Po prostu Harry

By TobiMilobi

71.4K 4.3K 2.1K

Harry znika z domu wujostwa w wieku pięciu lat w tajemniczych okolicznościach. Świat magiczny żyje w słodkiej... More

Słowo wyjaśnienia + Stara notka [Nieaktualna]
[Tom 1] 0.Zniknięcie
[Tom 1] 1.Odnaleziony
[Tom 1] 2.Podróż
[Tom 1] 3.Przydział
[Tom 1] 4.Koza
[Tom 1] 5.Eliksiry
[Tom 1] 6.Hagrid
[Tom 1] 7.Ciekawość
[Tom 1] 8.Strach
[Tom 1] 9.Pałkarz
[Tom 1] 10.Troll
[Tom 1] 11.Wątpliwości
[Tom I] 13.Quidditch
[Tom 1] 14.Flamel
[Tom 1] 15.Lustro

[Tom 1] 12.Głos

1.1K 103 74
By TobiMilobi

Hej, trochę mi to zajęło, ale oto wróciłam z kilkoma ostatnimi rozdziałami serii I, która jest wrzodem na moim odbycie, więc wreszcie zebrałam się i ją kończę! 

Nie wiem, co ile będą wstawiane rozdziały, ale postaram się w miarę niedługie odstępy czasu. 

Dziękuję wszystkim za cierpliwość i czekanie na moje leniwe dupsko.

So... yeah...  ̶E̶n̶j̶o̶y̶  Ave~!

- TobiMilobi

✧~~✧

Ps: Wiecie, że moje social media istnieją? Typu youtube, instagram, discord i tak dalej? Wszystkie linki znajdziecie w ID/O mnie na głównej stronie. Magia, że nie musicie mnie ciągle o to pytać! 

Postaw emotkę 🎃 jak dotarłeś i przeczytałeś wstęp. Po co? Z czystej ciekawości ile osób przeczyta, a ile oleje 😅

✧~✧~~✧~✧

02 Lutego 2023

Minęło trochę czasu, nim Harry oficjalnie mógł z pełną świadomością przyznać sam przed sobą, że coś jest absurdalnie nie tak z nauczycielem czarnej magii. I nie chodziło o sam fakt, że często nosił ze sobą girlandę czosnku i jąkał się jak idiota, a raczej o dziwnie natarczywe spoglądanie, czasami wychodzenie nagle zza rogu korytarza, gdy był sam, a nawet pojawienie się raz w bibliotece niemal zaraz po tym, jak Hermiona zniknęła pomiędzy regałami. Próbował do niego zagaić rozmową, plącząc się i jąkając, ale chłopak wyraźnie dawał sygnały, że nie jest zainteresowany. Potrzebował cudu, który by go ocalił od natarczywego nauczyciela.


- Uhuhuhu, a co masz panie pod turbanem?


Znikąd pojawił się Irytek, który złapał za końcówkę turbana nauczyciela OPCM. Podziałało to zaskakująco dobrze, bo ten z urwanym krzykiem podskoczył i umknął szybko z biblioteki, trzymając obie ręce na swoim dziwacznym nakryciu głowy. Poltergeist ryknął śmiechem, trzymając się za brzuch, wywijając niemal fikołka w tył.


- Irytek, ciszej! - Hermiona szepnęła głośno, wyłaniając się zza regałów z kilkoma opasłymi książkami. - Harry, coś się stało?


Chłopak westchnął przeciągle i potarł oczy ze zmęczenia, poprawił okulary i zerknął na ducha.


- Irytek, mógłbyś?


Duch nagle przestał chichotać i uśmiechnął się głupio, rozkładając ręce na boki, po czym zniknął w ścianie.


- Nadal zadziwia mnie, że zaprzyjaźniłeś się z nim.


- Zdobył moje zaufanie, bo nie umrze i nikt nie może mu zagrozić. - Harry wzruszył ramionami.


Wiedział, że taką odpowiedzią wcale nie pocieszył dziewczyny, ale nie kłamał. Ufał nadnaturalnym bardziej niż żywym, a tych drugich miał ledwie garść i nie wiedział, czy ta liczba się kiedykolwiek powiększy lub zmaleje, ale lubił swoje życie, jakie było. Oczywiście bez łatki zbawiciela leniwych czarodziejów. Zerknął na dziewczynę, gdy usiadła ciężko obok i zaczęła przeglądać księgi. Uniósł oczy na sufit. Czy miał do niej na tyle zaufania, żeby zdradzić rozbawienie Irytka? Kilka razy dała takie wrażenie, więc może?


- Profesor Quirrell źle na mnie działa i jest bardzo nachalny. - Powiedział w końcu. - Mam wrażenie, że mnie śledzi i czegoś chce, ale nie wiem co. Zachowuje się dziwnie spokojnie przy mnie i niemal nie jąka. Jakby były w jego ciele dwie osoby. To strasznie irytuje, gdy zjawia się nagle znikąd tuż obok i zagaduje o bzdury. Zauważyłem też, że trochę go drażni, kiedy nam ktoś przeszkodzi lub zniknę bez słowa, dając do zrozumienia, że rozmowa z nim nie interesuje mnie.


Zapadła nagła cisza, przerywana tylko szemraniem gdzieś w oddali biblioteki.


- CO?! - Hermiona wstała gwałtownie i zaraz zakryła usta, czerwona na buzi. - Quirrell cię śledzi i nachodzi?! To trzeba zgłosić, Harry! - Szepnęła głośno.


- I co powiem? - Spojrzał na nią uważnie. - Że jeden profesor jest nachalny i zagaduje o bzdury? Kogo to obchodzi?


- Nie jesteś normalnym uczniem, pamiętaj.


Skrzywił się, ale musiał przyznać rację Hermionie. Chciał czy nie, to nadal był Harry'm Cholernym Potterem i takie zachowanie powinien zgłosić. Jak bardzo to nie było wkurzające.


- Powiem, gdy zrobi się nie do wytrzymania...


- Harry!


- Koniec tematu. - Sięgnął do jednej z ksiąg. - Nikomu nie powiesz albo stracisz moje zaufanie, a wiem, że na tym ci bardzo zależy i nie muszę czytać w myślach, żeby to wiedzieć. Jesteś bardzo prostoliniowa w myśleniu.


- Jesteś okropny! - Fuknęła.


- Ale z tego powodu Draco mimo woli polubił mnie i w miarę toleruję.


- Uwielbiasz go denerwować.


- Pomówienia.


Parsknęła cicho. Och, tak. Hermiona znała prawdę i nie było powodu do kłamania, ale nadal miał pewne opory z zaufaniem komukolwiek.


- Może trochę... - Uśmiechnął się znikomo. - Zabawnie wówczas marszczy brwi i nos.


- Nie umiesz sobie odpuścić, co?


Spojrzał na Hermionę uważnie, potem na sufit i znów na zawartość książki.


- Nie, nie umiem. - Westchnął z rezygnacją i wstał. - Muszę się przejść i przemyśleć to wszystko na spokojnie. Widzimy się na kolacji?


- Pewnie.


Kiwnął głową i zniknął z biblioteki, odprowadzany spojrzeniem dziewczyny. Wiedział, że znalezienie czegokolwiek o Komnacie Tajemnic i jej usytuowaniu nie będzie najłatwiejsze w świecie, ale czuł, że nie ona powinna zaprzątać jego umysł. Coś z tyłu głowy ciągle go tykało, dając znać, że robi coś źle i powinien szukać czegoś kompletnie innego. Z roztargnieniem wyjrzał przez okno, patrząc uważnie na nieboskłon i okolice, ale nigdzie nie widział białej sowy. Wciąż nie otrzymał odpowiedzi, ale wiedział, że najpewniej czeka na dogodną okazję, co nie umniejszało jego złych myśli i przeczucia, że coś się szykuje.


- Wygłodniały... hhhrrrrmm...


Przystanął gwałtownie, a serce stanęło w gardle. Słyszał szorstki, chropowaty głos jakby roznosił się echem wokół. Rozejrzał się z konsternacją, ale niczego ani nikogo nie umiał dostrzec.


- Głodny... tyle la...t... czuje... krrrew...


Odwrócił się i z urwanym wrzaskiem wprost przed oblicze równie zaskoczonego Irytka, który uniósł gwałtownie ręce w górę. Harry wypuścił ciężko powietrze z płuc, którego nawet nie zauważył, kiedy zaczął wstrzymywać. Duch potrafił być naprawdę przerażający, gdy tego naprawdę chciał, nawet taki pokroju Irytka. Harry potarł oczy i spojrzał na poltergeist'a z wyraźnym zażenowaniem.


- Irytek, nie strasz mnie tak więcej...


- Nie planowałem. - Duch pomachał chaotycznie rękoma. - Wyglądałeś jak spłoszony kociątko, więc pomyślałem, że masz jakiś atak. Bez znaczenia co kto o mnie mówi, to ciebie bym nigdy nie wystraszył dzieciaku. Jesteśmy kumplami! - Wykonał fikołek w powietrzu. - Kumpli nigdy się nie straszy i nie dokucza, moja złota zasada.


Harry zmarszczył brwi z wyraźnym niezrozumieniem. Chciał o coś dopytać, ale znów rozległ się dziwny głos.


- ...czuje... krrrew...


- Ej, dzieciaku, dobrze się czujesz?


- Nie słyszałeś?


- Nie wiem? Strasznie zbladłeś... - Irytek próbował dotknąć swoją dłonią czoła chłopca, ale przeniknął przez niego jedynie. - Może masz to samo co ponury nietoperz?


Czyżby Irytek nie słyszał tego dziwnego szemrzącego, szorstkiego głosu? Może naprawdę zaczął dostawać na głowę...


- Pon... - Odchrząknął, próbując zdusić nieodparty niepokój. - Ponury nietoperz?


- Tak! Snape, Snape, Severus Snape~! - Zanucił wesoło. - Widziałem go pół godziny temu. Kuśtykał podczas chodzenia i przypomina trochę kaczkę, hahaha!


- Kuśtykał? - Ściągnął mocniej brwi.


- I to jak!


Oblizał spierzchnięte wargi, rozglądając się za ewentualnym zagrożeniem, a Barnabie w postaci myszki siedział skulony w jego kieszeni, drżąc z niemego przerażenia. Jak bardzo nie chciał przyznać tego przed nikim, to jednak potrzebował w tym momencie pomocy osoby dorosłej. Wyjrzał szybko przez okno, ale nie dostrzegł nawet mgnienia białych piór sowy.


Hedwiga była poza zasięgiem, a co za tym idzie jego opiekun również.


Ron, Hermiona, Draco czy Kris odpadali, byli tylko dzieciakami i nie pomogą.


Do Dumbledore'a na pewno nie pójdzie z oczywistych powodów.


Irytek był tylko psotnym duchem, nie mógł pomóc.


Zacisnął mocno powieki, wypuszczając ciężko powietrze z płuc. Została jedna osoba, która mógł prosić o jakąkolwiek pomoc, ale wówczas była ewentualna możliwość, że jego przyjaciele również się dowiedzą prędzej czy później, a w tym również dyrektor.


- Niech to szlag... - Mruknął. Spojrzał wprost na zaintrygowanego Irytka. - Zaprowadź mnie do profesora Snape'a, proszę.


