47

239 7 2
                                    

Abra i Ernie biegli przez las ścigani przez gigantyczne małpy

Siedziałam przed wielkim ekranem przypięta do krzesła kajdanami. Za mną stał Snow zmuszając mnie do patrzenia jak małpy dogniają moich braci i rozszarpują ich na strzępy.

Potem Snow stanął przede mną i powiedział:

- Prędzej czy później dopadnę całą twoją rodzinę

Zatopił rękę w mojej piersi i wyrwał moje serce. Moje senne ja żyło na tyle długo, by patrzeć, jak Snow z wielką przyjemnością zlizuje krew kapiącą na posadzkę  

Obudziłam się  z krzykiem. Z impetem poderwałm się do siadu. Cała drżałam jak liść na wietrze. Zaczęłam płakać. Nagle drzwi zaskrzypiały, a ja niemal podskoczyłam na ten dźwięk.

- Wszystko w porządku? - usłyszałam nieco zaspany głos Hylera

- Tak. Po prostu miałam zły sen

- Mhm - drzwi ponownie zaskrzypiały,  gdy je zamykał

- Hyler?

- Tak?

- Zostaniesz ze mną?

Nie odpowiedział, tylko wszedł do środka, zamknął drzwi i podszedł do łóżka. Przysiadł na jego skraju i objął mnie ramieniem. Przytuliłam się do niego.

W jego objęciach wszystko wydawało się jakby prostsze. Nieco się uspokoiłam i zwolniłam oddech. Hyler chyba uznał że zasnęłam, bo położył się razem ze mną, wciąż przytuloną do jego piersi.

Jedną ręką włożył sobie za głowę, a drugą położył mi na plecach. Poprawiłam swoje ułożenie i zaczęłam zasypiać słuchając bicia jego serca.

Zasypiając usłyszałam jak szepcze

- Śpij dobrze, mój aniele

HYLER

Wydawało mi się że już zasnęła. Była przy mnie taka drobna. Położyłem się kładąc się tak, by jej nie obudzić. Trochę się wystraszyłem, gdy zaczęła się kręcić. Przez chwilę myślałem że ją obudziłem, ale na szczęście spała jak kamień.

Czułem się trochę dziwnie leżąc obok niej. Zwłaszcza śpiącej. Nigdy wcześniej nie byłem tak blisko niej. Może poza momentami gdy się całowaliśmy. Ale wtedy to trwało tylko kilka sekund, a teraz leżałem obok niej.

Obok dziewczyny, dzięki której jeszcze żyje. Dziewczyny, która próbowała udowodnić wszystkim że jest zimną suką, mimo że w rzeczywistości miała uczucia.

- Śpij dobrze, mój aniele  - wyszeptałem, czując ją w czubek głowy

Była moim aniołem. Nim zobaczyłem ją na Dożynkach zamierzałem się zabić. Uświetnić otwarcie igrzysk skokiem z dachu Centrum Zarządzania Igrzyskami. Ale sam jej widok mnie od tego odciągnął. Śliczna dziewczyna o zdzirowatym wyrazie twarzy. Gdy wyłoniła się z tłumu  moje serce zabiło szybciej.

Chciałem ją poznać. Poczułem kiełkujące w moim sercu uczucie. Uczucie, które wcześniej poczułem tylko raz. A kilka dni później poczułem niemożną chęć wykrzyczenia  trawiącego mnie uczucia całemu światu.
Potem z nią rozmawiałem. Zobaczyłem jak na dłoni, że udaje. Że zakłada maskę. Często to robiła. Zwłaszcza gdy ukrywała uczucia. Zwłaszcza w Kapitolu.
Odkąd przyjechałem do Dwunastki, na założyła maski ani raz. Była sobą.

Zaczynało świtać, gdy stwierdziłem, że lepiej będzie jeśli pójdę do siebie. Nie chciałem, by obudziła się ze mną u boku.

Może bałem się jej reakcji.

Delikatnie wstałem, starając się jej nie obudzić. A potem złożyłem na jej czole pocałunek.

Poszedłem do siebie i położyłem się, korzystając z resztek nocy. Szybko zaczęło mi brakować przyjemnego ciężaru na klatce piersiowej.

Zasnąłem, marząc o jej dotyku i cudownych, karmazynowych ustach.

____________________

To już drugi rozdział w ciągu ostatnich dwóch dni

Ogólnie wielkimi krokami zbliżam się do Tourneé i kto wie czego jeszcze.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now