cereal #minsung [ discontinue...

Von D00MINHO

40.4K 3.7K 3.2K

❝ 𝙞 𝙖𝙢 𝙗𝙪𝙩 𝙖 𝙛𝙞𝙧𝙚𝙛𝙡𝙮 𝙘𝙖𝙪𝙜𝙝𝙩 𝙞𝙣 𝙝𝙞𝙨 𝙟𝙖𝙧 𝙖𝙣𝙙 𝙬𝙝𝙚𝙣 𝙝𝙚 𝙡𝙤𝙤𝙠𝙨 𝙖𝙩 𝙢𝙚... Mehr

introduction: meet the cereal boys
morning baby, supermarket's waiting
cinnamon cereals in a unique place
yes, pajamas. now, can you shut up?
idiots are meant to stick together
me and minho down by the schoolyard
the storyteller and jeongin's last dream
hey baby, you come here often?
and jinnie asked if he had a boyfriend
you're three cookies too close but i'd eat all of them
hwang hyunjin, mr. steal your man
dandy boy makes nana's visit even scarier
hold me tight, keep me warm
yang jeongin, the boy who ships it
coke, raspberry juice & vodka pt.1
coke, raspberry juice & vodka pt.2
coke, raspberry juice & vodka pt.3
dumb & dumber present: how to make a good first impression
two magic boys, gremlins and gnomes
if you need me i'm always there
❝ 𝙎𝙤 𝙡𝙤𝙣𝙜, 𝙖𝙣𝙙 𝙩𝙝𝙖𝙣𝙠𝙨 𝙛𝙤𝙧 𝙖𝙡𝙡 𝙩𝙝𝙚 𝙛𝙞𝙨𝙝! ❞

it wasn't just flowers that bloomed that spring

1.7K 146 116
Von D00MINHO

☾ ☁️ ♡ ྀ ✉ ☽

Jeśli tego późnego poranka uniosło się głowę i stanęło twarzą do słońca, można było odnieść wrażenie, że w Seulu nastało przedwczesne lato. Ptaki jeszcze nigdy nie śpiewały tak pięknie, a niebo od wieków nie było tak błękitne i bajkowe, ze swoimi rzadkimi chmurami przepływającymi po nim leniwie niczym statki.

Ale nie dało się ukryć, że powietrze pachniało jak wiosna. Jak świeża ziemia, kiełkujące spod niej pierwsze rośliny, budząca się do życia przyroda. Tego zapachu nie dało się z niczym pomylić i Jisung zachłysnął się swoim pierwszym oddechem.

Wysiadł dwie stacje wcześniej niż powinien, po czym obrał okrężną drogę i pogrążając się w myślach jednocześnie obserwował mieszkańców Seulu, spacerujących nieśpiesznie po ulicach miasta. Uśmiechał się, kiedy oni się uśmiechali i odwracał się, kiedy oni przystawali, by coś sfotografować. Chciał wiedzieć, co tak im się podobało, a co jemu umknęło. Spotykał również tych, którym nie było dane cieszyć się z wiosennej pogody; tych spieszących z jednego spotkania na następne, z jednej pracy do drugiej, na kolejną lekcję.

Teraz szedł wolnym krokiem przez park, głęboko wdychając zapach drzew. Dłonie, zaciśnięte w pięści, trzymał głęboko w kieszeniach kurtki.

W mieszkaniu jego głowa nie pracowała już tak jak należy. Nie mógł przebywać w jednym i tym samym miejscu za długo, bo zaczynał wariować. Przestawiał meble, przewieszał obrazy w inne miejsca, zmieniał kolejność zdjęć na ścianach. Za każdym jednym razem. Teraz obrazy z kuchni wisiały w pokoju, a te z pokoju, w kuchni. Palma stała trochę bardziej na prawo. Zmienił zasłony w całym mieszkaniu, bo na te stare nie mógł już patrzeć.

W takich chwilach najbardziej rozumiał Felixa, dla którego ciasnota domu miała trochę szersze pojęcie. Podróżując z rodzicami przez całe swoje życie Felix nie przywykł do przebywania dłużej w jednym miejscu. Przyzwyczaił się do tego, że architektura się zmienia, że słyszy inne języki, poznaje nowych ludzi i kulturę. Teraz to przyzwyczajenie w oczach niektórych mogło uchodzić za problematyczne. I nawet jeśli rzeczywiście takie było, bo nie uchodziło wątpliwościom, że wszystko to co dzieje się między Felixem, Changbinem i Hyunjinem nie miałoby miejsca, gdyby Lee tak chętnie nie opuszczał kraju, Jisung nie potrafił go za to winić.

Nie denerwuj się za bardzo, powiedział Hyunjin przed wyjściem do pracy. Jisung zmarszczył wtedy brwi i zapytał go, czym ma się nie denerwować. Hyunjin zaśmiał się nerwowo i odpowiedział, że niczym szczególnym. W następnej chwili już go nie było.

