Tak Długo, Jak Będziesz Mnie...

By oliwciastyle

1.2K 63 4

Prefekt Naczelna Hermiona i Prefekt Naczelny Draco spędzają razem swoje pierwsze walentynki. Ujawnienie tajne... More

Część 2

Część 1

755 30 2
By oliwciastyle

Hermiona obudziła się w promieniach słońca wpadających przez okno jej dormitorium Prefekt Naczelnej. Wstała z łóżka, wdzięczna, że ​​chociaż raz zyskała pozycję Prefekt Naczelnej. Ciężko pracowała przez sześć lat, a prywatny pokój był jedną z najlepszych zalet tego stanowiska. Odsunęła zasłony od okna i obserwowała wschód słońca nad horyzontem. Ze swojego punktu obserwacyjnego widziała zarys mniej więcej połowy zamku.

To była codzienna rutyna, w którą wpadła od pierwszego dnia wolnego od siódmej klasy. Pięć miesięcy później, a jej poranny rytuał był nadal jednym z głównych punktów jej dnia. Była zdeterminowana, by cieszyć się tym i korzystać z tego przez ostatnie pięć miesięcy swojej podróży do Hogwartu. Od mugolskiego Londynu po magiczne wzgórza Szkocji zaszła tak daleko, odkąd dowiedziała się, że jest czarownicą.

Spojrzała na zegar i westchnęła, zwiększając czas. Wstała i skierowała się do prywatnej łazienki, biorąc szybki prysznic, po czym ubrała się i wyszła z prywatnego sanktuarium. W pokoju wspólnym jej wzrok powędrował po dwóch kanapach, kominku, półkach na książki i biurkach. Miała nadzieję zobaczyć Prefekta Naczelnego, ale tego ranka nie miała szczęścia. Wzdychając, zgodziła się, że będzie musiała poczekać, aż zobaczy Draco później wieczorem. Na pewno coś zaplanował dla nich dwojga; nigdy by tego nie przyznał, ale wiedziała, że ​​był beznadziejnym romantykiem.

Weszła szczęśliwie do Wielkiej Sali i zerknęła w stronę stołu Slytherinu, dostrzegając Draco obok Crabbe, Goyle'a i Blaise'a. Podeszła do stołu Gryffindoru i usiadła między Harrym a Ronem.

-Dzień dobry. Na zewnątrz jest pięknie. - Spojrzała w górę na zaczarowany sufit, który naśladował niebo za zamkiem.

- Dlaczego jesteś taka wesoła, Hermiono? - Harry burknął, rzucając bułkę na talerz.

- Och, daj spokój stary, głowa do góry. Masz dziś kilka kart do śpiewania, na które możesz czekać - powiedział Ron udawanym poważnym tonem. Harry posłał mu śmiertelne spojrzenie.

-Bycie ściganym przez cały dzień z muzycznymi kartkami z życzeniami wysyłanymi przez chichoczące dziewczyny z czwartego roku nie jest tak zabawne, jak się wydaje. - Harry zawsze wydawał się być celem dla młodych hormonalnych nastolatków tego konkretnego dnia.

- Szczerze, dzisiaj będzie świetnie - powiedziała radośnie Hermiona.

- Kto sprawia, że ​​jesteś taka wesoła? - Ron uniósł pytająco brew. Harry również spojrzał na nią, zastanawiając się, kogo ona miała na myśli.

-Och, nikt. - Próbowała powstrzymać rumieniec przed pojawieniem się na jej policzkach. - Miałam na myśli tylko ogólnie was dwoje i dziewczyny. Harry i Ron spojrzeli sceptycznie, ale wzruszyli ramionami. Chłopcy.

- Więc co zaplanowałeś na dzisiejszy wieczór? - zapytała, odwracając uwagę od siebie.

- Zabieram Lavender do Hogsmeade na obiad. Zrobiłem rezerwacje w pubie dla nas dwojga - Ron wzruszył ramionami. - Chciała opuścić zamek. Pomyślała, że ​​potem pójdziemy na spacer.

- Przygotowuję dla nas obiad w Pokoju Życzeń. Zgredek powiedział, że przygotuje jedzenie i przyniesie świece. - Harry zarumienił się na te słowa, zerkając z boku na Rona, który starał się zachować neutralną minę. Hermiona uśmiechnęła się szczerze, uznając to za urocze, że wciąż czuł się zawstydzony, mówiąc o Ginny przed swoim najlepszym przyjacielem.

