Lumity ~ Artist Soul

By _laureta_

39K 2.4K 6K

Amity Blight to zwykła licealistka uczęszczająca do liceum artystyczno - plastycznego. Już od najmłodszych la... More

1 - irytująca uczennica
2 - przyjaźń...jest trudna
3 - przeprosinami można zdziałać naprawdę wiele
6 - dzień z Blightami
4 - niespodziewanie odwiedziny
7 - życie a w nim niespodzianki
5 - "ludzie często próbują zniszczyć to co piękne"
8 - naprawić przyjaźń
9 - oficjalne przyjaciółki
10 - beznadziejny dzień
11 - znalezienie szczęścia nie jest łatwe
12 - przyjaciele zawsze pomogą
13 - kolacja ale...tak nie do końca...
14 - królową balu zostaje....!
15 - zaproszenie na bal
16 - bal
17 - kolacja cz.I
18 - kolacja cz.2
19 - słowa potrafią zaboleć
20 - czy śmiech i żarty zawsze wystarczają?
21 - wyznanie
Epilog - czyli tak zwane już zakończenie
Podziękowania
Kilka ciekawostek co do książki

22 - bezpieczna, cała i zdrowa.

1.3K 95 513
By _laureta_

Skoro utwór w ostatnim rozdziale doprawadził was do załamania i depresji to łapcie jeszcze i do tego bo też będzie tu pasował ʕ ꈍᴥꈍʔ

Luz

Ludzkie życie jest dość kruche, nieprawdaż? Bardzo łatwo osoba, którą kochamy może zniknąć z tego świata i już nigdy nie wrócić. Istnieje wiele przyczyn śmierci.

Jedni umierają ze starości, inni przez choroby, a jeszcze inni...przez wypadek.

W momencie kiedy Amity wbiegła na ulicę zadziało się tyle rzeczy naraz, że przez chwilę świat się dla mnie zatrzymał.

Stałam w tym samym miejscu przez cały czas. Udało mi się krzyknąć tylko jej imię, gdy samochód uderzył prosto w nią.

Momentalnie wtedy poczułam jak do moich oczu napływają łzy. Mimo to, nie poruszyłam się. Obserwowałam co wydarzy się dalej.

Kierowca samochodu przystanął na chwilę. Już z daleka rozpoznałam te czerwone końcówki włosów i dziwny błysk w oku, kiedy na mnie spojrzał.

Był to ten sam chłopak, który zaatakował Amity w parku.

- Uznaj to jako zemstę za to, co się wtedy wydarzyło- rzucił uśmiechając się chytrze - To  powinno załatwić sprawę między nami oraz wszystkim innym - po tych słowach czym prędzej odjechał, zostawiając mnie samą na pustej ulicy.

Możliwe, że dopiero wtedy doszło do mnie, co się wydarzyło.

Powoli obróciłam głowę w stronę ulicy, na której leżało bezwładne ciało zielonowłosej. 

- Amity! - podbiegłam do niej, od razu przy niej opadając.

Dziewczyna była nieprzytomna, więc nie zareagowała gdy ją wołałam.

Próbowałam ją jakoś obudzić, ale mój wysiłek poszedł na nic. Jej oddech był płytki. Miała kilka ran z których leciała krew.  To nie wróżyło niczego dobrego.

Drżącymi rękami wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po karetkę. Ledwo udało mi się cokolwiek powiedzieć przez płacz.

Później wydarzyło się jeszcze więcej.

Po chwili przy mnie znalazła się Eda, Willow i Gus. Zapewne przybiegli tu na dźwięk uderzenia.

Willow ze względu, że znała się na pierwszej pomocy od razu przystąpiła do działania. Gus jej w tym pomagał, natomiast Eda próbowała mnie przez ten cały czas uspokoić.

Niestety niewiele pamiętam, co się działo następnie. Wszystko wokół mnie wirowało, a dźwięki, które wybrzmiewały wokół mnie wydawały się głuche.

