Dyrektor generalny - ZOSTAŁA...

By KnHaner

1.1M 9.7K 2.3K

COFNIĘCIE ROZDZIAŁÓW 31 LIPCA TOM I DYREKTOR GENERALNY (premiera wersji papierowej 8.02.2023) - "Utknęli raz... More

OPIS:
Rozdział pierwszy
Rozdział drugi
Rozdział trzeci
Rozdział piąty
Rozdział szósty
Rozdział siódmy
Rozdział ósmy
CAŁA SERIA JUŻ W SPRZEDAŻY.
INFO
!PRZEDSPRZEDAŻ!

Rozdział czwarty

22.2K 905 92
By KnHaner

Poranek po intensywnej nocy nie był łatwy. Wszystko mnie bolało, a w dodatku za krótko spałam, co poskutkowało tym, że byłam po prostu zmęczona. Na szczęście Tobias, tak jak obiecał, zajął się moim autem, a ja pojechałam do pracy taksówką. Dopiero na miejscu przypomniałam sobie o sytuacji z moim nowym szefem, który myślał, że sypiam z jego dziadkiem. Postanowiłam się tym nie przejmować, ale gdy weszłam do gabinetu pana Beretta i zamiast jego, zobaczyłam tam jego wnuka, to już wiedziałam, że zmiany w firmie będą zachodziły szybciej niż się spodziewałam.

-Dzień dobry, Olivio – Harry zerknął na mnie znad porannej gazety.

-Dzień dobry – odpowiedziałam - Nie będzie dziś...?

-Nie, dziadek ma jakieś badania. Ma swoje lata, więc jakoś musimy sobie bez niego poradzić – odpowiedział Harry.

-Oczywiście, ale to nic poważnego? – zapytałam, choć przecież wiedziałam o stanie zdrowia pana Baretta więcej niż jego wnuk.

-Nie, jakieś standardowe badania.

-Okej, zaraz zobaczę, co jest w planie dnia na dziś.

-Nie musisz, zmieniłem plany – Harry wstał zza biurka, odłożył gazetę i podszedł do mnie.

-Pojedziesz ze mną na spotkanie, a potem...

-Nie jestem twoją asystentką, a nawet jeśli dziś odgrywasz rolę szefa, to pan Barett nigdy nie zabierał mnie na spotkania. Zajmuje się tym inna dziewczyna, którą twój dziadek zawsze uprzedza wcześniej jeśli potrzebuje jej pomocy w takich sprawach.

-Słucham? – Harry wbił we mnie zdziwione spojrzenie.

-Ja organizuję pracę tutaj, w biurze. Prowadzę kalendarz spotkań, ale w nich nie uczestniczę. To takie trudne do zrozumienia? – odpowiedziałam zirytowana.

Okej, chciałam być miła i zachować profesjonalizm, ale się nie dało. Ten cały Harry nie miał pojęcia o pracy u nas. Nie znał struktur firmy, nie znał ludzi, nie znał mnie... W głowie od razu pojawiła mi się myśl, że gdy pan Barett naprawdę odejdzie na emeryturę, to ja odejdę razem z nim.

-Nie wiedziałem o tym – mężczyzna spuścił z tonu.

-Chciałabym rozpocząć dzień pracy. Mogę? – zignorowałam jego słowa.

-Musisz mi pomóc... - dodał nagle Harry.

Spojrzałam na niego pytająco.

-W czym?

-Musisz mnie wprowadzić w to wszystko. Nie znam firmy, a nie mogę zawieść swojej rodziny.

-Mam ci pomagać po tym, jak wczoraj sugerowałeś mi romans z panem Barettem? – zapytałam z niedowierzaniem.

-Przepraszam, pomyliłem się – odpowiedział spokojnie.

Spojrzałam mu w oczy. Wydawał się być szczery, ale... Coś mi w nim nie pasowało. Nie miałam pojęcia, co to dokładnie było. Harry był przystojnym i dobrze ubranym facetem. Jego zegarek kosztował zapewne więcej niż mój samochód, a cena garnituru przewyższała sumę kosztów całej mojej garderoby. Może dlatego patrzyłam na niego tak podejrzliwie? Nie lubiłam, gdy ktoś obnosił się z pieniędzmi. Pan Barett tego nie robił. Był majętnym człowiekiem, a od lat nosił na zmianę dwa garnitury i te same ulubione buty. Mógł pozwolić sobie na wszystko, mieć zachcianki, a wolał inwestować w ludzi, w firmę, udzielał się charytatywnie. Ceniłam go za to jak dobrym jest człowiekiem, bo dla niego, tak jak dla mnie, liczył się rozum i serce, a w Harrym widziałam niestety tylko piękną powłokę, która pokrywała pusty i zepsuty środek.

-Przeprosiny przyjęte – westchnęłam – Ale musisz wiedzieć, że nadal uważam, że pojawiłem się znikąd i na ten moment wątpię w twoją chęć pomocy.

-Postaram się byś zmieniła zdanie – Harry nagle uśmiechnął się szelmowsko.

-Dobra, dobra... - wywróciłam oczami – Zadzwonię zaraz do dziewczyny od spotkań i zapytam czy może z tobą pojechać – dodałam.

-Naprawdę nie możesz pojechać ze mną? Na pewno znasz sprawę, bo widziałem twój podpis na kopii dokumentów – Harry wrócił to tematu.

-Pokaż mi te dokumenty – poprosiłam.

Nie mogłam być dla niego wredna, bo może faktycznie chciał się wdrążyć i pomóc. Możliwe, że byłam przewrażliwiona na jego punkcie, bo przecież to on miał zastąpić swojego dziadka.

Harry podał mi teczkę w której były dokumenty kolejnej inwestycji firmy. Chodziło o wykup kilku budynków w porcie i przerobienie ich na apartamenty, ale na kieszeń przeciętnego Amerykanina, a nie tylko tych najbogatszych. Pan Barett planował tam stworzyć także miejsca kultury, kina, puby, restauracje oraz teren zielony.

-Po co mam z tobą tam pojechać? – zapytałam.

-Chcę obejrzeć to miejsce i przegadać z potencjalnym inwestorem pewne zmiany. Ktoś musi potem spisać z tego raport.

-Jakie zmiany? – skrzywiłam się.

-Zamiast kilkudziesięciu tanich apartamentów można tam stworzyć dziesięć konkretnych, ekskluzywnych. Dużych i przestronnych o wysokim standardzie – odpowiedział Harry, a ja tylko pokręciłam głową.

-Nie przyłożę do tego ręki – westchnęłam.

-Dlaczego?

-Bo twój dziadek ma inną wizję tego miejsca. Chce tam stworzyć oazę dla każdego, a nie kolejny azyl dla bogaczy.

-Firma zarobi więcej na moim pomyśle – zasugerował.

-Możliwe, ale pieniądze czasami nie są najważniejsze. Nie uważasz? – zasugerowałam, odruchowo patrząc na jego zegarek, a potem na buty.

-Firma to firma. Ma zarabiać, a nie być instytucją charytatywną – mężczyzna wyprostował się i spojrzał na mnie z gniewem w oczach.

-Konsultuj takie sprawy z panem Barretem, a nie ze mną. Ja jestem tylko asystentką – odpowiedziałam poważnie.

-Dobrze, jak chcesz – burknął na mnie – Ale widzę, że nasza współpraca będzie dość trudna – dodał, podkreślając wymownie ostatnie słowo.

-Niczego nie mam zamiaru ci utrudniać – patrzyłam prosto na niego – Twój dziadek zbudował tę firmę, stworzył wszystko od podstaw. Może najpierw poznaj jego filozofię zanim zaczniesz wszystko zmieniać – zasugerowałam i odwróciłam się, a następnie ruszyłam do swojego biura.

Zamknęłam drzwi i spojrzałam na stertę dokumentów, które ktoś wyjął z teczek i zostawił na biurku. Skrzywiłam się, a potem spojrzałam w stronę drzwi. Ech, to faktycznie zapowiadała się trudna współpraca. Pan Barret nigdy nie grzebał w moich dokumentach. Prosił bym coś znalazła, a ja zaraz przynosiłam mu odpowiednią teczkę. Najwidoczniej jego wnuk planował wywrócił wszystko do góry nogami. A ja jeszcze nie wiedziałam czy na pewno chciałam brać w tym udział.

***

Lunch zjadłam w restauracji, która znajdowała się na parterze budynku. Cały czas zerkałam na telefon. Nie wiem czemu, ale miałam nadzieję, że pan Barret zadzwoni. Odkąd zaczęłam pracę u niego, nie było dnia, byśmy chociaż przez chwilę nie rozmawiali, chociażby telefonicznie. Niestety komórka milczała, a ja tuż po posiłku wróciłam do swoich obowiązków. Koło trzeciej po południu usłyszałam głosy z gabinetu mojego szefa. Wstałam szybko od biurka, z nadzieją, że to pan Barret wrócił, ale to niestety był jego wnuk.

