Na Sprzedaż

By Azriaxx

270K 6.6K 1.1K

Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własny... More

Rozdział I
Rozdział II
Rodział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XIX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI

Rozdział XX

8.1K 210 28
By Azriaxx

         Pocierając swoje dłonie, wyjęłam kluczyki ze stacyjki, po czym delikatnie opierając głowę o deskę rozdzielczą, zaczęłam czekać, aż mężczyzna, w końcu raczy, powiadomić mnie, iż możemy wychodzić. 

Minuty się jednak dłużyły, a on nadal milczał, więc ukradkiem zerknęłam w jego kierunku, spostrzegając, że ten ma zamknięte oczy i lekko uchylone usta. Jego twarz z tej perspektywy wydawała się bardzo spokojna, wręcz chłopięca, a ja sama nie mogłam uwierzyć, że oblicze takiego potwora, może chwilami wyglądać tak niewinnie. 

W momencie, kiedy nadal się nie poruszał, już zaczęłam w głowie układać myśli, co by się stało gdybym teraz uciekła, jednak wszystkie moje marzenia prysły w jednej chwili, kiedy usłyszałam jego cichy głos.

- Co się tak gapisz? 

Momentalnie odwróciłam głowę, uporczywie skupiając swój wzrok na młodej parze z dzieckiem. Kobieta trzymała małego chłopca za rękę, podczas gdy mężczyzna idąc na równi z nimi niósł wielką torbę, najprawdopodobniej z zakupami. Wydawali się tacy szczęśliwi i pochłonięci sobą, że w tej chwili im tego szczęścia zaczęłam zazdrościć. 

- Nie mam co robić więc obserwuję. - szepnęłam, kiedy czułam jak jego natarczywy wzrok skanuje mnie, czekając na odpowiedź. - Wesoła rodzinka co nie? - zagadnęłam, wskazując mu głową w kierunku, który obecnie pochłonął całą moją uwagę. 

Poprawiając kosmyk wpadających włosów, nawet nie oderwałam swojego wzroku od szyby, nie będąc zbyt ciekawa jaką minę lub też gesty okazuje niebieskooki. Zamiast tego moje myśli, zaczęły krążyć wokół spraw zupełnie w tej chwili nieistotnych, co muszę przyznać odrobinę mnie zrelaksowało. 

Mężczyzna, odkaszlnął, po czym sięgając najprawdopodobniej do kieszeni, wyjął z niej coś, co jak po chwili mogłam poczuć było papierosami, ponieważ po delikatnym odgłosie odpalanej zapalniczki, zaraz poczułam ten obrzydliwy smród.

Marszcząc nos, uchyliłam lekko drzwi od swojej strony, aby choć odrobinę zneutralizować ten nieprzyjemny zapach. Mężczyzna nie skomentował moich poczynań, a jedynie lekko parsknął, od razu po tym paskudnie kaszląc. 

- Pierwsze skutki palenia. - wytknęłam mu. - Ciekawe co będzie następnie. - moja złośliwie spostrzeżenie, chyba nie wywarło na nim żadnej reakcji, ponieważ nadal milczał, najprawdopodobniej nie przejmując się moją obecnością. 

Kręcąc głową, z nudów zaczęłam oglądać moje dłonie, cicho przy tym nucąc i dopiero ta czynność zmusiła mojego ,,towarzysza'', do jakiejkolwiek reakcji.

- Boże przestań, słuchać się tego nie da. - burknął w moim kierunku, maskując się po skroniach.

- Przyjemność po mojej stronie. - odpowiedziałam mu chłodno, obracając się w jego stronę. - Masz. - szybko i zwinnie chwyciłam z tylnego siedzenia jego koszulkę po czym delikatnie rzuciłam ją w jego kierunku. - Im szybciej wszystko odkazimy tym lepiej.

- Lubisz się bawić w pielęgniareczkę? - sarknął, spoglądając na mnie kątem oka, by następnie zająć się zakładaniem materiału. 

