Dear Draco 2

By innocentgrande

229K 20.6K 30.2K

Oficjalne tłumaczenie drugiej części Dear Draco zatwierdzone przez autorkę. Pierwszą część Dear Draco znajdz... More

Prologue
zero
half
one
two
three
four
five
six
seven
eight
nine
ten ten ten
eleven
twelve
thirteen
fourteen
fifteen
sixteen
seventeen
eighteen
nineteen
twenty
twenty one
twenty two
twenty three
twenty five p.1
a/n
twenty five p.2
twenty six
twenty seven
twenty eight
twenty nine
thirty
thirty one
thirty two
thirty three
thirty four
informacja
thirty five
thirty six
thirty seven
thirty eight
thirty nine
forty
epilogue
fin.

twenty four

4.2K 397 619
By innocentgrande


Isobel obserwowała Draco oddalającego się od niej do swojego mieszkania. Migające, kolorowe lampki świąteczne porozwieszane dookoła Świętego Munga śledziły go i poruszały się po jego włosach.

- Do zobaczenia jutro. - Powiedział, opierając się jednym ramieniem o ścianę recepcji, z dłońmi schowanymi w kieszeniach.

Złapała oddech, miała na końcu języka setki sugestii, chodź ze mną, poczekaj na mnie, pozwól mi spać na twojej kanapie, a nie samej w moim cichym, smutnym domu...

Ale nie powiedziała tego i on też nie. Kiedy nadeszła siódma, musiała iść. Do zobaczenia jutro, Draco.

To zdanie nigdy dotąd nie było tak ciężkie. Chciała mieć z nim setki jutr, a nie miała pewności nawet co do jednego.

Kiedy Isobel dotarła do sali matki, Maggie spała. Nie zaskoczyło jej to, ale i tak poczuła ukłucie zawodu. Usiadła, obserwując równe unoszenie się i opadanie klatki piersiowej jej matki, słabą, bladą skórę jej twarzy. Jej umysł był przy domku na plaży.

Nie powiedziała Draco jak idealnie było, jak cudowne — jak marzyła, aby usiąść przy oknie z widokiem na morze.

Był zrujnowany, tak, ale jak łatwo można było odbudować ściany, naprawić meble i znaleźć nowe za te, których nie dało się uratować, wyczyścić i naprawić szkło w oknach machnięciem różdżki. Jak dokładnie pasowało to do jej wyobrażenia o domu.

Ale znowu, pewnie już o tym wiedział. Znał ją.

Siedziała obok matki przez pełne dwie godziny, ale Maggie się nie obudziła. Spała spokojnie i ledwo się poruszała.

O dziewiątej, Isobel podniosła się, aby wyjść, poprawiła kwiaty na stoliku nocnym matki i pocałowała ją w policzek, kiedy szczupła dłoń jej matki owinęła się wokół jej nadgarstka.

- Nie mogę tego zrobić.

Isobel się zatrzymała.

- O co chodzi, mamo?

Ale jej matka wymamrotała coś niezrozumiałego, odwróciła twarz, Isobel wpatrywała się w nią, nie mogę zrobić czego...

Umieściła dłoń na policzku matki i nagle, Maggie odsunęła się od jej dotyku, odrzuciła głowę w tył i otworzyła oczy, gapiąc się na Isobel.

- Nie krzywdź jej.

Drzwi do sali otworzyły się i usłyszała głos pielęgniarza

- Odwiedziny skończone.

- Proszę poczekać. - Isobel powiedziała, obracając się do pielęgniarza. - Próbuje mi coś powiedzieć...

Mężczyzna posłał jej zniecierpliwione spojrzenie i odszedł, a Isobel obróciła się z powrotem do swojej matki.

- Lucjusz.

Isobel zastygła.

- Co? Mamo, co zrobił Lucjusz?

Znowu, Maggie nie dała znaku, że usłyszała córkę.

Isobel znowu podeszła bliżej, niepewnie kładąc dłoń na ramieniu matki.

- Mamo?

- Oni nigdy nie będą razem szczęśliwi. - Maggie szepnęła. W tym momencie jej oczy się obróciły, a jej ciało wpadło w konwulsję.

Isobel cofnęła się.

- Pomocy! - Krzyknęła, rozpaczliwie szukając pielęgniarki. - Niech ktoś pomoże, proszę!

Jakby znikąd, pielęgniarze wpadli do sali. Isobel została odepchnięte od stolika nocnego matki, który szybko otoczyli mężczyźni i kobiety w zielonych szatach, uciskając jej matkę i krzycząc polecenia, a oczy Isobel wypełniły się łzami.

Po minutach, miła, okrągła twarz pojawiła się nagle przed nią i rozpoznała pielęgniarkę z wcześniej tego dnia.

- Miała atak, kochanie. Będzie z nią dobrze, ale musimy przenieść ją na prywatną salę.

Pielęgniarka wyprowadziła ją z pomieszczenia na korytarz. Isobel stała na palcach, próbując zobaczyć salę, ale drzwi były zamknięte. Starła łzy z policzków, obracając się w stronę pielęgniarki.

- To normalne? - Zapytała. - Dzisiaj rano wydawała się taka zdrowa.

Ale natychmiast pożałowała tego pytania, zmartwiona mina na twarzy pielęgniarki nie zwiastowała tego, co chciała usłyszeć.

- Zdecydowanie się tego nie spodziewaliśmy. - Powiedziała pielęgniarka, ciepłe oczy wypełnione były współczuciem. - Musimy zrobić kilka badań.

- Mogę zostać? Proszę?

Pielęgniarka pokręciła głową, a Isobel była gotowa znowu wybuchnąć płaczem.

- Natychmiast się z tobą skontaktujemy, jeśli będzie coś nie tak.

Isobel chodziła dookoła budynku przez pół godziny po wyjściu, rozważając możliwe sposoby na wkradnięcie się do środka. Ale ludzie w zielonych szatach otoczyli lobby i nie widziała żadnej możliwości, aby przejść obok nich bez rzucania się w oczy. I tak nie miała pojęcia gdzie jest nowa sala jej matki.

Mała grupa pijanych kolędników przeszła obok niej, odwracając jej uwagę od myśli.

Skupiła się na migoczącej latarni, myśląc o Draco. Mogła iść do jego mieszkania, ale widziała wyczerpanie w jego oczach, wiedziała, że teraz prawdopodobnie już spał. Nie przeszkadzałoby mu, gdyby go obudziła, wiedziała to. Ale przez ostatnie trzy dni i tak przeszedł przez nią zbyt dużo.

Więc teleportowała się do domu. Zdjęła płaszcz, jej kończyny były ciężkie i zmęczone. Chciałaby być gdziekolwiek, ale nie tu. Zimny domek na plaży zapewniłby jej więcej komfortu niż ten opuszczony dom.

Weszła do salonu, opadła na miejsce, gdzie godziny temu siedział Draco, długie kończyny i białe blond włosy. Gdzie patrzył na nią i powiedział, jeśli mam być szczery, Belly, nie chcę zostawiać cię tu samej.

Podniosła poduszkę, uniosła ją do swojej twarzy, aby zobaczyć, czy nim pachniała. Ale nic.

Przegrała ze zmęczeniem. Zwinęła się tam, gdzie siedziała i usnęła.

Wstała późnym rankiem, dalej w ubraniach z wczorajszego dnia, ale o wiele bardziej wypoczęta. Szybko się przebrała i użyła sieci Fiuu, aby udać się na ulicę Pokątną. Trzymała opuszczoną głowę, kiedy przechodziła przez tłumy, przez setki ludzi, którzy robili świąteczne zakupy na ostatnią chwilę. Gdyby wpadła na Lucjusza Malfoya, przynajmniej nie mógłby nic zrobić z tym, że tu była. Przynajmniej miałaby czas na reakcję, na przygotowanie się na jego następny ruch.