Pamiętam tylko jak Willow wydawała Gusowi co ma robić oraz dźwięk karetki, która w końcu przyjechała. Eda cały czas mnie przytulała i próbowała uspokoić.

Później widziałam tylko rozmazany obraz tego jak ratownicy zabierają nieprzytomną Amity do karetki.

Chyba dopiero wtedy byłam w stanie cokolwiek powiedzieć.

- Nic jej n-nie będzie...pr-prawda? - starałam się sama siebie przekonać.

- Nie wiem tego dzieciaku...naprawdę nie wiem...- Eda przytuliła mnie jeszcze mocniej do siebie.

- To wszystko moja wina! Moja wina! - rozpłakałam się na dobre.

Płakałam później przez bardzo długi czas, wtulona w nią. To przeze mnie Amity wbiegła pod ten samochód!

To wszystko przez to, że nie rozumiałam do niej moich uczuć!

Niestety, dopiero teraz jestem w stanie je chyba zrozumieć.

Wtedy gdy stałyśmy z Amity w ogrodzie nie wiedziałam jak mam zrozumieć to, co ona próbuje mi wyznać. Nigdy nie wyobrażałam sobie jakby to było gdybyśmy były razem. Zależało mi na niej i teraz zrozumiałam, że to była miłość i wielka troska spowodowana właśnie tą miłością. Szkoda tylko, że może być teraz na to wszystko za późno.

Wypadek Amity wstrząsnął praktycznie wszystkimi. W tym również jej rodziców, którzy już z samego rana przyjechali z jednej ze swoich delegacji do szpitala.

Edric i Emira również przejmowali się siostrą. Gdy spotkałam ich pewnego razu na szpitalnym korytarzu, opowiedziałam im o wszystkim.

Przychodziłam tu praktycznie codziennie od wypadku. Czyli już od prawie od trzech tygodni. Amity była w śpiączce, poza tym miała złamane jedno żebro i musiała przejść operację. Miała jeszcze kilka zadrapań oraz lekki wstrząs mózgu.

Niestety lekarze nie mogli już nic więcej zrobić. Trzeba było czekać aż sama się wybudzi.

Przez ostatni czas naprawdę nie byłam sobą. Czułam się tak jakby ktoś zabrał całą radość ze mnie. Nic nie potrafiło mnie rozśmieszyć. Moja codzienność stała się strasznie monotonna. Codziennie szłam do szkoły, a następnie kierowałam się od razu do szpitala, cały czas mając nadzieję że może Amity się obudzi.

Ostatnie dni siedzenia przy jej łóżku i patrzenie na to jak śpi dawało mi sporo do myślenia. Zrozumiałam, że naprawdę mi na niej zależy. Ale nie tak jak na przyjaciółce. Rany.. .ja przecież tak za nią tęskniłam, że codziennie budziłam się z krzykiem z jej imieniem na ustach.

Brakowało mi jej.

Wtedy dopiero zdałam sobie sprawę, że...kocham tę dziewczynę. Niestety byłam za głupia, aby zdać sobie o tym sprawę wcześniej...

Może gdybym wcześniej to zrozumiała, to może...może by do tego wszystkiego nie doszło? Może Amity by teraz przy mnie była?

Codziennie tak myślałam.

Dzisiaj po raz kolejny od razu po szkole ruszyłam do szpitala. Od czasu do czasu mijałam się nawet z jej rodzicami. Nie mieli nic przeciwko temu, abym odwiedzała ich córkę. A może nie zdawali sobie sprawy kim naprawdę jestem?

Zauważyłam, że Pani Blight zachowuje się jakby chodziła w jakimś amoku. Może w końcu zdają sobie sprawę jak bardzo tęskniła przez ten cały czas za córką?

Może ten wypadek chodźby trochę otworzył im oczy? Tak jak i mnie.

Wchodząc do pokoju, w którym leżała Amity, poczułam narastającą falę smutku. Widząc jak ona tak leży kompletnie pozbawiona życia, poczułam narastające wyrzuty sumienia.

- Hej Ami...- usiadłam na krześle przy jej łóżku, chwytając za rękę jak to zawsze robiłam - przyszłam. Znowu...w sumie jak codziennie...

Przez chwilę wpatrywałam się w ciszy w spokojną twarz zielonowłosej. Wyglądała jakby po prostu zasnęła na krótką drzemkę i miała się już za chwilę obudzić.

- Wiesz...gdzieś słyszałam, że ludzie w śpiączce czasem słyszą co do nich mówimy...- kontynuowałam swój monolog - ciekawe czy mnie słyszysz..huh? Sporo się ostatnio działo...

W szkole wiele osób za tobą tęskni. Nawet Boscha, która na jakiś czas się chyba ode mnie odczepiła. Willow i Gus jutro być może ze mną tutaj wpadną. Wszyscy za tobą bardzo tęsknimy...- poczułam jak łza spływa po moim policzku - a ja...chyba najbardziej - chwyciłam jeszcze mocniej jej rękę - gdyby nie ja...ten wypadek...W-w ogóle nie miałby miejsca! - łzy teraz leciały z moich oczu kaskadami - powinnam zauważyć twoje uczucia do mnie! Przecież przez cały czas się przy mnie rumieniłas i i...no przecież to było oczywiste! - nie wytrzymując już tego wszystkiego, po prostu ją mocno przytuliłam - przepraszam cię Amity! Słyszysz? Przepraszam! - nie przestawałam płakać - ja...ja...kocham cię...proszę wróć do mnie - płakałam trzymając ją za dłoń - proszę… Jesteś dla mnie moim promykiem nadziei… Moim najpiękniejszym promykiem nadziei....

Amity ( no tego to się chyba nie spodziewaliście ( ͡°ᴥ ͡° ʋ) )

Ciemność.

Ciemność.

Jakieś piski.

Ciemność.

Czyjeś głosy.

I jeszcze raz ciemność.

Nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje.

Nie wiedziałam nawet gdzie jestem.

Czułam jednak, że stało się coś niedobrego...może to dlatego nie potrafię wyjść z tej ciemności?

Zaczęłam sobie wszystko analizować, co się ostatnio wydarzyło.

Pamiętam, że była impreza urodzinowa Luz. Później wyszłam do ogrodu i rozmawiałam z nią. Wyznałam jej moje uczucia i...ona tego nie odwzajemniła...

Uciekłam. Potem widziałam błysk światła...auto i....trzask. Nic więcej.

Wypadek. Miałam wypadek.

Dlaczego jednak nie mogę się obudzić?

Umarłam?

A może już umieram?

Mimo wszystko, czułam jak powoli wszystkie siły mnie opuszczają. Byłam zmęczona swoim życiem i tym, co się wokół mnie dzieje. Nikt mnie na tym świecie nie potrzebował i co ważniejsze - nie kochał.

Po co więc miałabym dalej istnieć?

Przecież i tak nikomu nie zrobi to różnicy.

Jestem tylko jedną dziewczyną wśród milionów innych ludzi, których nie obchodzi moje życie.

Jestem więc niepotrzebna. Nie powinnam istnieć. Skuliłam się, więc sądząc że już to koniec. Ze świadomością że i tak zaraz zniknę.

I wtedy usłyszałam głos. Był to głos, który już znałam. Kogoś bardzo mi bliskiego i kogoś kogo darzyłam naprawdę wielkim uczuciem.

Luz.

Przez chwilę się wyciszyłam, aby posłuchać chociaż przez chwilę jej przyjemnego kojącego głosu.

- Ciekawe czy mnie słyszysz..huh? Sporo się ostatnio działo...

W szkole wiele osób za tobą tęskni. Nawet Boscha, która na jakiś czas się chyba ode mnie odczepiła. Willow i Gus jutro być może ze mną tutaj wpadną. Wszyscy za tobą bardzo tęsknimy... a ja...chyba najbardziej...  gdyby nie ja...ten wypadek… W-w ogóle nie miałby miejsca!

Zamarłam na chwilę słysząc te wszystkie słowa. Tęsknią za mną? Luz za mną tęskni? Obwinia  się o to co się stało?

- ...powinnam zauważyć twoje uczucia do mnie! Przecież przez cały czas się przy mnie rumieniłaś i i...no przecież to było oczywiste! przepraszam cię Amity! Słyszysz? Przepraszam...!  Ja...ja...kocham cię...

Poczułam jakby czas stanął w miejscu.

Luz...mnie...kocha?

Czyli...jednak?

Ale jak?!

Poczułam jakby zapaliła się we mnie jakaś iskierka szczęścia bądź nadziei.

Komuś zależy na tym, abym wróciła.

Ktoś mnie na tym całym okrutnym świecie kocha. Nie mogłam w to uwierzyć, ale to się naprawdę działo. A może to tylko moja obumierająca wyobraźnia?

Nie wiem. Ale jednak jestem pewna.

Muszę wrócić. Dla niej.

Luz 

Następnego dnia również odwiedziłam Amity. Gus i Willow mieli przyjść dopiero wieczorem, ponieważ niestety mieli kilka rzeczy na głowie. Ja postanowiłam sobie mimo wszystko odpuścić dzisiejszy obiad i od razu po lekcjach udałam się do szpitala. Nikt o tych godzinach nie przychodził do Amity, więc mogłam w spokoju wyrzucić z siebie targające mną emocje.

Usiadłam przy łóżku dziewczyny i chwyciłam ją za dłoń głaszcząc ją delikatnie.

- Pewnie od dawna tak nie odpoczęłaś od wszystkiego, huh? - starałam się zaśmiać - szkoda tylko, że ja na tym cierpię… Ale wierzę że się obudzisz. Musisz Ami...musisz..

Spuściłam głowę, jeszcze mocniej ściskając ją za rękę. Miałam nadzieję chociaż w taki sposób utrzymać ją przy sobie.

- Wróć do mnie. Proszę. Ja sobie nie poradzę bez ciebie...przez cały czas myślałaś że to ja ci cały czas pomagam. Ty również pomogłaś mi. Pomogłaś mi się tu odnaleźć, zostałaś moja przyjaciółką pomimo wielu przeciwności..., stawiłaś się rodzicom, abyśmy mogły się dalej przyjaźnić i byłaś wiele razy bardzo dzielna i silna...- przez umysł przeszły mi obrazy wszystkich tych wspomnień i chwil - nie możesz się teraz poddać. Nie możesz, jesteś na to zbyt odważna!

Łzy leciały po moich policzkach kaskadami gdy tuliłam się do ramienia dziewczyny. Chciałam teraz aby się odezwała. Aby poczuła, że jest tu przy mnie.

Niestety, póki co to było niemożliwe.

Powoli łzy przestały lecieć z moich oczu. Na nic one się zdadzą. Nie sprawią przecież, że Amity się nagle obudzi.

Nawet moje słowa tego nie zmienią.

- Przepraszam? - nagle do pokoju weszła jakaś pielęgniarka.

- Powinnam się już zbierać? - zapytałam lekko zachrypniętym głosem.

- Nie, przyszłam tylko skontrolować stan pacjentki - mówiąc to podeszła i zaczęła grzebać coś przy maszynie która stała przy łóżku Amity.

- Wie może pani...kiedy ona się obudzi? - zapytałam niepewnie, patrząc na pielęgniarkę.

- Eh...tego nikt nie wie. Obudzi się dopiero, gdy będzie gotowa jednak... niestety istnieje również możliwość, że się już nie obudzi - na te słowa poczułam jakby ktoś mi dał z liścia.

- Ale...to przecież niemożliwe! - wstałam, patrząc z niedowierzaniem na kobietę.

- Czasem się tak zdarza...wiem, że to pewnie dla każdego jest ciężkie, jednak-

- Pani nic nie wie! To nie pani właśnie siedzi przy kimś kogo dopiero teraz zrozumiała, że kocha! Niech pani idzie, bo i tak pani tego nie zrozumie! Nie chcę nawet słyszeć o tym, że ona miałaby się już nie obudzić!

