Lumity ~ Artist Soul

By _laureta_

39K 2.4K 6K

Amity Blight to zwykła licealistka uczęszczająca do liceum artystyczno - plastycznego. Już od najmłodszych la... More

1 - irytująca uczennica
2 - przyjaźń...jest trudna
3 - przeprosinami można zdziałać naprawdę wiele
6 - dzień z Blightami
4 - niespodziewanie odwiedziny
7 - życie a w nim niespodzianki
5 - "ludzie często próbują zniszczyć to co piękne"
8 - naprawić przyjaźń
9 - oficjalne przyjaciółki
10 - beznadziejny dzień
11 - znalezienie szczęścia nie jest łatwe
12 - przyjaciele zawsze pomogą
13 - kolacja ale...tak nie do końca...
14 - królową balu zostaje....!
15 - zaproszenie na bal
16 - bal
17 - kolacja cz.I
18 - kolacja cz.2
19 - słowa potrafią zaboleć
21 - wyznanie
22 - bezpieczna, cała i zdrowa.
Epilog - czyli tak zwane już zakończenie
Podziękowania
Kilka ciekawostek co do książki

20 - czy śmiech i żarty zawsze wystarczają?

1.2K 97 202
By _laureta_

Luz

Już od samego rana skakałam jak piłka
na myśl o tym, gdzie dzisiaj razem z Gusem i Willow zabierzemy Amity.
Niestety, tej samej radości nie widziałam u dziewczyny, która znudzona jadła tosta. Widać było, że nad czymś głęboko rozmyśla. Mam nadzieję, że to wyjście poprawi jej choć trochę nastrój.

- Too... jak tam? - zagaiłam, aby rozpocząć jakoś rozmowę.

- Jest okej...- mruknęła, odkładając telefon, który używała.

- Gadałaś ostatnio z Edriciem lub Emirą?

- Trochę, ale i tak nic się nie zmieniło. Rodzice podobno teraz gdzieś wyjechali, więc może pójdę zabrać trochę moich ubrań.

- Pamiętaj, że możesz tu zostać na ile tylko zechcesz - uśmiechnęłam się wspierająco do dziewczyny na, co ta lekko się zarumieniła oraz posłała mi delikatny uśmiech.

- Dzięki Luz.

Amity ostatnio wydaje się naprawdę przygnębiona. Chciałabym, aby w jej życiu wszystko wróciło już do normy.
No, o ile kiedykolwiek miało ono jakąś normę.

Po skończonym śniadaniu i ubraniu się, poszłyśmy w umówienie miejsce, gdzie czekali na nas już Willow i Gus.
Na dworze dzisiaj było dość zimno i śnieżnie. Z nieba zaczęły spadać niewielkie płatki śniegu, co tworzyło naprawdę piękny efekt. Dawno nie było tak śnieżnej zimy.

Po przywitaniu się, ruszyliśmy do naszego miejsca docelowego. Amity przez cały czas nie wiedziała gdzie idziemy. Chciałam jej zrobić niespodziankę.
Po około dwudziestu minutach doszliśmy na miejsce. Nawet nie wiecie jakie zdziwienie miała na twarzy Amity, gdy zobaczyła, że stoimy przed lodowiskiem.

- Oto nasze miejsce docelowe! - wykrzyknęłam radośnie, patrząc na minę dziewczyny.

Lodowisko znajdowało się na dworze i było ogrodzone barierką. Niewielu ludzi na nim jeździło ze względu na dość wczesna porę, ale można było zobaczyć już kilka par czy też rodzin.

Uważałam, że to miejsce będzie wprost idealne dla Amity. Sądząc po tym jak świetnie tańczy, to jestem pewna, że na lodzie idzie jej to równie dobrze!

- Sama nie wiem, Luz...- zielonowłosa kopnęła butem kulkę śniegu.

- Oj no chodź! Będzie super!

Zielonowłosa popatrzyła niepewnie na lodowisko, bawiąc się przy tym nerwowo nitką od rękawiczki.

- Zobaczysz Amity, na pewno ci się tu spodoba. Pamiętasz jak byłyśmy małe i poszłyśmy jeździć na łyżwach na tym stawku? - Willow podeszła do nas.

- Pamiętam jak o mało lód się pod nami nie zarwał - wszyscy zaśmialiśmy się na to wspomnienie. Następnie weszliśmy, aby wypożyczyć łyżwy.

Usiedliśmy na pobliskich ławkach, aby tam założyć łyżwy. Amity, co prawda, cały czas nie była pewna, co do tego pomysłu, ale mimo wszystko się zgodziła.

Pierwszy na lód wszedł Gus, który naprawdę był mistrzem w jeździe na lodzie. Już na starcie udawało mu się robić jakieś figury czy też obroty.
Po chwili dołączyła do niego Willow. Dziewczyna - co prawda mniej pewnie trzymała się na lodzie, ale już po chwili jechała tuż koło niego.
Ja postanowiłam poczekać na Amity, która dopiero co założyła łyżwy.

