Ludzie byli, jak zwykła kartka.
W dniu narodzin, dana osoba była czysta, jak ta wyrwana przed chwilą starannie z zeszytu kartka. Bez żadnego nadruku kratki, czterech linii, czy innych wspomagaczy w pisaniu. Był czysty, nie miał żadnej skazy, błędu ze starej przeszłości, ponieważ jej zwyczajnie nie zaznaczył na szlaku swojego życia. Jednak z biegiem kolejnych dni, miesięcy, lat, czy dekad ta niewinna, swego czasu idealnie czysta i przejrzysta kartka zapełniała się. Zaczynały zamalowywać ją delikatne litery, niewielkie rysunki, padały na niej imiona, czasami obrysowane masą piorunów i deszczowych chmur, a czasami tych podkreślonych na różowo i zaznaczonych uroczymi serduszkami. Czasami pismo spadało odrobinę w dół, robiło się niewyraźne, krzywe, aby za chwilę ponownie wrócić na swój właściwy tor, stając się o wiele bardziej czytelnym. Jednak czy już przy narodzinach człowieka, świat sam decydował jakim kolorem malowane było jego życie? Było nadgórnie określane, że jedni mieli przypisany czarny tusz, pełen smutku i melancholii, inni niebieski, wesoło promieniejący na tle białej kartki, a jeszcze inni zaznaczali swoje życie czerwonym atramentem, swoim nasyceniem przypominając pełne złości i nienawiści do całego świata, wyrwane żyły?
Nie, a to już od samej osoby zależy, czy chce swoje życie na kartach zapisywać odzieniem szkarłatu, określającego go z góry złym człowiekiem. Jednak nikt nigdy nie rodził się zły, a każda trzymająca w dłoni czerwone pióro osoba, kiedy tylko zapragnęła, mogła zmienić go na o wiele przyjemniejszy, radosny kolor.
Taehyung nie był złą osobą.
Taehyung był specyficzną osobą.
Upartą, zdystansowaną do świata, z dziwnym humorem, eksperymentującą z wyglądem, lubiącym uwagę, a jednocześnie odtrącającym z kwitkiem każdą bardziej odważną adoratorkę, która zaprosi go na randkę. Chłopakiem o delikatnych rysach twarzy, a jednak pyskatym języku i spojrzeniu bazyliszka. Był jednocześnie osobą, którą każdy chciał mieć za przyjaciela, a po poznaniu go bliżej, codziennie przechodziła z różańcem do szkoły, aby w trakcie lekcji zmawiać paciorek, byle tylko ten ostro popieprzony dzieciak, znowu nie wymyślił czegoś głupiego na skalę światową. To był właśnie powód, dlaczego Taehyung mimo bycia w centrum uwagi i na językach dużej części szkoły, nie opływał się w tak licznym gronie znajomych, że sam nie dałby rady ich wszystkich z głowy wymienić.
Nie uważał on jednak, że uwłaczającym było trzymanie się w skromnym gronie dwójki jego przyjaciół, którzy na słowa zrzucone na nich z ust Kima zbili jednocześnie piątkę z własnym czołem. Była dopiero godzina za pięć ósma rano, cała klasa wypełniona była już głośno rozmawiającymi uczniami, a Tae tak po prostu zarzucił swoim wieloletnim przyjaciołom, że znalazł prawdopodobnie pracę na Changdae-dong.
Oczekiwał entuzjazmu, wesołych gratulacji i podekscytowanej, uśmiechniętej Yijoo (a trzeba zaznaczyć, że ta ponura dziewczyna nie robi tego zbyt często) oraz Beomseoka, cieszących się, że dzięki pracy ich przyjaciela, możliwie szybciej zarobią na ich wymarzony, szykujący się dużymi krokami debiut.
W tym przypadku jego oczekiwania nie stały się rzeczywistością.
— Taehyung, rozumiem, że ja o godzinie ósmej rano w poniedziałek nie myślę — zaczęła Han, oparta jak ta męczennica o ławkę, szkolną, chowając swoją twarz w dłoniach. Przetarła ją chudymi palcami udekorowanymi zerwanym lakierem na paznokciach, zaraz zaczesując swoja czarną grzywkę do tyłu. — Ale ty chyba nie myślisz całe życie — warknęła dziewczyna, jednak nie sprawiło to, że w głowie siedzącego zaraz przed nią chłopaka, chociażby przesunęła się myśl o przemyśleniu jeszcze kwestii, którą poruszył przed chwilą ze swoimi przyjaciółmi.
Czarnowłosy oparł się o ścianę za sobą, zarzucając wygodnie nogę na nogę, niczym ta dama w osiemnastego wieku na przyjęciu herbatkowym. Uniósł dumnie brodę ku górze i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, jak obrażony na mamę dzieciak. Już miał dość rodzicielskiego gadania Yijoo, rozumiał jej martwienie się o swojego przyjaciela, ale Tae nie był też już małym dzieckiem. Na koncie miał osiemnaście wiosen, był w drugiej klasie liceum i chciał wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje, które uznał za słuszne.
Nie ważne, czy w rzeczywistości poza jego bańką mózgową były one rzeczywiście słuszne.
— Skończ mi matkować, Yijoo, wiem, co robię przecież — prychnął pod nosem Tae, odtrącając wiśniowy kosmyk sprzed swojej twarzy. — Gdybym miał tam umrzeć, Jeongguk na pewno by się nie zgodził.
Czarnowłosa oparła swoje czoło o nasady dłoni, będąc bliską powyrywania sobie wszystkich włosów z nerwów. W przeciwieństwie do Beomseoka, który siedział ławkę obok niej, wcale nie interesując się ich rozmową, zamiast tego wbijając palce w przyciski na niewielkiej kosnoli w swoich rękach. Yijoo liczyła, że Taehyung szybko zapomni o jej głupiej, prześmiewczej propozycji, a nawet jeżeli nie, to Jeongguk wykaże się większym ilorazem inteligencji i po prostu wyśmieje jej przyjaciela. Chociaż mogła również śmiało stwierdzić, że wyśmianie i zbesztanie osiemnastolatka jeszcze bardziej nakręciłoby go do działań.
— Albo po prostu planuje wyeliminować tak irytującą jednostkę, jaką jesteś ty. — Z tymi słowami wbiła palec wskazujący prosto w lewy sutek chłopaka. Ten zakwilił jedynie pod nosem, odtrącając od siebie ręce swojej koleżanki. — Dlaczego tak ciągnie cię teraz do pracowania razem z nim? Przecież jeszcze parę dni temu nóż ci się w kieszeni otwierał na jego widok.
Taehyung na to pytanie w pierwszej chwili jedynie zaśmiał się nerwowo, drapiąc za uchem obwieszonym trzema, srebrnymi kolczykami. Jakoś sam niezbyt znał odpowiedź na to pytanie. Nie potrafił określić, w którym momencie jego życia chęć udupienia Jeon Jeongguka zmieniła się w próbę poznania go bliżej i jego zajęcia pozalekcyjnego. Wolał określać to mianem chęci poznania kryminalnego, kuszącego swoją nielegalnością świata, niżeli samego Jeona, ale ciężko było mu stłumić tę cząstkę siebie, której spojrzenie samo uciekało na umięśnione uda, ostro zarysowaną szczękę, czy klatkę piersiową, odznaczającą się na bardziej przylegających koszulkach.
Dlatego też czarnowłosy w pierwszej chwili jedynie wywrócił oczami, wypychając lewy policzek językiem.
— Czy to ważne? Jest robota? Jest. Na pewno ciekawsza niż sprzedawanie wędliny w jakieś wędzarni? Jest. Nie ważne przecież, kto mi ją załatwia, nie? Może to być brzydki staruch po sześćdziesiątce, albo przystojny brunet z udami, jak szpadel, a mnie to ani trochę nie będzie ruszać — odpowiedział dumnie Taehyung, posyłając dwójce swoich przyjaciół szeroki uśmieszek, błyszczący blaskiem idealnie białych, równych zębów.
Beomseok uniósł spojrzenie znad konsoli, która co chwilę wydawała w powietrze fikuśne, melodyjne dźwięki. Brunet zerknął nieprzekonanym spojrzeniem w stronę czarnowłosej, z którą spotkał się wzrokiem. Taehyung poczuł, jak iskierki nieufności jego przyjaciół rozniosły się w powietrzu na tak dużą saklę, że mogłyby stać się podróba burzowych piorunów. Od razu wyszczerzył się nerwowo, próbując tym kupić przekonanie dwójki nastolatków, którzy zwrócili się w jego stronę podejrzliwie.
— Gdybyś miał gej radarową diodę na czubku nosa, to napierdalałaby ona właśnie głośniej niż syrena strażacka — odparł cicho Lee, wracając do wciskania pojedynczych przycisków na swojej posklejanej taśmą izolacyjną konsoli. Taehyung zerknął w jego stronę, mrużąc swoje spojrzenie, ponieważ niezbyt zrozumiał ten ukryty przekaz swojego do tej pory milczącego przyjaciela. Był nawet pewien, że Lee w ogóle ich nie słuchał. Beomseok czując na sobie mocne, wyczekujące spojrzenia dwójki kumpli, zwrócił się do nich ponownie tonem, jakby przedstawiał największą oczywistość na świecie. — No przecież widać, że znowu się zabujał. Pamiętacie tego chłopaka z Europy, z wymiany zagranicznej w gimnazjum? Tae tak samo tłumaczył, że chce poznać kulturę Włoch, a po lekcjach mlaskania w składziku pod schodami to były dźwięki godowe myszy. Nie nabiorę się na to drugi raz.
Czarnowłosy zamrugał wachlarzem rzęs trzy razy, zatapiając zdziwione spojrzenie w swoim przyjacielu, który w akompaniamencie trzeciego już dzisiaj załamania psychicznego Yijoo, wrócił do świata gier. Kim od razu sięgnął swoimi wspomnieniami do trzeciej klasy gimnazjum, gdzie rzeczywiście na tydzień do ich klasy przeniósł się przystojny Francesco, nieświadomie stający się mokrym marzeniem Taehyunga, który w tamtym okresie przekonany był jeszcze, że chce swoje przyszłe życie spędzić z kobietą u boku. Przystojny Włoch pokrzyżował mu plany, jednak nie zmienia to faktu, że nie był w nim zakochany.
Może było to wredne, jednak Tae potraktował te trzy mokre pocałunki po lekcjach i nieśmiałe, ale iście pożądliwe ocieranie się dwóch ciał o siebie, jako dowód na to, że w drodze do odkrycia swojej orientacji seksualnej stanowczo zboczył gdzieś z tej, prowadzącej do hetero.
Dlatego też nie miał zamiaru dawać się teraz ośmieszać, w związku z czym poniósł się energicznie z miejsca. Metalowe krzesełko za nim zapiszczało, przesunięte boleśnie po podłodze, a parę pobliskich osób z klasy zwróciło na niego uwagę. Kim jednak nie przejmował się nimi, zamiast tego opierając się z pewnością siebie o biurko, przy którym siedział Beomseok.
— Po pierwsze, nie zabujałem się wtedy. Po drugie, nie zabujałem się teraz. — Wyliczał na palcach, a na widok tego cudownego teatrzyku Lee oparł się wygodnie o swoje siedzisko, krzyżując ramiona za głową. — Niby w czym miałbym się teraz zabujać? W kimś takim, jak Jeon Jeongguk? Dobre żarty. Wiesz, jaki on jest? Jeongguk jest jak lody truskawkowe. Słodziutkie z zewnątrz, tak majestatycznie i finezyjnie muskające przełyk swoim chłodem. Jesz je, delektujesz się, a ich słodki smak odbiera ci trzeźwe myślenie. Bierzesz więcej bez opamiętania, nie zauważając, że są one nafaszerowane pieprzonym szpinakiem! — kontynuował, nie zauważając, jak z każdą chwilą mimika twarzy jego kolegi z rozbawionej zmienia się na wystraszoną, a oczy otwierając się w szoku. — Kto do cholery lubi szpinak?! Wnętrze Jeongguka jest jak ta pieprzona trawa. Aż zbiera mi się na wymioty, kiedy tylko o tym myśl... Czemu wyglądasz, jakbyś przed chwilą zjebał się w gacie? — zapytał, wyrywając się z kontekstu, kiedy w końcu zatopił spojrzenie w mimice twarzy Beomseoka, zakrywającego swoimi dłońmi usta. Zerknął więc szukając odpowiedzi w stronę Yijoo, która trzymając się w boleści za głowę, wskazałam palcem tuż za plecy Taehyunga.
Skonsternowany chłopak w trakcie swojego monologu nie zauważył nawet, że wszystkie rozmowy w całej klasie ucichły. Spojrzenia uczniów z rozchylonymi w szoku ustami kierowały się prosto w stronę tego jednego nastolatka z wiśniowym pasmem włosów. Taehyung zmarszczył swoje brwi, niepewnie odwracając się za siebie.
A przez widok tych jednych, oblanych czekoladą tęczówek niespełna dwadzieścia centymetrów od swoich, aż podskoczył wystraszony, poniewierając ławką jego przyjaciela.
Jeongguk stał przed nim twarzą w twarz z wymalowaną pokerową mimiką. Jego usta zaciskały się w ciętą, prostą linię, a oczy, w które wpadały brązowe kosmyki skanowały każdy element wystraszonej jego osobą buźki Taehyunga. Chude, zadbane palce zaciskały się na ramiączku od plecaka, jednak po samej jego osobie (poza aurą, którą dawał) nie wydawał się na jakiegoś specjalnie złego. Dlatego też Kim zdecydował się to wykorzystać.
— O matulu, Ggukie, jak ty mnie zawsze potrafisz zaskoczyć! — zaśmiał się nerwowo czarnowłosy, obejmując przelotnie kark swojego rówieśnika.
— Daj telefon — mruknął jedynie niskim głosem Jeongguk, a fakt, że w ogóle się odezwał, zdziwił samego Kima.
— Co?
— Miałem ci dać mój numer. Daj mi telefon — ponowił prośbę.
Dopiero teraz do głowy Taehyunga wróciła ich ostatnia rozmowa na Changdae-dong, nim czarnowłosy obrzucił cynicznie uśmiechającego się bruneta huraganem wyzwisk i przekleństw. Dlatego też od razu pokiwał ochoczo głową, podając swój odblokowany telefon w dłonie Jeona, nie komentując jego płynnego przejścia ze spojrzenia, jakby chciał wykonać na nim za chwilę egzekucję w załatwianie takich spraw na widoku całej klasy, która akurat w tym momencie dobitnie się na nich skupiała.
Nie chciał jednak narzekać, wolał to, niżeli jakiś wywołanie między nimi wojny, gdzie doszczętnie ich klasa podzieliłaby się na dwa, wrogie sobie zakony.
Ich wymianę interesów przerwał jednak trzask drzwi w sali, przez które pewnym krokiem przeszedł pan Min, posyłając wraz ze swoim anielskim uśmiechem trochę chęci do życia w swoich uczniach. Taehyung wystraszony zerknął na zegarek na ręce Beomseoka, orientując się, że w swojej szaleńczej improwizacji umknął mu gdzieś dzwonek zapraszający uczniów na pierwszą tego dnia lekcję.
— Bonjour, moi drodzy! Siadajcie już na swoich miejscach — poprosił Yoongi, podchodząc do swojego biurka i zarzucając na jego blat ciężką, czarną torbę.
Taehyung nie ukrywał, że wolałby odzyskać swój telefon jeszcze na tej lekcji. Zostawienie go w rękach kogoś takiego jak Jeon było niebezpieczne, zważając na to, że w tym małym urządzonku Tae trzymał rzeczy dziwne do tego stopnia, że ciężko było to opisać w słowach. Od zdjęć nóg Beomseoka wysmarowanych masłem orzechowym po zdjęcia z ukrycia chłopaka, który podobał mu się w starej szkole. Mimo to nie miał większego wyjścia i posyłając jedynie Yijoo i Lee spojrzenie mówiące "zabijcie mnie, proszę" ruszył do swojej ławki przed czarnowłosą. Niespełna sekundę później zaraz przed sobą w ławce mógł też dojrzeć plecy zgarbionego nad telefonem Gguka.
Pan Min zdążył rozpocząć lekcję, wcześniej sprawdzając jeszcze listę obecności, odwrócił się plecami do klasy, aby zapisać białą, brudzącą kredą temat na tablicy, a Jeongguk wykorzystał tę chwilę, podrzucając ukradkiem popękany telefon z uroczą przywieszką z gitarką na ławkę Taehyunga. Czarnowłosy na ten widok odetchnął z ulgą, licząc cicho w duchu, że Jeonowi nie zachciało się zaglądać w głąb galerii i notatek Kima, gdzie można było znaleźć fragmenty cnotliwych prototypów jego autorskiej piosenki. Nie chciał on, aby kiedykolwiek coś takiego wyszło na światło dziennie. I oczywiście chodziło tu o fakt, spojlerów, ponieważ liczył, że ta piosenka za parę lat puszczana będzie codziennie w radiu. Jego przyszli fani byliby zawiedzeni faktem, że pierwszą osobą, która zobaczyła tekst ich ulubionej piosenki, był jakiś frajer z liceum.
W rytmie dźwięcznego francuskiego, uciekającego z ust Yoongiego, Taehyung jednak, zamiast otworzyć podręcznik za poleceniem jego wychowawcy, wolał sięgnąć po swój telefon, gdzie w kontaktach od razu znalazł nowy kontakt podpisany nudnie jedynie jako "Jeon Jeongguk". Czarnowłosy prychnął pod nosem.
Co za nudziarz. — skomentował w myślach, od razu klikając w edycję nazwy. Zmienił ją na "lody truskawkowe nadziane szpinakiem" i dodał emotkę kupy.
Już miał odłożyć telefon zadowolony ze swojej inwersji twórczej, aby skupić się na lekcji, jednak kiedy miał już zablokowywać urządzenie, to momentalnie zawibrowało wraz z nowym powiadomieniem. Zaciekawiony Tae otworzył aplikację do wiadomości, gdzie nadawcą okazały się być jego wścibskie lody truskawkowe. Czyżby ten idealny, najlepszy uczeń w klasie, zamiast słuchać swojego wychowawcy, wolał tkwić z nosem w telefonie? Gdyby nie był dla niego w ostatnich dniach miły, Taehyung zapewne pomyślałby nad podkablowaniem tego nagannego zachowania. Tym razem jednak sobie odpuścił, wracając do naskrobanej przez Jeona wiadomości.
Lody truskawkowe nadziane szpinakiem 💩:
Changdae-dong, Songnim-ro 45, mieszkanie 3, to mój adres. Przyjdź dzisiaj po mnie o dwudziestej to zawiozę cię do klubu Yourin. I przestań gadać o mnie głupoty, bo załatwię ci robotę ale na zmywaku.
Taehyung wywrócił oczami. Uśmiechnął się pod nosem, zaraz odpisując.
Ja:
Przecież wiem, gdzie mieszkasz.
Lody truskawkowe nadziane szpinakiem 💩:
Skąd?
Wraz z odpowiedzią Jeona, czarnowłosy poczuł się, jak skończony, największy na tym świecie idiota. Gotowy był otworzyć okno po swojej prawej i na oczach wszystkich rzucić się z pierwszego piętra szkoły. Przynajmniej zrobiłby show i załatwił innym uczniom wolne lekcje. Co nie zmienia wciąż faktu, że doprawdy był skończonym idiotą, pod własną nieuwagę przyznając się Jeonggukowi, że tamtego dnia nie pojawił się na Changade-dong przypadkiem.
Chłopak przełknął nerwowo ślinę, wymyślając po niespełna minucie plan głupszy, niż on sam.
Ja:
Jestem tajnym agentem FBI, który zna wszystkie informacje na twój temat. Jako agent FBI nie jest mi dane dwiedzieć się ze swoich źródeł dowiedzieć, dlaczego nie mogę udać się w punkt B sam, bez zahaczania o punkt A, którym jest twój dom.
Taehyung uderzył się z otwartej ręki w głowę. Był żenujący, chociaż miał wrażenie, że w oczach Jeongguka nie miał już nic do stracenia. Mimo to odetchnął niemo z ulgą, kiedy dotarła do niego odpowiedź, zupełnie wymijająca temat możliwego śledztwa Kima sprzed tygodnia.
Lody truskawkowe nadziane szpinakiem 💩:
Wolę nie puszczać cię tam samego, dopóki nie poznasz się z odpowiednimi osobami.
Ja:
Dlaczego?
Czarnowłosy usłyszał ciche westchnienie przed sobą, a chwilę później dostarła do niego wiadomość zwrotna, która sprawiła że kąciki jego ust upadły w lekkim zaniepokojeniu, a zęby złapały bolesnie otuloną balsamem i przebitą kolczykiem wargę.
Lody truskawkowe nadziane szpinakiem 💩:
Bo możesz dostać w pysk.
✦
To nie tak, że nagle Taehyung bał się swojej nowej, załatwionej przez Jeongguka pracy, ponieważ ten nastraszył go swoim pesymistycznym, naciąganym gadaniem. Przecież było to tylko głupie gadanie Jeon Jeongguka, który wszystko wyolbrzymiał. Tae był pewien, że ten robił to specjalnie, aby zniechęcić swojego kolegę do wpadania coraz głębiej w nielegalny świat wyścigów motorowych, czy innych kuszących swoją nieprzyzwoitością rzeczy. Widział w Jeonie tego dzieciaka, co kupił sobie nowy samochodzik, ale nie mówił innym kolegom, gdzie go zdobył, aby ci nie mieli takiego samego.
Kto niby może chcieć go zabić? Przecież Changdae-dong nie jest aż tak wielką wyrwą od reszty świata, że na każdym zakręcie stał nożownik.
Z tą myślą minął za ciemnym zaułkiem grupkę, trzech, większych mężczyzn, których w ciemności oprócz zarysu widział tylko białe, migoczące upojeniem alkoholowym oczy. Wbite prosto w niego. Przełknął nerwowo ślinę, zaciskając palce na materiale wewnętrznej strony kieszeni kurtki.
Ewidentnie przy ostatnich swoich eskapadach na Changdae-dong miał ogromne szczęście, że nie skończył z jakimś sztyletem w brzuchu, skradzionym portfelem, albo porwaniem i rozcięciem na narządy.
Czarnowłosy westchnął cicho, przyśpieszając swój krok, kierując się pod niewielką górkę, za którą miał już prostą, szybką drogę do mieszkania Jeongguka. Rozmowa w sali lekcyjnej dzisiejszego poranka, a bardziej wymienienie wiadomości były ostatnimi interakcjami między ich dwójką w szkole. Potem już Taehyung tkwił tylko w towarzystwie swoich znajomych, którzy odprowadzili go pod sam dom, nawet nie wiedząc o tym, gdzie po lekcjach miał zamiar wybrać się ich przyjaciel. Oczywiste w końcu było, że nie powiedział im o swoich wiadomościach z Ggukiem, a szczególnie tej ostatniej, na którą Tae nawet nie odpisał. Gdyby podsunął ją pod nos, chociażby samej Yijoo, ta zapewne zakułaby go w kajdany i przykuła do grzejnika w szkole, byle tylko jego nos nie próbował zawęszyć w okolice Changdae-dong.
Zazwyczaj kiedy już robił coś głupiego, informował o tym swoich przyjaciół, którzy specjalnie pogłaśniali dzwonki telefonów, aby w odpowiedniej chwili móc uratować Kima z opresji. Teraz nic nie wiedzieli, a jedynym możliwym ratunkiem w razie sytuacji, gdzie ktoś będzie chciał mu sprać buźkę będzie sam Jeongguk.
Starał się jednak o tym nie myśleć. Zamiast tego skierował swoje kroki obite jedynie migoczącym światłem latarni zaraz nad nim, wchodząc sprawnie na niewielką działkę mieszkaniową. Nawet bez adresu podanego mu trafiłby tutaj bez problemu, jednak wolał bezpośrednio nie przyznawać się Jeonggukowi do śledzenia go tamtej nocy. Lepiej było dla niego, jeżeli ich wpadnięcie na siebie rozumiał jako zwykły, zupełnie nieplanowany zbieg okoliczności. Co z resztą po części było prawdą, ponieważ Tae nie planował bliskiego spotkania z jego motorem.
Czarnowłosy zatrzymał się pod drzwiami z numerem trzy. Za nim jego knykcie spotkały się z drewnianymi drzwiami, jego uwagę przykuł stojący pod oknem po jego prawej motor. Wyglądał na drogi i profesjonalny, jednak skąd Jeon miał na niego pieniądze, skoro mieszkał w biedniejszej dzielnicy Incheon, w niewielkiej kawalerce i zarabiał na nielegalnej działalności, gdzie raczej grubych dolarów nie zarabiał? Odrzucił jednak prędko swoje myśli, decydując się sprawnym ruchem nadusić dzwonek do drzwi. Od razu oparł się o ścianę tuż obok, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.Zza cienkiej ściany mieszkania rozniosły się donośne głosy, pojedyncze szczeknięcie psa, a chwile później drobne kroki, jakby prowadzone prosto pod drzwi frontowe. Brzdęk otwieranego zamka zaatakował go nagle, przez co odsunął się niecały milimetr, aby nie dostać otwierającymi się drzwiami prosto w nos.
Spodziewał się, że pierwszym jego widokiem po uchyleniu drewnianych wrót będzie brunet po transformacji, niczym ten superbohater z grzecznego licealisty w gwiazdę nocnej ulicy. Tak jednak nie było, ku jego zawiedzeniu, ponieważ w progu o framugę drzwi oparła się niższa od niego blondynka. Dłuższą chwilę wpatrywała się w starszego chłopaka pobłażliwym spojrzeniem, dopiero po chwili uśmiechając się cynicznie.
— Jesteś kolegą Gguka? — zapytała podejrzliwie dziewczyna, wlepiając ciemne, pełne iskrzących się mgiełek spojrzenie prosto w zszokowanego zupełnie inną osobą, niż się spodziewał Kima.
Pamiętał ów dziewczynę, a bardziej zapamiętał jej sylwetkę. Ostatnim razem, gdy śledził Jeongguka, mógł zobaczyć jedynie jej zarys i drobny cień w opuszczonym mrokiem pomieszczeniu. Zapamiętał jednak równo ścięte do połowy szyi, farbowane włosy oraz chude, wątłe ramiona, wtedy obejmowanie jedynie luźną koszulką na ramiączkach. Ostatnim razem zastanawiał się nad jej relacją z Jeonem, podejrzewając różne scenariusze, jednak gdy teraz dane było mu zerknąć na jej rysy twarzy z bliska, mógł śmiało stwierdzić, że byli rodziną. Charakterystycznymi elementami były, chociażby pełne mroku i niepewności oczy, przenikające całą duszę Taehyunga, dodając identycznych dreszczy, czy ten sam pieprzyk pod dolną wargą.
Czarnowłosy wypchnął pobłażliwie lewy policzek językiem, zerkając na gimnazjalistkę władczo z góry.
— Tak, a co? — zagadnął, a blondynka uśmiechnęła się słodko, zakładając swoje włosy za ucho.
— Koledzy mojego brata, aby wejść do naszego domu, muszą powiedzieć specjalne hasło, albo podać mi swój numer — odparła z szerokim, zadufanym uśmiechem, przy którym ukazała rządek idealnie białych i równych zębów.
Taehyung prychnął cicho śmiechem. Przez całe swoje życie wylało się na niego wiadro beznadziejnych tekstów na podryw ze strony aż zbyt pewnych siebie dziewcząt, jednak aż tak dennego w jego uszy nigdy nie poczuły. Komizmu całej tej sytuacji dodawał fakt, że słowa na miarę starego robotnika, zaczepiającego przechodzące ulicą kobiety, uciekł z ust na oko piętnastolatki.
— Mogę ci co najwyżej podać numer do przedszkola. Zjeżdżaj i zawołaj swojego brata, nie będę czekać na niego wieki, aż sobie usteczka błyszczykiem pomaluje — warknął wrednie czarnowłosy, zaglądając zza ramienia dziewczyny, w głąb mieszkania. Ostatnim razem miał jedynie wgląd na ścianę w przedpokoju niewielkiego mieszkania Jeona. Teraz jednak mógł dojrzeć kawałek drobnego saloniku, gdzie na telewizorze grał jakiś nudny amerykański serial, roznosząc koreański dubbing po całym domostwie, a na kanapie leżał merdający ogonem pogodnie owczarek niemiecki.
Blondynka ewidentnie zawiedziona nieudanym flirtem burknęła coś niezrozumiałego pod nosem, oddając w stronę Kima obrażone, pełne bólu złamanego serca piętnastolatki spojrzenie. Zatoczyła się w głąb mieszkania, roznosząc jedynie głośno:
— Gguk, jakiś trochę przystojny frajer do ciebie!
Taehyung złapał się urażony za serce, będąc gotowym wpaść prędko do niewielkiego mieszkania, aby utemperować stanowczo zbyt swobodnie żyjące dziewuszysko. Może i sam nie był lepszy w wieku piętnastu lat, ale za krzyknięcie czegoś takiego w swoim domu, wśród rodziców wobec Saemina, zapewne dostałby szlaban na całe życie i na wszystkie możliwe czynności życiowe oprócz nauki. Mimo to powstrzymała go od nagłego ataku jedynie myśl, że zwyczajnie nie wypadało mu rozszarpać młodszą siostrę człowieka, z którym chciał w głębi duszy przejść na pogodną, wspólną drogę.
Po tym wszystkim mógł jednak stwierdzić jeden fakt: laska miała charakterek po braciszku.
Mówiąc o braciszku, Tae usłyszał w głębi mieszkania donośny głos Jeongguka, jakby wywierający kazanie na młodszej dziewczynie, z którą przed chwilą miał przyjemność rozmawiać. To od razu wywołało na jego twarzy zadowolony uśmiech, który znacznie się poszerzył, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się i sam brunet. Czekoladowe kosmyki spięte były w malutką kitkę z tyłu głowy, a ramiona oprócz czarnej koszulki zakrywała luźna, flanelowa koszula w ciemną kratkę. Spojrzenie Kima jednak automatycznie uciekło na oplecione obcisłymi spodniami uda oraz skórzany pasek z złotą sprzączką obejmujący szczelnie jego biodra. Dopiero głos samego nastolatka, trzymającego w dłoniach dwa kaski zniósł czarnowłosego na ziemię, wracając wzrokiem do podirytowanej mimiki twarzy Gguka.
— Przepraszam za nią, zawsze robi cyrki przy moich znajomych — fuknął cicho Jeongguk, rzucając w dłonie Kima jeden z czarnych, motorowych kasków. Uraczył czarnowłosego jedynie przelotnym, przepraszającym spojrzeniem, zaraz przekraczając próg mieszkania, od którego drzwi niechlujnie kopnął, tym samym zamykając je z donośnym trzaskiem.
— Jakoś to przeboleje, masz szczęście, że nie kręcą mnie gimnazjalistki — odparł prędko Tae, obracając w dłoniach podany mu kask.
Nie spodziewał się, szczerze mówiąc, że pod klub koleżanki Jeona udadzą się motorem i to we dwójkę. Przynajmniej na taką opcję świadczył fakt podania mu kasku i to, że Jeongguk właśnie naciągał na swoje dłonie skórzane rękawiczki, wymijając sprawnym krokiem motor ustawiony pod ścianą. Nigdy w życiu nie jechał na motorze, a jedyną formą adrenaliny w tym kierunku była chwila, kiedy w wieku szesnastu lat jechał na jednym rowerze ze swoim kolegom, wywracając się na pierwszym zakręcie. Wiedział jednak, że to nie umywało się do podjudzającego warkotu silnika, czy pędu, jaki nabierała maszyna.
— A jakie cię kręcą? — prychnął smętnie, ale podpuszczająco brunet, na co Taehyung wywrócił pośpiesznie oczami.
— Zawsze z takimi pytaniami zaczynasz nowe znajomości? Normalni ludzie pytają, co najpierw, płatki, czy mleko. — Wyminął zgrabnie pytanie bruneta, zakładając niepewnie na swoją głowę ciężki kask. Usłyszał jedynie cichy śmiech w odpowiedzi, kiedy Jeongguk przerzucił nogę przez motor. Wraz z przekręceniem odpowiedniego kluczyka tkwiącego przy pęku innych ozdóbek i przywieszek, maszyna zadrżała z cichym warkotem, a ostre światła zaświeciły w stronę ciemnej pustej ulicy. — Jak mam się ciebie złapać, aby nie zaryć głową w asfalt? — zapytał, kiedy dość cnotliwie przerzucił nogę przez motor, siadając zaraz za Jeonem.
Nie był gotowy na aż tak bliski kontakt. Spodziewał się jadąc autobusem na Changdae-dong, że udadzą się na króciutki spacerek ku klubowi koleżanki swojego rówieśnika. Mogliby delektować się zapachem pełnego spalin i smogu powietrza, które roznosiło się nad objętą złą aurą dzielnicą, rzucić jakąś puszką w przebiegającego szczura, czy uciekać wzajemnie przed atakiem nożownika.
To na pewno o wiele lepiej zacieśniłoby ich więzy, niżeli subtelne dociskanie swoich ciał na niewielkim motorze w akompaniamencie przeraźliwych, tłumionych pisków, które z pewnością uciekną z gardła Kima, kiedy tylko pojazd ruszy. Ale warto zaznaczyć, to nie dlatego że się bał przejażdżek na tak ryzykownych maszynach.
On po prostu bał się o umiejętności prowadzenia motoru przez Jeona.
Jeongguk pokracznie sięgnął dłonią do przedramienia Kima, obleczonego jedynie ciemną, luźną kurtką skórzaną. Taehyung został drastycznie szarpnięty, niemalże wbijając się przez to w plecy swojego rówieśnika. To jednak była połowa jego bólu, ponieważ najbardziej przetrawić w sobie nie potrafił faktu, że jego ramiona właśnie skrupulatnie obejmowały biodra Jeongguka.
— Nie no kurwa, szanujmy się — warknął pod nosem Taehyung, nie potrafiąc ścisnąć w sobie chęci skomentowania tej niezbyt przyjemnej dla niego bliskości.
W tym miejscu trzeba podkreślić jedną, ważną rzecz. Tae naprawdę uważał Jeongguka wersja nocny klub za niesamowicie seksowną. Na widok jego ud ślinka zbierała mu się w kącikach ust, a zęby zaciskały się nerwowo na przebitej błyskotką wardze. Nie zmieniało to jednak faktu, że wciąż był to momentami irytujący z charakteru Jeon Jeongguk. Nie irytował go już tak, jak robił to na początku ich nieprzychylnej znajomości, mógł uznać go nawet za w porządku znajomego. Ale na przyjacielskie tulenie nie był to jeszcze czas.
Osiemnastolatek zaśmiał się rozkosznie na nagłe skonsternowanie czarnowłosego. Poklepał pokrzepiająco jego dłoń osadzoną na swoim ciele, zaraz przenosząc ręce obite skórzanymi rękawiczkami na kierownicę motoru.
— Jeżeli nie chcesz obić sobie tyłka, to twój heteroseksualizm musi to jakoś przeżyć — prychnął śmiechem Gguk, na co Taehyung jedynie wywrócił oczami.
Tak mało jeszcze o nim wiedział.
Wolał jednak nie uświadamiać Jeona o jego orientacji w tak wczesnych fazach ich znajomości. Nie chciał drzeć z nim kotów, mógł nawet śmiało przyznać, że polubił tego irytującego chłopaka z dwoma twarzami, jednak dopóki nie poznał go bliżej, nie poczuł żadnego zapachu zaufania pośród nich, nie chciał mówić czegoś, co może zrujnować ich znajomość, jak delikatny Zefir, niewinny domek z kart.
Dlatego też ostatecznie jedynie dyskretnie, wręcz cnotliwe złapał się bruneta, przymykając swoje powieki, kiedy warkot silnika objął jego nieprzygotowane na nagły hałas uszy. Od razu poczuł wyraźny zapach gumy miętowej mieszającej się z wręcz odorem zwykłych, najtańszych papierosów. Nie spodziewał się jednak, że wraz z nagłym, chaotycznym wprawieniem motoru w ruch, sam z cichym piskiem niemalże zmiażdży wnętrzności Jeongguka swoim palącym uciskiem.
✦
Na widok klubu niejakiej Yourin Taehyung był przygotowany. Nie wyobrażał sobie oczywiście wystawnego, bogatego bankietu, na którego w wejściu trzeba było powołać się na nazwisko swojego szlacheckiego znajomego. Gotowy był na widok obskurnej kamienicy, pod którą stało trzech, pijanych mężczyzn w towarzystwie skąpej prostytutki, owijającej na palec kosmyk swoich włosów. Spodziewał się również ledwo migającego szyldu, święcącego odcieniem czerwieni oraz głośnej, śmieciowej muzyki, typowo klubowej, która z pomieszczenia wylewała się aż na ulice Changdae-dong. Chociaż po tym, w jak kryminalny sposób Jeongguk przedstawiał mu cały nielegalny świat, Tae powinien mieć raczej przed oczami siedzibę najgorszych złoczyńców, gdzie Voldemort i Darth Vader wspólnie grają w pokera w każdy wtorek.
Czarnowłosy zszedł z motoru chwiejnym krokiem, czując, jakby jego nogi były z waty. Ukryć się nie dało, że popuścił mentalnie w spodnie, gdyż nie był gotowy na prędkość, którą wykręcał jego rówieśnik na maszynie. Momentami nawet jego obiad na stołówce podchodził mu pod gardło, a dłonie zanosiły potem. Starał się to jednak dziarsko przykryć, nie chciał w końcu wyjść na cnotkę, czy innego frajera w oczach Jeongguka.
Zrzucając kask, który podał zaraz w dłonie bruneta, jego włosy roztrzepały się niechlujnie, a spojrzenie uciekło po pobliskiej okolicy. Jego myśli w dalszym ciągu uciekały do ostatniego sms-a, którego dostał na lekcji francuskiego od Gguka. Niby kto miałby pokusić się o jego narządy w takim miejscu? Tych dwóch bezdomnych siedzących niedaleko schodów prowadzących do podziemnego klubu? Dwie prostytutki palące z odstraszającymi minami papierosa na krańcu ulicy? Czarnowłosy prychnął pod nosem, odtrącając wiśniowy kosmyk sprzed swoich oczu.
Jeongguk bezpiecznie zaparkował motor, a chwilę po zejściu z niego i zrzuceniu swojego kasku, od razu zwrócił się do Kima.
— Nie oddalaj się ode mnie i z nikim nie rozmawiaj. Jasne? — zagroził palcem w stronę czarnowłosego. Pewnym krokiem ruszył w stronę koślawych schodów z krzywą barierką, kierując się ku mocarnym drzwiom z czerwonym neonem ku górze. Taehyung pewnie wyrównał z nim chód, wciskając dłonie w kieszenie kurtki.
— Zachowujesz się, jakby to była najokrutniejsza mafia w dziejach Korei. Calm down, byczku, to zwykły klub — prychnął pewnie pod nosem Tae, do tej pory nie rozumiejąc wyolbrzymiania Jeongguka. Changdae-dong może i było niebezpieczne, nazywane kolebką przestępczości w Incheon, ale nie był to odcięty kawałek piekła, albo siedziba mafii, gdzie po kątach skłóceni, mafijni przedsiębiorcy odprawiali sobie wzajemnie seppuku.
Wydawało się jednak, jakby brunet nie odwzajemniał spokoju i rozluźnienia, które wypełniało zadowolonego Kima. Westchnął on ciężko pod nosem, nawet nie racząc Taehyunga krótkim, przelotnym spojrzeniem.
— Może i nie jest to mafia, ale nie jest to też miejsce bezpieczne. Yourin pod pryzmatem klubu prowadzi nielegalne wyścigi. Pełno tu grup motocyklowych, oszustów, dilerów, czy po prostu miłośników rywalizacji. Większość się zna, więc kiedy pojawia się ktoś zewnątrz, od razu jest podejrzenie nieumundurowanych psów. — tłumaczył spokojnie Jeon, czym odrobinę rozjaśnił Taehyungowi jego wielkie środki ostrożności. — Gdybyś przyszedł tu sam, mogliby cię wziąć za jakiegoś podpierdalacza i zaszczycić twoją buźkę podbitym okiem. Ale spokojnie, dopóki jesteś obok mnie, nikt niepowinien cię ruszyć — zapewnił honorowo, trącając lekko łokciem bok Kima, który pokiwał pośpiesznie głową.
Wytłumaczenie Jeongguka miało sens i nawet nie miał zamiaru go podważać. Dlatego też zdecydował się zamilknąć, kiedy przy otwarciu masywnych, ciężkich drzwi chaos donośnej muzyki klubowej zmierzwił jego uszy. Od razu zginął w głębi ciemnego pomieszczenia, ujmując między palce kraniec ubrania Gguka, aby przypadkiem nie zgubić go w ogromnym tłumie. Duszący dym unosił się znad parkietu, kolorowe światła migały w rytm głośnej muzyki, do której w samym centrum klubu ocierały się o siebie w melodii ociekającego potu wiele ciał. W powietrzu unosił się zapach mocnego whisky oplecionego smrodem papierosowym, którego Tae miał już dość. Stanowczo smród zwyczajnych papierosów był jednym z wielu powodów, dlaczego palił elektryczne używki.
Wraz z brunetem umknęli bokiem, w loży, gdzie ustawionych było parę stolików, po brzegi wypełnionych, mijając nieliczne panie z obsługi, noszące w swoich dłoniach metalowe tacki z kolorowymi drinkami. Jeongguk pociągnął sprawnie czarnowłosego za sobą w stronę baru, gdzie już z daleka dopatrzył opierającą się kokieteryjnie o blat baru brunetkę o czerwonych wargach i dopalającym się papierosem między długimi paznokciami. Nastolatek już ostatnim razem wspomniał swojej przyjaciółce o tym, co w zamian za milczenie zapragnął sobie znienawidzony przez Gguka Kim Taehyung. Oczywiście Yourin w pierwszej chwili roześmiała się, jak głupia, wyśmiewając swojego kolegę, który wplątał się w niezłe bagno, lecz ostatecznie zadeklarowała się pomóc licealiście, do którego stanowczo miała słabość.
— Cześć — przywitał się od razu brunet, gdy udało mu sie przyciągnąć Taehyunga aż pod sam bar, nie gubiąc go po drodze, ponieważ chłopak skrupulatnie rozglądał się po całym niewielkim klubie, niczym po muzeum sztuki współczesnej. — To on. — Szarpnął mało entuzjastycznie Kima za rękaw zaraz po zbiciu szybkiego żółwika z trzydziestolatką na powitanie. Wyciągnął czarnowłosego przed siebie, jak mały dzieciak swój obrazek dla mamy.
Taehyung uśmiechnął się miło w stronę skrzywionej kobiety, machając do niej rozkosznie. Jeongguk ścisnął ramiona swojego rówieśnika, doglądając reakcji brunetki, która w pierwszej chwili zjechała czarnowłosego od stóp aż po same końcówki włosów. Maźnięte krwistą pomadką usta wykrzywiały się w złośliwym, pobłażliwym uśmiechu nawet w chwili, kiedy papieros umazany szminką został wciśnięty między wargi, a sekundę później szary dym papierosowy zaatakował płuca Kima.
Tae zazwyczaj nie szwendał się po klubach. Nie lubił takich form rozrywki, szczególnie że muzyka klubowa raniła jego gust muzyczny do tego stopnia, że jeszcze chwila a z jego uszu wypłynęłaby smuga krwi. Teraz jednak mógł śmiało stwierdzić, że w dziwny sposób ciągnął go świat, w którym żył Jeongguk. Im więcej dowiadywał się, im więcej doświadczał na własnej skórze, tym więcej i więcej łaknął, nie myśląc nawet o konsekwencjach swoich nagłych, spontanicznych decyzji.
— To ten dzieciak, co cię prześladuje o robotę? Nie jest źle, myślałam, że będzie zniewieściały — zaśmiała się perfidnie Yourin, gasząc swojego szluga w pobliskiej popielniczce. Taehyung nie był pewien, czy w tej chwili powinien obrazić się, za urażenie jego męskości, czy cieszyć się, że jednak jej szczątki jeszcze trochę w nim pozostały. Skrzywił się jedynie, nie będąc w stanie nic więcej z siebie wyciągnąć, gdyż brunetka w akompaniamencie cichego śmiechu Gguka, odezwała się ponownie. — Mam wolne miejsce na zmywaku, albo do pole dance z dziewczynami. Parę skarpetek w stanik, peruka i nikt się nie zorientuje.
Głośne śmiechy Jeongguka i samej Kim rozeszły się w tle delikatnego podirytowania Taehyunga. Brunet poklepał swojego rówieśnika pocieszająco po ramieniu, po czym wyminął go, aby przysiąc na krzesełku tuż przy barze kobiety. Taehyung poszedł w jego ślady, postanawiając przemilczeć szczeniacką odzywkę trzydziestolatki. Najwidoczniej musiał przyzwyczaić się do tego, że tutaj nie on będzie obrzucał innych oszczerstwami, tylko oni jego.
— Nie bądź dla niego taka okrutna — prychnął Jeongguk.
— Jak masz na imię? — zapytała, mimo że dobrze wiedziała. Wolała jednak nie wkopywać swojego przyjaciela, z tym że dzielił się swoimi problemami z trzydziestoletnim babskiem, które nie miało nic lepszego do roboty niż słuchanie licealnych rozterek.
— Taehyung.
— Miło poznać, Yourin — przedstawiła się już milej, wyciągając dłoń do czarnowłosego, którą ten od razu i pewnie ścisnął. Pierwszym co zauważył to fakt, że dłonie brunetki były niesamowicie suche, jakby wszelakie kremy do rąk dla niej nie istniały. Jego uwadze nie umknęły również delikatne blizny na kciuku, czy reszcie palców. — Umiesz cokolwiek pożytecznego oprócz irytowania Jeongguka? Mam na myśli, zmywanie naczyń w trybie ekspresowym, nietłuczenie szklanek na barze, lub nie wiem... reperowanie motorów? Te zakute łby ciągle rozbijają się na torze. Mój brat, Soobin, zawsze się tym zajmował, a teraz śmieć ciągle wyjeżdża. Powinnam odciąć mu z pensji.
Yourin nie ukrywała, że rzeczywiście przydałaby jej się pomocna dłoń w warsztacie, nawet jeżeli w pakiecie do zatrudnienia kolejnego licealisty, miała słuchać marudzeń Jeongguka o tym, jak bardzo ma dość Taehyunga w miejscu, które było dla niego odskocznią od codziennego, szkolnego życia. Już od dawna ci bardziej profesjonalni motorzyści, ścigający się i zakładający o grube sumy co tydzień, skarżyli jej się na uszczerbki w swoich maszynach, z którymi już dawno powinien rozprawić się jej brat. Soobin jednak, zamiast tego wolał wyciągnąć w stronę siostry środkowy palec i szukać korzystniejszej pracy w innych częściach Azji.
Taehyung na pytanie kobiety musiałby zastanowić się dłuższą chwilę. Nie ukrywał, że nie miał wielu talentów. Potrafił grać na gitarze i śpiewać, jednak takowa praca czekała go dopiero za parę dobrych lat. Poza tym był perfekcyjny w pakowaniu się w kłopoty, irytowaniu swojego brata i przyjaciół. Gdyby nie wymienienie przez Yourin ostatniej propozycji, zapewne nawet nie przypomniałby sobie o jego starym hobby, które posiadał tylko dla zabicia nudy. Nie wierzył, że po tylu latach wiedza, która nabył po reperowaniu skutera swojego kuzyna, w końcu mu się na coś przydała.
Jeongguk spodziewał się, że dla Taehyunga po prostu nie znajdzie się żadna, pożyteczna praca w miejscu takim jak nocny klub. Nie był on ani światowej klasy barmanem, DJ-em, a ścigać mógł się co najwyżej na rozklekotanym rowerku dziecięcym z dodatkowymi, bocznymi kółeczkami. Dlatego też liczył, a bardziej był przekonany, że wraz z odesłaniem przez Yourin z kwitkiem, Taehyung odpuści sobie nielegalny świat, a on przy dobrych wiatrach może nawet pomoże mu szukać dorobku w innym, bardziej odpowiednim miejscu. Miał wrażenie, że z chwilą wciągnięcia Kima w świat tak drastyczny i radykalny, miałby wyrzuty sumienia męczące go każdej nocy.
Nie był jednak przygotowany na następne, energiczne słowa chłopaka, przez które jego broda zaliczyła bliski romans z podłogą.
— Kochana, całe wakacje gniłem w smarach i kluczach francuskich. To robota dla mnie!
A w tej chwili Jeongguk jeszcze nie zdawał sobie sprawy, że wraz z pojawieniem się w jego drugim, ciemnym życiu Kim Taehyunga, to nie wyrzuty sumienia będą jego męczącą, nocną marą, a sam, kontrowersyjny, kokieteryjny chłopak.
✦
Na ostatnich dniach w opisie ficzka została dodana notatka o występowaniu tutaj friends with benefits:}
Informuję, ponieważ ta zmiana zaszła nagle, mimo że nad takowym motywem zastanawiałam się już od dłuższego czasu
Miłego wieczorku~ ♥
[instagram, twitter - milkychimy]