- Harry, jesteś moim najlepszym kumplem - zaczął uprzejmie Ron. - Ale jeśli zrobisz cokolwiek mojej siostrzyczce...

- Z pewnością nie ujawnimy tych informacji - przerwała Ronowi Ginny, siadając przy stole obok Harry'ego, całując go lekko w policzek.

-Dzień dobry. - Harry ożywił się na widok swojej dziewczyny.

- A co z tobą Hermiono? Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zapytała Ginny uprzejmie, ale Hermiona widziała cień uśmiechu.

- Nic ekscytującego. Prawdopodobnie zostanę w swoim pokoju wspólnym, żeby uniknąć otaczających się par. - Rzuciła Ginny „spojrzenie", które powiedziało „ha-ha zabawne", a Hermiona tylko uśmiechnęła się niewinnie.

-Brzmi po prostu magicznie.

Hermiona potrząsnęła głową i podniosła plecak z podłogi.

- Chłopcy, czas iść do klasy. - Hermiona wyszła, zanim zdali sobie sprawę, że odchodzi.

Hermiona niecierpliwie postukała opuszkami palców o biurko. To była ostatnia lekcja tego dnia, podwójna transmutacja. Czas płynął strasznie wolno i chociaż zwykle zwracała uwagę na lekcję, po prostu nie mogła znaleźć tego w sobie, żeby się tym przejmować. Desperacko chciała zobaczyć Draco, już tęskniła za nim i przewidywała wszystko, co zaplanował na wieczór. Zauważyła go wcześniej na korytarzu, ale jak zwykle mieli się ignorować. Nawiązali krótki kontakt wzrokowy, ale taki był zakres ich interakcji.

Nie chodziło o to, że wstydzili się swojego związku, ale konsekwencje ich związku, gdyby opinia publiczna dowiedziała się, nie były czymś, z czym byliby gotowi się zmierzyć. Malfoyowie byli znani ze wsparcia Voldemorta i chociaż sam Draco nie był chętny do pójścia w ślady ojca, nadal tego po nim oczekiwano. Wiedzieli, że kiedy nadejdzie czas, oboje zostaną umieszczeni w pozycjach zagrażających życiu. Na razie byli w Hogwarcie i byli w stanie utrzymać pozory bez żadnych negatywnych skutków. I chociaż oboje byli dość otwarci na temat swoich uczuć, Hermiona nadal nie była pewna, czy naprawdę kocha Draco. Jeszcze. Byli razem od czterech miesięcy i było tak wiele historii, a przyszłość była niepewna. To był ciężki temat, którego starali się uniknąć. W końcu będą musieli porozmawiać, ale dziś chciała po prostu cieszyć się tym, co mieli.

Kiedy klasa zaczęła się opróżniać, Hermiona nie mogła się doczekać powrotu do pokoju wspólnego.

-Skrzydła Wróżki - oznajmiła portretowi i drzwi się otworzyły. Ze zniecierpliwieniem wślizgnęła się przez wejście i zamknęła za sobą drzwi, słysząc z portretu skargę dotyczącą jakiegoś niedocenienia.

Rozejrzała się optymistycznie i stwierdziła, że ​​pokój znów jest pusty. Zmarszczyła brwi, ale weszła po wąskich schodach do swojego pokoju i znalazła mały kawałek pergaminu leżący na jej łóżku. Chwyciła go łapczywie.

Nie idź do Wielkiej Sali na obiad.

Spotkajmy się w pokoju wspólnym o 6:00.

Ubierz się wygodnie.

-Draco

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Spojrzała na siebie ostatni raz przed wyjściem z łazienki. Zgodnie z prośbą Draco, ubrała się w parę wygodnych butów do chodzenia, obcisłe mugolskie niebieskie dżinsy i wybrała biały top na ramiączkach. Zaczarowała włosy, by opadały jej do połowy pleców miękkimi falami. Chociaż nie używała go często, zdecydowała się nałożyć niewielką ilość makijażu na oczy i miała nadzieję, że będzie ładnie wyglądała. Chwyciła dżinsową kurtkę i skierowała się do pokoju wspólnego, żeby zaczekać.

Zaledwie kilka minut później rozległo się ciche pukanie do głównych drzwi pokoju wspólnego. Podeszła do drzwi, zaciekawiona, zastanawiając się, czy to część niespodzianki. Gdy tylko się otworzyły, zdała sobie sprawę, że nie, nie było. Harry i Ron stali na korytarzu uśmiechnięci.

-Hej! - powiedziała z fałszywym entuzjazmem, próbując ukryć się przed ich widokiem za drzwiami. Niestety to nie zadziałało.

- Och, ładnie wyglądasz - powiedział Harry z wahaniem, nie spodziewając się, że Hermiona zdejmie szkolne szaty.

-Idziesz gdzieś? - zapytał Ron podejrzliwie, delikatnie otwierając drzwi.

- Och, hm, nie - skłamała nerwowo. - Co was tu sprowadza?

- Chcieliśmy zobaczyć, czy byłabyś zainteresowana zrobieniem jutrzejszego pikniku naszej czwórce - powiedział uprzejmie Harry. Spojrzał na Rona wyczekująco i nastąpiła długa pauza. Ron próbował spojrzeć obok Hermiony do pokoju wspólnego, żeby zobaczyć, czy ktoś jest w środku. Harry szturchnął swojego przyjaciela, a Ron podskoczył, pamiętając, że to jego „wskazówka".

- O tak, czujemy się źle, że nie wychodzisz dziś wieczorem, więc możemy posiedzieć jutro - powiedział szybko, ale nadal wyglądał podejrzanie.

- Brzmi cudownie. Dziękuję, że o mnie pomyślałeś. Spotkamy się w pokoju wspólnym Gryffindoru jutro przed południem. Uśmiechnęła się do chłopców, trochę zdenerwowana, gdy Ron wciąż oglądał się za nią. Nie żeby było coś do zobaczenia, ale jednak. Harry skinął głową.

- Eee, okej, cóż, mam dużo do zrobienia. Lepiej zejdźcie teraz na dół - powiedziała ładnie i chwyciła drzwi z portretem, jakby szykując się do ich zamknięcia.

-Do zobaczenia jutro. - Harry pomachał i złapał Rona za ramię, odciągając go.

-Pa! - powiedział głośno w połowie korytarza. Hermiona lekko się skuliła, czując się winna kłamstwa, ale wiedząc, że to konieczne. To tylko na razie, powiedziała sobie.

-Coś nie tak? - Głos Draco w końcu dotarł do jej uszu i odwróciła się, by na niego spojrzeć. Właśnie wychodził ze swojej sypialni. Hermiona uśmiechnęła się, a jej serce zaczęło bić trochę szybciej. Tęskniła za nim, a nie był to nawet cały dzień - Merlinie, miała problem.

- Nie, to tylko Harry i Ron. Zaprosili mnie jutro na piknik, bo myślą, że będę dziś wieczorem sama. Hermiona ruszyła w jego stronę i spotkał ją w połowie drogi. - Tak się cieszę, że w końcu cię widzę. - Ich usta spotkały się i poczuła spokój. Westchnęła do niego.

- Pięknie wyglądasz - powiedział, patrząc jej prosto w oczy, gdy się rozstali.

-Dziękuję Ci. - Znowu lekko go pocałowała. - Ty też wyglądasz atrakcyjnie.

-Wiem. - Mrugnął, a Hermiona żartobliwie uderzyła go w ramię.

-Jesteś gotowa? - zapytał, wciąż trzymając jej dłoń. Jego oczy nie opuściły jej, odkąd wszedł do pokoju. Hermiona skinęła głową i uśmiechnęła się.

-Świstoklik zostanie aktywowany za około trzydzieści sekund, więc trzymaj się. - Wyciągnął pióro, które wyjął z kieszeni. Hermiona była zszokowana, patrząc na pióro.

-Jak zdobyłeś świstoklik?

- Jestem Malfoyem - powiedział z uśmiechem, a ona przewróciła żartobliwie oczami w odpowiedzi.

- Och, oczywiście, jak głupio z mojej strony zapominać o twoich nadrzędnych przywilejach.

Draco uśmiechnął się i spojrzał na zegarek.

- Trzy, dwa, jeden - powiedział lekko Draco i w następnej chwili przenieśli się do celu podróży.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Harry i Ron poszli korytarzem, obaj z różnymi myślami po tym, jak kilka minut wcześniej zobaczyli Hermionę.

- Jak myślisz, co ona knuje? - zapytał Ron. Nie był głupi i Harry też nie, i najbardziej frustrowało go to, że Hermiona myślała, że ​​są nieświadomi kłamstwa.

- Najwyraźniej wychodzi dzisiaj wieczorem i była zawstydzona, mówiąc nam o tym. - Szli przez chwilę w milczeniu, a niesamowita myśl dotarła do nich obu.

- Hej, nie sądzisz, że to... Malfoy? - zapytał Ron, wahając się przy każdym słowie, jakby wypowiadanie go na głos było tabu.

- Hermiona z Malfoyem? - Harry skrzywił się. - Nie ma mowy. Hermiona jest mądra. Nie zrobiłaby tego, nie po wszystkim, co powiedział i zrobił. To prawdopodobnie Krukon albo ... nawet jeśli to Ślizgon, to nie byłby to on.

- Pomyśl o tym, Harry. Dlaczego miałaby trzymać to w tajemnicy? - Ron nabierał pewności z każdym krokiem, jaki stawiali w kierunku Wielkiej Sali.

- Eee. Tak jak powiedziałem, może to być kolejny Ślizgon - powiedział, wciąż nie przekonany. - Mogę dziś wieczorem o to zapytać Ginny. Powinieneś teraz spotkać się z Lavender, możesz się spóźnić - przypomniał mu Harry.

- Bzdury, tak. Nie zapomnij jej o to zapytać - powiedział Ron, zanim skierował się do frontowego wejścia, jego uwaga z łatwością przeniosła się z Hermiony na Lavender. - Harry westchnął, marszcząc brwi. Naprawdę miał nadzieję, że Ginny ma dla nich odpowiedź.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hermiona rozejrzała się z zaciekawieniem. Była w innym pokoju wspólnym. Było tam kilka sof, mały stolik, mała kuchnia i... kuchenka mikrofalowa? A lodówka? Spojrzała ponownie i po tym dostrzegła telewizor. Odwróciła się oszołomiona, gotowa zapytać Draco, gdzie na świecie są, ale nie znalazła go.

- Draco? - zawołała trochę gorączkowo. Nie wiadomo gdzie właśnie została wysłana świstoklikiem, a Draco zaginął. Kiedy usłyszała dźwięk zasłony z tyłu, odwróciła się i patrzyła, jak magicznie się rozstąpiła i ukazał się widok z okna. Wypuściła oszołomiony jęk.

Był to pięknie udekorowany balkon z okrągłym stołem dla dwóch osób ze świecą pośrodku na górze. Balkon był zaśmiecony płatkami róż, podobnie jak podłoga pod jej stopami. Wyszła z pokoju i weszła na balkon, podziwiając widok. Była pod wrażeniem. Miasto rozciągało się poza zasięgiem jej oka - były miliony świateł, a budynek górował nad nimi we wszystkich kierunkach.

Nagle ramię owinęło się wokół jej talii i Draco szepnął jej do ucha:

- Podoba ci się widok?

- To niesamowite, Draco - szepnęła, opierając się o niego tyłem

-Spójrz w dół. - Jego ramiona pozostały wokół niej, kiedy lekko się pochyliła. To było wysoko. Ledwo widziała ulicę i miała nieprzyjemne zawroty głowy, przez co cofnęła się w niego.

- Draco - zganiła go, a on uśmiechnął się. - Wiesz doskonale, że nie lubię wysokości!

-Jak mogłem zapomnieć? Nigdy nie chcesz ze mną latać - nadąsał się. - Ale cieszę się, jak się skręcasz. - Jego uśmiech pozostał przyklejony do jego twarzy i pochylił się, by pocałować ją w policzek. Hermiona powstrzymała uśmiech i odwróciła się, by spojrzeć na niego w pełni. Jego usta spotkały się z jej wargami i w końcu mieli kilka chwil, by wziąć się w siebie. Nigdy nie czuła się z nikim tak dobrze i była świadoma ironii, że to właśnie Draco Malfoy sprawił, że poczuła się w ten sposób. Jej dłonie zaplątały się w jego włosy, gdy ich pocałunek pogłębił się, a jego dłonie objęły jej pośladek. Wydała cichy dźwięk, kiedy ścisnął, a oni przerwali pocałunek, gdy zachichotał.

-Draco Malfoy'u! - roześmiała się, a on poruszył brwią. Uśmiechnęła się, a on cofnął się, trzymając ją za rękę, aby przyciągnąć ją do stołu dla dwóch osób.

- To wygląda cudownie. A widok, Merlinie... - Jej oczy powędrowały z powrotem do ponad balustrady i na linię horyzontu.

- Twoje miejsce - powiedział czarująco Draco, wysuwając dla niej jedno z krzeseł.

-Widziałeś te wszystkie śmieszne rzeczy w środku? Myślę, że nazywa się to kamerą... duża czarna skrzynka obok łóżka.

-To telewizor - zachichotała. - Musisz zacząć uczyć się mugoloznawstwa.

- Tak, to będzie ten dzień - parsknął.

- W porządku, będę musiała cię sama nauczyć - nalegała. Draco spojrzał na nią poważnie i powoli skinął głową.

-W porządku. - Hermiona tylko się uśmiechnęła. Czasami zapominała, jak daleko zaszedł. Utrzymywali intymny kontakt wzrokowy jeszcze przez kilka chwil, zanim Hermiona wróciła do snucia się nad widokiem.

-Kocham Londyn - westchnęła radośnie.

-Próbowałem zabrać świstoklik do Nowego Jorku, ale zmontowanie świstoklika, aby umożliwić międzynarodowe podróżowanie z Hogwartu, jest znacznie trudniejsze, niż można by przypuszczać. - Hermiona zaśmiała się z tego.

-Wręcz przeciwnie, wyobrażam sobie, że byłoby to prawie niemożliwe.

- Touché - powiedział, kiwając głową.

- Draco, po prostu nie wiem, co powiedzieć. - Promieniała szczęściem, patrząc, jak ostatnie promienie słońca znikają z nieba. Był jeszcze luty, a słońce zachodziło stosunkowo wcześnie. Wyobraziła sobie, że na balkonie znajduje się rozgrzewający urok, który chroni ich przed zimnem.

- Nie musisz nic mówić, chciałem to dla ciebie zrobić - powiedział szczerze. - Ale jedzenie ostygnie, jeśli szybko nie zjemy. - Draco wskazał na ich talerze i zdała sobie sprawę, że na stole jest już dla nich narzuta.

- Draco, to jest niesamowite. Jesteś niesamowity - jej oczy były wodniste od szczerości. - Jestem taka szczęśliwa, że mam cię w swoim życiu. Jestem bardzo szczęśliwa z powodu wszystkiego, przez co przeszliśmy i... jak bardzo się zmieniłeś. I jestem bardzo dumna z mężczyzny, którym się stałeś.

- Jestem szczęśliwy, że dałaś mi szansę.

Wspomnienie

Był ponury. Tylko tak można to opisać. Wciąż na nią warczał, wymawiał jej nazwisko i był ogólnie nieprzyjemny - ale kiedy nie rzucał obelg, wyglądał po prostu na smutnego.

Najcięższy był pierwszy miesiąc siódmego roku. Typowymi obelgami „szlama", „kretyn", „fretka" były ich codzienne adresy do siebie nawzajem.

Ich drugą naturą stało się obrażanie się nawzajem, a potem siedzenie w ciszy w pokoju wspólnym, podczas gdy sami odrabiali lekcje. To było dziwne, dzielić wspólny pokój z wrogiem i codziennie wykonywać wszystkie te same zadania domowe. Powoli stawało się swego rodzaju towarzystwem. Tej nocy, kiedy go tam nie było, nie chodziło o to, że przeszkadzało jej to, że była sama, ale była ciekawa, dlaczego nie było go przy niej.

To był jesienny wieczór, kiedy pogoda była jeszcze ładna, ale na progu szronu, że duet miał pierwszą prawdziwą interakcję, która nacisnęła granice ich związku. Hermiona uczyła się, jak zawsze, kiedy Malfoy wpadł do pokoju wspólnego jak huragan. Nigdy nie widziała go tak emocjonalnego. Drzwi z portretem zatrzasnęły się i natychmiast usiadła zaalarmowana.

Patrzyła, jak go zgubił. Regał został odsunięty, stół odwrócony do góry nogami, poduszki rozrzucone po pokoju: miał atak.

- Malfoy! - wstała i uniosła różdżkę, przygotowując coś.

- Uważaj na swój cholerny interes, Granger!

-Co się dzieje, o co chodzi? - zapytała surowo, starając się użyć surowości w głosie, żeby go uspokoić. Po prostu stał, trzęsąc się. Jego wściekłość unosiła się w powietrzu.

-Chcę pomóc - powiedziała, nienawidząc patrzeć na kogoś tak zmartwionego. Nie, nie lubiła go, ale najwyraźniej coś było nie tak i zamierzał zniszczyć ich pokój wspólny jako mechanizm radzenia sobie.

- Nie możesz mi pomóc - warknął. Kopnął przewrócony stół, ale skierował się do swojego dormitorium. Hermiona szybko podążyła za nim. Skończył tutaj, co oznaczało, że miał zamiar zniszczyć swój pokój jako następny.

-Proszę, po prostu powiedz mi, co się dzieje. - Debatowała, zachęcając go, by się uspokoił i nie niszczył, ale z doświadczenia wiedziała, że ​​mówienie komuś, żeby się „uspokoił", nigdy nie było dobrym pomysłem.

-To nie ma z tobą nic wspólnego. - Zatrzymał się i przemówił przez zaciśnięte zęby, wciąż zwrócony do niej plecami.

- Nie, może nie. Ale właśnie zniszczyłeś nasz pokój wspólny i jeśli zostawię cię w spokoju, mam wrażenie, że następna jest twoja sypialnia. - Była teraz bliżej niego, zaledwie metr dalej. Zauważyła kawałek pergaminu w jego dłoni.

- Odejdź ode mnie, Granger.

- Accio List - powiedziała ostro, a pergamin znalazł się w jej własnych czekających rękach. Słyszała, jak Malfoy przeklina i podchodzi do niej, ale gdy do niej dotarł, już czytała. Odskoczyła, wpatrując się w list.

Panie Draco Malfoy'u,

Z przykrością informujemy, że w przeddzień 14 października Missus Narcyza Malfoy została przyjęta na oddział Janus Thickley w Szpitalu św. Munga z powodu magicznych dolegliwości i urazów. Pani Malfoy ma objawy niewiadomego pochodzenia i musi pozostać w zastoju do czasu przeprowadzenia dalszych badań. Prosimy o Twoją obecność w celu udzielenia i doradztwa w imieniu Pani Malfoy w zakresie jej opieki długoterminowej.

Papier został wyrwany z jej uścisku. Hermiona podniosła głowę i zobaczyła złowrogiego Malfoya, który patrzył na nią z góry.

- Uważaj na swój cholerny interes, wścibska suko. - Był kilka cali od niej, a jego twarz wykrzywiła wściekłość. - Czy mnie rozumiesz, szlamo?

Milczała. Jego ramiona drżały i Hermiona spojrzała na niego z niepokojem.

- Malfoy, masz do czynienia z wieloma i mogę sobie tylko wyobrazić, jak trudne...

-Zamknij się! - Odszedł, kierując się w stronę swojego pokoju. Hermiona ruszyła za nim.

- Jestem tutaj, Malfoy, jeśli kiedykolwiek będziesz musiał... - jego drzwi zatrzasnęły się. - Mów.

Koniec Wspomnienia

- Chociaż twoje naleganie może czasami stać się drażliwe ... Cieszę się, że nie zrezygnowałaś ze mnie - powiedział szczerze Draco. Hermiona się uśmiechnęła.

- Tak, byłam dość cierpliwa pomimo wszystkich twoich napadów złości - powiedziała Hermiona wyniosłym głosem.

-Napady złości? - zadrwił. - Byłaś wścibska.

- Tak. Masz szczęście - warknęła, używając przeciwko niemu jego własnych słów.

Kontynuowali posiłek z łatwym przekomarzaniem się. Trzymali się z dala od ciężkich tematów i starali się skupić na sobie i tym, co ich uszczęśliwiało. Rozmowa ucichła, gdy wychowywano świat zewnętrzny, ale obaj starali się unikać tych tematów. Rozmawiali o szkole, marzeniach, karierach i wartościach. Co zaskakujące, wiele z ich najbardziej podstawowych wartości było bardzo podobnych. Oprócz jego fanatycznych poglądów czystej krwi, mieli podobne dzieciństwo. Nianie, przedszkole i mnóstwo książek. Oboje byli tylko dziećmi i oboje mieli rodziców, którzy ich uwielbiali.

- To było pyszne, Draco - powiedziała Hermiona, odchylając krzesło do tyłu, żeby mogła wstać.

-Cóż, jestem fantastycznym szefem kuchni.

- Nie zrobiłeś tego - powiedziała Hermiona z niedowierzaniem, jej szczęka opadła. Draco Malfoy gotuje posiłek?

- Nie, masz rację. Tylko się drażniłem. - Draco zaśmiał się.

-A ja miałam zemdleć z szoku - udawała omdlenie.

- Złapię cię, nie martw się. - Jego oczy błyszczały, kiedy ponownie po nią sięgał teraz, kiedy oboje stali. Przyciągnął ją bliżej i przytulił do siebie. Przez chwilę cieszyli się bliskością, zanim wrócili do interesów.

-Teraz musimy trzymać się harmonogramu. - Draco trzymał ją za rękę i wciągnął Hermionę z powrotem do pokoju. Skierował ją w stronę kominka i wyjął z kieszeni małą torebkę proszku Fiuu.

- Proszę bardzo - wyciągnął torbę, a Hermiona zebrała trochę kurzu w swoje ręce.

-Idź za mną.

- Okej - powiedziała nerwowo, ale w większości została wycięta.

-Pub Clearview - Widziała, jak po raz ostatni się uśmiechał, zanim zniknął za szmaragdowymi płomieniami. Hermiona weszła do kominka i ostatni raz rozejrzała się po pięknym pokoju. Draco musiał zapłacić fortunę, żeby wynająć pokój na kilka godzin, podczas których jedli kolację. Westchnęła radośnie i powtórzyła za Draco.

Po tym, jak została trochę potrącona, Hermiona została wyrzucona z innego kominka, zupełnie jak ten, do którego właśnie weszła. Zanim upadła na ziemię w nowym pokoju, złapała ją para silnych ramion.

- Zawsze tam, żeby złapać... - zaczęła kokieteryjnie, po czym nagle przerwała, gdy zdała sobie sprawę, że ramiona wokół niej nie należą do Draco. Ten drugi mężczyzna był dość wysoki, choć nie tak wysoki jak sam Draco, miał ciemnobrązowe oczy, opaloną skórę i jasnobrązowe włosy. Miał na sobie niebieskie dżinsy i białą koszulkę polo.

- Och, Merlinie, strasznie mi przykro! - Wzięłam cię za kogoś innego. Zarumieniła się wściekle. - Dziękuję bardzo za złapanie mnie.

-To nie jest problem, panienko...?

- J-jestem Hermiona - odsunęła się od niego i wyciągnęła rękę, umieszczając między nimi trochę dystansu.

- Jestem David - chwycił jej rękę pochyloną do przodu, żeby złożyć na niej pocałunek, sprawiając, że Hermiona się wzdrygnęła. To nie było do końca odpowiednie na Walentynki. A gdzie na Ziemi był Draco? Rozejrzała się nerwowo.

-Chociaż doceniam twoją dobroć, tak naprawdę jestem tutaj z moim chłopakiem. Przyszedł kilka chwil przede mną. Czy zdarzyło ci się zobaczyć, gdzie poszedł? Blond włosy, szare oczy ...

- Och. Przepraszam za moje zachowanie. Nie powinienem zakładać, że ktoś tak piękny jak ty jest sam w Walentynki. - Puścił jej rękę. - Nie widziałem go. Nie widziałem, żeby ktoś wchodził przed tobą. Z drugiej strony nikt inny nie wpadł w moje ramiona. - Powiedział żartobliwie. Hermiona zaśmiała się niezręcznie - był charyzmatyczny i flirtował z nią. Chociaż uwaga była miła, zbliżała się do granicy niewłaściwości po tym, jak już jasno wyraziła swoje zamiary.

- Skoro twojego chłopaka nie ma gdzie znaleźć, może zamiast tego mógłbym zabrać cię na wieczór? - Twarz Hermiony natychmiast opadła.

-To wyjątkowo niestosowne i nie doceniam...

- Aw, daj spokój Granger. Pożyj trochę - uśmiechnął się. Uśmieszek Malfoya. Twarz Hermiony opadła i westchnęła zirytowana.

- O mój Boże - powiedziała z ulgą, kręcąc głową. David zaczął się dąsać.

- Dlaczego, u licha, zmieniłeś swój wygląd, Draco?

-Nie możemy pozwolić, aby ludzie widzieli nas razem, kiedy jesteśmy publicznie.

- Ale jesteśmy w mugolskim Londynie, nawet nikogo nie znamy.

- Hermiono, chociaż bardzo chciałbym pokazać cię całemu światu - mugolom i czarodziejom - po prostu nie możemy tego teraz zrobić. To nie jest bezpieczne. - Wyglądał na szczerze zdenerwowanego tym faktem i Hermiona westchnęła. Wiedziała, jak bardzo nienawidził tego, że nie było to dla nich bezpieczne. Jeśli ktoś ich zauważy, może to doprowadzić do sytuacji życia lub śmierci. Naprawdę wiedziała, dlaczego jest to konieczne, ale była to smutna prawda, której nie lubiła przyznawać.

- Będę się czuła bardzo niezręcznie trzymając się za ręce z nieznajomym - powiedziała zdecydowanie. - Na szczęście jest tak samo wysportowany, jak mój prawdziwy chłopak, jeśli nie bardziej.

-Jak śmiesz! - Draco objął ją ramionami i lekko połaskotał ją po bokach. Odepchnęła go, śmiejąc się radośnie, a on zakończył atak łaskotania bardzo kochającym uściskiem i pocałunkiem na czubku jej włosów.

- W porządku, w porządku. Żadnego całowania się z tą twarzą - powiedziała Hermiona z wykrzywioną twarzą. - Mogę się w nim zakochać.

-Nie ma szans! - powiedział Draco, machając ręką. Chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć w kierunku wejścia. Znajdowali się w czymś, co wyglądało na mugolskie lobby biznesowe. Czarodziejski punkt podróży w mugolskim Londynie.

- Ja też mam dla ciebie eliksir, jeśli zdecydujesz, że chcesz go trochę. Rozważyła jego ofertę, po czym potrząsnęła głową. - Nie, nie sądzę, żebym tego potrzebowała. Nawet jeśli ktoś z magicznej społeczności mnie zauważy, to nie będzie miało znaczenia; jestem mugolakiem - powiedziała, odsuwając się od sprawy. - A teraz chodźmy, David.

-Dobrze dobrze. - Wyszli z holu na ruchliwe wieczorne ulice mugolskiego Londynu. - Pomyślałem, że możemy po prostu robić zakupy i zwiedzać. Może mógłabyś mnie oprowadzić. Nigdy nie byłem... hm, tutaj.

Hermiona skinęła głową i mocno ścisnęła jego dłoń. Dłoń jego osoby nie była tak duża jak ręka Draco, ale pamięć mięśni była jego, a uścisk wciąż był podobny.

- Jest kilka czarodziejskich sklepów rozsianych po okolicy, które mogą zobaczyć tylko magiczni ludzie - powiedziała elegancko Hermiona. Draco skinął głową, zainteresowany.

- O nie, Draco! Nie mam żadnych mugolskich pieniędzy, a banki są zamykane po piątej...

-Nie martw się o pieniądze. Mam je pod ręką. - Gapiła się na niego.

- Poszedłeś i zdobyłeś mugolskie pieniądze? - Pokiwał głową. Hermiona poczuła przytłaczającą falę wdzięczności i dumy. To było coś tak małego i prostego, i tak nie podobne do Malfoya, że ​​nie stracił uczucia. Nie tylko zdecydował się zaplanować randkę w środku mugolskiego Londynu, ale poszedł do banku i wymienił mugolskie pieniądze, co oznacza również, że musiał zbadać, jak używać mugolskich pieniędzy. Hermiona spojrzała na niego promiennie.

- Draco, dziękuję. Dziękuję, że nauczyłeś się, jak to wszystko zrobić dla mnie. Dziękuję, że masz otwarty umysł i przyszedłeś tu ze mną. Dziękuję bardzo. Patrzyła na niego czule i z czystą wdzięcznością.

- Z takim wyglądem sprawiasz, że zasada zakazu całowania jest prawie niemożliwa - powiedział Draco niskim głosem, wpatrując się w nią ciemnymi oczami.

-Więcej na później. - Mrugnęła i oblizała usta, uśmiechając się.

- Cholera, Hermiono... - westchnął i potrząsnął głową. Ta kobieta mogłaby być jego końcem.

Continue Reading

You'll Also Like

21.1K 3.6K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
39.7K 770 46
Pierwsza część to było "Rodzina monet•chat•instagram•real-cz.1". A tu mamy tego część 2.
2.6K 182 25
Emily to zwykła dziewczyna, która przenosi się do Kaliforni gdzie poznaje przystojnego chłopaka-Dylana O'Brien. Dylan to wampir, który za wszelką cen...
31.5K 5.6K 10
❝Gdzie jesteś, Alice?❞ Alice miała kota Archimedesa, obsesję na punkcie żelków oraz brzydki sekret. Logan natomiast nie miał nic p...