Idąc do mieszkania Draco, jej umysł wypełniony był myślami o czystej niesprawiedliwości tego wszystkiego. Jak jej matka była chora i Isobel nie mogła nic z tym zrobić, jak nie mogła zapewnić jej niczego poza swoim towarzystwem. Jak wyczerpanie Draco wyglądał, jak okropne to wszystko musiało być dla niego, jak niesprawiedliwie było opłakiwać kogoś przez półtora roku, tylko po to, żeby dowiedzieć się, że cały ten czas żyła, jedynie ponad 300 kilometrów dalej.

Jak nie mogła dać mu tego, czego chciał, jeszcze, jak po prostu potrzebowała czasu. Ale to właśnie czas był na wyczerpaniu.

Słowa, które jej matka wyszeptała w szpitalu nawiedzały ją całą noc i dalej ją nękały. Lucjusz, proszę. Oni nigdy nie będą razem szczęśliwi. Lucjusz miał kontakt z jej matką? Jeśli tak, skoro wiedział, że Isobel odnalazła Draco, to czemu Maggie nie wiedziała? Martwiło ją to, bo nie wiedziała czy słowa jej matki były jedynie niezrozumiałym, bezsensownym mamrotaniem, symptomem choroby i dużej ilości leków, czy miały jednak jakieś znaczenie. Coś, o czym powinna pomyśleć.

Widok budynku Draco zapewnił jej trochę komfortu. Wspięła się po schodach i wyciągnęła różdżkę z talii jej jeansów. Tak jak zrobiła to wcześniej, powiedziała Alohomora i uniosła dłoń, aby otworzyć drzwi.

Ale blada dłoń pojawiła się zza jej pleców, dociskając długie palce do drzwi, aby nie mogła ich otworzyć.

- Obserwowanie mnie przez okno nie wystarczało? - Usłyszała głos Draco. - Teraz się włamujemy, tak?

Obróciła się do niego. Miał na sobie spodenki i koszulkę do biegania. Pot błyszczał na jego skroniach oraz przy jego włosach i widziała minimalny kolor na jego policzkach. Uniósł na nią brew, czekając na odpowiedź.

- Nie rozumiałam systemu domofonu.

- Ach. Nie mogę ci z tym pomóc. - Powiedział Draco, dalej trzymając rękę na drzwiach.

- Nie wiem jak inaczej mam wejść.

- W mugolskich mieszkaniach używamy kluczy.

- Nie mam klucza.

- Dam ci go.

Jej oczy nieumyślnie przeniosły się na jego nogi, długie i szczupłe.

- Nie jest ci zimno?

Uśmiechnął się.

- Nie, a tobie?

- Trochę. - Powiedziała. Miała na sobie płaszcz i szalik — jego szalik — ale dalej było jej chłodno. Nie rozumiała jak mógł chodzić w szortach, nie pokazując po sobie znaku dyskomfortu, a zimna woda i mokry piasek go przerażał.

- Nie umiem pływać. - Powiedział, jakby czytał jej w myślach. - Nigdy się nie nauczyłem. Wejdźmy do środka.

Weszła za nim, obserwowała jego koszulkę przyklejającą się do jego pleców, kiedy wspinał się po schodach.

- Twoi rodzice nigdy cię nie nauczyli?

Zaśmiał się cicho.

- Nie mieli czasu na takie rzeczy.

Tysiące myśli krążyło w głowie Isobel, głównie to, że zgadzał się na mieszkanie na plaży, mimo, że nie umiał pływać.

- Wiedziałam o tym? Zanim straciłam pamięć?

Draco zerknął na nią, kiedy dotarli do jego mieszkania, mały uśmiech rozciągnął się na jego ustach.

- Och, tak. Pamiętałaś, żeby się ze mnie przez to śmiać.

Mimowolnie rozszerzyła oczy.

- Przepraszam.

Parsknął.

- Och, ja też śmiałem się z ciebie. Na przykład z tego, że boisz się klaunów.

- Wiesz o tym?

- Oczywiście, że wiem. - Otworzył drzwi. - Klauny. Niedorzeczne.

Okno w mieszkaniu Draco było otwarte na oścież, ale zdawał się tego nawet nie zauważyć. Uklękła na kanapie i obserwowała go przez zagłówek, jak wypełnia szklankę wodą z kranu. Mięśnie poruszyły się na jego gardle, kiedy opróżniał szklankę. Uniósł dłoń do swojego karku.

- Muszę wziąć prysznic. Nie będę długo.

- Dobrze.

Draco kiwnął głową, jego mina była stoicka i nie do odczytania jak zawsze. Przeszedł przez salon do swojego pokoju. Ściągnął koszulkę dalej idąc, jednym ruchem — a ona ułożyła brodę na dłoniach, obserwując jego mięśnie na plecach.

- Jeśli chcesz herbatę - Obrócił się i złapał z nią kontakt wzrokowy. Złośliwy uśmiech drgnął na jego ustach. - Jeśli chcesz herbaty, jestem dobrze zaopatrzony.

Schowała brodę w dłoniach. Było mnóstwo mądrych odpowiedzi, aby z tego wybrnąć, ale nie potrafiła nic powiedzieć. Znowu, jej oczy mimowolnie opadły na jego klatkę piersiową.

Draco nic nie powiedział, ale jego uśmiech rósł. Zniknął za rogiem i chwilę później usłyszała włączający się prysznic.

Wstała, przeklinając swoją niezręczność, podeszła do kuchni i otworzyła szafkę, po prostu chcąc się czymś zająć. Widok zapasów herbaty rumiankowej w środku — i niczego innego — sprawił, że się uśmiechnęła.

Podeszła do otwartego okna. Z tego miejsca widziała alejkę, w której zaatakował ją Lucjusz Malfoy. Nie powiedziała jeszcze Draco, co jej matka wymamrotała w Świętym Mungu. Fakt, że jej matka była, a może dalej jest, w kontakcie z Lucjuszem mogło być ważne.

Rozbrzmiało pukanie do drzwi i pół sekundy później, otworzyły się.

Obróciła się z sercem w gardle i dłonią na talii, aby wyciągnąć różdżkę — ale zatrzymała się, kiedy zobaczyła Blaise'a Zabiniego stojącego w wejściu. Jego głowa była przechylona w bok, a on obserwował ją z zaciekawieniem.

- Cóż. - Powiedział. - To chyba potwierdzenie.

Isobel westchnęła z ulgą.

- Cześć, Blaise.

Blaise stał tam przez dłuższą chwilę, patrząc na nią z tak samo zmieszaną miną, którą widziała już kilka razy wcześniej na twarzach Ginny i innych przyjaciół, którzy po raz pierwszy znowu ją zobaczyli.

- Theo i ja widzieliśmy cię z nim w piątkową noc. - Powiedział, zamykając drzwi. - Ale nie byliśmy pewni.

- Draco ci nie powiedział?

Blaise zaśmiał się krótko. Rozpiął płaszcz i rzucił go na kanapę.

- Malfoy nic mi nie mówi. Wyciąganie z niego informacji jest dla wszystkich katorgą. Z wyjątkiem, jak zakładam, dla ciebie.

- Nie pamiętam go. - Isobel powiedziała pospiesznie. - Nie pamiętam związku z nim. Niewiele pamiętam też o jego przyjaciołach. - Wzdrygnęła się, kiedy to powiedziała, nagle dotarło do niej, że nie ma opcji, ze zapomniała tylko o Draco. Zapomniała o całym jego świecie, wszystkich przyjaciołach, a przynajmniej interakcjach z nimi.

Usiadła z Blaisem na kanapie Draco i wyjaśniła mu wszystko, od początku do końca, od zaczarowanego naszyjnika do mieszkania w izolacji przez rok, do znalezienia listu, Lucjusza, jej matki w szpitalu.

Kiedy skończyła, Blaise wyglądał na zmartwionego, gapił się na ścianę Draco z grubą zmarszczką między brwiami.

- Lucjusz Malfoy jest kutasem. - Wymamrotał.

- Trochę. - Powiedziała Isobel. - Myślałam, że jedyną opcją, która mogłaby to wszystko naprawić jest odzyskanie moich wspomnień, ale teraz z Lucjuszem mającym obsesję na punkcie Draco... - Westchnęła. - Nawet jeśli dzisiaj pamiętam wszystko o Draco, mogę zapomnieć jutro.

Blaise kiwnął głową.

- Dalej - Powiedział. - Myślę, że odzyskanie ich to dobry start.

- Gdybym tylko wiedziała jak to zrobić. - Powiedziała. Pomyślała o swojej matce, słabej w szpitalnym łóżku. Co Maggie mogłaby zrobić, gdyby Isobel powiedziała jej prawdę? W najgorszym wypadku, byłaby na nią zła. W najlepszym, to ona powiedziałaby prawdę jej.

Isobel wypuściła z siebie długi oddech. Dowiedzenie się, że ona i Draco spotykali się ze sobą obróciło jej życie do góry nogami, ale zdawała sobie sprawę, że zrobiła dokładnie to samo z jego życiem. Powrót do niego skomplikował wszystko. Dla jego, dla jego rodziny. Dla dziewczyny, którą miał poślubić.

- Astoria wie, że żyję?

- Nie sądzę.

- Powinniśmy jej powiedzieć. - Powiedziała Isobel. - Czuję się okropnie. Nie wydaje mi się, że Draco chciałby się z nią teraz ożenić.

Blaise wyglądał na zmęczonego.

- Nie sądzę, że Malfoy kiedykolwiek chciał się z nią ożenić.

- Ale to planowali. Nawet jeśli tego nie chciał.

- Nie wiem nawet, czy kiedykolwiek zgodził się na to wszystko. - Powiedział Blaise. - Myślę, że to bardziej jego rodzicom chodziło o ten cały ślub.

- Ale mają datę. - Isobel powiedziała, poczucie winy ściskało ją w żołądku. - To dosyć poważne. - Pomyślała o Astorii wybierającej sukienkę, przygotowującej się. Nawet jeśli Draco nie chciał brać ślubu to i tak było złe. Zastanawiała się, co Astoria myślała o Draco. - Jaka ona jest?

- Jest miła. - Powiedział. - Ona i Draco się dogadują albo dogadywali przez jakiś czas. Myślę, że jedynym prawdziwym problemem było to, że ona nie jest tobą.

Isobel poczuła ciepło na policzkach, ale dalej gryzło ją poczucie winy. Dalej przeszkadzała w przygotowaniach nie tylko do ślubu, ale do małżeństwa, do całego życia. Odepchnęła od siebie tę myśl.

- A jak wy wszyscy się trzymacie? Spotkałam Pansy w łazience w piątkową noc. Myślała, że jestem duchem. - Patrzyła na Blaise'a, ale tak jak w przypadku Draco, jego mina była nie do odczytania. Jego uśmiech był czarujący, ale zbyt pogodny, zbyt wyćwiczony. - Jestem pewna, że skutki wojny też nie są dla was łatwe.

Blaise machnął ręką.

- Nie martw się nami. Nic nam nie będzie. Przez rok próbowaliśmy znaleźć sposób, żeby Malfoy znowu był szczęśliwy, więc chyba trochę pomogłaś. Miał twoje perfumy. - Zmarszczył brwi, wyglądając na zdegustowanego. - Pryskał nimi cały pokój. To było żałosne.

Isobel uniosła dłoń, aby ukryć swój uśmiech. Ostatniej nocy przykładała poduszkę do nosa, próbując wyczuć jego znajomy zapach.

- Co było żałosne?

Uśmiech Blaise'a się powiększył, a Isobel obróciła się, aby zobaczyć Draco stojącego w drzwiach swojej sypialni — jego wilgotne włosy opadały na jego czoło, a miękki, biały ręcznik przewieszony był przez jego szyję. Draco przechodził wzrokiem od Isobel do Blaise'a.

- Co jej powiedziałeś?

- Same dobre rzeczy, Malfoy. - Powiedział Blaise, podnosząc się z kanapy i klepiąc Draco w plecy.

Draco spojrzał na Isobel, a ona posłała mu mały uśmiech.

- Przyszedłem z zaproszeniem, Malfoy. - Blaise powiedział, znowu się uśmiechając. - Zanim wszyscy pojedziemy do naszych rodzinnych domów na święta, wychodzimy dzisiaj. Isobel też jest zaproszona, oczywiście.

Draco już kręcił głową.

- Może następnym razem, Zabini.

- Powinieneś iść, Draco. - Isobel powiedziała, kiedy twarz Blaise'a posmutniała.

- Nie... - Draco przerwał. - Nie mogę zostawić cię tu samej. - Rzucił groźne spojrzenie Blaise'owi, jakby wyzywał go, aby go wyśmiał. Ale Blaise'a tylko wzruszył ramionami.

- Może powinnam iść z wami.

Draco zastygł.

- Nie możesz...nie. Nie możesz. Ludzie nie mogą wiedzieć, że żyjesz.

- Nie rozumiem dlaczego. - Powiedziała Isobel. - Jeśli twój tata się nie dowie...

- Może się dowiedzieć, to wystarcza.

- Kto miałby mu powiedzieć?

- Cóż. - Blaise powiedział ostrożnie, podnosząc płaszcz z kanapy i przewieszając go przez ramię. - Ja już pójdę...

- Nie, nie idź. - Powiedziała Isobel, wstając. - Blaise...dotrzymacie sekretu, prawda? Ty i Theo nikomu nie powiecie?

- Chodzi o to, że - Powiedział Blaise, unikając wzroku Draco. - Nie będę tylko z Theo. Będzie też kilka innych osób.

- Więc nie możesz iść. - Draco powiedział jej ostrym głosem. - Mnie też tam nie będzie. Więc dzięki, Zabini, to będzie wszystko.

- Malfoy. - Blaise westchnął. - Naprawdę nie możecie tego długo trzymać w tajemnicy. Możemy próbować. Ale nawet jeśli dziś nie wyjdziesz, Pansy i tak się kiedyś dowie. Theo nie da rady długo trzymać języka za zębami. A kiedy Pansy się dowie, powie Daphne...

- Więc powiedz Nottowi, żeby nie był paplą. - Draco powiedział ze złością. - Nawet ty nie powinieneś wiedzieć, Zabini. Nie powinno cię tu w ogóle być.

- Malfoy...

- Nie pójdę. - Powiedziała Isobel, oboje na nią spojrzeli. - Przepraszam, to była głupia propozycja. - Patrzyła w podłogę. - Mam tego wszystkiego dosyć. Ale ty powinieneś iść, Draco. Nic mi nie będzie.

Draco wstrząsnął głową, patrząc na nią szarymi oczami.

- Nie idę.

- Idź. - Powiedziała, wymuszając uśmiech. - I tak muszę odwiedzić moją matkę.

Napiął szczękę. Kiwnął krótko głową na Blaise'a.

- W takim razie do zobaczenia później, Zabini.

Blaise wydawał się cieszyć z tego, że zostawia napiętą atmosferę.

- Do zobaczenia. - Powiedział, otwierając drzwi do mieszkania Draco. Posłał Isobel ciepły uśmiech i zamknął drzwi, zostawiając ich samych w wietrznym mieszkaniu. 


~~~

Przepraszam za wyjątkowo późny rozdział, ale wracając do domu miałam mały wypadek i niestety nie byłam w stanie przetłumaczyć rozdziałów zaraz po wstawieniu przez autorkę jak zawsze. 

Kolejne rozdziały w poniedziałek i wtorek, miłego dnia! 

Continue Reading

You'll Also Like

55.2K 2.3K 27
Jestem ich nadzieją na znalezienie wyjścia, nadzieją która zrodziła się gdy pojawiłam się w strefie po raz drugi.. Słyszałam dźwięk ocierającego się...
9.3K 386 23
Początkowo mała dziewczynka nawiedzana przez demona następnie nastolatka, która zaczęłam przed nim uciekać wyprowadzając się. W nowym domu dziewczyna...
35.5K 1.4K 27
Camila Presas to nietypowa nastolatka i nowa uczennica w szkole w Beacon Hills. Jest sierotą, mieszkającą ze starszą siostrą Clary. Obie często się p...
37.4K 1.9K 22
-To będzie nasza piosenka. - wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. -Nasza piosenka. - odpowiedziałam równie cicho i wystawiłam w jego kierunku mały pa...