Spojrzał na wielki księżyc, który zdobił wtedy rozgwieżdżone niebo. Było bardzo urokliwie, może nawet takiej nocy siedziałby z rodzicami przy kolacji, a może oglądaliby razem jakiś film? Zaśmiał się z tej wizji. To niemożliwe, jego rodzina go nie chciała, nawet nie wie czy żyją i kim są. Jedyną rodziną była dla niego ulica.

Strzelił stawami w kłykciach i skrzywił się patrząc na to jak jego dłonie pokryte są w całości brzydkimi bliznami. Jedna została mu po czołganiu się pod siatką zbrojoną, inna od pobitego szkła, wtedy kiedy musiał rozbić okno by uciec ze starej fabryki farby. I prawie zapomniał, ta wielka szrama zajmująca niemal całą powierzchnię skóry, o której nie chciał pamiętać najbardziej. Zakpił sam z siebie.
Co za żałosne zachowanie. Zawsze przecież kochał to co robił, kochał adrenalinę, kochał ludzi dzięki którym żyje.

Może nie miał domu i ludzi, którzy zasypywaliby go czułością, ale po co to komu kiedy może mieć na kolanach przed sobą cały świat.
Spojrzał po raz ostatni na księżyc, miał wrażenie, że się do niego uśmiecha.

- Co? Patrzysz na moje marne życie?

Mógł przesiąc, że poczuł na plecach powiew wiatru.

- Jestem gdzie jestem, tu moje miejsce...- szepnął bez wyrazu nie wiedząc czy naprawdę ma co do tego rację.

Nagle cała sytuacja wydała mu się bardzo klimatyczna. Słychać było jedynie stłumione dźwięki muzyki i wieczorny wiatr. Neonowe napisy rzucały przyjemne, kolorowe światła, które odbijały się nostalgicznie od kałuż po deszczu. Choi wziął głęboki wdech i pozwolił by na jego usta wpłynął delikatny uśmiech. W powietrzu czuć było zapach dymu i grzechu.

Długo nic się nie działo, zazwyczaj do tego czasu ktoś zawsze dawał mu znak, ewentualnie uciekał przed policją. Zamyślił się i wtedy usłyszał strzał.

.¤+¤.

Jung Wooyoung niemal nigdy nie wychodził poza dom kiedy tylko nie musiał. Wolał chować się we własnym mieszkaniu i spędzać wieczory samotnie. Kiedy w końcu Jongho wyciągnął go gdzieś poza cztery ściany czuł się niesamowicie nieswojo. Po pierwsze nie lubił tłumów, po drugie nie lubił hazardu. Jongho za to uwielbiał ryzykować i był pewny, że wygra każde pieniądze. Nigdy to się oczywiście nie stało, ale tym razem miało być inaczej. Zupełnie jak za każdym poprzednim. Wooyoung jednak wziął sobie za honor pilnowanie przyjaciela, nie mógł pozwolić mu upić się w ciągu tygodnia kiedy mają zajęcia. Dlatego nie pił, nie brał udziału w żadnej grze, nie zaczepiał nikogo. Był jedynie duchem całego zgromadzenia i patrzył jak zafascynowani grą ludzie przepuszczają cale pieniądze.

Zamówił jedynie wodę i nie ufając temu miejscu ani odrobinę nie tracił jej z oczu.

- Jongho, kiedy wracamy? Jest już po północy, ja mam jutro zajęcia.

- Mhm, jeszcze minutkę.

Chłopak westchnął i przewrócił oczami. Minutka według chłopaka ciągnęła się tak od najmniej pół godziny.

- Idę się przewietrzyć.

Znudzony zobaczył jedynie kątem oka jak zajęty marnowaniem pieniędzy brunet macha głową chociaż wiedział, że zapewnie nie zarejestrował ani jednego słowa. Dopił ostatni łyk wody i skierował się do wyjścia krętym korytarzem. Wszędzie unosił się dym tytoniowy, kręciło się tu masa bogatych ludzi, a to Wooyounga bardzo peszyło. Był bardzo delikatnym, spokojnym chłopcem i powien teraz oglądać w domu komedie romantyczną myśląc cały czas o Jinx, która szczerze mówiąc zostawiła go jeszcze w podstawówce.

Wooyoung raczej nie był otwartym typem człowieka. I zdecydowanie dużo myślał.

- Przepraszam- szepnął kiedy ktoś stanął na jego drodze. Był bardzo niski, nie miał szans go przesunąć.- Przepraszam?

Westchnął gdy znowu zastał brak reakcji. Przecisnął się więc między zgrupowaniem i wyszedł na zewnątrz. Wziął duży wdech zimnego powietrza. Tu było cicho i spokojnie, dużo lepiej niż tam. Obiecał sobie, że już nigdy nie da namówić się przyjacielowi na podobne wyjście.
Właściwie dotrzymał słowa.

Gdy Jongho namawiał go by tu przyszli pytał dokładnie trzy razy czy to bezpieczne, trzy razy dostał odpowiedź twierdzącą. Nie miał szans usłyszeć strzału, muzyka i kilka warstw ścian skutecznie to zagłuszyło. Westchnął na myśl, że musi znowu iść i go pilnować. Ostatnia myśl jaka go do tego przekonała to możliwość, że Jongho zgodzi się wrócić do domu zanim przepuści całą wypłatę.

Zawrócił niczego nieświadomy.

Idąc tak z coraz większą niechęcią  poczuł jak wpada w niego bardzo chudy i nieco wyższy chłopak. Przyzwyczaił się do tego, że przez wzrost mało kto go zauważa. Spojrzał pod nogi, młodzieniec wyraźnie się spieszył.

- Wszystko w porządku? Wyglądasz niepokojąco...

Tajemniczy nieznajomy nie odpowiedział. Wstał w jednej sekundzie otrzepując z siebie kurz i ścisnął go za nadgarstek.

- Nadasz się- rzucił tylko kaszląc po czym pociągnął za sobą bezbronnego chłopca w stronę wyjścia.


Witam was bardzo serdecznie w woosanie.
Od dawna chciałam napisać coś w tym shipem, ale nie miałam żadnego pomysłu, a ten wpadł tak nagle i szybko, że to musi być dobry trop.
Mam nadzieje, że zostaniecie dłużej no i kocham każdego kto to czyta 🖤

Good lil boy  ° WoosanWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu