Na Sprzedaż

Oleh Azriaxx

271K 6.6K 1.2K

Miałam być jedną z tych dziewczyn, które zostaną wystawione na sprzedaż. Krótko mówiąc miałam zarabiać własny... Lebih Banyak

Rozdział I
Rozdział II
Rodział III
Rozdział IV
Rozdział V
Rozdział VI
Rozdział VII
Rozdział VIII
Rozdział IX
Rozdział X
Rozdział XI
Rozdział XII
Rozdział XIII
Rozdział XIV
Rozdział XV
Rozdział XVI
Rozdział XVII
Rozdział XVIII
Rozdział XX
Rozdział XXI
Rozdział XXII
Rozdział XXIII
Rozdział XXIV
Rozdział XXV
Rozdział XXVI

Rozdział XIX

7.4K 215 50
Oleh Azriaxx


                Trzęsąc się z zimna, stoję pośrodku starych budynków, po jednej stronie mając sadystycznego psychopatę, natomiast po drugiej odrzucającego oblecha. Bliżej trzymam się tego pierwszego, ponieważ on przynajmniej nie wykonuje dziwnych ruchów ręką, w moim kierunku, przez co, nie jest aż tak natarczywy.

- Gdzie on jest? – pyta zirytowany Ivan, a Samuel śmieje się krótko.

- Pewnie szykuje się na spotkanie z najpiękniejszą. – ostatnie słowo mocno akcentuje. – Swoją drogą nie znam drugiego takiego, który by miał aż tak zryty beret jak on.

- Taa. – odpowiada mu krótko brunet. – Ja też.

Po tych słowach, następuje niezręczna chwila, którą przerywa dopiero głośny warkot silnika. Sztywnieję, nie zwracając już nawet uwagi na otaczający mnie chłód i uważnie zaczynam obserwować dwa czarne auta, którą zatrzymują się, prawie, że kilka centymetrów od nas.

Po chwili z jednego z nich, wysiada, barczysty, łysy mężczyzna, który zamykając za sobą drzwi, zatrzymuje się w dosyć sporej odległości od nas. Zaraz po nim z drugiego auta wysiada osoba, którą już znam, czyli dosyć przystojny blondyn, z tajemniczym błyskiem w oku.

- Masz być dla niego miła. – szepcze mi do ucha Ivan, chwytając mnie mocniej za nadgarstek, przed tym, zanim jego ,,kolega'', zbliża się dostatecznie blisko, aby nas usłyszeć.

- Przeprowadziłeś sobie ochroniarza? – parska w jego stronę brązowooki, który nareszcie zaprzestaje stosować jakichkolwiek ruchów w moją stronę.

- To nie jest ochroniarz Samuelu, tylko bliski znajomy. – mówi do niego bardzo oficjalnie. – Cieszę się, że się zjawiliście. Witaj Carmen. – zwraca się do mnie, po czym łapiąc moją dłoń składa na niej krótki pocałunek.

- Czarujące. – nadal sobie z niego kpi, widząc jego uprzejmość w stosunku do mnie.

- Czarująca w tej chwili jest tylko ta kobieta. – to odpowiadając uśmiecha się szelmowsko w moim kierunku, a ja nie mając pojęcia co z siebie wykrztusić, jedynie stoję w miejscu jak słup soli i przypatruję się całej sytuacji, nie wiedząc nawet co myśleć.

- Powiedz lepiej po co nas tutaj sprowadziłeś. – odzywa się wreszcie mój oprawca, patrząc na niego morderczym wzrokiem.

- A tak. – opanowuje się wreszcie, przestając interesować się moją osobą i wreszcie skupiając swoją uwagę na sytuacji, w której się znaleźliśmy. – Uciekasz przede mną Ivanie, mam rację? – pyta, nadal jak na ironię życzliwie się uśmiechając.

- Zdaje ci się. – zbywa go brunet. – Przecież gdybym przed tobą uciekał, nie byłoby mnie tutaj, prawda?

- Zawsze lubiłeś zgrywać twardziela. – śmieje, się nadal nie tracąc nad sobą panowania. – Ale przechodząc do rzeczy, sprowadziłem Cię tutaj, aby wytłumaczyć Ci raz na zawsze, że przede mną nie ma ucieczki. I choć Cię lubię, w tej sytuacji to przestaje być ważne. Jesteś mi coś winien, pamiętasz? – na te słowa niezrozumiale marszczę brwi, ponieważ na ten temat jakiejś ,,spłaty'', nic nie słyszałam.

