Rozdział 3 - Upiorne początki

Zacznij od początku
                                    

— Chodź. Zaraz mamy numerologię. — Pociągnęła szatynkę w stronę wyjścia z Wielkiej Sali. Viviann przełknęła to co miała w buzi nim spróbowała się odezwać

— Ale...

— Później zwędzimy dla ciebie coś z kuchni — Emily przerwała jej nim dokończyła zdanie. Znała ją na tyle dobrze, że wiedziała co teraz chodziło jej po głowie. Viviann kiwnęła głową i pozwoliła zaciągnąć się Emily w stronę klas.

~*~

Następne dni były dla Viviann męczące. Musiała na nowo przyzwyczaić się do wstawania o siódmej rano oraz codziennej rutynie. Razem z Emily już zakopywała się pod stosami książek w bibliotece przygotowując się do wszystkiego co tylko możliwe.

Co prawda dziewczyny nie były w tym osamotnione. Można by rzecz, że biblioteka była szczególnie okupowana przez uczniów domu Roweny, bo to Krukoni stanowili większość ludzi, którzy zjawiali się tam już od września. Oczywiście nawet tam były pewne wyjątki. Przykładowo Michael stanowczo opierał się odwiedzenia tego miejsca, choć to on przed wszystkimi egzaminami zjawiał się tam jako pierwszy, wraz ze świtem.

— We wrześniu nie pracuję — mówił za każdym razem, gdy któryś z jego przyjaciół próbował go namówić na naukę. — Zresztą nie chcę przeszkadzać w tym mojej Emily.

Mimo, że te słowa zalatywały podrywem tak bardzo, jak to tylko możliwe i zwykły głupiec byłby w stanie to dostrzec, Clark jedynie przekręcała oczami i odbijała piłeczkę jakimś mądrym docinkiem, rozpoczynając bitwy słowne. Viviann zazwyczaj jedynie się przy tym śmiała, albo zwyczajnie przestawała zwracać na nich uwagę. Przez ostatnie lata zdążyła się już przyzwyczaić do tych "kłótni".

— Czy ten nasz nowy nauczyciel nie wydaje ci się trochę, no nie wiem, dziwny? — zapytała ją Emily, patrząc na pierwszoklasistów, którzy nerwowo spoglądali na starszych uczniów. Śniadanie właśnie dobiegało końca i większość uczniów spokojnie udawała się na lekcje w swoich klasach.

— Jeżeli znowu zamierzasz mnie przekonywać do porzucenia opieki nad magicznymi stworzeniami to od razu ci mówię, że nie ma takiej opcji — wypaliła natychmiast, przyjmując bojową minę. Jeśli będzie trzeba będzie się kłócić z Emily tak długo aż tamtą nie ulegnie.

— Nie mówię o Hagridzie. — Niebieskooka przekręciła oczami. — Choć jego pierwsze zajęcia wcale nie były takie złe, wbrew temu co mówią Ślizgoni, ale i tak z chęcią bym zrezygnowała. Chodzi mi o profesora Lupina, no wiesz tego od obrony przed czarną magią.

— Co z nim nie tak? — Viviann zmarszczyła brwi. Według niej profesor Lupin dobrze nauczał. Przynajmniej w porównaniu z poprzednim nauczycielem tego przedmiotu – Lockhartem. Wtedy to mogła się obawiać, że jest dziwny. — Nauczyciel jak nauczyciel.

— Wydaje mi się taki... inny.

— Daj spokój, Emily. — Westchnęła. — Zawsze szukasz jakiś podejrzanych wątków. Pozwól żeby sam wyrobił o sobie zdanie, a nie odwrotnie.

— Tak... — odezwała się, ale jej głos był niepewny. — Może rzeczywiście przesadzam.

Viviann była pewna, że tak właśnie było. Rzadko zdarzało się by podejrzenia co do złych zamiarów wszystkich wokół się sprawdzały. Ale zawsze dobrze było mieć się na baczności.

— Widziałaś moją książkę? — Zapytała grzebiąc w torbie między podręcznikami, piórami i kawałkami pergaminów. — Tę co wypożyczyłam z biblioteki.

— Jesteśmy w tej szkole tydzień, a ty już wypożyczyłaś książkę? — Emily uniosła do góry brew, jakby to było coś zaskakującego. Ona sama nie była lepsza. Może jeszcze nic nie wypożyczyła ale pochłaniała książki jedna po drugiej.

From Yesterday • George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz