[T] Nigdy w sercu | Dramione

By MeMyselfAndVeraVerto

49K 2.7K 279

Hermiona Granger nigdy nie sądziła, że niecałą dekadę po wojnie, Draco Malfoy będzie jej najlepszym przyjacie... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13

Rozdział 10

3.6K 180 13
By MeMyselfAndVeraVerto

Chociaż Hermiona wiedziała, że dobrze dogadywała się z Draconem w przyjaźni, to otuchy dodawał jej fakt, że byli w stanie praktycznie bezproblemowo przeistoczyć ich relację w związek. Nie wątpiła w swoje uczucia do niego, ale znali się od tak dawna, że obawiała się, czy przypadkiem nie mogłoby wydawać się to zbyt platoniczne.

Wątpliwości te zostały jednak na dobre rozwiane po ich pierwszej wspólnej nocy – i jej następstwach kolejnego ranka – a po pierwszym miesiącu stało się jasne, że pragnienie siebie nawzajem nie było zwykłą mrzonką.

Kiedy oficjalnie pojawili się razem na spotkaniu z resztą przyjaciół, Harry odetchnął z ulgą, posyłając Hermionie szelmowski uśmiech.

Zaczęła powoli zapamiętywać uczucie dłoni Dracona w jej własnej, ciężar jego ramienia owiniętego wokół jej talii, miękkość pocałunków i gładkość opuszków na skórze. Nie pamiętała, kiedy ostatnio była taka szczęśliwa.

Od tamtej pierwszej nocy nie poruszyli już więcej tematu ich zbliżającego się małżeństwa, ale Hermiona nie bała się już idei przysięgi. Chciała, aby Draco był u jej boku do końca życia, a przysięga miała być tego gwarantem.

Stąpając po brukowanej ścieżce niedaleko Pokątnej, zwolniła tempo, łapiąc oddech po szybkim truchcie. Powietrze zaczęło powoli przenikać chłodem, co zaczynała coraz bardziej odczuwać podczas biegu.

Apteka Dracona znajdowała się w niewielkiej odległości od Banku Gringotta, więc często mogła odwiedzać go podczas przerwy na lunch. Ruszyła w kierunku sklepu i wślizgnęła się przez frontowe drzwi, a cichy brzęk dzwonka nad głową oznajmił jej przybycie.

Draco spędził ostatni miesiąc pracując z panem Matiasem, aby proces zmiany właściciela przebiegł tak gładko, jak tylko możliwe. W końcu kilka dni temu apteka przeszła w pełni pod jego własność.

Nieobecny uśmiech igrał na ustach Hermiony, kiedy przechadzała alejkami sklepu, znajdując Dracona w pobliżu kontuaru. Trzymał w dłoniach pudełko pełne różnorodnych fiolek, wpatrując się w szafkę pełną gotowych eliksirów.

— Cześć — powiedziała cicho, podchodząc i zaglądając do środka.

Draco posłał jej radosny uśmiech, po czym schylił się i złożył czuły pocałunek na jej ustach.

— Hej! — krzyknął Teo. — Niektórzy z nas dopiero jedli.

Przewracając oczami, Draco machnął ręką i pogłębił pocałunek, wciągając Hermionę w swoje ramiona. Kiedy po chwili się odsunął, spojrzał na nią z uśmiechem.

Teo prychnął, opierając się o blat z rękami założonymi na piersi.

— Cześć Hermiono, dobrze cię widzieć.

— Ciebie również — odpowiedziała, rozglądając się po sklepie. — Wygląda na to, że wszystko idzie zgodnie z planem.

— Prawie — odparł Draco, układając kilka kolejnych fiolek na półce. Potem sięgnął pod ladę, wręczając jej najnowszy numer Tygodnika Czarownica.

Hermiona nie była zaskoczona, widząc ich zdjęcie na okładce. Prychnęła cicho.

— Znowu? To już drugie z rzędu. Jakbyśmy byli celebrytami.

Chichocząc, Draco potrząsnął głową.