- Ale na pewno nie za taką cenę. Drobna przysługa nie równa się z tym czego teraz ode mnie wymagasz. – słuchając tej wymiany zdań, mam coraz większy mętlik w głowie, który z kolejnymi słowami jeszcze bardziej się pogłębia.

- Problem z tym, iż jako prawdziwy przyjaciel, przejmując się moimi uczuciami, powinieneś mi pomóc i ulżyć w moim cierpieniu, prawda Ivanie? – pyta retorycznie. – A tak się składa, że moim jedynym ratunkiem jest właśnie ona. – wskazuje na mnie skinieniem głowy

- Jeżeli jest dla Ciebie taka ważna, to za nią zapłać i będzie twoja proste. – wtrąca się w ich dyskusję drugi mężczyzna, wspierający mój bok, a ja czując jak miękną mi nogi, nie chcę, aby do tego doszło.

W głębi duszy czuję, że to co przechodzę z Ivanem, byłoby niczym w porównaniu z tym co przechodziłabym z psychopatą stojącym przede mną. Dziwny wyraz jego szmaragdowych oczu i przerażający uśmieszek, które pojawiają się, kiedy docierają do niego właśnie wypowiedziane słowa, potwierdza jedynie moją tezę.

- Chętnie. – mówi bez zastanowienia.

- Nie. – przerywa mu stalowo Ivan, zmuszając mnie, abym schowała się odrobinę za nim.

- Co? – pyta zdezorientowany Samuel.

- Zapłacę taką cenę, jaką ustalisz. – argumentuje blondyn, odrobinę tracąc swoje opanowanie.

- Powiedziałem nie. – cedzi przez zęby. – Jeśli tego kurwa nie rozumiesz to twoja sprawa. A teraz radzę Ci odejść, bo inaczej się to dla Ciebie źle skończy.

- Chyba nie wiesz do kogo właśnie powiedziałeś te słowa. – zielonooki szybko sięga do tylnej kieszeni wyjmując z niej pistolet, aczkolwiek brunet jest od niego szybszy, ponieważ jedną ręką odpychając mnie mocno, zaczyna się z nim szarpać, tym samym zaburzając sztuczny spokój, który panował do tego momentu.

Zaraz po tym drugi mężczyzna, rzuca się w kierunku napakowanego kolesia, który widząc przebieg całej sytuacji, również wyjmuje pistolet, chcąc strzelić w kierunku mojego porywacza.

Stoję pośrodku tego zamętu, nie wiedząc co począć i dopiero słysząc strzał, rzucam się w kierunku auta, nieudolnie otwierając drzwi i siadając na pierwsze, lepsze miejsce, jakim jest siedzenie kierowcy.

Próbując się uspokoić zatykam sobie uszy i zaczynam po cichu liczyć do dziesięciu, w niczym to jednak mi nie pomaga, ponieważ moje serce nadal wali jak oszalałe, a ja nie trzęsę się już tylko z zimna, ale i panicznego strachu.

Przez całe moje życie, byłam trzymana praktycznie, że w złotej klatce, teraz natomiast spotykają mnie sceny rodem z filmu gangsterskiego, z tym wyjątkiem, iż ja nie pełnię tutaj żadnej, ważnej roli a jestem jedynie pachołkiem, którym każdym pomiata i nikt nie potrafi nawet do końca sprzedać.

Nagle drzwi od strony pasażerów się otwierają, a ktoś nawet nie mam pojęcia, kto, ponieważ jestem zbyt bardzo ogłuszona zaistniałą sytuacją, krzyczy:

- JEDŹ NIE MAMY CZASU.

Jak w letargu, wsadzam kluczyk do stacyjki, po czym ruszając z piskiem opon, zaczynam kierować, choć wcale nie jestem w tym, aż tak dobra.

Dobrze, że przynajmniej ćwiczyłam jazdę, przed tym wszystkim, co mnie spotkało...

***

          - Zatrzymaj się tutaj. - poinstruował mnie Ivan, kiedy po dosyć szaleńczej kilkuminutowe ucieczce, podjechaliśmy pod jakieś stare blokowisko.

- Po co? - zapytałam, lecz nie otrzymałam od niego odpowiedzi.

- Po gówno. - odparł opryskliwie Samuel, który poprawiając się na siedzeniu, już szykował się do wyjścia. - Rób to co ci karzą i nie zadawaj zbędnych pytań idiotko. - miałam ochotę odpowiedzieć mu, że to w tej chwili ja mam tutaj panowanie nad kierownicą i mogę zrobić co mi się tylko podoba, powstrzymałam się jednak, myśląc o skutkach dla mojego zdrowia fizycznego i psychicznego, jakie przyniosła by mi ta uwaga.

W ciszy, więc zaparkowałam przy chodniku, wzdychając z ulgą, kiedy i ten manewr wyszedł mi dobrze. 

- Dobra stary ja spadam. - powiedział na odchodne brązowooki po czym, w okamgnieniu, głośno trzaskając drzwiami, stracił się z pola naszego widzenia.

Siedząc w ciszy nie miałam pojęcia co teraz począć: czy ruszać, czy wysiąść z auta. Wymownie spojrzałam więc w stronę Ivana, który nawet na mnie nie patrzył, a jedynie dosyć nieprzytomny siedział obok mnie.

- Zajrzyj do schowka. - poinstruował mnie, a ja bez zbędnych pytań uczyniłam to. - Jest tam apteczka? - w jego głosie było słychać wręcz błagalną nutę.

- Nie. - odpowiedziałam cicho.

- Kurwa. - sapnął po czym znowu odpadł na siedzenie, nic już z siebie więcej nie wydając.

- Coś się st... - nie dokończyłam jednak, ponieważ zauważyłam jak ten trzyma się, za brzuch, na jego dłoniach jest dosyć sporo krwi. - Oj. - wykrztusiłam jedynie. 

- Ta, oj. - prychnął, łapiąc się za bok. - Przesiadaj się.

- Nie będziesz w stanie teraz prowadzić. - zaprotestowałam, a on spojrzał na mnie groźnie, jednak w tej chwili nie wystraszyłam się go aż tak bardzo, bo w jego wzroku dało się dostrzec coś jeszcze. Ból. Ból, który był dla mnie całkiem nową emocją na jego wiecznie obojętnej lub wkurzonej twarzy.

- Mogę to zobaczyć? - spytałam niepewnie, powolnie wyciągając w jego kierunku dłoń.

Przez chwilę wydawało mi się, że znowu mnie uderzy, jednak po dłużej chwili milczenia, odsunął swoje dłonie, tym samym dając mi pełny dostęp do swojego ciała. 

Z ociąganiem przysunęłam się do niego, nie wiedząc od czego zacząć. Trzęsącymi się ruchami, zaczęłam podwijać jego koszulkę, na co ten jedynie zasyczał lekko.

- Najlepiej będzie jak ją zdejmiesz. - zauważyłam, na co tylko spojrzał na mnie kątem oka, perfidnie się uśmiechając. 

- Fajne widoczki, co? 

- Jeśli chodzi o zobaczenie w jakim stanie jest twoja rana, to masz rację, fajne. - odrzekłam spokojnie.

Nie odpowiedział mi, a jedynie wziął się za ściąganie materiału, co jakiś czas wydając przy tym dosyć ciche posapywania. Kiedy wreszcie uporał się z tą czynnością, rzucił materiał pod swoje nogi, a ja wreszcie miałam widok na jego ranę. Skupiając się na jej wyglądzie, od razu zauważyłam, iż jest to średniej głębokości, cięcie, które najprawdopodobniej zostało wykonane nożem.

- Eric ci to zrobił? - spytałam, a ten w odpowiedzi tylko kiwnął głową. - Nic ci nie będzie, ale trzeba to opatrzyć. - stwierdziłam.

- Niby jaki sposobem kretynko, jak nie mamy apteczki? - spostrzegł, patrząc na mnie z kpiną. 

Spojrzałam na niego uważnie, przekrzywiając głowę w bok, po czym biorąc głęboki wdech, poprawiłam dłoni swojego warkocza. On obserwował każdy mój ruch, co przyznam, odrobinę mnie dekoncentrowało, starałam się jednak nie zwracać na to uwagi, a jedynie sprawnie w głowie poukładać swoje myśli tak, aby to co zaraz powiem, nie obróciło się przeciwko mnie. Poprawiając się tak jak wcześniej Samuel na miejscu, zaczęłam:

- Takie cięcie powinno się opatrzeć na wypadek żeby nie wdało się żadne zakażenie. Jeśli nie masz apteczki tutaj, musimy pojechać po to do apteki. 

