Zeszliśmy z jabłoni i zajęliśmy się szukaniem mojego brata.
Mały siedział zadowolony z siebie na dachu i machał nogami.
- Peeta, natychmiast zejdz na dół. Ile razy mam Ci powtarzać, że masz się nie wspinać.
- Ty się wspinasz!
- Bo jestem starsza. Schodź z tego dachu.
- Dobra - powiedział i zaskoczył, przyprawiając mnie o palpitacje serca. Potem pobiegł w stronę jabłoni, myśląc że będę go gonić.
- Często tak robi? - zapytał Hyler
- Bardzo często. Nie lubię gdy tak robi. Martwię się o niego.
- Dziwisz mu się? To dziecko, musi się wyszaleć. Ja nie miałem takiego szczęścia. W jego wieku byłem więźniem własnego pokoju. Ojciec wbijał mi do głowy, że nauka najważniejsza. Nie miałem tak szczęśliwego dzieciństwa jak Ty czy Peeta.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałam.
- Nie wielu o tym wie. Robi się ciemno. Wracamy do środka.
- Boisz się ciemności?
- Nie, potworów czających się w niej - powiedział złowrogo , chwycił mnie w pasie i przerzucił przez ramię.
Chciałam się mu wyrwać, ale miał żelazny uchwyt. Wrzeszczałam, uderzałam pięściami w jego plecy, cały czas wierzgając nogami.
- Postaw mnie na ziemii!!
- Moja muza nie może stąpać po ziemi. Powinni ją na rękach nosić! - wykrzyknął
- Nie brałeś czasami czegoś? Jakiś podejrzanych tabletek albo proszku?
- Jedyne co pragnę brać to Ciebie do łóżka
- Dziecko nie powinno słyszeć takich rzeczy
- Nie widzę, żeby Peeta był w pobliżu. Możemy rzucać sprośnościami do woli - posadził mnie na kanapie w salonie
- A może ja nie chcę, żebyś tak mówił?
- Ty byś nie chciała? - spojrzał na mnie - Przepraszam. Przeginam.
Zdałam sobie sprawę, że zacisnęłam usta w wąską linię. Co prawda, nie miałam nic przeciwko temu co mówi, ale podświadomie się spinałam.
- Nie masz za co przepraszać. Po prostu dziwnie się czuję, gdy ktoś inny mówi w sposób, w którego ja zwykle używałam. Przypomina mi to o moich błędach, zachowaniach, które kiedyś uważałam za właściwe, a dziś się ich wstydzę. I żałuję. Przez to co robiłam, każdy mnie ocenia.
- Nie każdy. Ja tego nie robię. Każdy kiedyś popełnił błąd, którego żałuje.
- Ale nie byłeś ze mną w miasteczku. Nie widziałeś spojrzeń, które dotykają mnie codziennie. Pełne odrazy, nienawiści i pożądania.
- Jean, idę do domu zanim zrobi się całkiem ciemno.
- Dobrze, Peeta. Tylko ostrożnie.
- Pa, Panie Hyler. Śmiesznie się z panem spędza czas.
- Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się ciepło, tak jak starszy brat uśmiecha się do młodszego. Peeta podbiegł do niego i złapał go w pasie.
Widziałam, że Peeta szczerze polubił Hylera, a Hylerowi to się podobało. Peeta odżywiał w nim wspomnienie o siostrze. Widziałam to w jego oczach
___________________________
Wchodzę na Wattpada a tam 2k wyświetleń😱🥳
Wow nie spodziewałam
Dziękuje wszystkim którzy czytają te moje fantazje
YOU ARE READING
Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierci
FanfictionFANFICTION IGRZYSKA ŚMIERCI Witam w 3-częściowej historii Jeanine Melark. Zwykłej dziewczyny z własną historią, która została wylosowana do udziału w 66. Głodowych Igrzyskach. Chciała zniknąć w tłumie, ale nie było jej to dane za sprawą pewnego bar...