- To jak, gotowa? - wyciągnęłam do niej rękę tym samym, wciągając ją na lód - pokaż co potrafisz!

Złotooka uśmiechnęła się do mnie i przy okazji, puszczając moją rękę wystartowała do przodu, po czym wyskoczyła w górę robiąc obrót w powietrzu i gładko opadając na lód.
Patrzyłam na to w szoku. Wiedziałam już nie od dziś, że Amity jest dobra z praktycznie wszystkiego, ale to?! To było niesamowite!

- I jak mi wyszło?

- To było genialne! - wykrzyknęłam - gdzie nauczyłaś się tak jeździć!?

- Em...powiedzmy, że moja mama chciała, abym była dobra dosłownie ze wszystkiego...- powiedziała z nutą smutku w głosie.

- Jedziemy? - zaproponowałam, odciągając jej myśli od tamtego tematu.

Dziewczyna tylko pokiwała głową po czym ruszyła przed siebie. Zrobiłam to samo, próbując ją dogonić.

Po jakimś czasie, już w czwórkę, bawiliśmy się wspólnie na lodzie. Robiliśmy kółka, trzymaliśmy się za ręce, a Amity z Gusem rywalizowali kto zrobi wyższy wyskok.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie fakt, że Amity wyglądała cały czas na przygnębioną.
Tak więc gdy postanowiliśmy na chwilę odpocząć na pobliskich ławkach, stwierdziłam, że do niej podejdę i pogadam. Gus i Willow w tym czasie mieli iść po jakąś kawę czy coś w tym stylu.
Zielonowłosa siedziała na ławce, widać było, że myślami jest daleko stąd.
Gdy tylko usiadłam koło niej, podskoczyła zaskoczona moją obecnością.

- Hej...wszystko w porządku? - zapytałam.

- Jest okej - odpowiedziała krótko, unikając mojego wzroku.

- Amity, widzę przecież, że coś jest nie tak. Chodzi o lodowisko? Wiesz zawsze możemy iść gdzieś indziej i-

- Nie, nie o to chodzi - dziewczyna westchnęła krzyżując ręce na piersi - po prostu...Luz, nie wszystko da się naprawić dobrą zabawą i tak dalej...

Spojrzałam na nią, nie wiedząc zbytnio o co chodzi. W oczach Amity błysnął smutek, którego nie potrafiłam zrozumieć.

- Co masz na myśli?

- Dla ciebie życie to po części...po prostu zabawa. Starasz się nie dostrzegać zła więc zastępujesz je czymś radosnym takim jak wyjścia i żarty...

- Wiem, że tak czasem reaguje na ciężkie sytuację, ale to nie znaczy, że mi na niczym nie zależy. Bo zależy. Tylko... - westchnęłam - tak jest po prostu łatwiej... Naprawdę myślałam, że wspólne wyjście poprawi ci nastrój - zaczęłam się bawić moimi palcami.

-Wiem. I naprawdę jestem ci wdzięczna Luz, ale to wszystkiego nie naprawi...

- Cały czas myślisz o rodzicach...?

Amity na chwilę umilkła.
Dopiero po kilkunastu sekundach kiwnęła potwierdzająco. Cały czas gapiła się w śnieg tak, aby ukryć smutek na twarzy.

- Chciałabym, aby w końcu było....dobrze. Żeby zaczęli mnie akceptować taką jaką jestem. Żeby mnie wspierali, pytali o moje życie i przede wszystkim, żeby spędzali ze mną czas - dziewczyna popatrzyła na mnie ze łzami w oczach - chciałabym mieć normalną rodzinę. Czy to aż...takie złe?

Przytuliłam ją do siebie prawie natychmiast. Po części potrafiłam zrozumieć jej ból. Ja również jeszcze gdy mieszkałam z moją mamą pragnęłam normalnej i szczęśliwej rodziny. Mi się udało jakoś znaleźć taką familię. Eda i King byli dla mnie jak stado. Trzymaliśmy się razem i mogłabym rzec, że skoczyli byśmy dla siebie w ogień. Amity nikogo takiego nie miała.
Owszem, mieszkała tymczasowo u mnie, ale ona chciała aby jej rodzice do niej wrócili. Nie chciała szukać kogoś innego.
Niestety z tym nic nie umiałam zrobić.

Zielonowłosa płakała przytulając się do mojego ramienia. Po części i mnie zebrało się na łzy jednak szybko starałam je z policzka. Muszę wspierać Amity, a nie płakać!

- Rozumiem twój ból - zaczęłam nie przestając jej przytulać - rozumiem też to że chcesz mieć normalną rodzinę. Sama kiedyś tego pragnęłam...heh... Jestem pewna, że po jakimś czasie wszystko się jakoś naprostuje. Czasami w życiu musi nastać burza, by później zaświeciło słońce. 