Po moich słowach mężczyzna wyprostował się, co w jego stanie było nie lada wyczynem. Następnie, spoglądając na mnie jak na wariatkę, złapał mnie za ramię. Nie był to jednak ten zwyczajny mocny chwyt, który miał mnie boleć, a raczej lekkie przytrzymanie. Następnie nachylił się nade mną, tak blisko, iż nasze twarze, w tej chwili dzieliły zaledwie milimetry. 

Oddychając głęboko, spojrzałam w jego chłodne niebieskie oczy, dopiero teraz spostrzegając, że ich barwa, choć niebieska, była dosyć niezwykła. Takie niby chłodne, zimowe morze, z domieszką złotych odblasków słońca, majaczących po ich obwódkach.

 Z przyspieszonym biciem serca, położyłam mu rękę płasko na klatce piersiowej, chcąc jakoś zmniejszyć dystans między nami, jednak on szybko ją łapiąc, odrzucił ją z powrotem na swoje miejsce, znowu o dziwo nie robiąc mi przy tym krzywdy.

- Nie ma mowy. - wypowiada wreszcie, choć jego słowa zazwyczaj stalowe i twarde, teraz są miększe, niestety nie dostatecznie by można je uznać za normalne. - Nie jestem na tyle głupi, żeby puścić Cię samą w publiczne miejsce.

- Nie muszę iść sama. - mówię bez zastanowienia. - Poza tym nie wywinę żadnego numeru, bo i tak mnie dopadniesz no nie? - w moim głosie słychać lekką gorycz. - Chcę jeszcze skorzystać z chwil życiu, w których w miarę mam szacunek do siebie, zanim stracę go doszczętnie. 

- To co mam z tobą tam iść z rozciętym brzuchem? - jego głos wręcz ocieka cynizmem. - Fantastyczny pomysł.

- Nie musisz nic mówić. - wzruszam ramionami. - Ubierzesz koszulkę i będziesz spokojnie stał, obok mnie to tyle. 

Zaczyna zastanawiać się nad moimi słowami i chyba wreszcie dochodzi do jakiegoś wniosku, ponieważ po dobrych dwóch minutach jego, twarz lekko się rozjaśnia.

- Ok. Ale jak coś wywiniesz to urwę ci łeb. - kiwam głową, odpalając silnik. - A co do szacunku do siebie i tego co stało się wczoraj. - zaczyna zawieszając się. - Zapomnij o tym byłem pijany. Wszystko co ci powiedziałem było durną pijacką gadką.

Uśmiecham się, lecz nie jest to wesoły uśmiech, a raczej, uśmiech przegranego człowieka.

- Wiem. Przecież jestem ci potrzebna tylko na sprzedaż. - po tych słowach ruszam z piskiem opon, a między nami następuje głucha cisza...

...

Hej hej! Co sądzicie? Od razu uprzedzam pytania, nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział, ale postaram się wstawić go dosyć szybko.
Buziaki ;* 

Lanjutkan Membaca

Kamu Akan Menyukai Ini

4.7K 409 28
Znika najmłodsza siostra ze znanego rodzeństwa Barboleta da Silva. Gdy policja rozkłada ręce w sprawie, jeden z jej braci decyduje się zgłosić o pomo...
4.1K 362 32
JA TYLKO TŁUMACZĘ! Zajmuję się jedynie fanowskim polskim tłumaczeniem serii novelek :)) Z racji że nie widziałam jeszcze nigdzie Polskiego tłumaczeni...
Snake Zone Oleh Dominik847

Misteri / Thriller

3.7K 501 30
Akcja rozgrywająca się w Barcelonie dotyczy głównej bohaterki Sary Miller która uczęszcza do liceum w którym jest prześladowana przez dwójkę uczniów...
672 18 8
Nessa Seek, Uczennica Deek High school. Nessa dostaje wiadomość od nieznanego numeru, by poszła do szatni. Okazuje się, że jej siostra Lily popełniła...