— No nie? Mogliby znaleźć sobie kogoś ciekawszego do opisywania.

Gazety plotkarskie miały swój złoty okres, kiedy po latach spekulacji rozeszła się wieść, że oboje w końcu są razem. Chociaż Hermiona zwykle przewracała oczami i unikała reporterów, nie miała nic przeciwko oficjalności. Draco zawsze dostatecznie krytykował ich przyjaźń, a nie chciała, żeby wątpił w ich związek.

Była dumna z tego, jak daleko zaszedł i miała gdzieś to, że ktoś wiedział o uczuciach jakimi go darzyła.

— Wątpię — zażartował Teo, wyrywając jej pisemko z ręki. — Spójrzcie tutaj. Inspirujecie innych ludzi do związków wynikających z miłości, a nie statusu społecznego.

Hermiona zmarszczyła czoło, pocierając dłonią grzbiet swojego nosa.

— Tak tu napisali?

Teo skrzywił się, unosząc brwi.

— Nigdy nie mówiłem, że to dziennikarstwo wysokich lotów.

Wyrywając magazyn z rąk Teodora, Draco przyjrzał się lepiej plotkarskiej rubryczce.

— Ktokolwiek to napisał, jest najwyraźniej debilem. Oczywiście Hermiona ma zdecydowanie wyższy status społeczny niż ja kiedykolwiek mógłbym osiągnąć.

Artykuł zawierał kolorowe zdjęcie ich dwojga, spacerujących Pokątną. Draco obejmował ją ramieniem w talii, gdy szli, rozmawiając ze sobą. Nie zważając na artykuł, Hermiona wyrwała fotografię z gazety i włożyła ją do torby, rzucając mężczyznom zadowolony uśmiech.

— A więc... — zaczął powoli Teo, odsuwając grzywkę z oczu. — Mówiłem już o tym Draconowi, ale z jakiegoś powodu kompletnie go to nie obchodzi, więc...

Blondyn westchnął z irytacją.

— Teo, idź zerknij na eliksiry.

— Więc tobie też to powiem — kontynuował Teodor, odpychając Dracona na bok. — Jestem znakomitym florystą.

Hermiona spojrzała na nich z zaskoczeniem. Teo uśmiechnął się szeroko, gdy Draco spojrzał na niego z pogardą.

— Florystą? — zapytała.

— Tak. Wiesz, robię bukiety i takie tam.

Fala ciepła przemknęła przez jej ciało, rozlewając się rumieńcem na policzkach. Ostrożnie uniknęła spojrzenia Dracona.

— Och, racja, to... dobrze wiedzieć, dzięki Teo.

Brunet dumnie skinął głową.

— Tak naprawdę jeszcze nie myśleliśmy o takich rzeczach — odparła. — Wiesz, biorąc pod uwagę, że nie jesteśmy... zaręczeni.

Draco przeciągnął dłonią po karku.

— W końcu oficjalnie jesteśmy razem dopiero od miesiąca.

— Ponadto — wtrącił Teo — będę potrzebował trochę wolnego czasu, ale kiedy nadejdzie właściwa pora, zaplanowałem dla was kilka wydarzeń... takich na większą skalę.

— Nie, nie zaplanowałeś — zadrwił Draco, marszcząc brwi, kiedy Hermiona spojrzała w jego stronę. — Czy ty kiedykolwiek zaplanowałeś jakiekolwiek wydarzenie? — zapytał. Imprezy w Pokoju Wspólnym Slytherinu się nie liczą.

Teo zmarszczył brwi.

— Tak czy inaczej — przerwała Hermiona — to wspaniale, będę pamiętać o tym na przyszłość. Dzięki, Teo.

— Muszę ci też powiedzieć, że Harry ostatnio sporo gotował i sądzę, że mógłby być wspaniałym cateringowcem.

Wszyscy troje wpatrywali się w siebie przez długą chwilę, zanim Hermiona przesunęła się lekko w stronę Dracona, marząc o zapadnięciu się pod ziemię, kiedy ten objął ją w talii ramieniem.

Przez umysł przemknęło jej wspomnienie pewnego śniadania, kiedy to Harry podał jej do jedzenie jednocześnie przypaloną i płynną jajecznicę.

Rzadko kiedy Draconowi brakowało słów. W tym momencie jedynie patrzył na ścianę z mocno zaciśniętymi ustami.

— Zastanówcie się nad tym. — Teo posłał im szeroki uśmiech, nieświadomy niezręcznej atmosfery. — Oboje przychodzicie w ten weekend?

Korzystając z opcji zmiany tematu, Hermiona szybko przytaknęła.

— Tak, z całą pewnością. — Draco tylko słabo skinął podbródkiem.

— Doskonale. — Klaszcząc w dłonie, Teo rzucił się na zaplecze, gdzie on i Draco ​​pracowali nad warzeniem nowych eliksirów.

Hermiona ostrożnie odwróciła się twarzą do blondyna i odetchnęła głęboko.

— To było... interesujące.

Przeczesał dłonią włosy, wyglądając lekko niemrawo.

— On chce dobrze, ale jest trochę... nadgorliwy. — Spojrzał jej w oczy. — Może powinniśmy się nad tym zastanowić. Za nieco ponad siedem miesięcy skończę trzydziestkę.

— Może rzeczywiście powinniśmy... — przyznała.

Potrząsnął głową, opierając się o blat.

— Nie chcę, żebyśmy się pobierali z przymusu, ale dlatego, że chcemy.

— To nie musi być ani jedno, ani drugie — mruknęła cicho. — Może ta przysięga wymusi na nas ślub, nie mam pojęcia. Jednak wiem, że mogliśmy nigdy nie zdać sobie sprawy, jak bardzo nam na sobie zależy, gdybyśmy nie byli zmuszeni do pogodzenia się z tym faktem. Chcę cię poślubić i nie obchodzi mnie, czy zrobimy to z pompą czy bez, albo czy zatrudnimy wyszukaną firmę cateringową... czy coś w tym rodzaju...

Draco złożył pocałunek na jej skroni, leniwie bawiąc się jej lokami.

— Może masz rację. — Zaśmiał się cicho. — Czy możesz sobie wyobrazić, jak urażona byłaby moja matka, gdybyśmy o zajęcie się kwestią kwiatów poprosili Teodora, a nie ją?

— Ciekawi mnie, gdzie Teo mógł nauczyć się cokolwiek o kwiatach — odparła.

Myśląc o tym, co wiedziała o wychowaniu Teodora, nie potrafiła nigdzie umiejscowić faktu, gdzie w tym procesie kwiaty odgrywałyby znaczącą rolę.

Poprawiając krawat Dracona, Hermiona nachyliła się nad nim.

— Wiesz, skromny ślub to nie jest zły pomysł. Wtedy moglibyśmy pozwolić naszym przyjaciołom pomóc nam z organizacją.

— Nigdy nie zaufam niczemu, co ugotuje Potter — powiedział Draco ze śmiertelną powagą.

— Oj tak, z tym się zgodzę. — Niemal wzdrygnęła się na myśl o umiejętnościach kuchennych Harry'ego.

Owijając ramiona wokół jej talii, przyciągnął ją bliżej.

— Jeśli wolisz coś małego, to zrobimy coś małego. — Skradł jej szybki pocałunek. — Ale najpierw musisz pozwolić mi się oświadczyć.

— Zgoda. — Z uśmiechem odsunęła się, zerkając na zegarek. — Lepiej wrócę do pracy. Och! Prawie zapomniałam. Luther poprosił mnie, żebym przyniosła mu Agrypę.

Draco zaśmiał się, ściskając lekko jej pośladek.

— Powiedz mu, że sam może przyjść po Agrypę. Nie widział tego miejsca, odkąd oficjalnie je przejęliśmy.

— Dam mu znać. — Zarzuciła plecak na ramię, napotykając jego spojrzenie. — Do zobaczenia później?

Od przejęcia apteki, nowy harmonogram dnia Dracona był dość napięty. Nie był już tak łatwo dostępny wieczorami i często czuł się dość zmęczony po całym dniu pracy. Mimo to wciąż widywali się kilka razy w tygodniu.

Jego szare oczy błysnęły.

— Oczywiście. Przeniosę się do siebie przez Fiuu, kiedy już tu skończę.

Posłała mu radosny uśmiech.

— Pa, Teo! — zawołała w stronę zaplecza.

Odpowiedziało jej głośne brzęczenie czegoś, co brzmiało jak kocioł uderzający o podłogę. Oczy Dracona rozszerzyły się, zanim ruszył biegiem do laboratorium.

***

Hermiona od zawsze była dość zapracowaną osobą i rzadko miała czas, żeby skupiać się na swoim otoczeniu bardziej, niż było to konieczne.

Złota jesień przemieniła się w zimę bez najmniejszego ostrzeżenia, pokrywając ziemię warstwą białego puchu. Zanim Hermiona się zorientowała, nadeszły święta Bożego Narodzenia.

Ona i Draco byli razem od trzech miesięcy, jednak czuła, jakby ​​spotykali się od lat. Bycie razem było już częścią jej życia i w miarę upływu kolejnych tygodni, zakochiwała się w nim coraz bardziej.

Jeśli była jedna rzecz, którą wiedziała o Draco, to kochał on Boże Narodzenie.

Jego ojciec nigdy nie był entuzjastycznie nastawiony do pomysłu obchodzenia tego święta. Draco i jego matka ustanowili jednak rodzinną tradycję wspólnego dekorowania drzewka, kiedy ten był jeszcze dzieckiem, co nadal kontynuował, mimo że jego matka przeprowadziła się do Portugalii.

Draco i Hermiona mieli ją odwiedzić w Nowy Rok, jednak Boże Narodzenie planowali spędzić tylko we dwoje, planując spotkanie z przyjaciółmi dopiero w drugi dzień świąt.

Kiedy pewnego dnia w połowie miesiąca Hermiona przyszła do jego mieszkania, była zdumiona, widząc w nim nie mniej niż sześć ekstrawagancko udekorowanych choinek, a także stojącego pośród nich Dracona z rozczochranymi włosami i przekrwionymi oczami.

Rozejrzała się z brwiami uniesionymi ze zdumienia, a on uśmiechnął się szeroko, unosząc wysoko ręce, jakby chciał pochwalić się swoim dziełem.

Było to o co najmniej trzy drzewka więcej, niż rok wcześniej.

W Wigilię Draco postanowił, że apteka będzie otwarta do wieczora, jednak wysłał Teodora do domu, aby ten spędził czas z Harrym. Hermiona została z blondynem w sklepie, obserwując, jak od czasu do czasu obsługiwał klientów. Nie było ich jednak dużo, więc wkrótce po kolacji Draco zamknął drzwi i odwrócił się w jej stronę z tajemniczym uśmiechem.

— Czy mówiłem ci już, że jutro to ja gotuję świąteczny obiad?

Z zaskoczonym wyrazem twarzy potrząsnęła głową.

— Nie mówiłeś... Powinnam się bać?

Oczy Dracona zwęziły się.

— Miejmy nadzieję, że nie.

Draco nie był najzdolniejszym kucharzem, choć potrafił sam się wyżywić. Jeden z jego dworskich skrzatów domowych pojawiał się w Londynie raz w tygodniu, żeby posprzątać mieszkanie, ale resztą codziennych obowiązków mężczyzna zajmował się osobiście. Hermiona nauczyła się to akceptować, wiedząc, że ​​Draco dobrze traktował skrzata i nawet zaproponował mu pensję.

Oczywiście pomysł samodzielnego przygotowania się do świąt był lekko zniechęcający nawet dla Hermiony, która dorastając zawsze pomagała rodzicom w tym zadaniu. Boże Narodzenie zawsze kojarzyło jej się z nimi i ich życiem, które po przywróceniu wspomnień zdecydowali się kontynuować Australii.

Podchodząc bliżej, objęła go ramionami. Draco przeczesał dłonią jej loki, spoglądając jej w oczy.

— Będę pod ręką, mogę pomóc — powiedziała.

— Oj nie. Ty sobie odpoczniesz — szepnął, muskając ustami jej własne — a ja będę cię rozpieszczał.

Hermiona prychnęła, nawet gdy jej serce zaczęło bić mocniej.

— Wiesz, że nie lubię siedzieć bezczynnie, podczas gdy ktoś inny wykonuje całą robotę.

— Wiem. — Posłał jej sugestywny uśmieszek, przeciągając dłonią w dół do jej biodra i przyciągając bliżej. — Zostajesz dziś na noc?

To było dość retoryczne pytanie, biorąc pod uwagę, że ostatnio spędzała u niego praktycznie każdą noc. Hermiona przygryzła wargę, kiwając głową.

— Jeśli to nie problem.

— W żadnym wypadku — mruknął. — Zatrzymamy się, żeby kupić coś na wynos? Masz na coś ochotę?

Pochyliła się, składając kolejny delikatny pocałunek na jego ustach.

— Dziś ty wybierasz — wyszeptała.

— Chyba mam ochotę na coś tajskiego — odparł. — Idziemy?

***

Hermiona przewróciła się na bok, otwierając oczy i powoli się wybudzając. Znajdowała się w uścisku Dracona, przyciśnięta do jego nagiej piersi. Blondyn poruszył się, rozchylając powieki.

— Dzień dobry — wymruczał, chowając twarz w poduszce, która stłumiła jego następne słowa. — Wesołych świąt.

— Wesołych świąt — powtórzyła, muskając ustami linię jego szczęki.

— Właśnie przyszło mi do głowy — powiedział cicho — że aż do końca życia, właśnie tak będę budził się w każde Boże Narodzenie.

Chociaż znała Dracona od tak dawna, czasami zdarzało mu się powiedzieć coś, co całkowicie ją zaskakiwało. Poczuła gorące ukłucie wilgoci w kącikach oczu, gdy jej serce ścisnęło się w piersi.

Wtuliła się mocniej w jego ramiona.

— Niekoniecznie. Jeśli pewnego dnia zdecydujemy się mieć dzieci, wątpię, czy będziemy mogli spać spokojnie — szepnęła.

Nie wiedziała, która jest godzina, ale wnioskując po tym, do jej późna siedzieli poprzedniej nocy, oraz jak bardzo czuła się obecnie wyspana, mogła sobie tylko wyobrazić, ile dnia musieli przespać.

Draco zachichotał, przewracając się na plecy i ciągnąc ją za sobą. Ułożyła się wygodnie, używając jego ramienia jako poduszki i wpatrując się w jego oczy.

— Niestety, to raczej prawda — powiedział cierpko.

Nigdy wcześniej nie rozmawiali o tym na poważnie, ale wiedziała, że ​​kiedyś będą chcieli mieć dzieci. Jednak biorąc pod uwagę, że oboje obecnie skupiali się na swoich karierach zawodowych, zgodnie uważali, że jeszcze przyjdzie na to czas.

Przeciągając palcami przez delikatne kosmyki włosów blondyna, Hermiona przycisnęła swoje usta do jego.

— Kocham cię — szepnęła.

Wyraz twarzy Dracona złagodniał, jak zawsze, gdy to mówiła. Przesunął opuszkiem kciuka po jej policzku.

— A ja kocham ciebie. Ale teraz już wstajemy, bo zmarnujemy cały dzień.

Na usta Hermiony wpłynął powolny uśmiech.

— To prawda. Z tego co mi się wydaje, w kuchni czeka na ciebie świeży indyk, wręcz gotowy do spalenia w piekarniku.

Grymas jaki ujrzała na jego ustach, zasiał tylko więcej wątpliwości co do jakości ich wieczornego posiłku.

***

Kilka godzin później Draco wyglądał na bardziej zdenerwowanego niż Hermiona kiedykolwiek go widziała. Rozglądał się po pobojowisku, które wcześniej było jego kuchnią. Włosy miał w sporym nieładzie, a jego szare oczy błyszczały od irytacji, gdy patrzył na Hermionę, która ze spokojem siedziała na sofie z książką i filiżanką herbaty.

Chichocząc, przewróciła kolejną stronę.

— Mówiłeś, że nie będziesz potrzebował mojej pomocy — oznajmiła.

— Nie potrzebuję — mruknął, z niepokojem marszcząc brwi. — I tak w sumie, to mam lepszy pomysł. — Skrzyżował ramiona na piersi. — Emerson.

Chwilę później, na umorusanej powierzchni kuchennej podłogi z głośnym trzaskiem pojawił się Emerson. Skrzat wytrzeszczył w szoku swoje wielkie oczy, gdy dostrzegł otaczający go chaos.

— Paniczu Draco! — pisnął. — Co się stało?

Draco zaśmiał się słabo, wskazując w stronę kilku na wpół przygotowanych potraw. Zaciskając mocno usta, żeby powstrzymać się od śmiechu, Hermiona obserwowała cały ten spektakl.

— Próbował przygotować świąteczną kolację, Emersonie — oznajmiła. — I nie chciał skorzystać z mojej pomocy.

Oszołomiony skrzat zdołał niemrawo skinąć głową, wciągając głęboki oddech – Hermiona mogła tylko przypuszczać, że robił to dla odwagi – zanim klasnął w dłonie.

— Emerson chętnie pomoże! — oznajmił wesoło.

— Dziękuję, Emersonie — odparł cicho Draco.

— Oczywiście — powiedział skrzat, machając ręką. — A panicz Draco musi wziąć prysznic.

Spoglądając na swoje dłonie i fartuch, a potem rzucając jej niezadowolone spojrzenie, Draco przytaknął i zniknął za drzwiami łazienki. Hermiona zachichotała pod nosem, po czym machnęła filiżanką w kierunku Emersona, który uśmiechnął się szeroko, zabierając do pracy. Po chwili wróciła do swojej książki.

Kiedy dwadzieścia minut później Draco wyłonił się zza drzwi łazienki, wyglądając na odświeżonego, odkrył, że Emerson nie tylko zdołał zebrać w całość wszystkie jego napoczęte potrawy, ale i posprzątał kuchnię, która teraz wyglądała na nieskazitelną, jakby harmider nigdy nie miał w niej miejsca.

Hermiona kolejną filiżankę herbaty, kiedy Draco opadł na sofę, umieszczając nogi kobiety na swoich kolanach.

— Cóż... — zadumała się, popijając. — Przynajmniej próbowałeś.

— Dostanę jakieś punkty za próbowanie? — wymruczał, napotykając jej spojrzenie. — Oczywiście niewiele... Chociaż przynajmniej oboje wiemy, że Emerson zrobi coś o wiele bardziej jadalnego.

— To prawda — odparła, przechylając głowę w zamyśleniu. — W innym przypadku nie moglibyśmy być tego tacy pewni.

Draco szturchnął ją łokciem w żebra.

— Mądralińska. Masz ochotę na spacer?

— Chętnie.

***

Dzień był chłodny, ale świeciło słońce, a niebo nad ich głowami było czyste i błękitne. Okolica była spokojna, a powietrze wypełniała błoga cisza, tak samo miękka jak warstwa świeżego śniegu pokrywającego ziemię.

Gdy szli, Draco w zamyśleniu wsunął ręce do kieszeni dżinsów.

Hermiona przyglądała mu się przez chwilę, przygryzając lekko dolną wargę.

— Czy coś się stało?

Spojrzał w jej stronę, a szybkie zaskoczenie przemknęło mu przez twarz, zanim się rozluźnił.

— Nie. Oczywiście, że nie. Jest zimniej niż myślałem. — Dmuchnął w swoje dłonie, pocierając nimi o siebie, po czym objął ją ramieniem i przyciągnął bliżej. — Dziękuję że spędzasz ze mną święta.

— Gdzie indziej miałbym być? — zapytała, chowając się mocniej w jego uścisku.

Jego brwi tylko drgnęły, gdy odwrócił wzrok.

— Wiem, że od jakiegoś czasu nie odwiedzałaś swoich rodziców.

Była to prawda, chociaż nie widywała się z nimi głównie dlatego, że nie miała ochoty brać całego tygodnia wolnego, podczas gdy nadal wdrażała się przy nowej pracy w Banku Gringotta. Istniał jednak pewien drobny fakt – mogła wyjść za mąż w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.

— Niedługo coś zorganizuję — powiedziała w końcu, ponownie zerkając w jego stronę. — Jesteś pewien, że wszystko w porządku? Zachowujesz się troszkę dziwnie.

Uśmiechnął się ostrożnie.

— Czuję się świetnie.

Zatrzymał się, opierając o balustradę otaczającą mały zamarznięty staw. Splótł razem ich palce. Patrząc obojętnie w bok, zaczął mówić tak cicho, że Hermiona prawie musiała się wysilić, żeby go usłyszeć.

— Wiem, że od jakiegoś czasu między nami było coś... niekonwencjonalnego — powiedział, kciukiem muskając grzbiet jej dłoni, mimo że jego oczy pozostawały skupione na nieokreślonym punkcie w oddali. — I chcę, żebyś wiedziała, że patrząc na to, gdzie jesteśmy teraz... Nie chciałbym aby było inaczej.

Serce Hermiony zabiło mocniej. Przełknęła ciężko.

— Do czego zmierzasz?

— Ja tylko... — Przeciągnął ręką po włosach, lekko je mierzwiąc. — Oczywiście musimy zająć się tą przeklętą przysięgą i żałuję, że musimy brać ją pod uwagę, ale chcę, żebyś wiedziała... — Jego spojrzenie w końcu odszukało jej własne. — Kocham cię. I to nie dlatego, że czuję, że powinienem, ani dlatego, że nie mamy w tej sprawie żadnego wyboru...

Hermiona spojrzała mu głęboko w oczy. Rozchyliła usta, żeby coś powiedzieć, jednak szybko je zamknęła. Draco dobierał słowa w taki sposób, że rzadko się zawieszał lub jąkał, a obecny widok był dla niej wręcz rozbrajający.

— Ja też cię kocham — wyszeptała.

Wciągnął głęboki oddech .

— To dlatego, że jesteś dla mnie wszystkim. Byłaś przy mnie tak długo, ale minęły lata, zanim zrozumiałem co czuję. — Na jego czole pojawiła się zmarszczka. Delikatnie potrząsnął głową. — Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

— Draco — westchnęła, a oczy piekły ją od emocji, gdy jego słowa przesiąkły przez jej skórę, sprawiając, że krew zawrzała w jej żyłach. — Chcę tylko ciebie i nie obchodzi mnie żadna przysięga.

Delikatny cień uśmiechu naznaczył kąciki jego ust, a coś zamigotało w spojrzeniu. Sięgnął ręką do kieszeni, wyciągając z wnętrza małe pudełko.

Hermiona poczuła, jakby jej serce na krótki moment przestało bić.

— Oto, co wiem — wydyszał, spoglądając na trzymane pudełko — ...o przysięgach. — Otworzył je, odsłaniając wspaniały pierścionek z białego złota z misterną linią ozdobnych kamieni szlachetnych otaczających lśniący diament.

Hermiona przez chwilę zastanawiała się, czy to rodzinna pamiątka. Ledwo widziała przez łzy, mrugając, gdy mówił dalej.

— Przysięgam, że będę ci wierny — powiedział cicho — przez resztę naszego życia. Przysięgam cię chronić... nawet jeśli uważasz, że tego nie potrzebujesz. Przysięgam kochać cię na dobre i złe. — Spojrzał na nią szklistymi oczami, kiedy pociągnęła nosem. — I przysięgam, Hermiono Granger, że będę dla ciebie wszystkim, na co mnie stać i... zrobię co w mojej mocy, by być tym, na kogo zasługujesz.

Zasłaniając dłonią usta, Hermiona stłumiła szloch, nie wiedząc co powiedzieć, gdy emocje zawirowały w jej sercu.

— Więc... — Urwał, a smutnym spojrzeniem napotkał jej własne. Wyraz jego twarzy był miękki i surowy, kiedy opadł na jedno kolano. — Czy wyjdziesz za mnie? Bez względu na cokolwiek innego lub jakiekolwiek głupie błędy, które popełniliśmy w przeszłości. —

Hermiona uśmiechnęła się powoli.

— Uczynisz ze mnie najszczęśliwszego mężczyznę na świecie?

Skinęła głową.

— Tak — wymknęło się żarliwie z jej ust.

Zanim zdążyła nawet pomyśleć, łzy zaczęły spływać jej po policzkach.

Twarz Dracona wypełniła najczystsza radość.

— Chcę, żebyś była szczera, bo jeśli się zgodzisz, nigdy nie pozwolę ci odejść.

— Ty głupku — szepnęła. — To byłby dla mnie zaszczyt.

Ledwo mrugnęła, zanim wciągnął ją w ramiona. Otoczyła go własnymi, a łzy wypływały z jej oczu. Czuła, jak jego serce dudni przy jej twarzy, kiedy przyciągała go jeszcze bliżej.

Po chwili cofnął się, a jego oczy się zaszkliły, zanim ją pocałował. Zatopiła się w jego ramionach, jakby nie było bezpieczniejszego miejsca na ziemi.

Wyjął pierścionek z pudełka, a nieobecny uśmiech majaczył na jego ustach, kiedy wsunął go na jej palec.

— Jest piękny — szepnęła, patrząc z zachwytem na klejnoty. — Masz doskonały gust.

— To moja mama ma doskonały gust — poprawił ją z uśmiechem — i z pewnością będzie zachwycona tym, że ci się spodobał.

Hermiona wpatrywała się przez chwilę w pierścionek, idealnie dopasowany do jej palca, po czym ponownie spojrzała na Dracona.

— Kocham cię. I nie mogę się doczekać reszty naszego wspólnego życia. Naprawdę. Nie z powodu jakiejś przysięgi, czy czegokolwiek innego.

Ja też nie mogę się doczekać. — Biorąc jej dłoń w swoją, złożył pocałunek na jej knykciach w miejscu, w którym teraz znajdował się pierścionek. — Kocham cię bardziej, niż jestem w stanie wyrazić.

Serce Hermiony wydawało się gotowe do wybuchu. W końcu Draco zachichotał i włożył ręce z powrotem do kieszeni.

— Naprawdę nie spodziewałem się, że będzie tak zimno — powiedział. — Pójdziemy zobaczyć, co udało się uratować Emersonowi z mojego bałaganu?

Jego słowa przywróciły Hermionę do rzeczywistości. Przez jej ciało przeszedł dreszcz, gdy posłała mu szeroki uśmiech.

— Oczywiście.

Continue Reading

You'll Also Like

66.8K 2.8K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
253K 17K 32
Kiedy po wypadku Ann traci wspomnienia z ostatnich kilku lat, Luke próbuje zrobić wszystko, by je przywrócić. Czy mu się to uda? © 2014, by teenagel...
Obca By StarsFiel

Fanfiction

123K 3.8K 50
"-Tu-dotykam czoła palcem-tu się pierdolnij chuju. -Tu-przejerzdza po swoich ustach palcami- tu mnie pocałuj suko" Książka w trakcie poprawy. Czylijk...
58.5K 5.1K 37
Wszystkie talksy tłumaczone! Zapraszam! Pierwszy raz tłumaczę cokolwiek, więc na pewno mogłam coś pomieszać. :') start «26.04.18r.» stop «27.12.18r.»...