Amity popatrzyła na mnie z podziwem.
Nie płakała już. Za to ponownie mocno się do mnie przytuliła.

- Jesteś niesamowita, Luz.

- To znaczy, że czujesz się lepiej?

Złotooka uśmiechnęła się delikatnie do mnie przy okazji ocierając łzy. Kiwnęła głową.

- Jesteś dla mnie ważna. Tylko ty potrafisz mi poprawić nastrój. Nawet gdyby świat się walił, to ty byś stała i się do mnie uśmiechała, chodźby nie wiem co. W każdej mojej trudnej sytuacji życiowej mi pomagasz. Jestem naprawdę ci wdzieczna z tego powodu.

- Aj taaam! - machnęłam niedbale ręką przy tym uśmiechając się - ktoś tu musi być twoim promykiem nadziei.

- Jesteś więc najpiękniejszym promykiem nadziei jaki widziałam...- dziewczyna mówiąc to zarumieniła się.

- Co?

- Co?! To znaczy...hehe...chodziło mi o to że jesteś urocza- to znaczy piękna! To znaczy ładna! W sensie jesteś no-

Uciiszyłam ją chiczac z jej dziwnej nieporadności. Złotooka również się zaśmiała.

Po chwili przyszli do nas spowrotem Gus i Willow. Nieśli ze sobą cztery kubki gorącej czekolady. Dodatkowo udało im się zdobyć jeszcze ciepłe ciastka, które zjedliśmy w kilka sekund.
Później wróciliśmy jeszcze trochę pojeździć. Po około półtorej godziny zabawy, stwierdziliśmy, że pora już wrócić do domu.
Wszyscy ruszyliśmy do mnie na obiad. Eda miała nam zrobić naleśniki, więc czym prędzej, gdy tylko poczuliśmy zapach dania, wbiegliśmy do środka.

- Jeździcie póki ciepłe - Eda położyła talerz z naleśnikami na środku stołu - jak tam było na lodowisku?

- W sumie to....-

- Była zabawnie - Amity skończyła za mnie, uśmiechając się przy tym lekko. Był to szczery uśmiech.

- W takim razie po takich wrażeniach przyda wam się chwilą relaksu, huh? - siwowłosa ruszyła w stronę salonu po chwili wracając z czymś - i tak muszę wyjść dziś wieczorem, więc możecie obejrzeć o to - mówiąc to położyła na stół płytę.

- Huh? Sloei Tdom? - powiedziałam przerzucając jedzenie.

- Sowi dom - poprawiła mnie Willow - gdzieś o tym słyszałam. To serial czy coś takiego?

- Dokładnie! - odpowiedziała jej kobieta z uśmiechem - powinien wam się spodobać. Po części postacie z tamtąd są nawet podobne do was - mrugnęła do nas i skierowała się na korytarz - wrócę pod wieczór młoda. Nie puścicie chaty z dymem beze mnie!

- Do później- zawołałam krótko, dokańczając tym samym naleśnika.

Po zjedzeniu obiadu zabraliśmy się za serial. Eda rzeczywiście miała rację.
Postacie były do nas bardzo podobne (szczególnie z charakteru). Miał parę momentów akcji, a poza tym,co najważniejsze, finałowy odcinek zakończył się tak, że przez co najmniej godzinę rozmawialiśmy o tym jak bardzo nie możemy doczekać się drugiego sezonu.
Skończyło się to też tym, że Willow i Gus wracali do domu bardzo późno.

Około dziesiątej wieczorem razem z Amity już po ogarnięciu salonu, poszłyśmy na górę do mojego pokoju. Spałyśny w nim razem. Amity spała na materacu, a ja na łóżku. Czasami zasypiałyśmy, podziwiając nocne niebo. Nie przeszkadzało mi to. Dla mnie liczyło się szczęście mojej przyjaciółki.
I teraz widziałam, że jest szczęśliwa. Po raz kolejny mi się to udało. I chyba to przynosi mi największą radość.

***

No i kolejny rozdział za nami (ᵔᴥᵔ)
Zapewne wielu z was zastanawia się kiedy będzie jakiś pocałunek czy coś.
Otóż mogę wam powiedzieć że pojawi się on CHYBA w następnym rozdziale.
Chciałam tą część tej relacji zostawić tak na końcówkę żebyście mogli się nacieszyc też się innymi rzeczami w tym opowiadaniu :3

A teraz żegnam i pozdrawiam ❤️😁

Continue Reading

You'll Also Like

3.3K 238 28
Avatar Korra ma niespodziankę dla ukochanej z okazji urodzin, lecz nie wszystko idzie po jej myśli. Noc ta zmienia ich życie, a odpowiedzi na wiele p...
2.8K 340 23
Catra i adora dorastając w hordzie nie mają pojęcia czym jest miłość. Mimo tego zaczynają czuć do siebie coś wiecej niż przyjaźń. Ich zmagania z uczu...
142K 4.4K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz