2

99 10 39
                                    

Goście energicznie konwersowali, co chwilę pochwycając z tacek coraz więcej trunków podwyższających wesołość. Sasuke przebrnął przez już trochę wstawiony tłum i zaczął podkradać pomidorki z dużej, zdobionej, szklanej misy. Poczuł dłoń na swoim ramieniu, a po chwili przy uchu można było usłyszeć konspiracyjny szept jego rodzicielki.
-Sasuś, nie byłeś zbyt miły. - odsunęła się i spojrzała  na młodzieńca zatroskana. Bez uprzedzenia poprawiła mu koszulę i zapięła jeden guzik, popatrzywszy na niego karcąco.

-Byłem normalny.-odburknął niezadowolony wciskając kolejnego pomidorka do buzi.

Pozostawiony samemu sobie Naruto nie wymyślił nic lepszego, jak w końcu wdrążyć w życie swój plan okradania szwedzkiego stołu. Był w prawdzie zawiedzony, że ramen nie jest świąteczną potrawą, ale patrząc na usłany pysznościami stół, nie miał na co narzekać.

-Mogłeś chociaż spróbować nawiązać rozmowę. - oburzyła się Mikoto.- To twój kolega z dzieciństwa oraz syn mojej dobrej przyjaciółki i sąsiadki.- powiedziawszy to uśmiechnęła się na widok niezręcznie nakładającego jedzenie blondyna, który stał niedaleko nich.

- Mamo, nie mam zamiaru rozmawiać ze starym kawalerem, który nie potrafi sklecić zdania. Dymi jak parowóz, jebie fajkami, chleje jak bezdomny i ciągle śmieje się nie wiadomo czemu jak pojebany. - odpowiedział dość podenerwowanym głosem. Czarnowłosa skrzywiła słysząc wulgarne określenia.

Uchiha od samego początku nie chciał się tu znajdować. Wiedział, że matka będzie mu szukać przyjaciół, jak i zarówno małżonki. Nienawidził takich spotkań. Wydawało się to takie sztuczne, męczące i nienaturalne, że pojęcie dobrej zabawy w tym miejscu, było dla niego wielką abstrakcją. Odwrócił się by nałożyć jeszcze więcej pomidorków, jednocześnie kończąc swój wywód.
- Z resztą widziałaś ten żałosny babciny sweter? Dobrze, że ja się nie dałem w taki wcisnąć, tch. -prychnął.
Chwytając pomidorki zderzył się z czyjąś ręką i niezadowolony zrozumiał, że był to wspominany przed chwilą dymiący bezdomny parowóz. Naruto spojrzał mu niechcąco w oczy. Po jego wzroku można było się domyślić, że wszystko słyszał.

- Mmmmm pomidorki... -powiedział z zakłopotanym uśmiechem.- Małe, moje ulubione.- zabrał nerwowo dłoń i nie dając po sobie poznać, że mocno go zasmuciły te słowa, odszedł nieco tanecznym krokiem z uśmiechem. Zadbał o to by do końca tego żałosnego posiedzenia, nie zamienić z przystojnym brunetem ni słowa.

                                 ...
Brudne naczynia raziły swym zapachem i wyglądem, po spojrzeniu na nie można było odnieś wrażenie, że jeszcze chwila, a pleśniowy potwór wyłoni się z dna lisich kubków i pomarańczowych talerzyków. Serwis nie był jedynym pomarańczowym akcentem tego małego pstrokatego mieszkanka. Jasno brzoskwiniowe ściany, których lata świetności przeminęły oślepiały swoim kolorem. Okna połaciowe dobrze oświecały całe pomieszczenie. Przesadna ilość roślin była zauważalna już na pierwszy rzut oka. Wystrój nie miał ni ładu, ni składu. Poprzyklejane taśmą trzymające się na ostatnim włosku zdjęcia witały wspomnieniami. Okazała kawalerka, wprawdzie nie było widać podłogi, bowiem prawie cała była usłana rękopisami, brudnymi ciuchami, oraz naczyniami z niedokończonymi posiłkami. W centrum pokoju stała trochę potarta, duża, miękka, skórzana kanapa. Na niej właśnie leżał Uzumaki z nogami u góry i zwisającą głową w dół. W ręce trzymał zwiniętą w rulon gazetę, w której wbrew nowocześniejszym możliwością szukał jeszcze przed chwilą desperacko pracy. Teraz pismo natchnione nowym życiem pełniło rolę mikrofonu.

-SO IF YOU'RE LONELY, - rozbrzmiewał jego rozpaczliwy i nieco płaczący głos.-DARLING - przekręcił się na brzuch aktorsko machając wolną ręką. Tu nieco ściszył głos, jakby chciał ukazać czułość i szczerość swoich słów kierowanych w przestrzeń.
-..you're glowing. If you lonely come be lonely with me.- opuścił bezwiednie ręce. Młodzieniec miał na sobie piekąco czerwone, świąteczne kigurumi.
Rozległa się wesoła melodyjka, a telefon zadygotał niby to z zimna na małym, kawowym stoliczku. Blondyn stoczył się z kanapy na ziemię i chwycił wierzgający i piszczący przedmiot. Wolnym ospałym ruchem od niechcenia zastopował telewizor.
-Hm..?- mruknął znudzony do słuchawki.

Rozbrzmiał dość wesoły ożywiony głos.
- Yo lisie!- wykrzyczał rozmówca. - Jak tam szukanie pracy? Coś wyszło?- wprawdzie celem dzwonienia było wsparcie przyjaciela, jednakże ton jakim to wymówił, był daleki od współczucia.
-Ah, Gaara.. -mruknął nieco zawiedziony tym, iż przez tak codzienną rzecz jak telefon, został przerwany jego olśniewający performance mający na celu pogrążenie go w rozpaczy i przyzwolenie na dalsze lenistwo.
- Owszem, że Gaara.- zawtórował mu oburzony.- Przyjaciela po głosie nie poznajesz?- prychnął nieco rozbawiony.
Naruto po dłuższym namyśle podniósł się do siadu. Jeszcze chwilę temu przytłaczał go wielki smutek, a brak partnera i pracy wydawały się dla niego największymi problemami, jakie istniały kiedykolwiek na planecie. Globalne ocieplenie, zanieczyszczenie powietrza, czy tak bardzo znane głodujące dzieci w Afryce były niczym, przy katarzis które przeżywał. Był gotów rozpłakać się w słuchawkę, jednak po usłyszeniu głosu przyjaciela, nagle jego smutki zdały mu się tak skąpe. Brakowało w nich jakiejś intrygi. Kłamać nie znosił, dlatego też wariant z wyolbrzymieniem, aby brzmieć autentyczniej odpadał. Zmarszczył brwi intensywnie wytężając mózg, by po chwili rozjaśnić się jak wschodzące słońce.
-Poznaje poznaję głupku. - roześmiał się perliście. Rozmówca dołączył do niego i razem przez chwilę śmiali się sami nie wiedzieć czemu.- A praca? Pies ją jebał, niby coś mam. Ale wiesz co? Stwierdziłem, iż od nowego roku nie piję, rzucam palenie- już po pierwszych słowach można było usłyszeć jak Gaara ponownie cichutko zaniósł się śmiechem. Blondyn nie zrażony tym kontynuował. - Nie będę słuchać programów w radiu dla ludzi po trzydziestce, ani oglądać składanki na youtubie Rosjan nie umiejących prowadzić na Syberii.
-Słuchasz radia?- przerwał mu zdziwiony.
-Zdarza się. -odruchowo zakłopotany podrapał się po karku. - I w ogóle, zacznę prowadzić zdrowy tryb życia, oraz założę dziennik, w którym będę się użalać i pisać tylko i wyłącznie prawdę o Naruto  Uzumakim.- skończył wywód lśniąc zadowolony. W odpowiedzi usłyszał jedynie głośny dławiący się śmiech.
                                 ...
Powoli, z ociąganiem, jakby bojąc, że waga się pod nim zawali, lub też pożre w całości, Naruto postawił stopę na blacie urządzenia.
- O, stopę mam lekką.- zachichotał z własnego żartu, jak to miewał w zwyczaju.
Młodzieniec wprawdzie do niezdrowo otyłych nie należał. Zawsze kierował się hasłami by kochać swoje ciało nie ważne w jakim stanie było, jednakże to, jak odżywiał swój organizm mogło by wręcz krzyczeć, iż go nienawidzi. Wielu mięśni nie posiadał, a sylwetkę miał dość szczupła i zgrabną. Trudno było po jednym spojrzeniu na niego domyśleć się, że obżera  się za trzech, jak i nie pięciu.
Spojrzała na siebie w lustro. Płaski brzuch ładnie się prezentował z tatuażem pieczęci Kitsune. Uzumaki uwielbiał legendę o tym demonie, a symboliczne zawarcie jej na ciele w wieku 16 lat, wbrew błaganiom matki, uważał za uczynek godny nie jednego odważnego samuraja. Szczycił się tatuażem bardziej niż ojczyzną.
Cierpiętniczo zamruczał. Teoretycznie wyglądał bardzo solidnie, ale brak mięśni doskwierał mu na każdym kroku.
Pierwszym jego noworocznym krokiem miało być zdrowe żywienie, co już mu rano wyszło dość słabo, gdy uświadomił sobie, iż jego jedyne kucharskie zdolności, to zalewanie zupek chińskich.
Drugim bardzo ważnym krokiem, było wrzucanie bielizny do kosza na pranie. Wszystkie inne jego zastosowania miały być anulowane, co mocno nie spodobało się jego futrzakowi, który uwielbiał tam przesiadywać.
Kucnął obok kosza zostawiając piekielną wagę prawdy w spokoju i zajrzał do środka.
-Kurama, wyłaź.. -mruknął ospałym głosem. Rudy kocur rasy Main Coon jedynie fuknął na niego obrażony. - chcesz, żebym ci gacie brudne w ryj rzucił? Huh?- groźby najwyraźniej zadziałały, gdyż mruczek wciąż fukając wgramolił się z kosza i poczłapał w jemu znanym kierunku.
Chłopak wrzucił bieliznę i prostując się przyjrzał swojemu odbiciu w lustrze.
Wprawdzie niewyspanie dawało się we znaki, ale był święcie przekonany, iż to będzie jego dzień. Musiał jedynie postarać się nie związywać z żadnym pijakiem, osobą która wykorzystuje lub manipuluję innymi, ani zimną nie potrafiącą wyrażać uczucia. To musiał być jego dzień i Naruto był święcie przekonany, że to początek jakiegoś nowego czasu w jego życiu, nowej ery.

Hej, próbuję ożywić mój mózg i zacząć coś tworzyć.
Możliwe, że ktoś to czyta jeszcze.

Dziennik Uzumakiego -(sasunarusasu)Dove le storie prendono vita. Scoprilo ora