Pielęgniarka posłała mi pełne urazu spojrzenie, po czym szybko opuściła pokój.

Z powrotem usiadłam załamana przy Amity ściskając jej dłoń.

Przecież ona musi się obudzić. Nie będzie tak spała wiecznie...prawda?

- Amity... Proszę… Obudź się… Ja bez ciebie… Nie dam sobie rady. Proszę...- zacisnęłam jeszcze mocniej jej dłoń - wróć do mnie....nie możesz przecież odejść teraz, gdy zrozumiałam że cię kocham...proszę...- łzy kapały na pościel - wiem, że tam jesteś. Na tym świecie są jeszcze ludzie, którzy cię potrzebują. Nawet twoi rodzice tu są. Jeśli nie wrócisz w najbliższym czasie… To możesz już nie wrócić nigdy! - ostatnie słowa wypowiedziałam z trudem przytulając się do dziewczyny.

Tuliłam się do niej tak mocno, gdy nagle poczułam delikatny ruch. Poczułam jak dłoń, którą trzymałam delikatnie zaciska się na mojej.

Zamarłam otwierając szerzej oczy.

- Też cię kocham...Luz....- na dźwięk cichego szeptu Amity bardzo powoli obróciłam głowę w jej stronę - ale...następnym razem nie ściskaj mnie tak mocno, bo jeszcze bardziej mnie połamiesz...- złotooka uśmiechnęła się słabo do mnie, na co poczułam jak moje serce przyśpiesza.

Nie. To nie może być prawda...

- Amity...ty...ty...- łzy stably w kącikach moich oczu - ty jesteś tu! Obudziłaś się! - mocno przytuliłam dziewczynę, która delikatnie się uśmiechnęła.

- Zwątpiłaś we mnie kiedykolwiek? - zielonowłosa zaśmiała się cicho.

- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłam...- spojrzałam w jej złote oczy, w których spowrotem ujrzałam życie.

- Ja też... Luz ja- przerwałam jej dalszą wypowiedź pocałunkiem, który dziewczyna oddała.

Dopiero wtedy naprawdę poczułam, że ona tu jest. Że jest przy mnie. Bezpieczna. Cała i zdrowa.

- Kocham cię Amity i przepraszam, że tak długo mi zajęło zrozumienie tego! Nawet nie wiesz, co ja ostatnio przeżywałam! Gdybym wcześniej zrozumiała uczucia do ciebie to może wtedy-

- Też cię kocham Luz...naprawdę - po raz kolejny mocno ją do siebie przytuliłam, czując tym razem łzy wzruszenia.

Obydwie byłyśmy najszczęśliwszymi osobami na świecie.

I nic nie mogło tego zmienić.

Nie teraz, gdy wszystko tam pięknie się ułożyło.

***

No to...chyba ostatni rozdział tu mamy ;__;
Stwierdziłam że zrobię happy end bo czemu by w sumie nie? Lubię smutne zakończenia ale nie pogodziła bym się z faktem gdyby to zakończenie było smutne.
W każdym razie ze spokojem to jeszcze nie koniec bo już za tydzień będzie epilog oraz podziękowania ʕ ꈍᴥꈍʔ
Mam nadzieję że ostatni rozdział wam się podobał, a tymczasem widzimy się za tydzień przy epilogu.

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️😁

Continue Reading

You'll Also Like

110K 8.3K 52
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
2.8K 340 23
Catra i adora dorastając w hordzie nie mają pojęcia czym jest miłość. Mimo tego zaczynają czuć do siebie coś wiecej niż przyjaźń. Ich zmagania z uczu...
17.2K 1.1K 20
No a co by było gdyby Luz i Amity tak "przez przypadek" znalazły się w świecie ludzi? Jeden dzień może naprawdę zmienić całe nasze życie o 360°. Ami...
20.7K 1.1K 42
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...