-Ach, to ty. Jak poszło spotkanie? – zapytałam z uprzejmości.

-Zmieniamy projekt na moje. Dziadek już wie – oznajmił zadowolony z siebie Harry.

Starałam się ukryć emocje.

-Skomentował to jakoś? – dodałam jedynie.

-Nie, dał mi wolną rękę – odpowiedział i podszedł do mnie, wręczając mi kartkę papieru – Tu masz nowe wytyczne, na maila powinnaś dostać projekty budynków. Scal to w jeden porządny raport i podeślij do mnie. Wyrobisz się zanim wyjdziesz?

Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, a potem w kierunku swojego biura.

-Postaram się, ale muszę najpierw zobaczyć projekty. Jeśli chcesz szczegółowy raport, to dokończę go jutro.

-Możesz też wziąć dokumenty to domu – zasugerował wymownie.

Uniosłam brew.

-Nie przenoszę pracy do domu – odpowiedziałam.

-Dziadek aż tak tu wszystkim pobłaża?

-Słucham?

-Nic, nieważne.

-Nie no, powiedz o co ci chodzi?! – burknęłam i podeszłam do niego, wbijając wściekłe spojrzenie w jego twarz.

-Nie podoba mi się wiele rzeczy w firmie i chcę je zmienić. Pracownicy są za bardzo wyluzowani. Niewiele osób już wie kim jestem i widziałem dziś, jak przedłużacie sobie lunch o dobrą godzinę za którą jest wam płacone normalnie.

-Zluzuj nieco – wymsknęło mi się.

Harry wyprostował się, a jego twarz napięła się z nerwów. Następnie zrobił krok w tył.

-Nie mam zamiaru – warknął na mnie.

Naprawdę nie umiałam sobie wyobrazić, że mieliśmy razem pracować. Może powinnam go bardziej szanować, ale na to trzeba było sobie jakoś zasłużyć, a o Harrym na razie nie miałam dobrego zdania.

-Pójdę do siebie – odpowiedziałam, szybko wzięłam od niego wytyczne i wróciłam do biura.

Usiadłam, zajrzałam na maila i otworzyłam pliki z projektami. Zmian było mnóstwo, więc czekało mnie dużo pracy. Wiedziałam, że się z tym nie wyrobię do wieczora, a jednocześnie pomyślałam, że gdybym jutro rano przedstawiła panu Barettowi oba raporty, w tym porównawczy, to może Harry zrozumiałby o co tak naprawdę chodziło w tej inwestycji. Pierwszy raz postanowiłam wziąć pracę do domu, więc koło osiemnastej zebrałam wszystkie teczki, spakowałam do torby laptopa i wyszłam z biura. Od razu skierowałam się na klatkę schodową, gdzie na półpiętrze zastałam rozmawiającego przez telefon Harrego. Mężczyzna pokazał bym poczekała chwilę aż skończy rozmawiać. Kiwnęłam głową, a on po chwili się rozłączył.

-Czy mój dziadek mówił ci o jakiś problemach ze zdrowiem? – zapytał, całkowicie mnie zaskakując.

Nie lubiłam kłamać, ale obiecałam panu Barretowi, że nikomu nie powiem.

-Nie, nie rozmawiamy o takich sprawach, a czemu pytasz?

-Mam znajomego w klinice, gdzie miał mieć dziś badania. Nie zjawił się. Nikt nie wie, gdzie jest – wyjaśnił Harry, a mnie oblał zimny pot.

Od razu chwyciłam za komórkę i wybrałam numer mojego szefa.

-Dzwoniłem setki razy, nie odebrał – poinformował mnie Harry, a sekundę później po drugiej stronie usłyszałam głos pana Baretta.

-Olivio, nie mogę teraz rozmawiać.

-Chcę tylko zapytać czy wszystko w porządku? – spojrzałam na Harrego, który praktycznie wyrwał mi telefon z dłoni.

-Dziadku, gdzie ty jesteś?! Miałeś mieć dziś badania w klinice! – wrzasnął aż podskoczyłam.

Chciałam zabrać mu telefon, ale mi nie pozwolił. Odszedł kawałek i zaczął rozmawiać z panem Barretem. Przestał krzyczeć, ale był bardzo zdenerwowany. Obserwowałam uważnie emocje na jego twarzy. Harry był wściekły, ale również autentycznie zmartwiony. Dopiero po chwili nieco się uspokoił i oddał mi telefon, mówiąc:

-Dziadek ma prośbę.

Wzięłam komórkę.

-Wszystko w porządku? – powtórzyłam cicho.

-Chcę cię prosić byś przyjechała do mnie z Harrym. Teraz. Ja wiem, że jesteś już po pracy, ale to bardzo pilne – odpowiedział.

Głos miał smutny i poważny.

Ścisnęło mnie w sercu.

Zerknęłam na Harrego, który uważnie mi się przyglądał.

-Dobrze, przyjedziemy do pana – odpowiedziałam.

Nie potrafiłam mu odmówić.

-Dziękuję ci, skarbie. Czekam na was – głos pana Baretta nieco się rozpogodził.

Rozłączyłam się i westchnęłam.

-Dziękuję, że się zgodziłaś – odezwał się Harry – Mam auto na parkingu. Pojedziesz ze mną? – zapytał.

-Tak, ja dziś jestem bez auta.

-Dobrze, wiec chodźmy – pokazał i puścił mnie pierwszą.

Powinnam powiadomić Tobiasa, że będę później, ale nie to mi było teraz w głowie. Martwiłam się o pana Baretta. Czułam, że coś się stało, że coś było nie tak. Chciałam jak najszybciej zjawić się u niego i porozmawiać.

Zeszliśmy z Harrym na parking, gdzie od razu udaliśmy się do auta. Czerwone Lamborghini Huracane wyróżniało się spośród wszystkich samochodów zaparkowanych na tej kondygnacji parkingu. Zatrzymałam się w pół kroku widząc taką maszynę.

-Nie zabijesz nas tym? – zapytałam, i to całkiem poważnie.

-Co? Nie! – Harry spojrzał na mnie i się roześmiał.

-Nie ufam komuś kogo nie znam – dodałam.

-Możesz wziąć taksówkę – zasugerował żartobliwie.

-No dobra, zaryzykuję – odpowiedziałam niepewnie.

Harry podszedł do auta i pomógł mi opaść na siedzenie. Miałam wrażenie, że w tracie jazdy będę szorować tyłkiem po asfalcie. Rozejrzałam się po wnętrzu. Sportowe fotele obite były czarno-czerwoną skórą, a wszystko naszpikowane zostały elektroniką i gadżetami. To kompletnie nie moja bajka, ale musiałam przyznać, że robiło to wrażenie. Mężczyzna wsiadł za kółko, odpalił silnik, który zaryczał, a ja znowu podskoczyłam.

-Jezu, proszę, tylko nie za szybko! – złapałam się uchwytu w drzwiach i sprawdziłam czy na pewno dobrze zapięłam pas.

-O tej porze nie da się szybko, są kroki – skwitował mnie Harry.

-I pierwszy raz w życiu jestem za nie wdzięczna! – odpowiedziałam, a następnie nerwowo się roześmiałam.

Spojrzałam na niego.

-Nie jestem piratem drogowym – dodał, by mnie uspokoić.

-Okej, jedźmy.

Po chwili wyjechaliśmy z podziemnego parkingu na zakorkowane ulice Nowego Jorku. Udało nam się opuścić Manhattan, przejechaliśmy przez most, skąd łatwo było zjechać na Malbę, gdzie mieścił się dom pana Barreta. Nigdy tam nie byłam, bo wszystkie sprawy załatwialiśmy w firmie. Dlatego też czułam, że to coś ważnego, ale w głębi serca bardzo obawiałam się tej rozmowy. 

Continue Reading

You'll Also Like

49.8K 2.3K 33
Od lat nikt nie słyszał o takim przypadku. Skąd więc podejrzenia o prawdę? Czy ktoś po dziewiętnastu latach wygadał się i sprzedał cenne informacje...
82.2K 4.3K 200
Po reinkarnacji jako statystka (dodatek w powieści) z amnezją, przez przypadek uratowałam dziecko, ale w tej powieści to on był złoczyńcą... huh? Cza...
98.6K 1.8K 15
Cassandra to z pozoru zwykła siedemnastolatka. Jednak zajmuje się czymś zupełnie innym. Gang do którego należy, to jej styl życia. Kocha niebezpiecz...
201K 7.9K 59
Mafia, pieniądze, morderstwa, nielegalny internet czyż to nie brzmi banalnie? I ta historia mogłaby być banalna. Jednak ani Rodion, ani Raisa nigdy b...