Nie mogłam jednak dłużej przypatrywać się tej dwójce, bo nagle wszyscy podnieśli ręce. Poszłam za ich przykładem, choć nie miałam pojęcia na co właśnie się zgadzałam. Gdy zapytałam o to Lucy, ta jedynie syknęła w moim kierunku, bym była cicho. Zmarszczyłam brwi, patrząc, jak z zafascynowaniem przysłuchuje się rozmowie, która nadal się toczyła. Raz albo dwa nawet sama się odezwała, jednak wtedy już wiedziałam, że chodzi o to jak nazwiemy nasze wspólne zajęcia. Ostatecznie stanęło na Gwardii Dumbledore'a, w skrócie GD.
— Świetnie — rzekł Harry, kiedy Hermiona usiadła na swoje miejsce, po tym jak napisała na górze listy z nazwiskami członków nową nazwę. — Możemy zabrać się do ćwiczeń? Pomyślałem sobie, że najpierw powinniśmy przećwiczyć Expeliarmus, no wiecie, zaklęcie rozbrajające. To jedno z podstawowych zaklęć, ale nieraz mi się przydało...
— Daj spokój! — przerwał mu jakiś Puchon, podnosząc oczy do góry i krzyżując ręce na piersiach. — Co, myślisz, że Expeliarmus pomoże nam przeciw Sam-Wiesz-Komu?
— Mnie pomógł — powiedział spokojnie Harry. — W czerwcu to zaklęcie uratowało mi życie. — Puchon zamilkł. — Ale jeśli uważasz, ze to poniżej twojej godności, to możesz wyjść. — Kiedy nikt nie ruszył się z miejsca Potter kontynuował, ale nieco bardziej oschłym tonem. — W porządku. No, to dobieramy się w pary i ćwiczymy.
Natychmiast odwróciłam głowę w kierunku Lucy. Nasze oczy się spotkały i posłałyśmy sobie uśmiechy. Wstałyśmy, a gdy Harry odliczył do trzech obie wypowiedziałyśmy zaklęcie, celując w siebie różdżkami.
Podczas ćwiczeń okazało się, że McCartney jest naprawdę dobra. Niemal wszystkie jej próby, sprawnie mnie rozbrajały, podczas gdy nie mogłam tego samego powiedzieć o swoich. Ponadto wcale nie tak daleko od nas bliźniacy przeszkadzali owemu Puchonowi, który wcześniej wyraził swoje niezadowolenie jeśli chodzi o ćwiczenie, i sprawiali, że różdżka co rusz wylatywała mu z ręki. Przestali dopiero gdy podszedł do nich Harry.
Po jakimś czasie po pomieszczeniu rozległ się przeciągły gwizd. Opuściłam różdżkę, patrząc na Harry'ego, który wydał ten dźwięk gwizdkiem.
— Nie było tak źle — powiedział — ale niektórym sporo brakuje do doskonałości. Spróbujmy jeszcze raz...
Tym razem nie dane mi było pozostać w parze z Lucy. Nim się spostrzegłam Fred pojawił się przede mną z tym swoim uśmiechem na ustach. Zignorowałam go i spojrzałam ponad jego ramię. Lucy właśnie żywo gestykulowała w kierunku George'a, który prowadził ja na drugą stronę pokoju. Nie miałam możliwości manewru, bo wszyscy mieli już swoje osoby do ćwiczeń. Zostałam zmuszona do bycia w parze z Fredem.
— Chcesz czegoś? — zapytałam niby od niechcenia. Prawdę mówiąc nawet miło było mi na myśl, że Fred wolałby ćwiczyć ze mną aniżeli z tą Gabrielle, jednak nie zamierzałam się do tego przyznać za żadne skarby. — Mamy zadanie do wykonania.
Nie patrzyłam na jego twarz, bo bałam się tego co mogłabym poczuć. Mój upór malał z każdym dniem i nic nie mogłam na to poradzić.
Fred nic nie powiedział. Odszedł parę kroków w tył i ustawił się przede mną z wyciągniętą różdżką, gotów do działania. Spojrzałam na niego zaskoczona, upuszczając ręce wzdłuż ciała. Fred się mnie posłuchał?
— Zanim zaczniemy... — odezwał się — czy będziemy mogli w końcu pogadać?
No tak. Nie rozmawialiśmy od czasu zakończenia wspólnego szlabanu. Wtedy skreśliłam naszą relację w całości i definitywnie. Przynajmniej tak mi się wydawało. Ale skoro oboje powiedzieliśmy już to co nam leżało na sercach, czy był sens prowadzenia kolejnej bezowocnej rozmowy?
YOU ARE READING
Dark • Fred Weasley
FanfictionPodobno miłość to coś pięknego. Podobno ma mnóstwo kolorów, a świat jest lepszy. Jeżeli tak jest, dlaczego ja wciąż czuję ten okropny ból zawsze gdy go widzę? Dlaczego to tak boli? Powiedz mi dlaczego? Sophie Clark jest nieszczęśliwie zakochana w na...
Rozdział 24 - Gwardia i Fred
Start from the beginning