
XIII. On wiedział, gdzie mnie szukać.
XIV. Sukienka, którą on wybrał.
XV. Nowe polecenia służbowe.
XVI. Scena pod wysokim do nieba sufitem.
XVII. Zamknięta w szkle róża.
XVIII. Jak wyrastają najpiękniejsze kwiaty.
XIX. Rysa na szkle.
XX. Obraz, który miał zostać ze mną już na zawsze.
XXI. Intencjonalne dewiacje.
XXII. Czego nie może robić pięciolatka?
XXIII. Najbardziej poprawne politycznie włamanie.

IV. Szemrany pomocnik.

360 39 11
By deklinacja

twitter @dekliinacja + #dawkawatt

miłego czytania!

NESSA.

Choć miałam do Jenny uraz spowodowany jej niewyjaśnionym, pejoratywnym stosunkiem do mnie już w szpitalu, w całej sytuacji związanej z ucieczką dotychczas najmocniej ze wszystkich na nerwach grał mi Aidem. Nie sądziłam jednak, że ktokolwiek będzie w stanie aż tak szybko dorównać mu poziomem – jakże wielkim było zatem moje zdziwienie, gdy skala poirytowania znacznie przekroczyła jakiegokolwiek możliwe apogeum za sprawą Jenny.

Dziewczyna wróciła z hotelu dosłownie przerażona i przez bardzo długi czas miała duży problem z pohamowaniem płaczu i wyjaśnieniem nam, co właściwie się tam wydarzyło. Wiedzieliśmy tylko, że natknęła się na Garetta, co samo w sobie było już cholernie niepokojące.

Dopiero nad ranem płacz wymęczył ją doszczętnie, przez co finalnie udało jej się zasnąć, tym samym pozwalając na to również nam. Co prawda, nie był to odpoczynek mojego życia. Cholerne, niewygodne panele najpewniej spowodowały u mnie bóle na następnych kilka tygodni. Wiedziałam jednak, że potrzebnym był mi chociażby chwilowy reset. Spałam skrajnie niespokojnie, ale jakimś cudem udało mi się ten czas wykorzystać i przynajmniej na chwilę wyłączyć głowę.

Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak przydatnym to dla mnie było.

Poranek – najprościej mówiąc – był istnie popierdolony.

Aidem nagle przyjął postawę jakiegoś cholernego, pewnego siebie dupka, który uparł się na swoje zdanie, Jenny odrealniło już do reszty, Harper natomiast – podobnie, jak ja – kompletnie nie umiała się odnaleźć w zastanych warunkach.

Podczas wizyty Jacksona, do której zostałyśmy z Harper nieco przymuszone, dość istotne decyzje zostały podjęte za nas. Jenny wyrwała się przed szereg i zapytała, czy w kamienicy są jeszcze jakieś mieszkania na wynajem. Przecząca odpowiedź napełniła ją nieopisanym optymizmem, przez co błyskawicznie wyciągnęła z torebki plik banknotów i nim którekolwiek z nas zdążyło zareagować, dumnie wręczyła go właścicielowi.

Ten, wyraźnie skonsternowany, podziękował nam jedynie za branie całej sytuacji na poważnie i zobowiązał się do dostarczenia nam czajnika w najbliższych dniach. Sprawdziwszy po raz ostatni nasze klucze po prostu wyszedł, zostawiając nas w cholernym osłupieniu.

Jenny finalnie zebrała się w sobie i wyznała, że przyszło jej rozmawiać z Garettem przez dłuższą chwilę, a zdobyte informacje wzbudziły w niej cholernie palący niepokój.

Przybył on do Manchesteru niewiele przed nami, jednak wciąż nie zdążył upatrzeć sobie żadnego lokum, przez co pałętał się po hostelach w różnych częściach miasta, szukając dla siebie odpowiedniego miejsca, w którym mógłby wynająć mieszkanie. Szczegółu o tym, jak udało mu się to wszystko będąc poszukiwanym, nie zdradził.

Wymuszenie na nas zamieszkania w tym konkretnym pokoju determinowane było faktem, że akurat nasza dzielnica kompletnie nie przypadła mu do gustu, a stuprocentowo zamieszkana kamienica gwarantowała nam względne bezpieczeństwo, nawet jeżeli jego zdanie zmieniłoby się.

Choć Jenny usilnie starała się wmówić mu, że w mieście była jedynie na kilka dni, czarnowłosy ponoć zdawał się niedowierzać jej słowom.

Garett był niezwykle przebiegły, więc świadomość jego obecności w tym samym mieście wpędzała na moje plecy ciarki.

Aidem w całej sytuacji, ku zdziwieniu wszystkich, hardo stał za zdaniem Jenny i popierał niemalże wszystko, co opuszczało jej usta. Non stop zarzekał, że Jackson nie był według niego żadnym groźniejszym kryminalistą i rozwodził się cholernie rozwiąźle nad tym, że mężczyzna nie miałby żadnego celu w krzywdzeniu osób, które płacą mu dobre pieniądze.

Był cholernie mocno przekonany do tego pokoju, do Jacksona i do właściwie już wszystkiego. Nawet ten cholerny Casper nagle okazał się idealnym materiałem na przyjaciela.

Zważywszy na to, że nie miałam dostatecznie dużo pieniędzy i odwagi, by wynieść się gdzieś sam na sam z Harper, zdecydowałam się przystać na ich propozycję i spędzić tu jeden, jedyny miesiąc.

Chciałam sprawdzić, czy zdanie Aidema miało przełożenie na faktyczny stan rzeczy.

₊˚✩⊹

Najfajniejszym ze wszystkich ostatnich dni był ten, w którym udaliśmy się na poszukanie podstawowego umeblowania do pokoju. Wszyscy byliśmy skrajnie wymęczeni i obolali przez sypianie na podłodze, które oprócz bólów reumatycznych, skutkowało również w niekończącym się katarze i osłabieniu.

Wciąż na zewnątrz panowały dość niskie temperatury, mieszkanie nie było wybitnie mocno ogrzewane, a kołder czy koców na razie po prostu nie mieliśmy. Spaliśmy przykryci kupionymi ubraniami, jak ostatni debile.

Na całe szczęście okazało się, że dmuchane materace wcale nie były wybitnie drogim interesem. Ich zakup wymagał skrajnie specyficznych obliczeń matematycznych i minimum wyobraźni przestrzennej, jednak mimo to dostarczył nam naprawdę dużo frajdy.

Oczywiście nie mogło się obejść bez jakiejkolwiek szopki, więc podczas gdy ja i Harper dmuchałyśmy nasze materace, Jenny biegała w kółko i wydzierała się na Aidema, który skręcał jej łóżko.

Jenny oczywiście musiała kupić łóżko z prawdziwego zdarzenia.

Nie miałam już siły do żadnych sprzeczek i tłumaczenia jej, jak nielogicznym posunięciem to było. Jeśli nie żal było jej pieniędzy, nie zamierzałam się mieszać, bo i tak nic na tym nie traciłam.

Kilka dobrych dni zajęło nam ustabilizowanie wszystkiego, co nas otaczało i względne ogarnięcie realiów nowego miejsca zamieszkania. Szukanie coraz to nowszych sklepów czy piekarni w pobliżu było codzienną przygodą, zresztą tak samo jak odkrywanie tych ładniejszych czy przydatniejszych miejsc w okolicy.

Wciąż odczuwałam to jedno, specyficzne uczucie, które towarzyszyło mi od praktycznie samego przyjazdu – przeczucie nowego początku i wrażenie zwiedzania kompletnie innego, niezwykłego świata.

Nie potrwało to jednak długo, ponieważ poznawszy okolicę zdecydowaliśmy, że przyszła najwyższa pora, by zacząć poszukiwania pracy. Przeglądaniu ofert zazwyczaj towarzyszyło również nerwowe sprawdzanie wszystkich możliwych źródeł informacji pochodzących z Edynburga. Wciąż głosy o naszej ucieczce przewijały się w mediach, jednak na całe szczęście poszukiwania na ten moment nie eskalowały poza ramy miasta.

Gdy adrenalina związana z ucieczką z wolna zaczęła z nas wszystkich schodzić, objawy chorobowe na powrót dość mocno dały mi się we znaki. Wróciły problemy z podnoszeniem się z łóżka, rozmawianiem z ludźmi czy też generalnie normalnym funkcjonowaniem. Każdy dotyk znów był dla mnie palący. Na powrót izolowałam się od reszty, co dość rzewnie opłakiwałam nocami w łazience. Obawiałam się, że wszyscy zaczną się ze sobą dobrze dogadywać, a ja – właśnie przez moje problemy – zostanę ze wszystkiego wykluczona dokładnie tak samo, jak w szkole.

Skupiłam się zatem na poszukiwaniu pracy, ponieważ dawało mi to minimum pomysłów na tematy do rozmowy ze znajomymi. Podczas gdy moją głowę zasnuwały jedynie ponure myśli, których nawet nie chciałam wypowiadać, narzekanie na potencjalnych pracodawców czy problemy z pieniędzmi wydawało mi się dość dobrym sposobem, by nie milczeć całymi dniami.

Dziś był dzień poszukiwań numer trzy.

Podczas dwóch poprzednich wszystkie moje próby skończyły się fiaskiem – choć biegałam po mieście jak głupia, wypatrując przy tym miejscówek, w którym zatrudnienie się na czarno zdawało się być możliwym, realia były zgoła odmienne. Kilka razy zostałam wręcz pogoniona za wystosowanie takiej propozycji.

Jedyne miejsce, w którym taka praca mogłaby realnie przejść, wcale nie było zadziwiające – była to firma sprzątająca. Z ciężkim sercem musiałam przytaknąć psim pieniądzom i do jutra rana miałam się określić, czy na sto procent podejmę się owej pracy. Właśnie to sprawiło, że w dniu dzisiejszym pokładałam naprawdę duże nadzieje.

Od samego rana biegałam po mieście, starając się choć minimalnie ukoić głowę pięknymi parkami, jak i okoliczną zabudową.

W oczy wreszcie rzuciła mi się mała, nieco odosobniona kawiarenka, która nawet z pewnej odległości przykuwała uwagę sporą ilością zasiadających w niej gości. Dłuższą chwilę spędziłam w oddali, obserwując, czy po wnętrzu krzątał się ktokolwiek z personelu. Ku mojemu zdziwieniu, nie udało mi się dostrzec ani jednej kelnerki, co przełożyło się na specyficznie odczuwaną w całym ciele nadzieję.

To naprawdę mogło się udać.

– Dzień dobry. Co podać, panienko? – Zaczęła starszawa kobieta, finalnie podchodząc do kasy.

Zmusiłam się do przyjęcia możliwie najbardziej szczerego uśmiechu, w głowie starając się odpowiednio ułożyć moje zapytanie tak, by nie skreślono mnie już na wstępie.

– Chciałabym zapytać, czy nie poszukuje pani kogoś do pomocy – wydukałam, odruchowo wykręcając sobie palce we wszystkie możliwe strony – Mogłabym pomóc w obsłudze, posprzątać... Cokolwiek.

Kobieta uśmiechnęła się dość przyjaźnie, jednak jej spojrzenie odpowiedziało mi samo przez się.

– Przykro mi, ale nie mogę ci pomóc – odparła, a jej postawa wskazywała na to, że najchętniej wychyliłaby się za ladę i uścisnęła mnie.

– Dobrze, dziękuję – mruknęłam od razu, wpędzając sztuczny uśmiech na usta. – Miłego dnia.

Nim łzy zdążyły zając moje oczy, ruszyłam ku wyjściu, jednak droga niespodziewanie została mi zablokowana. Przez oczami mignęła mi wielka, męska ręka, która zamknęła mi drogę ucieczki, tym samym zmuszając mnie do podjęcia kontaktu wzrokowego z nieznajomym. Był o ponad głowę wyższy ode mnie, a jego zielone tęczówki były skrajnie przeszywające. Migiem mój kark obiegły ciarki, a ręce zaczęły się pocić.

– Myślę, że ja mógłbym ci pomóc – rzucił, a jego baryton echem odbił się w mojej głowie.

Dyskretnie omiotłam wzrokiem całą jego postać, która – choć schowana za dość poważnie wyglądającą marynarką – i tak wzbudzała we mnie spory niepokój, zważywszy na jej gabaryty, jak i niezliczoną ilość tatuaży wybijających się zza ubrań zarówno na dłoniach, jak i szyi.

Wiedziałam, że ciężko będzie mu uciec, jednak mimo to podjęłam próbę. Gdy jego uwaga lekko się rozproszyła, błyskawicznie przepchnęłam go w drzwiach i pognałam ku większej z ulic, mając przy tym ogromną nadzieję, że uda mi się wtopić w tłum i uciec.

Pomimo zaklinanych w duszy modłów, mężczyzna nie zdecydował się odpuścić i szedł za mną krok w krok. Mój strach rósł z minuty na minutę coraz bardziej, jednak nie chciałam dać tego po sobie poznać.

– To zajmie pięć minut – rzucił, znacznie podnosząc przy tym głos – Poszukuję kogoś do pracy i gwarantuję ci, że płacę znacznie lepiej, niż pani Collins czy jakikolwiek inny pracodawca.

Oczywiście.

Jego wypowiedź jedynie utwierdziła mnie w tym, że powinnam była czym prędzej uciekać, bo nie kierowało nim nic właściwego.

Obróciłam się na pięcie i krótko wyśmiałam jego ostatnią wypowiedź, tym samym przyprawiając go o wyraźny przypływ poirytowania wymalowanego na twarzy. Choć starał się zachować neutralną, wręcz obojętną minę, jego oczy mówiły mi wiele. Irytował się naprawdę mocno.

Mnie też, swoją drogą, podniósł ciśnienie swoim niedorzecznym pomysłem. Śmieszyło mnie to, że on naprawdę wierzył, że się zgodzę i jak ostatnia kretynka nabiorę na jego sztuczki.