Jisungowi momentalnie zapaliła się w głowie czerwona lampka, bo przyjacielowi nie zdarzało się mówić takich rzeczy bez powodu. Przyszło mu do głowy wiele nieciekawych scenariuszy, ale żaden z nich nie okazał się prawdziwy. Hyunjin ani nie zgubił jego słuchawek, ani nie przetracił pieniędzy na kolejnego dwutygodniowego chłopaka, ani nie całował się znowu z Changbinem. Chodziło o coś zupełnie innego i Jisung przekonał się o tym, gdy przed wyjściem z domu postanowił wreszcie sprawdzić telefon.

Mimo najlepszych chęci nie wziął do serca jego rady i stłukł sobie pięść na ścianie w korytarzu, drąc przy tym kartkę z wierszem Edgara Allana Poe. Próbował dodzwonić się do Hyunjina, ale przyjaciel nie odbierał od niego telefonów.

Skręcił w lewo, mocniej wciskając ręce w kieszenie. Widział teraz Changbina siedzącego sztywno na ławce. Przyśpieszył kroku, oddychając coraz głębiej.

- Czy wy jesteście, kurwa, poważni? - syknął, gdy tylko zatrzymał się przed studentem.

Changbin spuścił głowę w dół, wbijając wzrok w swoje splecione dłonie.

- Czyli już wiesz?

Jisung zaśmiał się bez humoru.

- Czyli już wiesz? - przedrzeźnił przyjaciela. - Gdybyś chciał wiedzieć, mam pierdolony internet. To największe skurwysyństwo jakie mogliście mi zrobić. I gdzie, do kurwy nędzy, jest Chan?

Changbin wstał na równe nogi. W pierwszej chwili odważył się spojrzeć Jisungowi w oczy, tylko po to by w następnej sekundzie skrzywić się na widok szalejącej w nich złości. Świadomość, że sobie na to zasłużył bynajmniej nie dodawała mu pewności siebie. Rozejrzał się nerwowo dookoła, szukając czegoś, na czym mógłby zaczepić wzrok. Wreszcie wbił spojrzenie w czubki butów.

- Chan jest na uczelni - odpowiedział. - Nie mógł przyjść. Wpadnie do ciebie wieczorem, jeśli tylko chcesz.

- Wierz mi, że nie chcę - prychnął bez namysłu. - Nie chce mi się gadać ani z nim, ani z tobą.

- Wiem.

- To dobrze.

- Paskudnie się czuję, Jisung.

- Powinieneś! - Wyrzucił ręce w powietrze. - Jak mogliście mi to zrobić? Jak mogliście podjąć taką decyzję beze mnie? Czy moje zdanie nie ma dla was żadnego pierdolonego znaczenia? Mam tylko ładnie wyglądać i coś pośpiewać?

Trzeba przyznać Jisungowi, że mimo wszystko nie najgorzej szło mu panowanie nad nerwami. W takim stanie zawsze dużo przeklinał i na nikim nie robiło to wrażenia. Nigdy nie miało. Poza tym mówił nadzwyczaj spokojnie. Starał się nie podnosić zanadto głosu, nie tylko dlatego, że obok nich co rusz ktoś przechodził, ale głównie ze względu na Changbina. Nawet, jeśli był na niego wściekły.

- To nie tak - odparł cicho student.

- Czy wy w ogóle zdajecie sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji mnie postawiliście, czy wasza wyobraźnia nie sięga tak daleko?

Changbin otworzył usta, ale w tym samym momencie zrozumiał, że nie ma pojęcia, co powinien powiedzieć, więc na powrót je zamknął.

Jisung zmierzył go ostrym spojrzeniem. Chciał się odwrócić, i nie oglądając się za siebie, wyjść z parku. Zostawić go tutaj i nigdy więcej się do niego nie odzywać. Na samą myśl o tym poczuł, że opada z sił. Usiadł więc na ławce, przyciągnął do siebie kolana i schował głowę w ramionach.

Kiedy zobaczył tego ranka wszystkie te powiadomienia na telefonie chciał wierzyć, że doszło do pomyłki. Inne wytłumaczenie zdawało mu się być nieprawdopodobne. Niemożliwe. Nawet po tym, jak przeczytał posty Chana i Changbina na instagramie wmawiał sobie, że robią dobrą minę do złej gry.

Plan wyglądał tak, że przyjdzie tutaj, zrobi awanturę, a gdy wreszcie pozwoli dojść Changbinowi do głosu okaże się, że oni też o niczym nie wiedzieli. Że piosenka zwyczajnie wyciekła. Miał nadzieję, że koniec końców to on będzie przepraszał Changbina za swój wybuch, a nie Changbin jego.

Jisung nie był typem osoby, która płacze ze złości. On zaliczał się do tych, którzy klęli jak stary szewc i rzucali wszystkim co akurat mieli pod ręką. Teraz oczy zaczęły zachodzić mu łzami, więc mocno zacisnął ze sobą powieki.

Wyczuł obok siebie ruch, ale nie podniósł głowy.

- Chyba nigdy ci tego nie mówiłem - zaczął Changbin - ale czasami mnie onieśmielasz.

Jisung parsknął pod nosem.