Poltergeist wydał zduszony okrzyk oscylujący między przerażeniem, zdumieniem i rozbawieniem, gdy kładł dłoń na piersi w teatralnej pozie szoku. Aktorem to on był marnym. Ruszył za Irytkiem, który nucił bliżej nieokreśloną melodię, co pewien czas robiąc piruety w powietrzu czy chichotał bez powodu. Jakkolwiek to było niepotrzebne, tak pomogło na tyle, że Harry nie skupił się na otoczeniu i niemal wpadł na poltergeist'a, gdy ten stanął gwałtownie przy ciemnych drzwiach prowadzących do pokoju nauczycielskiego. Skłonił się komicznie i zniknął w podłodze, zostawiając chłopca znów samemu sobie.


Harry zerknął niepewnie na drzwi, zagryzając nerwowo kciuk. Snape mógł mu odmówić pomocy, jeżeli w środku będzie jakiś inny nauczyciel, w końcu musiał dbać o swoją reputację nieczułego i zimnego.


Z ręką na sercu zapukał.


Nie było odpowiedzi.


Zapukał ponownie.


Nic.


Może Snape był sam w pomieszczeniu zbyt zajęty sprawdzaniem czegoś i po prostu nie słyszał? Warto sprawdzić, nie? Ostrożnie uchylił lekko drzwi, zaglądając nieśmiało do środka i zastygł w miejscu z szeroko otwartymi oczami.


W pokoju byli tylko profesor Snape i woźny Filch. Snape zadarł szatę ponad kolana pokazując zakrwawioną i poszarpaną nogę. Filch podawał mu niezgrabnie bandaż.


- Cholerna sprawa. - Snape warknął. - Niby jak miałem upilnować się przed trzema głowami naraz? - Spojrzał mimowolnie w stronę drzwi, a jego twarz wykrzywił grymas złości i bólu. - POTTER!!


Harry drgnął spłoszony, ale nie ruszył się z miejsca. Snape puścił szybko skraj szaty, by ukryć nogę. Chłopak kompletnie nie wiedział, co powinien powiedzieć. Zobaczył i usłyszał coś, czego nie powinien. W normalnych warunkach przeprosiłby i uciekł w popłochu, ale teraz sytuacja była z grubsza inna. Potrzebował pomocy osoby dorosłej i zaufanej.


- kreww... czuję krew... zaaa...bić...


Zimny pot spłynął po jego ciele, gdy odwrócił gwałtownie głowę za siebie, gdzie słyszał głos najlepiej, ale tak jak i uprzednio, nic tam nie zastał. Nie zwrócił uwagi na szarpnięcie za ramię, wciąż obserwując kamienną ścianę z tłumionym przerażeniem.


- P-Profesorze... - Jego głos zdawał się jakby z oddali. Sam siebie ledwie słyszał. - Potrzebuje pomocy...


Nie wiedział, co przekonało mężczyznę, ale następne co zarejestrował, to skórzane obicie bordowego fotela w pokoju nauczycielskim. Został sam przy stoliku, bo Snape wyszedł do kuchni z krótkim „Zostań" i Filch'em złowróżącym pod nosem na wścibskie bachory. Głos zdawał się blisko, ale jednocześnie daleko. Zamknął oczy i osłonił uszy rękoma, próbując uspokoić przeraźliwy strach, który ostatni raz poczuł podczas spotkania z trzygłowym psem.


- Zostawcie nas samych. - Szorstki głos Snape'a wyrwał go z kołowrotka emocji, z którymi nie potrafił sobie poradzić. Tajemniczy głos zaczął się oddalać, a wraz z nim zniknęły postacie z portretów. - Zaproponowałbym herbaty, ale jesteś tu nie legalnie, więc mów natychmiast, co znowu ty i twoja banda zrobiliście.


Harry podsunął kolana pod brodę, otulając je rękoma. Był zażenowany, ale jednocześnie przerażony. Miał być kimś wielkim w świecie, a zachowywał się jak przestraszony kot, ale właściwie czy można było go winić? Miał tylko jedenaście lat i spędził w zamku z ledwością dwa miesiące, a to naprawdę niewiele na próbowanie udawania, że nic go nie rusza. Snape westchnął ciężko z wyraźną rezygnacją i świadomością, że Potter próbuje zrobić z niego idiotę. Barnabie w formie węża wysunął się z kieszeni jedenastolatka i wpełzł na stół, przybierając wygląd królika. Mężczyzna obserwował to oniemiały.


- Harry słyszy niekształtny głos, który sprawia u niego niepokój.


Zamrugał powoli kilkukrotnie, po czym potarł oczy palcami dłoni, mamrocząc pod nosem, że za mało mu płacą. Kolejne kilka minut spędzili w martwej ciszy, aż w końcu Harry zebrał w sobie resztki odwagi, jakie w nim pozostały na dzisiejszy dzień.


- Ten głos ciągle mówi, że jest głodny i czuje krew, a potem... - Oblizał nerwowo wargi. - Potem, że chce kogoś zabić.


- Jesteś pewien, że to nie durny żart Irytka albo któregoś z Weasleyów? - Prychnął z niby obojętnością.


- Irytek był ze mną, rozmawialiśmy, gdy ten głos się pojawił. - Harry pokręcił głową. - Fred i George nie są zbyt zainteresowani płataniem żartów akurat mnie. Prędzej swojemu bratu... - Przeczesał palcami dłoni swoje zwariowane czarne włosy. - Nie wiem, co lub kto to był profesorze, ale nie wiedziałem do kogo pójść... Nie miałem do kogo innego pójść. Uznaliby mnie za wariata...


- Słyszenie głosów, to sprawa medyczna, Potter. - Snape westchnął, pocierając czoło z wyraźnym zmęczeniem. - Zobaczyłeś moją krwawiącą nogę i wmówiłeś sobie to wszystko przez zmęczenie. Koniec.


- Jest pan jedynym dorosłym w tym zamku, któremu najbardziej ufam. - Wydusił przez ściśnięte gardło. - A ten głos mówił, że czuje krew, zanim zobaczyłem pana nogę. Zrobił się głośniejszy, gdy staliśmy w drzwiach. - Spojrzał wprost w czarne jak dwa żuki, oczy profesora. - Nie zwariowałem i tam coś było. Coś żądne krwi.


Snape zacisnął mocno wargi w cienką linię. Jeżeli sądził, że rok, w którym młody Potter zjawi się w szkole będzie przekleństwem, to teraz mógł uznać śmiało, że to klątwa i Lily zrzucała na niego odpowiedzialność, o którą nigdy się nie prosił.


- Ty Potter i twoje marne szczęście... - Zasłonił oczy dłonią.


- Szczęście Pottera to pokraczny żart... - Mruknął cicho.


- Ten rok jest ciekawy, nie ma co... - Sarknął chłodno, patrząc na zegarek, który wskazywał niemal północ. - Jest za późno na takie rozmowy. Zaprowadzę cię do twojego dormitorium, a po jutrzejszym meczu porozmawiamy o tym, co tu zaszło.


Harry nie powiedział słowa skargi. Nie odpowiedział również na zaczepki Kris'a czy reszty drużyny, gdy zobaczyli go w towarzystwie Mistrza Eliksirów. Zbył ich słabym „Dajcie temu spokój" i zniknął w swoim pokoju wspólnym. Tego wieczoru nie usłyszał już ani razu dziwnego głosu.

Continue Reading

You'll Also Like

7.5K 476 21
Młody kierowca Formuły 1 i wyśmienita tenisistka. Co ich połączy? A raczej co im w tym przeszkodzi. Życie rzuca nam wiele kłód pod nogi, a tej dwójce...
133K 5.2K 41
ONA jest producentką w wytwórni „2020". A ON jest największą gwiazdą tego roku w „SBM Label". Dwie różne wytwórnie muzyczne. Dwa różne światy. A jed...
46.3K 1.8K 41
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
11.2K 845 33
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...