Grecy i Trojanie

By FannyBrawne99

31.9K 3.6K 44.8K

,,Ale gdy nad człowiekiem wisi wyrok srogi I tysiączne do śmierci prowadzą nas drogi, Pójdźmy walczyć i wpośr... More

Wstęp
Postacie - Grecy
Postacie - Trojanie
Rozdział pierwszy. Zalotnicy księżniczki.
Rozdział drugi. Klątwa Pelopidów.
Rozdział trzeci. Swaty.
Rozdział czwarty. Przysięga.
Rozdział piąty. Szansa dla pasterza.
Dodatek - Bogowie
Rozdział szósty. Książęta.
Rozdział siódmy. Troja
Rozdział ósmy. Helena ze Sparty.
Rozdział dziewiąty. Początek końca.
Rozdział dziesiąty. Przeznaczenie i wybór.
Rozdział jedenasty. Płonąca żagiew.
Rozdział dwunasty. Posłowie greccy, część 1.
Rozdział trzynasty. Posłowie greccy, część 2.
Rozdział czternasty. Przed wyprawą.
Rozdział piętnasty. Pożegnania.
Q&A
Rozdział szesnasty. Nierządnica.
Rozdział siedemnasty. Topór wojenny.
Rozdział osiemnasty. Dwie samotne dziewczynki.
Rozdział dziewiętnasty. Rodzinne zmartwienia.
Rozdział dwudziesty. Rozterki wojowników.
Rozdział dwudziesty pierwszy. Amazonki.
Rozdział dwudziesty drugi. Blask gwiazd
Rozdział dwudziesty trzeci. Branka.
Rozdział dwudziesty czwarty. Złe miejsce.
Rozdział dwudziesty piąty. Sąd bogów, część 1.
Rozdział dwudziesty szósty. Sąd bogów, część 2.
Rozdział dwudziesty siódmy. Pułapka uczuć.
Rozdział dwudziesty ósmy. Miłość na zgliszczach.
Rozdział dwudziesty dziewiąty. Pod opieką eryni.
Rozdział trzydziesty. Zbuntowana księżniczka.
Rozdział trzydziesty pierwszy. Wybranka boga słońca.
Rozdział trzydziesty drugi. Strzała Erosa.
Rozdział trzydziesty trzeci. Błogosławieństwa i przekleństwa.
Rozdział trzydziesty czwarty. Wartość rodziny.
Rozdział trzydziesty piąty. Córki Sparty.
Rozdział trzydziesty szósty. Bunt.
Rozdział trzydziesty siódmy. Rozdzieleni małżonkowie.
Rozdział trzydziesty ósmy. Echa dawnych lat.
Rozdział trzydziesty dziewiąty. Naga prawda.
Q&A vol. 2
Rozdział czterdziesty. Trojańska Helena
Rozdział czterdziesty pierwszy. Po obu stronach muru.
Rozdział czterdziesty drugi. Zmiana perspektywy.
Rozdział czterdziesty trzeci. Smak rozczarowania.
Rozdział czterdziesty czwarty. Małżonkowie i kochankowie.
Rozdział czterdziesty piąty. Chwile szczerości.
Rozdział czterdziesty siódmy. Co się działo za morzami, część 2.
Rozdział czterdziesty ósmy. Gniew Achillesa, część 1.
Rozdział czterdziesty dziewiąty. Gniew Achillesa, część 2.
Rozdział pięćdziesiąty. Straty wojenne.
Rozdział pięćdziesiąty pierwszy. Czarny dzień.
Rozdział pięćdziesiąty drugi. Przepowiednia się wypełnia.
Rozdział pięćdziesiąty trzeci. Czas żałoby.
Rozdział pięćdziesiąty czwarty. Bratnie dusze, część 1.
Rozdział pięćdziesiąty piąty. Bratnie dusze, część 2.
Rozdział pięćdziesiąty szósty. Wybrańcy bogów, część 1.
Rozdział pięćdziesiąty siódmy. Wybrańcy bogów, część 2.
Rozdział pięćdziesiąty ósmy. Młode gałęzie.
Rozdział pięćdziesiąty dziewiąty. Ostatnie akty wojny.
Rozdział sześćdziesiąty. Cena piękności.
Rozdział sześćdziesiąty pierwszy. Trzeci mąż.
Rozdział sześćdziesiąty drugi. Pomoc bogów.
Rozdział sześćdziesiąty trzeci. Starzy przyjaciele.
Rozdział sześćdziesiąty czwarty. Ile waży koń trojański?
Epilog. Nowy początek.
Posłowie i podziękowania

Rozdział czterdziesty szósty. Co się działo za morzami, część 1.

277 39 485
By FannyBrawne99


Za zło nigdy nie jest odpowiedzialna tylko jedna osoba. To suma działań, pragnień i myśli co najmniej kilku ludzi... dorosłych ludzi. Dzieci natomiast są jak lustra – odbijają w sobie to, co tkwi w ich rodzicach i bliskich. Same nigdy nie są sprawcami.

Katarzyna Tkaczyk ,,Iskra"



Otwórz oczy

I rozejrzyj się naokoło

Znajdź powód przez który

Zostałaś odrzucona

I teraz nie możesz odnaleźć tego

Co zostawiłaś w tyle

Bądź silna, bądź teraz silna

Za dużo, za dużo problemów

Ona nie wie, gdzie jest jej miejsce

Gdzie jest jej miejsce(...)

Pogubiła się

Avril Lavigne ,,Nobody's Home"

(Po raz pierwszy daję link do filmiku z piosenką, ponieważ jest on z Morganą z ,,Przygód Merlina", która, jeśli ktoś nie odgadł, będzie faceclaimem do dorosłej Elektry. Moim zdaniem tekst pasuje idealnie zarówno do postaci serialowej, jak i Klitajmestry oraz jej córki i siostrzenicy :))



Jasnowłosa księżniczka leżała na łóżku, pod wyszywaną w złote kwiaty kołdrą i próbowała zasnąć. Miała szesnaście lat i była w piątym miesiącu ciąży.

W pewnym momencie usłyszała otwieranie drzwi i uniosła głowę. W świetle księżyca dostrzegła bladą twarz i ciemne włosy swojego męża. Tantalos podszedł powoli do jej łóżka i usiadł na nim.

— Właśnie przyszedł list od mojego brata — powiedział. — Zaprzyjaźnił się z kilkoma włóczęgami i wybrali się razem w podróż do Kolchidy[1]. Nie wróci do Grecji przed narodzinami naszego dziecka. — Nieśmiało pogłaskał wystający brzuch żony. Prawie nie znał jej przed ślubem i dlatego krępował się dotykać ją w sytuacjach innych niż małżeńskie zbliżenia. Zawsze dręczyła go myśl, czy Klitajmestra nie zgadza się na to jedynie z grzeczności.

— To dobrze czy źle? — zapytała Klitaja.

— Wydawało mi się, że... dobrze — rzekł z lekkim zmieszaniem Tantal. — Może źle cię zrozumiałem, ale... kiedy ojciec wspomniał o jego wizycie, widziałem, że byłaś... niezadowolona.

Przez chwilę w sercu Klitajmestry lojalność i uprzejmość wobec męża walczyły ze szczerością i chęcią wyrzucenia z siebie dręczących ją emocji. Niespodziewanie, to drugie uczucie wygrało.

— Dziwne będzie poznanie kogoś, kto jest owocem gwałtu kazirodczego, ale życie pod jednym dachem ze sprawcą jest na pewno gorsze!

Spodziewała się, że Tantal poczuje się urażony takimi słowami o swoim ojcu, ale on tylko westchnął ze smutkiem.

— Sam jestem przerażony tym, do czego był zdolny mój ojciec. Czasem się go boję, zawsze tak było... Jeszcze zanim poznałem Ajgista i dowiedziałem się, co spotkało Pelopię, miałam wrażenie, że jest zdolny do wielkiego zła i nie wahałby się mnie skrzywdzić... tak jak jego dziad skrzywdził własnego syna. Słabo znałem Pelopię, ponieważ, jeśli nie wiesz, była córką kochanki ojca z jego lat młodzieńczych[2], ale gdy zrozumiałem, jaki los ją spotkał, myślałem, że nigdy nie będę umiał już spoglądać na ojca.

Klitajmestra pokiwała głową. Wyszła za księcia Myken osiem miesięcy temu i zdążyła polubić jego towarzystwo, ale nigdy nie rozmawiali ze sobą tak szczerze. Nigdy nie dowiedziała się, co naprawdę sądzi o swym ojcu Tiestesie albo klątwie nękającej ich ród. Aż do dzisiaj.

Pomyślała, że mieli ze sobą coś wspólnego. Jej przodkowie nie mieli na sumieniu tak mrocznych czynów, jak Pelopidzi, a dzieciństwo przemknęło małej księżniczce z pozoru beztrosko... Nigdy jednak nie zapomniała tych ponurych miesięcy, gdy okazało się, że matka zaszła w ciążę pod nieobecność ojca. Przez pół roku w pałacu tylko szeptano po kątach o tym, czy ojcem mającego przyjść na świat maleństwa jest Zeus, czy też jakiś ukryty kochanek królowej. Matka prawie nie opuszczała swoich komnat, gdzie całymi dniami wpatrywała się w okno i szyła ubranka, a jej ogromny brzuch wskazywał na to, że na świat może przyjść więcej niż jedna pociecha. Ojciec całymi dniami objeżdżał królestwo albo przesiadywał z doradcami, z rzadka wychodząc, by z nią porozmawiać. A potem, po prawie dwudniowym porodzie, urodziło się troje dzieci ze złotymi włosami, o których służba mówiła, że są tak piękne, że teraz widać, iż musiał spłodzić je bóg. Sześcioletnia Klitaja nie lubiła na nie patrzeć, bo wiedziała, że to przez nie ich rodzina się rozpadła. Mama jednak była zachwycona i rzadko dawała je od siebie zabrać, chociaż trojaczki budziły się nawzajem swoim płaczem. A pewnego dnia dziewczynka zauważyła, jak ojciec nosi na rękach jej przyrodnią siostrę i nazywa ją swoją najśliczniejszą córeczką. Klitaja zawołała wtedy: ,,Ale to ja jestem twoją córką!", a on uśmiechnął się i powiedział: ,,A więc mam dwie najśliczniejsze córeczki".

Po tym wydarzeniu Leda i Tyndareos znów stali się dla siebie mili, a atmosfera w Sparcie zelżała, ale pamięć gorzkich, samotnych miesięcy na zawsze naznaczyła serce małej Klitajmestry. Jej mąż musiał cierpieć jeszcze bardziej, gdy jako dziecko był świadkiem walki między swym ojcem a jego bratem oraz przeżył śmierć starszych braciszków. A po latach dowiedział się, że spłodził go potwór...

— Nie miałeś wpływu na jego zachowanie. Nie zadręczaj się — poprosiła łagodnie.

— Dziękuję, jesteś bardzo dobra — odpowiedział ciepło Tantalos. — Mogę położyć się obok ciebie? — Klitaja skinęła głową. — Kiedy ojciec poprosił króla Tyndareosa o twoją rękę, bałem się, że odmówicie... z powodu tej klątwy, którą Zeus rzucił na mojego pradziadka. Sam przez lata badałem każdy swój krok, by upewnić się, że i ja nie jestem naznaczony okrucieństwem.

— Nie jesteś! — zaprzeczyła Klitajmestra. — Jesteś jednym z najłagodniejszych ludzi, jakich znam. — Uśmiechnęła się.

— Na kilka tygodni przed naszym weselem udałem się do wyroczni, żeby upewnić się, że nie zrobię ci krzywdy przez skłonności mojej rodziny. Kapłanka... powiedziała mi, że urodzisz chłopca, który przełamie klątwę i zaprowadzi pokój w naszym rodzie. Wtedy już wiedziałem, że dobrze wybrałem i cię nie zranię.

Klitajmestra odczuła ciepło w sercu. Tantal nie udał się do świątyni, by dowiedzieć się, czy zdobędzie sławę albo nie padnie ofiarą klątwy rodowej. Chciał wiedzieć, czy będzie szczęśliwa jako jego żona. Ona także trafiła na najlepszego małżonka.

— Nasze dziecko będzie wcieleniem szlachetności, w końcu ma ciebie za ojca — oznajmiła z uśmiechem.

Tantal przesunął ramię i przytulił ją delikatnie, jednocześnie trzymając rękę na jej brzuchu.

— Wiesz, większość ludzi nazywa swoje dzieci, życząc im potęgi i męstwa. Mój wuj Atreus nazwał synów Agamemnon i Menelaos, czyli ,,mocny" i ,,przeciwstawiający się ludziom". A ja chciałbym, żeby moje dziecko było po prostu dobre. Może nazwiemy je Agatos albo Agata? To znaczy ,,dobry".

Klitajmestra siedziała na ławce w ogrodzie i przyglądała się dzieciom bawiącym się w cieniu drzewa. Sześcioletni Aletes wymachiwał drewnianym mieczem w stronę niewidzialnego wroga, a młodsza od niego Erigone wymachiwała dwiema lalkami i zmuszała je do pocałunków, co było jej ulubionym rodzajem zabawy. Ich widok zawsze cieszył serce matki, ale dzisiaj jednocześnie wywoływał bolesne wspomnienia o pierwszym ukochanym dziecku, z którym wiązała wielkie nadzieje. Nadzieje brutalnie przerwane. Agatos był równie delikatny i wiotki jak Eri, miał też ciemne loki i bladą cerę Aletesa. Gdyby żył, miałby już osiemnaście lat. Może szykowałby się do ślubu. Ale został zamordowany jako roczne dziecko, odebrano mu możliwość dorośnięcia i ukształtowania swojego charakteru. Przepowiednia usłyszana przez jego ojca nigdy się nie spełni.

,,A może nie" pomyślała z nagłą nadzieją Klitaja. ,,Przecież wyrocznia powiedziała, że to ja urodzę chłopca, który przełamie klątwę, nie, że spłodzi go Tantal. Może tym chłopcem jest Aletes". Spojrzała na synka z czułością, próbując myśleć optymistycznie o przyszłości, jednak jej serce wciąż spowijał chłód żałoby po pierwszym dziecku. Chciałaby jak najszybciej zemścić się na jego zabójcy i móc w końcu powiedzieć, że Agatos został pomszczony. To czekanie ją dobijało. Podobno trzy boginie kłóciły się przez dwadzieścia lat, zanim wybrały Parysa na sędziego sporu, bogini Gaja także czekała dekadami, aby zemścić się za strącenie jej dzieci w otchłań[3], ale oni byli nieśmiertelni i wiedzieli, że w końcu osiągną cel. Ona nie miała wieczności.

Niania próbowała nadążyć za sposobem myślenia Erigone w jej zabawie, co było trudne, gdyż dziewczynka najpierw zmuszała lalki do pocałunków, a potem uderzała ich główkami o trawę. Klitajmestra zastanawiała się, czy nie powinna dać odpocząć kobiecie i sama zająć się córką, ale zanim zdążyła wstać z ławki, usłyszała zaniepokojony głos opiekunki:

— Kochanie, co się dzieje? Słyszysz mnie?

Klitajmestra szybko się podniosła i podeszła w stronę córki. Zanim zdążyła dotknąć Erigone, dziewczynka upadła na ziemię, jednocześnie nienaturalnie wyginając rączki i nóżki. Gdy królowa znalazła się przy dziecku, zauważyła, że mała gwałtownie macha głową, a z jej ust wydobywa się piana.

— O bogowie! — wykrzyknęła Klitajmestra i uklękła przy córeczce, próbując złapać ją za rękę i powstrzymać atak. — Nie stój jak posąg, pomóż mi ją przytrzymać! — rozkazała niewolnicy.

— Czy Eri umrze? — zapytał Aletes, który zdążył się już odsunąć od siostry. Zazwyczaj był rezolutny i pewny siebie, teraz jednak w jego głosie dało się słyszeć strach.

— Nawet tak nie mów! — zawołała z rozpaczą Klitaja, próbując powstrzymać syk bólu, gdy paznokcie córki wbijały się jej w skórę. — Zawołaj ojca, trzeba coś z tym zrobić!

Nieprzyzwyczajony do takiej surowości wobec siebie Alates spełnił polecenie. Klitaja natomiast nachyliła się nad Erigone i szepnęła z miłością:

— Słyszysz mnie, kochanie? Nie odchodź od nas.

Nie zniosłaby straty kolejnego dziecka. Nigdy nie pogodziła się ze śmiercią Agatosa i narodziny dzieci Ajgistosa nie ukoiły do końca jej bólu, ale pozwoliły uwierzyć, że czeka ją jeszcze coś dobrego. Bogowie nie mogli zesłać jej dzieci, które mogła kochać, a potem je odebrać.

W pewnym momencie Erigone uderzyła głową o wystający kamień i straciła przytomność.

Mała księżniczka została zabrana do nadwornego medyka, który opatrzył jej główkę i stwierdził, że nie doszło do obrażeń. Następnie obmyto ją, gdyż w trakcie ataku nie mogła kontrolować swoich potrzeb, i zaniesiono do łóżka. Gdy się obudziła, matka siedziała obok niej i głaskała ją po jasnych włosach.

— Dobrze spałaś, córeczko? — zapytała z troską Klitaja.

— Nieee — odpowiedziało dziecko, przeciągając samogłoski. — Główka boli. — Położyła rączkę na opatrunku zdobiącym czoło.

— Zaraz dostaniesz maść na czółko i wywar do picia, a wtedy przestanie boleć — obiecała Klitajmestra i pocałowała córkę.

— Wywary są niedobre — odparła z rozżaleniem Erigone.

Po chwili do komnaty wszedł Ajgistos w towarzystwie dwóch kapłanów Asklepiosa. Mężczyźni od razu przystąpili do oględzin Erigone, której bardzo się to nie podobało i nie omieszkała okazać tego wyrywaniem się i krzykami. W końcu rodzice dali jej spokój i zostawili ją w towarzystwie lalek, a sami postanowili porozmawiać z lekarzami w drzwiach. Klitajmestra z niezadowoleniem dojrzała, że przy ścianie czuwają jej starsze dzieci oraz Hermiona.

— Idźcie stąd, musimy porozmawiać z kapłanami — upomniała ich.

— Boimy się o Erigone — oznajmiła stanowczo Elektra, chociaż jej matka wątpiła, by córka była zdolna do uczuć wobec młodszej siostry.

— Księżniczka wydaje się silna i zdrowa, chociaż jest bardzo szczupła — powiedział jeden z medyków, ignorując rodzinną sprzeczkę. — Czy zdarzały jej się już takie ataki?

— Nie, nigdy. — Pokręciła głową królowa.

— Czasami służba zwracała uwagę, że Erigone przestaje się ruszać i nie reaguje, gdy się do niej mówi! — odezwała się donośnym głosem stojąca w kącie Hermiona. Miała dwanaście lat i zaczęła już nosić rodową biżuterię, którą kazała sobie sprowadzić ze Sparty.

— Ona jest po prostu spokojna! — upomniała ją Klitaja. Nie znosiła buty i arogancji tej dziewczynki. Zachowywała się, jakby to ona rządziła Mykenami.

— Dokładnie, droga Hermiono. Erigone jest prawdziwą małą damą — dodał zgryźliwie Ajgist. — Tobie też przydałoby się tego nauczyć.

Hermiona cofnęła się ostrożnie, jakby uciekając przed wzrokiem wuja, ale jej niebieskie oczy pozostały harde i dumne.

— Nie wątpię w twoje słowa, panie — chrząknął znacząco kolejny medyk. — Jednak takie zachowania mogą być także objawem pewnych... dolegliwości.

— Co? — krzyknęła Klitajmestra. Bogowie nie mogli tak jej karać. Owszem, popełniła krzywoprzysięstwo i cudzołóstwo, ale zrobiła to w imię słusznej zemsty za śmierć bliskich ludzi. Złożyła ofiarę eryniom i miały one obowiązek ją chronić. — Nie chcecie chyba powiedzieć, że... — umilkła, świadoma, że Erigone może ją usłyszeć przez półotwarte drzwi.

— Spokojnie, pani, to nie jest śmiertelna choroba, chyba że księżniczka rozbije sobie głowę — poinformował ją asklepida. — To tak zwana epilepsja, boska choroba. Jest związana z oddziaływaniem księżyca i jego pani, Selene[4], a może i Artemidy.

— Nie ma teraz pełni księżyca — zwrócił mu uwagę król.

— Niezbadane są wyroki bogów i nie wiemy do końca, jakie fazy obiera księżyc — stwierdził drugi lekarz. — Proponujemy odprawić odpowiednie rytuały ku czci bogiń księżyca.

— I to ją uleczy? — upewniła się Klitajmestra. Żałowała, że nigdy nie interesowała się leczeniem i unikała wszelkich wzmianek o chorobach. Gdyby Helena tu była, może zrozumiałaby cokolwiek z przemów medyków.

— Powinno sprowadzić na nią łaskę — zapewnił medyk. — Jeśli jednak ataki będą się powtarzać, oznacza to, że boginie sobie tego życzą.

— Dlaczego boginie miałyby doświadczać małą dziewczynkę, zwłaszcza taką, której siostra jest kapłanką Artemidy? — zapytała z irytacją Klitajmestra. Wtedy jednak przyszła jej do głowy jedna myśl.

Tak, Ifigenia była kapłanką Artemidy i podobno odkryła w sobie pewne moce. Może to ona zaklęła Erigone, wściekła, że zajęła jej miejsce jako główna księżniczka Myken? W końcu wszystkiego można spodziewać się po dziewczynie, której ojciec zabił roczne dziecko, a dziad utopił własną żonę.

— Rytuały zostaną odprawione jeszcze dzisiaj — postanowiła. — Okażemy boginiom należytą pokorę — dodała i uniosła głowę w geście bynajmniej nie pokornym. Nie chciała słyszeć słowa sprzeciwu i nie potrzebowała niczyjej zgody. Nawet własnego męża.

Gdy zapadła noc i księżyc pojawił się na niebie, mała Erigone została wyprowadzona do pałacowej kaplicy i ustawiona przed ołtarzem bogini Artemidy. Ze względu na jej niski wzrost matka postanowiła przez cały rytuał nosić córkę na rękach, aby kapłanka spokojnie mogła trzymać ręce nad jej główką.

— Boję się, mamusiu — pisnęła Erigone.

— To potrwa tylko chwilkę, kochanie — obiecała Klitaja i pocałowała ją we włoski.

W kaplicy znalazło się tylko kilku zaufanych dworzan oraz Ajgistos wraz z dziećmi. Aletes stał oparty o kolumnę i próbował powstrzymywać się przed zaśnięciem. Bojaźliwa Chrysostemis tuliła się niepewnie do Hermiony, a kuzynka podtrzymywała jej głowę na swoim ramieniu. Orestes i Elektra jako najstarsi z rodzeństwa stali obok ojczyma, chociaż zdawali sobie sprawę, że w jego oczach nie różnią się od bękartów.

Elektra z niepokojem słuchała odprawianej modlitwy ku czci Artemidy. Nie wiedziała, dlaczego budzą się w niej takie uczucia. Przecież Artemida była dobrą boginią, wzięła pod opiekę Ifigenię. Mimo to w całej tej sytuacji było coś tragicznego. Matka nie wypierała się, że Erigone ma epilepsję, skoro choroba była uważana za działanie bogów. Jeśli jednak zesłali ją bogowie, dlaczego się jej pozbywać? To wszystko było dla Elektry dziwne i niezrozumiałe. Martwiła się o siostrę. Tak naprawdę nigdy nie uważała Erigone i Aletesa za rodzinę. Utożsamiała ich przyjście na świat z odrzuceniem przez mamę, a poza tym i tak nie pozwalano jej się z nimi bawić. Teraz jednak naprawdę się bała i pojęła, że nie może życzyć przyrodniej siostrze śmierci. Miały wspólną krew i to zawsze będzie je łączyło.

Gdy skończyła się modlitwa do Artemidy, kapłanka zaintonowała pieśń do Selene, która także miała władzę nad księżycem. Lepiej było zachować dla Erigone łaskę obu bogiń.

— Wysłuchaj, bogini królewska, Świetlista Selene! Biegnąca nocą, w diadem Księżyca strojna. O gwieździsta! Dziewico niosąca w ciemnościach błyszczącą pochodnię, Bogini Księżyca, idąca przez niebiosa mroczne. Prowadzisz do celu – bursztynowa ozdobo nocy. Niezmiennie zmieniasz się, o wszechwidząca matko czasu! Czuwasz we Śnie wśród gwiazd, Selene, miłośniczko koni. Z błogosławieństwem pokoju radości niesiesz owoce. Odziana w długą szatę mądrze kierujesz gwiazdami – wirująca po okręgu, blask dająca dziewico. Przybądź, błogosławiona, rozbłyśnij trojako nad nami. Zbaw błagalników, korzących się przed Twoim obliczem — szeptała kobieta, trzymając ręce nad głową dziewczynki.

,,Zbaw ją, Selene, i ty, Artemido" pomyślała błagalnie Elektra. Zastanawiała się, czy gdyby mama usłyszała jej modlitwę, polubiłaby ją trochę bardziej.

Kressyda dreptała po pałacowej posadzce, ściskając w ręce list. Ignorowała spojrzenia służby i dwórek, zdziwionych jej nieobecnym wyrazem twarzy. Od dnia, gdy przybyła do Argos, starała się sprawiać wrażenie przyjaznej i sympatycznej, podejmowała rozmowy z każdym, od niewolników po najbliższe otoczenie króla. Teraz jednak tkwiła w swoim świecie.

Otworzyła drzwi i weszła do komnaty dziecięcej. Rozczarowała się, gdy nie zobaczyła tam żadnej z nianiek, a swoją własną teściową Deipyle, która siedziała na dywanie obok małego wnuczka i bawiła się z nim szmacianymi zabawkami.

— Mogę z nim zostać sama? — zapytała Kressyda. — I nie powinien brać wszystkiego do buzi — zwróciła uwagę, widząc, jak jej synek gryzie włosy lalki.

— Byłam zajęta przez cały dzień, chyba mogę się pobawić z wnukiem? — zdziwiła się Deipyle. — Co się stało, kochanie? Jesteś rozpalona... — zauważyła z niepokojem.

Kressyda usiadła na pobliskim fotelu, położyła list na kolanach i schowała twarz w dłoniach. Nie mogła wyznać tej kobiecie prawdy. Nie odważyłaby się na to nawet wobec rodzonej matki. Zbyt wielki wstyd ją ogarniał.

— Co się stało, na bogów?! — Deipyle zerwała się z klęczek i stanęła nad synową. — Czy Diomedes...

— Nie! — krzyknęła Kressyda. — On żyje i jest zdrowy...

Słysząc krzyk matki, roczny chłopiec zaczął płakać i machać rączkami. Kressyda szybko wzięła go na ręce i przytuliła do siebie, a potem zakołysała go w ramionach.

Kiedy płynęła do Argos i czuła pierwsze ruchy dziecka, myślała, że jest za głupia i mało doświadczona do roli matki, a po dwóch latach uważała się za niewiele mądrzejszą. Zawsze miała wrażenie, że Prakseda i Deipyle same wychowałyby jej syna lepiej. Ale powtarzała sobie, że najważniejsze, aby dawała chłopcu miłość i była dla niego dostępna. Wiedziała, że nawet w rodach możnych, a co dopiero królewskich, wiele kobiet oddaje swoje dzieci na całkowite wychowanie mamkom i niańkom, a chyba pękłoby jej serce, gdyby po kilku latach jej malec byłby bardziej przywiązany do obcej kobiety niż do niej.

Nigdy wcześniej nie zalewała jej taka fala miłości i ciepła jak wówczas, gdy wyczerpana i obolała po raz pierwszy wzięła swoje maleństwo na ręce. Bała się, że będzie nieostrożna i zrobi mu krzywdę, ale nie potrafiła się z nim rozstać i matka musiała ją upominać, że przecież chłopca trzeba umyć. Nazwała go Diomedes, żeby miał jakąś pamiątkę po ojcu.[5]

,,Na szczęście, to na pewno nie dziecko Troilusa" pomyślała teraz, gładząc synka po włosach. ,,Matka zna się na tych sprawach i dobrze wyliczyła, kiedy się począł. Troilus miał proste włosy, tak jak ja, a on ma kręcone. Poza tym ma owalną twarz i kości policzkowe po Deipyle".

Sama Deipyle potrząsnęła ramieniem synowej i nakazała:

— Połóż go, niech sam się pobawi. I opowiedz wreszcie, co się stało.

,,Ona uzna mnie za dziewkę i pożałuje, że poślubiłam jej syna" pomyślała z obawą Kressyda, kładąc Diomediego na dywanie. Jednak pustka i wyrzuty sumienia rozrywały ją od środka i chyba musiała się komuś zwierzyć.

— Kiedy żyłam w Troi... miałam narzeczonego. Był synem króla Priama, najmłodszym po śmierci księcia Polidora. Diomedes napisał mi właśnie... że on zginął — wypowiedziała z trudem. — Achilles go zabił.[6]

Gdy w końcu powiedziała to na głos, prawda o sytuacji w pełni do niej dotarła i z oczu Kressydy polały się łzy. Deipyle uklękła przy synowej i pogłaskała ją po ręce.

— Przykro mi, że cierpisz, dziecko, ale nie rozumiem... Wolałaś go od Diomedesa?

— Nie! — zaprotestowała Kressyda. — Nikogo nie wolałabym od Diomedesa.

Oparła się o ramię teściowej i urywanym głosem streściła jej historię zalotów Troilusa, udziału jej wuja w tym wszystkim, a na końcu swojej zdrady.

— Wiem, że dobrze zrobiłam, odrzucając go, i nie byłabym z nim szczęśliwa. Wiem też, że prawdopodobnie i tak by zginął, bo na tym polega wojna. Ale i tak czuję się winna jego śmierci — zakończyła.

— Rozumiem. — Skinęła głową Deipyle. — Dwadzieścia sześć lat temu mój mąż i brat zginęli podczas wyprawy na Teby. Ja, ojciec i moja siostra, Argea[7], mieliśmy ochotę obwinić cały świat i siebie nawzajem. A najbardziej obwinialiśmy tebańskich braci, Eteoklesa i Polinejkesa, męża Argei, za to, że przez swój konflikt narazili tylu ludzi. Ale to nic nie dało. — Westchnęła. — Nienawiść i obwinianie się nic nie zmieni, a tylko sprawia, że nie doceniamy tego, co zostało. — Pogłaskała Kressydę po ręce. — Wiem, że teraz jest ci trudno, ale nie wiń ani siebie, ani Diomedesa, ani Achillesa. Podczas większości wojen żołnierze stają naprzeciwko siebie zupełnie przypadkowo i nie ma w nich żadnej nienawiści ku sobie. A Troilusowi może będzie lepiej w zaświatach. Za wiele lat się spotkacie i zrozumiecie, że taki był wasz los i skończyliście w dobry sposób.

,,Mam dość tego staroświeckiego mówienia o losie" oburzyła się w duchu Kressyda, ale słowa Deipyle dawały jej pewien spokój. Może ludzie chcą wierzyć w przeznaczenie, aby łatwiej zaakceptować to, czego nie da się już zmienić.

— Żal mi tylko, że Troilus nie znalazł prawdziwej miłości. I królowej Hekabe. Straciła już drugie dziecko, i to przez kaprys jednego syna — szepnęła. Obecnie za całą wojnę obwiniała tylko Parysa. — Ja chyba bym się zabiła, gdyby Diomediemu coś się stało. — Odwróciła wzrok w stronę synka, jakby upewniając się, że jest cały i zdrowy.

— Ale nic mu się nie stało — przypomniała Deipyle. — I to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, co zostało, a nie to, co utraciliśmy.

Klitajmestra wracała z mężem z objazdu królestwa. Przyglądała się lśniącej w blasku słońca twarzy Ajgista i myślała, że kocha go nad życie. Może i jego pochodzenie było tragiczne, może nie był najprzystojniejszy ze swoimi krótkimi wąsami, łysiejącymi włosami i długą czaszką, ale dał jej miłość i poczucie bezpieczeństwa, których nie zaznała od lat. Ofiarował jej dom i dzieci, ale także uznał ją za równą sobie i nigdy nie negował jej pozycji jako królowej Myken. Słuchał jej zdania co do rządzenia krajem i dopuszczał ją do wszystkich swoich działań. Bardziej doceniała rolę żony i matki, gdy nie wymagało się od niej, by była tylko tym.

— Jak mają się dzieci? — zapytała Klitajmestra, gdy zostawiła konia w stajni i zobaczyła przed sobą Kleonikę.

— Książę Aletes poszedł ze swoim nauczycielem na plażę, a księżniczka Erigone bawi się w swojej komnacie — odpowiedziała niewolnica. Dobrze wiedziała, że jej pani pyta wyłącznie o dzieci Ajgistosa.

— Musimy się z nią przywitać — postanowiła Klitaja. Ujęła małżonka za rękę i poprowadziła go do pokoju dziecka.

Erigone zajmowała komnatę należącą niegdyś do Agatosa, co sprawiało, że była jeszcze bliższa sercu matki. Pomieszczenie posiadało białe ściany zdobione malowidłami kwiatów, a na wszystkich stolikach i szafkach stały albo małe wazoniki, albo lalki Erigone, które zmieniły się już w całą kolekcję. Klitajmestra wiecznie dziwiła się, że córka spamiętuje ich imiona.

— Dzień dobry, panienko — przywitała się z córką. — Tęskniłaś za nami?

— Tak. — Skinęła głową Eri. Jej jasne włoski urosły już na tyle, że można było związywać je w warkoczyki, które opadały wdzięcznie na szczupłe ramiona dziewczynki. Mała nosiła krótką niebieską sukienkę, co podkreślało jej błękitne oczy i lniane włosy.

Klitajmestra wyciągnęła ręce i przytuliła do siebie dziecko. Ajgistos stał obok i przyglądał im się ze zrozumieniem. Nie okazywał córce takiej zażyłości jak ona, ale jego żona wiedziała, że także ją kocha.

W jednej chwili Erigone puściła ramiona matki i upadła na dywan. Zaczęła drgać i przekręcać się w różne strony, a jej ręce wiły się dookoła głowy, niczym macki Meduzy. Nóżki dziewczynki gwałtownie uderzały w podłogę, a z jej ust dobiegał niezrozumiały krzyk.

— To atak epilepsji — wykrztusiła Klitajmestra. — Zawołaj kogoś — poprosiła z rozpaczą męża. Sama nie chciała ani na chwilę opuszczać córki.

Uklękła przy Eri i złapała jej rączki, próbując uspokoić córeczkę i zmusić ją do siadu, ale Eri wyrywała się i rzucała po dywanie. Z jej ust dobywała się ślina, w której matka dostrzegła ślady krwi. Serce uderzało w niej gwałtownie z bólu nad widokiem dziecka. Miała nadzieję, że już nigdy tego nie zazna, nie doświadczy tej bezradności, gdy jej dziecię cierpi, a ona nie potrafi mu pomóc. Tak czuła się, gdy Agamemnon zamordował na jej oczach Agatosa, a teraz czuła się jeszcze gorzej. Wtedy wiedziała, że gdyby była silniejsza i miałaby pomoc, mogłaby wyrwać chłopca i uciec z nim. W przypadku Eri nie znała żadnego sposobu, by zakończyć jej cierpienie.

Gdy Ajgist wrócił do komnaty wraz z medykiem i kilkorgiem niewolników, Erigone straciła już przytomność i spała z główką na kolanach matki. Klitajmestra gładziła ją po włosach i wsłuchiwała się w oddech, dziękując bogom, że córka oddycha.

— Miała atak epilepsji — powiedziała na widok wchodzących. — Obrzędy miały jej pomóc!

— Pamiętasz, pani, co oznajmili kapłani — rzekł lekarz. — Że może bogowie życzą sobie, aby księżniczka doświadczała epilepsji.

— Dlaczego?! — wykrzyknęła Klitajmestra. Poczucie niesprawiedliwości przejmowało ją od środka. Zaznała już wiele zła w życiu. Teraz powinna być od niego wolna. — Dlaczego bogowie skazują na cierpienie tak małe dziecko? Za co?

1. Kolchida – kraina historyczna na terenie dzisiejszej Gruzji. Miała być ojczyzną czarownicy Medei.

2. ,, Słabo znałem Pelopię, ponieważ, jeśli nie wiesz, była córką kochanki ojca z jego lat młodzieńczych" – Według mitologii Pelopia miała nie być córką żony Tiestesa, ale jego kochanki Lidii. Istnieją wersje, według których ojciec nawet nigdy jej nie poznał i gdy ją zgwałcił, nie wiedział, że dokonuje kazirodztwa.

3. ,,(...) bogini Gaja także czekała dekadami, aby zemścić się za strącenie jej dzieci w otchłań" – Według mitologii Gaja początkowo miała pomóc Zeusowi i jego braciom w pokonaniu Kronosa, ale kiedy wnuk zesłał jej dzieci, tytanów, do Tartaru, odwróciła się od niego i po latach uwolniła ich z otchłani, nasyłając na Olimp. Ostatecznie bogowie jednak pokonali wrogów, w czym duży udział miał Herakles. Tak, to ta sytuacja została zmodyfikowana w filmie ,,Herkules", ale czarnym charakterem wcale nie był Hades, a Gaja, pierwsza bogini.

Według Kubiaka cały spór mógł trwać latami, gdyż bogowie jako nieśmiertelni inaczej pojmują czas i nie mają potrzeby natychmiastowego rozwiązywania konfliktów.

4. Selene – grecka bogini księżyca, z tej racji często łączona z Artemidą. Zasłynęła głównie z miłości do śpiącego pasterza Endymiona.

5. ,, Nazwała go Diomedes, żeby miał jakąś pamiątkę po ojcu." – Pierworodny syn Diomedesa rzeczywiście miał imię po ojcu.

6. ,, Achilles go zabił." – Wersje śmierci Troilusa są różne, ale zawsze ginie z rąk Achillesa. Czasem przyjmuje się, że po prostu zginął w bitwie, innym razem, że Achilles znał przepowiednię o tym, że Troja nie upadnie, póki żyją Hektor i Troilus, i dlatego nastawał na życie księcia. Według jeszcze innej złożył go w ofierze, a ostatnia jest związana z domniemanymi homoseksualnymi zainteresowaniami Achillesa – miał zakochać się w Trojaninie, a gdy ten go odrzucił, zabił go.

7. Argea – pierwsza córka króla Argos, starsza siostra Deipyle. Poślubiła Polinejkesa, syna Edypa, i była matką Tersandrosa.



Z opóźnieniem, ale przysyłam Wam rozdział, mam nadzieję, że się spodobał i miło było na chwilę wyrwać się z Troi :)

Ponieważ chciałam, żeby rozdziały nie były aż tak długie, a czuję potrzebę rozwinięcia pewnego wątku, w kolejnym rozdziale dostaniecie kontynuację tego, co wydarzyło się tutaj.

Co do Erigone, już wcześniej niektórzy mogli dostrzec, że dziewczynka cierpi na padaczkę, zwaną kiedyś epilepsją - pierwszymi objawami może być chwilowe ,,wyłączanie się" lub niekontrolowane ruchy tylko jednej części ciała. Starałam się zrobić research i poprawnie opisać chorobę, mam nadzieję, że mi wyszło. Jeśli macie uwagi, piszcie.

Popełniłam pewien błąd, ale był świadomy - otóż obecnie wiemy, że każdy może doznać jednorazowego ataku padaczki z jakichś względów i żeby uzyskać  diagnozę, musi dojść do co najmniej dwóch niesprowokowanych ataków. Podejrzewam jednak, że starożytni o tym nie wiedzieli i dlatego uznałam, że będą ,,reanimować"  Erigone od razu.

Co do samego obrazu choroby w starożytności, to niewiele różnił się on od znanych każdemu historii ze średniowiecza o łączeniu padaczki z opętaniem i egzorcyzmowaniu chorych. W starożytności z kolei uważano, że choroba była wynikiem faz księżyca i działania jego bogiń - Artemidy i Selene. Ataki starano się niwelować rytuałami i modlitwami, a chorobę nazywano ,,boską" lub ,,świętą" (podobno cierpiał na nią Juliusz Cezar). Nieco próbował zmienić to Hipokrates, który opisał jej działanie i stwierdził, że padaczka ma źródło w mózgu, należy więc ją leczyć medykamentami i odpowiednią dietą, nie czarami, jednak większość osób zignorowała jego teorię i jeszcze przez wiele wieków padaczkę traktowano jako opętanie. Kiedy to przeczytałam, zrobiło mi się autentycznie szkoda Hipokratesa.

Nie uważam tego za spoiler, bo pisałam o tym na tablicy, więc powiem od razu, że choroba Erigone wynika z kazirodztwa w rodzinie. Jak możecie wiedzieć, kilka miesięcy temu pytałam na tablicy o choroby genetyczne powodowane przez kazirodztwo i uznałam ostatecznie, że padaczka jest tu najlepsza - ma znaczny wpływ na komfort życia i bezpieczeństwo, ale sama w sobie nie zabija, a chory, o ile nie ma innych problemów, jest świadomy siebie i tego, co się z nim dzieje. Przez jakiś czas myślałam o anemii, ale doszłam do wniosku, że w tamtych czasach dziewczynka cierpiąca na nią uchodziłaby po prostu za chorowitą i delikatną i nie wpłynęłoby to znacząco na jej ,,inność", a bardzo chciałam poruszyć wątek chorów wynikających z kazirodztwa, bo w starożytności jednak dochodziło do niego dość często, a rzadko kiedy się wspomina o tym, jak dramatyczne mogą być jego konsekwencje i nigdy nie widziałam żadnych spekulacji, dlaczego np. Antygona i Ismena są zdrowe, skoro Jokasta urodziła je w tak późnym wieku, a spłodziła z synem (nie liczę związków bogów, bo oni raczej nie mają zmutowanych genów).

Mam nadzieję, że ten wywód Was nie zniechęcił, ale chciałam nakreślić sytuację ;)

Rozdział z dedykacją dla Anna_Sand w podziękowaniu za szybkie nadrobienie i cudowne komentarze :) Zajrzyjcie koniecznie do niej, jeśli chcecie zanurzyć się w baśniowych klimatach :)


Ps. Zgadnijcie, kto był w Krakowie i kupił wydanie ,,Odysei" z Grega za 17 złotych, po czym wrócił do domu i znalazł na Allegro wydanie w tłumaczeniu Wittlina, więc też je zamówił...


Continue Reading

You'll Also Like

38.6K 2.1K 22
Lauren jest zafascynowana Camilą od kiedy pamięta. Gdy z czasem lepiej poznaje dziewczynę dowiaduje się, że ciągle idealizowała ją na potrzebę własn...
5.1K 57 14
Rysunek na okładce wykonała Famion https://www.instagram.com/ufufam/ WAŻNE! Czytając to po obejrzeniu 3 sezonu TOH zamieńcie Belosa na początku i w s...
2.8K 280 16
Złamane serce. Napisano o tym dwa miliardy piosenek. Miliard książek. Nakręcono tysiące filmów. Ale on wciąż nie jest w stanie opisać tego okropnego...
3.6K 189 16
(...) - Chyba po prostu się boję. Boję się kochać. - Dlaczego? W miłości nie ma niczego złego. - Boję się kogoś kochać, bo boję się go stracić. To bo...