- Dobrze wiedzieć.

Changbin zignorował jego komentarz i ciągnął dalej.

- Czytam twoje teksty i myślę sobie, że ja nigdy nie będę taki dobry. Może chodzi o twój sposób myślenia, a może o to jak patrzysz na świat. Wiesz, chwilami żałuję, że nie przeczytałem tyle książek co ty. Chyba chcę myśleć, że wtedy też byłbym taki mądry. Bardziej uwrażliwiony. Pisałbym lepsze teksty. Znajdował we wszystkim inspiracje. Ale zawsze dochodzę do wniosku, że mógłbym przeczytać tysiące książek, mógłbym stawać na rzęsach i gimnastykować się we wszystkie strony, a to i tak nic by nie zmieniło, bo nie jestem tobą. A tu chodzi o ciebie i to co masz w środku.

- Dwunastnicę?

- I jelito cienkie, i jelito grube. Trzustkę.

Jisung pokręcił głową. Gdzieś w środku tego monologu podniósł głowę i teraz patrzył na studenta, który siedział na poręczy.

- Changbin, przecież jesteś...

- Świetnym raperem i tekściarzem. Najlepszym na roku. Tak, wiem - przerwał mu. - Nie bój się, nie mam kompleksów na twoim punkcie. Po prostu czasami nachodzą mnie takie myśli. Nie wiem, dlaczego teraz ci to mówię. Chyba chcę przez to powiedzieć, że cenię sobie twoje zdanie. Bardziej niż kogokolwiek innego.

Jisung położył podbródek na kolanach i obserwował, jak mijają ich nieznajomi.

To był pierwszy dzień, w którym mógł wreszcie wyjść z domu po chorobie. Był niemożliwie piękny. Do wieczora mógłby siedzieć w tym miejscu, słuchać śpiewu ptaków, wdychać zapach drzew. Zostałby do później nocy by obserwować niebo usiane gwiazdami, a do domu wróciłby na pieszo ulicami skąpanymi w świetle lamp.

Czasami dostrzegał, że różni się od otaczających go ludzi. Troszeczkę. W niektórych aspektach. Ale wciąż. Nie zawsze taki był, bo do pewnych cech swojego charakteru musiał dorosnąć, a nad innymi ciężko pracować. Nie uważał, że ma prawo czuć się z tego powodu lepszy, bardziej wyjątkowy. To nigdy nie było w jego zamyśle.

Kilka lat temu kuzyn powiedział Jisungowi, że chciałby być taki jak on. Kiedy zaskoczony zapytał się go, dlaczego, on odpowiedział, że wtedy rodzice nie mieliby go do kogo porównywać i nie dostawałby codziennie kazania. Ta rozmowa zrobiła na nim ogromne wrażenie i wciąż pamiętał, że po tym wszystkim czuł się nieznośnie przytłoczony.

Jisung chciał jedynie, żeby dziadek był z niego dumny. Nawet, jeśli był już daleko stąd. Wtedy on mógłby być dumny z siebie.

Dobrze było usłyszeć od czasu do czasu, że jego bezustanna praca nad sobą nie idzie na marne. I że jest dobrym muzykiem. Że coś mu wychodzi. Nie potrzebował słuchać tego cały czas, ale zawsze było mu miło, kiedy ktoś mu o tym przypominał. Szkoda tylko, że wcale nierzadko było to podszyte zazdrością albo goryczą.

Changbin poprawił się na miejscu.

- Pewnie chcesz wiedzieć, dlaczego o niczym ci nie powiedzieliśmy - zaczął - ale to wszystko jest zwyczajnie idiotyczne.

- Pewnie tak - odparł. - Ale dawaj, zastrzel mnie.

- Byłeś chory, a Chan wszystko już ustalił, poinformował kogo trzeba - oznajmił na wydechu. - Potem poczułeś się lepiej i w sumie chciałem ci o wszystkim powiedzieć.

- Ale?

Changbin westchnął.

- Ale wtedy sobie przypomniałem jak bardzo uwielbiasz stawiać na swoim i zanim byś się zgodził, bo zgodziłbyś się na pewno, Chan zdążyłby wyłysieć. Nie mieliśmy tyle czasu.

- Och, przestań - parsknął.

- Nie chciałem robić problemu.

- I to tyle?

Przerwali rozmowę, gdy para nastolatków stanęła niedaleko nich, robiąc sobie zdjęcia. Kiedy odeszli, Changbin odpowiedział:

- Było mi głupio.

Jisung uniósł brwi. Zrezygnowany uśmiechnął się pod nosem, masując obolałą dłoń. Znowu patrzył przed siebie.

- Aha, więc lepiej było poczekać, aż dowiem się sam, tak? - zapytał. - I nie domyśliłeś się przypadkiem, że wtedy też nie będzie wesoło?

- Domyśliłem, ale... - Wzruszył ramionami, nie bardzo wiedząc co powiedzieć. - Straszne wymówki, co?

- Okropne - zgodził się.

- Przepraszam.

Jisung skinął głową. Tyle już zdążył się domyśleć.

Już prawie nawet nie czuł złości. Może gdzieś głęboko tlił się jeszcze mały płomień, ale mógł on być niewiele większy od tego, który nosił w sobie cały na co dzień, przez większość czasu niezauważony.

Za to było mu przykro. I kiedy się tak nad tym zastanowił, czuł się z tym wcale nie lepiej niż przedtem. Świadomość, że przyjaciele nie chcieli sprawić mu przykrości, a mimo to zrobili co zrobili, niezmiernie go bolała.

Co miał teraz zrobić? Jak się zachować? Przecież nie będzie się z nimi kłócił... W porządku, pokłóci się z Chanem, głównie dla zasady. Ale to nic takiego. I tak nie będzie miało to żadnego znaczenia. Trochę na siebie pokrzyczą i zaraz wszystko wróci do normy.

Czasu nie cofnie. Stało się co się stało.

Westchnął, wlepiając wzrok w psa rasy corgi stojącego niedaleko.

Jedna rzecz nadal nie dawała mu spokoju.

- Hyunjin wiedział?

- Nie.

Jisung posłał mu spojrzenie.

- Nie wiedział - powtórzył Changbin. - Powiedziałem mu dopiero dzisiaj w nocy.

- Powiedziałeś mu w nocy?

- Napisałem - poprawił się.

Jisung wywrócił oczami, a Changbin schował twarz w dłoniach.

- Changbin - burknął z dezaprobatą, ale poczuł wyraźną ulgę.

Hyunjin nie wiedział. Nie zdradził go.

- Tak, wiem - wymamrotał. - Wiem, przepraszam.

- Nie mnie powinieneś przepraszać.

Wyjął telefon z kieszeni, żeby sprawdzić godzinę i zaskoczony uniósł brwi. Na ekranie migało mu pięć nowych wiadomości od Hyunjina. Przyjaciel we wszystkich jednocześnie przepraszał za to, że nic mu nie powiedział (nawet jeśli dowiedział się dopiero w nocy) i prosił, żeby nie gniewał się za bardzo na chłopaków. Jisung nic mu nie odpisał, bez żadnego konkretnego powodu.

Zastanowił się za to przez chwilę, po czym podniósł się z ławki i poprawił kurtkę.

- Chcesz poznać Minho?

- Co?

Jisung obejrzał się przez ramię.

- Mam niedługo spotkać się z Minho w kawiarence obok waszej uczelni. Chcesz go poznać?

- Nie będę przeszkadzał?

Jisung zaprzeczył ruchem głowy.

Changbin wyraźnie zgryzł policzek od środka, co było oczywistą wskazówką na to, że się zastanawia. Jisung założył na głowę kaptur.

- Okej - powiedział Changbin, wstając z ławki.

Jisung posłał mu uśmiech.

- Polubisz go - zapewnił, po raz kolejny odblokowując telefon.

Wysłał do Minho wiadomość w której poinformował go, że przyprowadzi ze sobą Changbina, a zaraz potem kolejną z zapytaniem, czy to w porządku. Minho odpisał, że nie ma żadnego problemu.

Miał nadzieję, że to prawda. Nie chciałby postawić go w niekomfortowej sytuacji.

Kiedy Changbin zrównał z nim kroku, ruszyli do kawiarni.





♡ ྀ





- I co? Jest tutaj?

Jisung rozejrzał się dookoła i, nie wiedząc czemu, odetchnął z ulgą. Do tej pory nie zastanawiał się nad tym czy wolałby, żeby Minho już był na miejscu, kiedy on i Changbin tu dotrą, czy jednak nie. Nie miał powodu, żeby nad tym dumać, bo w gruncie rzeczy było to nieistotne. A tak mu się przynajmniej wydawało.

Changbin szturchnął go w ramię.

- Tam. - Wskazał na pusty stolik obok okna.

Znajdowali się w kawiarence The Beanery, mieszczącej się niedaleko uniwersytetu, na który uczęszczali Chan i Changbin. Z tego właśnie powodu była ona ulubionym miejscem studentów, którzy przychodzili tutaj z książkami, laptopami i zeszytami, żeby zrobić to co zrobić musieli, a przy okazji żeby porozmawiać ze znajomymi i napić się naprawdę dobrej i mocnej kawy.

Od wejścia drewno atakowało z każdej strony - drewniane stoliki, drewno na ścianach, drewniane ozdoby, drewno na ziemi. Do tego kilka zielonych roślin, kolorowe fotele, biało - czerwone obrusy, słodko - gorzki zapach wypieków i świeżo przyrządzonej kawy. Wszystko to sprawiało, że kawiarnia była bardzo przytulna i Jisung uwielbiał do niej przychodzić. Może dlatego, że to tutaj oficjalnie powstała 3Racha. A może dlatego, że lubił od czasu do czasu poczuć się jak student, mimo tego co uważał o studiowaniu.

Jisung skinął głową i ruszyli w tamtym kierunku, lawirując między stolikami i witając się ze znajomymi. Co ciekawe przez częste wizyty w tym miejscu Jisung znał więcej studentów z uczelni Changbina, niż Changbin który faktycznie tam uczęszczał. On tylko przewracał oczami, kiedy Jisung przystawał przy każdej osobie, by zamienić z nią kilka słów. Gdy sytuacja powtórzyła się po raz kolejny, Changbin uśmiechnął się do dziewczyny, z którą najwyraźniej chodził na jakieś zajęcia, nie był pewien które, a potem zostawił z nią przyjaciela i poszedł do stolika, póki jeszcze był wolny.

Jisung dołączył do niego kilka chwil później. Delikatnie położył kwiaty na fotelu najbliżej okna, wystawiając przy tym język do Changbina, który uśmiechnął się w znaczący sposób. Potem zdjął swoją parkę i powiesił ją na oparciu fotela.

- To na pewno w porządku, że tutaj jestem? Blisko stąd do akademika. Nie chcę wam przeszkadzać.

- Mówiłem ci już - odparł, jakby ze znudzeniem, i przysiadł na podłokietniku. - Minho powiedział, że w porządku. Po prostu zazwyczaj spotykamy się w moim mieszkaniu, więc pomyśleliśmy, że miło będzie zmienić otoczenie. To nie jest randka czy coś.

Changbin wskazał podbródkiem na kwiaty.

- Ale mogłaby być - powiedział.

Jisung przewrócił oczami.

- Ale nie jest.

- Ale chciałbyś, żeby była.

- Chciałbym, ale chciałbym też, żebyś się zamknął. - Uśmiechnął się. - Idę zobaczyć, jakie mają ciasta.

Ześlizgnął się z podłokietnika i ruszył do lady. Po drodze miał okazję zamienić parę słów z jeszcze kilkoma znajomymi, a potem wdał się w rozmowę z rodzeństwem, które jak zwykle stało przy kasie. Z tego względu minęło ponad dziesięć minut od chwili, gdy opuścił Changbina do momentu, kiedy wlepił wzrok w witrynę, za którą znajdowały się ciasta i zaczął bacznie im się przyglądać.

Jisung odnajdywał niemałą przyjemność w posiadaniu wielu znajomych i wynikającej z tego okazji do spontanicznych spotkań. Uwielbiał poznawać nowych ludzi i uwielbiał kontakt z nimi; zawsze wydawało mu się to niezwykle miłe i nakręcało go pozytywną energią, kiedy spotykał kogoś na ulicy, kogoś kogo nie widział, powiedzmy na to, trzy miesiące, a kto pytał się co u niego słychać i pamiętał o czym rozmawiali ostatnim razem.

Nigdy nie przepuszczał okazji do zawarcia nowej znajomości. Rozmowa również przychodziła mu z łatwością. Nie było zaskoczeniem, że nawiązywanie kontakt z fanami nie sprawiało mu żadnych problemów. Oni adorowali jego, a on adorował ich.

Z przyjaciółmi było już nieco trudniej. To nie tak, że nikt nie chciał się z nim zaprzyjaźnić. Przez lata wiele osób próbowało, zawsze z marnym skutkiem. To Jisung był niechętny. On był zdania, że skoro nazywa przyjacielem Hwang Hyunjina, którego znał niemal całe życie i z którym przeżył wiele niezapomnianych i ważnych chwil, to wyjątkowo głupio i wręcz żałośnie byłoby nazywać w ten sposób kogoś innego. Ale wtedy poznał Chana, a niedługo potem Changbina, i sprawa się skomplikowała. Wreszcie zrozumiał, że Hyunjin nie był jego przyjacielem - był kimś znacznie ważniejszym. Nie potrafił nazwać łączącej ich więzi słowami, ale wcale się tym nie przejmował. To nie było ważne.

Potem był Hyunjin i byli przyjaciele - Chan i Changbin, później Felix, a Seungmin powoli dołączał do tego grona. I to było w porządku.

- Akurat są cztery.

Jisung podskoczył w miejscu, przestraszony nagłą obecnością Changbina u swojego boku.

Już od chwili przyglądał się ciastu, które miał nadzieję tutaj znaleźć. Nazywało się Budapeszt; lekka krucha beza z wierzchu, w środku słodka śmietana z kawałkami świeżych truskawek. Było jednym z jego ulubionych; kiedy poprzedniego dnia dowiedział się, że Minho jeszcze nigdy go nie próbował, Jisung potraktował to jako świetny powód, by zaprosić go do kawiarni, która jego zdaniem serwowała najlepsze ciasto Budapeszt w mieście.

- Może zamówię od razu? - zapytał. - Potem czasami może już nie być.

- Tak, tak - odparł Changbin z roztargnieniem, odchodząc na kilka kroków, z nosem przyklejonym do witryny.

Jisung uśmiechnął się do Jiwoo stojącej za kasą.

- Budapeszt trzy razy - poprosił.

Nagle poczuł, jak czyjeś mocne perfumy zaciskają się wokół niego niczym niewidzialna ręka. Nim zdążył się obrócić, ktoś przytulił się do jego boku. Nie musiał sprawdzać kto postanowił przywitać go w tak miły sposób i z tylko sobie wiadomych powodów odczuwał z tego względu niemałą radość.

- Cześć, Minho - przywitał się, kiedy spojrzał prosto w duże oczy pisarza.

Ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Minho był wyższy od niego, ale tylko odrobinę. Zjechał wzrokiem na jego usta. W ich kącikach powoli zaczynał formować się się uśmiech, który tak uwielbiał, ale nagle znikł. Zamiast tego Minho się skrzywił, przez co Jisung ponownie spojrzał mu w oczy.

- Wiesz, chyba powinienem się obrazić - oznajmił zupełnie poważnie. - Jestem całkiem pewien, że mam do tego pełne prawo.

- Dlaczego miałbyś się obrazić?

- Bo nic mi nie powiedziałeś! - Wywrócił oczami.

Jisung na kilka sekund zapomniał jak się oddycha. No tak. To jasne, że Minho wiedział. Dlaczego miałby nie wiedzieć? Pewnie Jeongin mu wypaplał.

Oczywiście wolałby, żeby Minho dowiedział się o piosence od niego, ale o tym mniej dogodnym scenariuszu Jisung również zdążył pomyśleć. Nic z tych rzeczy naturalnie nie stanowiłoby problemu, gdyby Bang Chan i Seo Changbin zgodzili się łaskawie go o wszystkim wcześniej poinformować. Ale zegarka cofającego czasu nie miał, więc starał się o tym nie myśleć. Mimo wszystko strasznie go to irytowało, a w dodatku gdzieś głęboko chyba nawet i stresowało.

Być może gdyby nadal nie znał Minho aż tak bardzo by się nie zdenerwował. Ale go znał i był za to wdzięczny każdego dnia. Sęk w tym, że chciał być dla Minho na tyle idealny, na ile zwykły człowiek mógł być, więc nic dziwnego, że cała ta sprawa tak bardzo działała mu na nerwy.

Kątem oka dostrzegł Changbina. Student stał całkiem niedaleko i pytająco się w niego wpatrywał. Niemal niezauważalnym ruchem podbródka wskazał na tacę z ciastami, przekazując w ten sposób Changbinowi, że ma je wziąć i iść do stolika. Na szczęście od razu zrozumiał instrukcję.

Minho obejrzał się przez ramię, ale mógł zobaczyć tylko oddalające się plecy Changbina.

- Ale odpuszczam ci, bo za bardzo mnie to bawi - kontynuował Minho, gdy już wrócił do niego wzrokiem. Ku zaskoczeniu Jisunga uśmiechnął się swawolnie i przyłożył dłoń do jego policzka. Patrząc mu prosto w oczy powiedział: - Wybacz panienko, ale czy masz chłopaka?

A potem wybuchnął śmiechem, opierając przy tym dłonie na udach.

Słodki Jezu, za jakie grzechy?

Jisung, czując jak w piersi trzepocze mu serce, nie tylko z powodu tego żenującego go do bólu wersu, ale też przez dotyk Minho i ten figlarny błysk w jego oku, odchrząknął niezręcznie.

- Taa, jeśli chodzi o to - mruknął pod nosem. Przygryzł wargę i delikatnie ujął dłoń wciąż chichoczącego pisarza, tym samym zmuszając go, by na niego spojrzał. - Możemy chwilkę porozmawiać?

- A twój przyjaciel?

- Zaczeka - powiedział, już odciągając starszego na bok.

Minho posłusznie za nim podążył, innego wyboru zresztą i tak nie miał. Kiedy zatrzymali się pod ścianą, z dala od jakichkolwiek klientów, Jisung odwrócił się twarzą do Minho, który pytająco uniósł brew.

Przez chwilę rozglądał się dookoła, bawiąc się przy tym swoimi palcami. Zestresowany Jisung był rzadkim widokiem i Minho od razu się zaniepokoił.

Wreszcie odchrząknął raz jeszcze i dopiero wtedy zaczął mówić.

- Bo widzisz, jeśli chodzi o tę piosenkę to ona nie jest moja. W tekście nie ma ani jednego mojego słowa, jedynie nagrałem swoją część, kiedy wszystko było już praktycznie gotowe. Zresztą nie chciałem tego robić—

- Dlaczego nie chciałeś? - zapytał, lekko zdezorientowany.

Jisung westchnął i wsadził ręce do kieszeni spodni. Już wcześniej zastanawiał się, czy gdyby w ubiegłym miesiącu nie zrobił z siebie zwykłego gówniarza, kiedy przyszedł do studia nagrać piosenkę, Chan i Changbin o wszystkim by mu powiedzieli. Pewnie tak. Nie widział innego powodu, by mogli postąpić inaczej.

Nie zachował się najlepiej, był tego w pełni świadomy. Ale trochę przegięli.

Oparł się plecami o ścianę i wlepił wzrok w drogie sztyblety Minho. Z rozdrażnieniem przeczesał włosy palcami i założył ręce na piersi. Wciąż bolała go ręka.

Minho wyglądał tego dnia nadzwyczaj zjawiskowo.

- Uważasz, że jestem zabawny?

Minho zmarszczył brwi, słysząc to dziwne pytanie.

- Tak - odpowiedział jednak, bez chwili namysłu.

- To dobrze. Większość ludzi tak uważa. - Uśmiechnął się. - Wszyscy mi mówią, że mam to po dziadku. Wiesz, żadna impreza rodzinna nie mogła nią być, dopóki on się na niej nie pojawił. To miłe, tak myślę.

Uniósł wzrok, zdając sobie sprawę, że nigdy dotąd nie opowiadał Minho o swoim dziadku. W jego spojrzeniu kryło się pytanie, ale Jisung wiedział, że go nie zada. Był na to zbyt taktowny.

Obaj przez chwilę milczeli.

- Chodzi mi o to - Jisung zabrał wreszcie głos - że ludzie na ogół uważają mnie za kogoś zabawnego, kogoś z kim można bez obaw żartować i kogoś, kto ma do siebie dystans. I nie żebym się przechwalał, ale mają rację. Jednak jeśli chodzi o muzykę... zawsze marzyłem o tym, by tworzyć piękne teksty. Wyjątkowe nawet. A dookoła jest tyle osób, które tego potrzebują. Żeby ktoś ich zrozumiał, żeby powiedział to, czego one nie potrafią.

Na twarzy pisarza powoli zaczynało pojawiać się zrozumienie. A że Lee Minho był bardzo inteligentnym młodym mężczyzną, szybko dodał dwa do dwóch.

- A "WOW" niespecjalnie wpisuje się w te kryteria - stwierdził. - I to dlatego nie chciałeś jej nagrać?

Jisung przygryzł wargę.

- Boję się, że ludzie będą pamiętali mnie tylko z takich głupot - powiedział i nagle zaśmiał się nerwowo. Pokręcił głową na boki. - Cholera, chyba nawet mnie to przeraża, jeśli mam być szczery.

- Jisung - mruknął Minho na wydechu.

Pokonał dzielącą ich odległość jednym krokiem i w następnej chwili Jisung obejmował go ramionami w pasie, wdychając jego mocne perfumy.

- Martwiłem się też tym, co sobie o mnie pomyślisz - wymamrotał cicho.

Minho nieśmiało nawinął sobie na palec kosmyk prawie blond włosów Jisunga. Przeszło mu przez myśl, że pewnie nie powinni przytulać się w ten sposób w kawiarni. Ktoś mógłby pomyśleć, że się obściskują, dość podejrzanie wyglądali stojąc samotnie na uboczu. Z zaskoczeniem stwierdził jednak, że wcale go to nie obchodzi.

Chciał zapytać „Dlaczego tak bardzo przejmujesz się moim zdaniem?", ale bał się, że nie jest gotów na jego odpowiedź.

- Pomyślałem, że jesteś zabawny - powiedział za to, równie cicho. - Rozumiem, ja też wolałbym, żeby pamiętali mnie jako wielkiego pisarza, może nie z Noblem, bo to nie ta kategoria, ale rozumiesz. Nie głupio by się stało, gdyby za wiele, wiele lat Opowieści Szepczących Drzew weszły do kanonu klasyków. Pewnie bym tego nie dożył, ale i tak byłoby miło.

Jisung uśmiechnął się.

- Pewnie, że tak.

- Jest naprawdę wielu pisarzy fantasy takich jak ja, utalentowanych i odnoszących sukcesy. Boję się, że w przyszłości ludzie o mnie zapomną. Być może każdy z nas tak ma. - Przytulił policzek do włosów Jisunga. Zebrał myśli dopiero po chwili. - Twoi fani wiedzą, że piszesz piękne teksty. Oni na pewno będą pamiętać cię ze względu na nie, a nie na Wooow she's hot.

Jisung parsknął śmiechem.

- Chyba masz rację.

- Ja też będę takim kimś.

- Jeśli będziesz pamiętał mnie w ogóle to o nic więcej nie mogę prosić.

- O tobie nie sposób zapomnieć.

Jisung zamknął oczy, powtarzając sobie w myślach te słowa. O tobie nie sposób zapomnieć. W ustach Minho brzmiały jak poezja. W sercu Jisunga jak obietnica.

Powoli odsunął się na długość ramienia i spojrzał Minho w oczy, zaczesujac mu włosy za ucho.

- Dziękuję.

- To nic takiego - powiedział i nieśmiało spuścił wzrok. - Za to ja przepraszam.

- Za co znowu?

- Za to przy ladzie - odpowiedział. - Nie chciałem cię zdenerwować.

Jisung zaśmiał się cicho.

- Nie zdenerwowałeś mnie. - Pokręcił głową i ujął dłoń Minho w swoją. - Raczej zaskoczyłeś. Idziemy?

Minho przytaknął.

Kiedy dotarli na drugi koniec kawiarni, Changbin siedział z telefonem w ręku, plecami do nich. Na stoliku stały trzy talerzyki z ciastem.

- Changbin - zawołał Jisung.

Student natychmiast obrócił głowę w ich stronę. Jisung powiedział kiedyś Hyunjinowi, że on i Minho są do siebie trochę podobni. Najpewniej miał rację, bo oni również to wyczuli, w tym samym momencie, w którym na siebie spojrzeli.

Changbin uśmiechnął się, po czym wstał i chowając telefon do kieszeni, drugą rękę wyciągnął przed siebie.

- Seo Changbin - przedstawił się.

Wygląda jak syn Persefony i Hadesa, pomyślał Minho. O delikatnych rysach i szczerym spojrzeniu sprawiał wrażenie, jakby z wnętrza marynarki miał zaraz wyciągnąć białe jak śnieg stokrotki, a następnie zrobić z nich wianuszek i położyć mu na głowie. Jednocześnie czerń, która otaczała go od stóp do głów przywodziła mu na myśl władcę Podziemnego Królestwa. Dobrego, ale samotnego.

I Minho również się uśmiechnął, zupełnie swobodnie, tak jakby spotkał przyjaciela sprzed lat.

Musiał wyswobodzić dłoń z uścisku Jisunga, by móc się z nim przywitać.

- Lee Minho.

W kawiarni przesiedzieli kilka godzin, na wygodnych fotelach, Minho po środku. Była taka chwila, jeszcze w parku, kiedy Jisung obawiał się, że Minho i Changbin się nie dogadają, że gdy wreszcie spotkają się we trójkę tylko on będzie mówił, a oni pogrążą się w niezręcznej ciszy. Znając Minho i znając Changbina wszystko było możliwe. Dlatego z zafascynowaniem przyglądał się ich dwójce, kiedy rozmawiali ze sobą i żartowali jakby znali się od lat. Minho nie wyglądał na takiego zrelaksowanego ani kiedy oni się poznali, ani kiedy przyszło mu poznać Hyunjina.

Jisung nadal pamiętał co wydarzyło się tego ranka, i myśli o tym pojawiały się w jego głowie niespodziewanie. Wtedy z lekkim ukłuciem bólu patrzył na Changbina i niechętnie przypominał sobie, że czeka go jeszcze rozmowa z Chanem. Znowu odczuwał strach, żołądek niemiło skręcał mu się z nerwów. Zamykał na chwilę oczy i wsłuchiwał się w głosy dookoła siebie, albo wlepiał spojrzenie w profil uśmiechniętego Minho i pozwalał myślom płynąć. Potem puszczał te myśli wolno i wszystko, na jakiś czas, znowu było dobrze.

Czas mijał, ludzie dookoła nich pojawiali się i znikali. A oni siedzieli, i siedzieli, i siedzieli, opowiadając sobie najróżniejsze historie. I dopiero, kiedy Changbin pożegnał się z nimi, Jisung przypomniał sobie o bukiecie fioletowych tulipanów. Z westchnieniem podniósł je z wolnego fotela, na którym wcześniej je położył.

- Chyba trochę zwiędły - mruknął i wepchnął w nie nos. - Ale wciąż ładnie pachną.

Uśmiechnął się i wręczył je Minho. Pisarz zamrugał, początkowo zaskoczony, ale już w następnej chwili na jego twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech, jaki Jisung kiedykolwiek widział.

- Ojej - zachichotał, biorąc do rąk bukiet. - A to za co?

- To miało być podziękowanie za twoją opiekę, kiedy byłem chory - odpowiedział. - Ale teraz jestem całkiem pewien, że zwyczajnie chciałem ci je dać. Bez okazji.

Minho podniósł kwiaty na wysokość twarzy i zaciągnął się ich zapachem. Zrobił to jednak głównie dlatego, żeby ukryć swoje zarumienione policzki. Jego serce szalało, a w głowie miał całkowity mętlik. Lubił Jisunga czy nie?

Pod wpływem impulsu odsunął od siebie bukiet i przycisnął usta do policzka młodszego chłopaka.

- Dziękuję - powiedział.

Patrzyli sobie prosto w oczy, leniwie się uśmiechając, konspiracyjnie ku sobie pochyleni. Delikatnie niczym kruchą porcelanę Jisung ujął dłoń Minho i złożył na niej pocałunek.


☾ ☁️ ♡ ྀ ✉ ☽




a/n; pisałam ten rozdział trzy razy i nadal nie jestem pewna, czy mnie on zadowala. ale nic lepszego chyba nie wyczaruję, no i nie chciałam żebyście czekali jeszcze dłużej. a wiecie, to strasznie miłe, że jesteście tutaj i czekacie na kolejne rozdziały. bardzo wam za to dziękuję

lots of love

Weiterlesen

Das wird dir gefallen

18.2K 1.4K 23
"(...)Czuję dłoń na ramieniu, więc się obracam. Joost wrócił z białym tulipanem w ręku. Patrzę na niego zdziwiona. - Dla mnie? - dopytuję. - Możesz...
54.8K 5.9K 51
"-A więc zwiałeś?- rzucił milioner, posyłając chłopcu oskarżycielskie spojrzenie, którego ten nie mógł zobaczyć. Peter znów wzruszył ramionami, zacis...
23.2K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
70.1K 2.2K 130
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...