- Nie. - odrzekłam nadzwyczaj spokojnie. - Lubię mieć coś do roboty, a teraz jest ku temu okazja. - po tych słowach, chwyciłam za klamkę, szybko wychodząc z pojazdu, sama nie do końca wiedząc jak mężczyzna zareaguje na ten dosyć śmiały ruch. 

Nie był chyba jednak zły, ponieważ po chwili powtórzył za mną ten czynność, z tą różnicą, iż zrobił to o wiele bardziej ślamazarnie.

Obojętnie obserwowałam jego poczynania, kiedy nagle naszła mnie pewna myśl.

- Pierwszy raz Cię coś takiego spotkało? - na moje pytanie brunet zdezorientowany uniósł brwi. - Chodzi mi o to dźgnięcie. - wskazałam ręką na jego brzuch, za który obecnie się trzymał.

Spojrzał na mnie dosyć wrogo, przekrzywiając głowę w bok, a następnie odrywając się od boku samochodu, podszedł w moim kierunku, stając naprzeciwko mnie. Na szczęście tym razem dzieliła nas dosyć spora odległość, więc mogłam spokojnie oddychać, nie czując przy tym zbliżającego się zawału serca. Przestępując z nogi na nogę, zadarłam głowę lekko do góry, bowiem był on zdecydowanie ode mnie wyższy, więc w pionie nie mogłam liczyć na jakikolwiek kontakt wzrokowy, patrząc prosto przed siebie. 

- Nie chcesz to nie musisz odpowiadać. - zaznaczyłam już lekko spanikowana, kiedy milczenie między nami nadal trwało, jego wzrok nie zmieniał się, tylko nadal pozostawał taki sam, czyli zimny i obojętny.

- Zadajesz za dużo pytań. - odrzekł, beznamiętnie. - Jak już nie możesz się powstrzymać to wiedz, że to drugi raz. Rzadko kiedy daję się zaskoczyć.

Kiedyś każdemu musi się zdarzyć  - pomyślałam jednak nie wypowiedziałam tego na głos, zdając sobie sprawę, jakie konsekwencje i skutki mogłyby przynieść moje słowa. Czasem mogłam pozwolić sobie na odrobinę odwagi, jednak po ostatniej sytuacji, którą starałam się jak najbardziej wyprzeć z mojego umysłu, wolałam trzymać pewnego rodzaju rezerwę. Fakt faktem, nie skrzywdził mnie, a odrobinę postraszył, przez co nabrałam wątpliwości, co do tego, czy jest jedynie brutalnym psychopatą dla którego nic się nie liczy, czy być może czają się w nim przejawy jakiś ludzkich uczuć, nie tylko w stosunku do swojej familii.  Po dłuższych rozmyślaniach doszłam jednak do wniosku, że to, iż mnie nie zgwałcił tamtej nocy, było jedynie zasługują mojego dziewictwa i pieniędzy jakie miał za mnie zgarnąć.

Pomimo większego strachu niż dotychczas, starałam się zachowywać normalnie, aby nie zauważył tego jak wielkie przerażenie we mnie powoduje. Tym zabiegiem chciałam sprawdzić by nie wykorzystywał mojej paniki i nie zrobił ze mnie jeszcze bardziej płochliwego zwierzątka niż dotychczas. 

Skupiając z powrotem na mężczyźnie, zauważyłam jak ten sięga do kieszeni, a po chwili wyjmując z niej portfel, otwiera go, wyciągając z niego małą plastikową plakietkę, jaką była karta bankowa.

- Mam nadzieję, że to nie jest jedna z tych rodzinnych aptek, którą prowadzi para przemiłych staruszków i mają tam coś takiego jak czytnik. - rzucił oschle, wyciągając w moją stronę przedmiot. - Masz, nie chce mi się z nimi gadać. - ponaglił mnie, kiedy w zdezorientowaniu patrzyłam na jego dłoń.

Z ociąganiem, chwyciłam przedmiot w palce, bardzo przy tym uważając, by nie dotknąć jego dłoni. Kiedy wreszcie to mi się udało, spojrzałam w jego kierunku, a ten ruchem dłoni pokazał mi, że wreszcie możemy iść. 

Z boku wyglądaliśmy pewnie całkowicie normalnie, jak para znajomych, albo co gorsza zakochani. Jednak ja idąc obok niego czułam się całkowicie inaczej i wątpię, że ktokolwiek na tym świecie chciałby owo uczucie, poznać. 

Popychając drzwi, które wydały z siebie charakterystyczny dźwięk dzwoneczka wiszącego nad nimi, weszłam do średnich rozmiarów pomieszczenia, jakim była przydrożna apteka. Ivan chodził za mną, dosyć pokracznie, co i tak nie zmieniało faktu, iż nie odstępował mnie na krok. 

- Mogę w czymś pomóc? - zapytała młoda kobieta za ladą uśmiechając się do nas życzliwie. 

Na oko mogła mieć 25 lat. Jej kaskady czarnych włosów, były starannie upięte, odsłaniając jej wyraźne, proporcjonalne rysy twarzy. Zielone oczy spoglądały na nas badawczo, co odrobinę nie współgrało mi z życzliwą miną kobiety. Spoglądając na nią tym samym taksującym wzrokiem, pokręciłam głową w odpowiedzi, że nie, po czym idąc dalej, zniknęłam z jej pola widzenia. 

Dochodząc do działu z opatrunkami, szybko wzięłam dwa bandaże: jeden większy drugi mniejszy. Następnie podchodząc w kierunku półki ze środkami dezynfekującymi, prędko zabrałam jeden z nich, nadal nie zwalniając kroku. Biorąc również, maść na szybsze gojenie i kilka opatrunków, spojrzałam wreszcie w jego kierunku, kątem oka zastanawiając się nad czymś:

- Jak myślisz taką ranę trzeba zszywać? - szepnęłam.

- Nie. - odburknął. - Nie jest na tyle głęboka, żeby to było konieczne. 

- To dlaczego tak się krzywisz? 

- Bo mam mocno rozciętą skórę, która piecze. Pokazać ci jak takie coś boli? - zakpił, a ja spuściłam głowę w dół. - Ty mi to na razie względnie opatrz, jak zauważę jakieś niepokojące zmiany, to spokojnie mam znajomych, którzy zajmują się czymś takim. 

- Okej. - odrzekłam, po czym nie wracaliśmy już do żadnej dyskusji.

Szybko płacąc, wróciliśmy do auta, po czym ponownie je odpalając, mężczyzna kazał mi jechać w bardziej ustronne miejsce. Podczas jazdy, nie odzywaliśmy się za bardzo do siebie, oprócz nawigowania mnie, raz na jakiś czas. 

Skupiona patrzyłam na jezdnię, gdy nagle usłyszałam ciche parsknięcie.

- Co? - spytałam zaniepokojona, tym razem na niego nie patrząc, w obawie, że stracę panowanie nad kierownicą lub coś w tym stylu.

- Nic. - odrzekł, nadal dziwnie roześmiany. - Po prostu gdyby ktoś mi powiedział, że laska, którą porwę pozna moją rodzinę, będzie prowadzić moje auto i jeszcze mnie opatrywać, to chyba zabiłbym go śmiechem. - wyjaśnił.

- Cóż... - zaczęłam. - Niesprzyjające okoliczności Cię do tego zmusiły, prawda? - starałam się, aby moja wypowiedź nie brzmiała złośliwie, chociaż miała właśnie taka być.

Nie doczekując się odpowiedzi, wjechałam na ukrytą leśną dróżkę i po krótkiej jeździe nią, spostrzegłam mały, ładny domek letniskowy, przy którym, pamiętając wcześniejsze wskazówki, ponownie tego dnia, zaparkowałam, nie zabijając nas przy tym.

- Wysiadamy. - zarządził mężczyzna, łapiąc się za ranę, po czym pochylił się w moim kierunku i otwierając schowek, zaczął w nim grzebać, wyciągając parę ładnych, malutkich kluczy. 

- Przecież mogłam to zrobić. - przypomniałam mu cicho. W ten sposób przynajmniej zaoszczędziłabym bliskości z nim, a tak musiałam prawie wchłonąć się w siedzenie, dopóki ten nie wrócił na swoje miejsce.

- Tam jest tyle par kluczy, że nie wiedziałabyś, o które mi chodzi. - odrzekł zrzędliwie. - Chodź chce to już mieć za sobą. - wysiadł z auta, trzaskając drzwiami 

Bez słowa, powtórzyłam jego czynności, z tą różnicą, iż ja zrobiłam to po cichu. Wdychając leśne, świeże powietrze złapałam się za kark, chłonąc jak najwięcej tego przyjemnego uczucia, którym był, chłodny wiatr, muskający moją twarz. 

Okręcając się na jednej stopie, całkowicie przestałam zwracać uwagę na to co się dzieje, powalając mojemu umysłowi przenieść mnie w inne, bardziej niż to magiczne miejsce.

Zamknęłam oczy, a obrazy pewnego odległego wydarzenia, zaczęły do mnie napływać niczym prawdziwy sztorm.

- Carmen, podaj mi sok. - rozweselona mama zwróciła się w moją stronę, a w kącikach jej zaróżowionych policzków pojawiły się malutkie dołeczki.

Bez słowa spełniłam jej prośbę, również odwzajemniając uśmiech, z powrotem powracając do pięknego krajobrazu, rozciągającego się przed nami. To właśnie tutaj, pośrodku uroczej polanki, która znajdowała się na dosyć dużym wzniesieniu, siedząc razem z mamą na kocu i zajadając się piknikowymi kanapkami, czułam  się naprawdę bosko. W tej chwili nie potrzeba było mi niczego więcej, wystarczyła ona, ten piękny widok i smaczne przekąski.

- Pięknie tutaj prawda? - mama z powrotem zwróciła się w moim kierunku, widząc moje zamyślenie.

- Przecudnie. - odpowiedziałam radośnie, przysuwając się bliżej niej i kładąc jej głowę na ramieniu. 

Właśnie wtedy czułam się spełniona...

- Długo masz zamiar jeszcze tak stać i patrzeć się w przestrzeń? - zimny niczym lodowiec głos, dotarł do moich uszu, a ja odpędzając wszelkie obrazy, starałam się przybrać na twarz maskę obojętności, co nie do końca mi wyszło, ponieważ wyszedł z tego dziwny grymas. - Co jest? - spytał, typowo unosząc brew.

- Nic zamyśliłam się. - wzruszyłam ramionami, a mój głos wydał się dziwnie miękki. 

Kiedy widziałam, że niebieskooki, ma zadawać już kolejne pytanie, prędko odwróciłam się w przeciwnym kierunku, tracąc go z pola widzenia. 

- Wchodzimy? - spytałam ozięble.

Nie miałam ochoty rozmawiać o moich wspomnieniach. One były zbyt prywatne, uczuciowe. Nie miałam ochoty się z nikim nimi dzielić. A już szczególnie z nim.

- Taak. - przeciągnął głoskę, zdziwiony. - Musimy się pospieszyć, zanim zapadnie mrok.

Po tych słowach, prędko otworzył przede mną drzwi, a ja wchodząc do pomieszczenia, patrzyłam prosto przed siebie.

Pora na założenie opatrunku.







Continue Reading

You'll Also Like

74.4K 3.2K 30
Akcja dzieje się po dziewiątym odcinku gry Duskwood, to co znajduje się w tej książce, nie jest w żaden sposób powiązane z tym jak będzie wyglądał dz...
267K 12.4K 41
Alice to młoda policjantka, której życie nie rozpieszcza. Kiedy zostaje przydzielona do ciężkiej sprawy porwania trzech młodych kobiet, nie ma pojęci...
Absolut 2 By Octavvia

Mystery / Thriller

76.4K 7.5K 52
**DRUGA CZĘŚĆ "Absoluta"** Apollo, mimo hospitalizacji, kulawej nogi i śmiertelnej nudy - przez przymusowe chorobowe - pozostaje tym samym wulgarnym...
Zagubiona By an_nie_x

Mystery / Thriller

86.5K 2.3K 45
Allyson to zwyczajna szesnastolatka z niczym niewyróżniającym się życiem. Jednak wszystko się zmienia za sprawą porwania. Czy dziewczyna poradzi sobi...