Wyglądał, jak typ spod najciemniejszej latarni i chyba liczył, że poważny ubiór jakkolwiek go wybroni. I choć nie powinno się ludzi oceniać z wyglądu, tym razem po prostu nie potrafiłam się pohamować – odczucia były zbyt silne.

Mięśnie na jego mocno zarysowanej szczęce napięły się, a wzrok powiódł po mojej sylwetce od góry do dołu.

– Nie znam pana, uczepił się mnie pan w środku dnia, w kompletnie przypadkowym miejscu. Nie sądzę, żeby to było dobrym rozwiązaniem, więc muszę podziękować – rzuciłam, starając się zachować względnie ugodowy ton, by nie sprowadzić na siebie jego złości i konsekwencji za nią idących.

– Daj mi pięć minut – kontynuował, zdając się kompletnie nie zważać na moje słowa.

– Czy ja nie wyraziłam się jasno? – warknęłam, tracąc kontrolę nad nerwami, które non stop wystawiała na próbę jego brawura – Wolałabym zapierdalać na zmywaku godzinami, niż pracować dla jakiegoś szemranego typa z ulicy.

– Szemranego? – parsknął, na powrót wbijając we mnie przeszywające spojrzenie.

Nie potrafiłam zbyt długo utrzymywać kontaktu wzrokowego, ponieważ wprawiał mnie on w jeszcze większy niepokój, niż dotychczas. Skanowałam w międzyczasie jego tatuaże, które z bliska robiły naprawdę spore wrażenie. Dodawały mu pewnego rodzaju grozy, jednak były przy tym naprawdę piękne i starannie wykonane.

– A jakiego, jak nie szemranego? Przyczepił się do mnie pan...

– Pan? – wciął nagle, a jego twarz momentalnie się rozpromieniła, nabierając również czegoś, co mogłoby uchodzić za kpinę. – Jesteś najpewniej niewiele młodsza ode mnie, więc nie mów do mnie per panie.

Mój radar starców musiał się pomylić; oszacowałam jego wiek na przynajmniej dziesięć lat większy, od mojego, jednak te słowa sprawiły, że musiałam się jego twarzy ponownie przyjrzeć.

Faktycznie – jego rysy twarzy choć ostre i chłodne, nie były również aż tak poważne, jak zakładałam dotychczas. Jedyną zmarszczką goszczącą na jego twarzy była ta, która pojawiała się między brwiami od czasu do czasu, sygnalizując podenerwowanie.

– Wedle życzenia – rzuciłam sarkastycznie, znajdując w sobie dostatecznie dużo odwagi, by zrobić krok w przód i wlepić w niego równie intensywne spojrzenie – Przyjebałeś się do mnie bez żadnego powodu, proponujesz jakąś niezatytułowaną pracę na środku ulicy i gapisz się na mnie co najmniej przerażająco, co wiele mi tłumaczy. Myślisz, że jestem głupia? Że dam się nabrać na tak starą sztuczkę?

Nie zdenerwował się tak, jak myślałam. Jego twarz na powrót spochmurniała, jednak na całe szczęście nie zdecydował się on kontynuować przepychanki słownej.

Zamiast tego sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął z niej mały kartonik, który już sekundę później wpakował mi do ręki.

– Nazywam się Bryce Addams i poszukuję kogoś na stanowisko asystentki. Na wizytówce jest wszystko, co powinnaś wiedzieć. Jest też mój numer telefonu na wypadek, gdybyś zmieniła zdanie.

Nie miałam już siły się sprzeciwiać, więc z grymasem wymalowanym na twarzy, wcisnęłam jego wizytówkę do kieszeni bluzy, po czym założyłam sobie ręce na piersi. Liczyłam, że po tym odpuści.

– Nie zmienię – burknęłam, z wolna zaczynając się oddalać.

– Do usłyszenia – rzucił, uśmiechając się nader pewnie.

Skończony, kurwa, palant.

– Do widzenia, panie Bryce Addams.

Continue Reading

You'll Also Like

48.1K 3.4K 72
W tej książce będę pisać preferencje polskich piłkarzy. Między innymi bedzie tutaj występował: - Arkadiusz Milik - Bartosz Kapustka - Robert Lewandow...
572 166 33
W tych wierszach, chciałabym zanurzyć was w głębie myśli i uczuć, które towarzyszą mi każdego dnia. Moje wiersze są pełne emocji i refleksji, są odzw...
26.1K 1.3K 26
Vesper Carter to siedemnastoletnia, pełna energii i szukająca adrenaliny w życiu nastolatka. Wraz z przyjaciółmi uwielbia pakować się w kłopoty, a bó...
104K 1.2K 5
Victor Cabrera to chłopak z nieciekawą przeszłością. Alkohol, używki, narkotyki i uczestnictwo w nielegalnych wyścigach samochodowych są mu dobrze zn...