I. Witamy w Tobermory, pani Grey!

1.3K 218 459
                                    

Greenmory, Szkocja obecnie

Wsłuchiwałam się przez dłuższą chwilę w dźwięk kropel deszczu rozbijających się o szybę. Porywisty wiatr, za sprawą którego wody Sound of Mull falowały niespokojnie, próbował swą siłą zmieść cały budynek z powierzchni ziemi.

Właścicielka mieszkania, Fia MacLean, zapewniała mnie, że ściany tej budowli były świadkami większych wichur, więc i z tą nie będzie żadnego problemu, lecz ja, szczerze mówiąc, nie byłam tego taka pewna. Świst, który towarzyszył wiatrowi przemykającemu do środka przez każdą możliwą szczelinę, przyprawiał mnie o gęsią skórkę.

Odwróciłam się w stronę kobiety, która przyglądała mi się ze strapioną miną. Najpewniej obawiała się mojej reakcji na niewysoki standard pokoju, choć doskonale zdawałam sobie wcześniej sprawę z tego, jak wyglądał. Przydałby się tu spory remont, ale mogło być gorzej.

Rude, gęste włosy upięła w wysoki kok, niemalże na czubku głowy. Spojrzałam i szybko doszłam do wniosku, że nie mógł być to naturalny kolor. Która kobieta w wieku, jak przypuszczałam, sześćdziesięciu kilku lat mogła pochwalić się tak ognistym, niefarbowanym odcieniem? Zresztą, kto wie? U Szkotów wszystko wydawało się możliwe...

– Nie jest to nic specjalnego, ale... – zaczęła, drapiąc się nerwowo za uchem. Zatrzymała wzrok na mnie, urywając wypowiedź.
Odłożyłam torbę na podłogę, tuż obok malutkiego stolika, i z wymuszonym uśmiechem odwróciłam się w stronę kobiety, mówiąc przez zaciśnięte zęby:

– Jest idealnie.

Wytrzeszczyła zdumione oczy, aby już po chwili na jej twarzy wymalowało się coś pomiędzy ulgą a radością. Momentalnie zaczęła grzebać w głębokiej kieszeni płaszcza, z której wyjęła duży, srebrny klucz z zawieszką w kształcie jednorożca2. Robiła to tak pospiesznie, jakby za wszelką cenę chciała się go pozbyć, zanim zmienię zdanie. Ponownie na mnie spojrzała. Chyba się bała, że się obrażę. Skwitowałam to pobłażliwym uśmiechem, na co kobieta głośno wypuściła powietrze przez usta. Pewnie dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że wstrzymywała oddech przez kilka sekund.

Między nami nastała martwa cisza. Fia przestępowała z nogi na nogę. Z jej miny mogłam wyczytać, że biła się z my- ślami, czy powinna mnie o coś zapytać.

Powiadają, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Fio MacLean. Czyżbyś i ty kiedyś jej pożałowała?

– Wie już pani, na jak długo zamierza tu zostać? – Przechyliła delikatnie głowę i zmrużyła oczy, jakby porażona przez promienie słoneczne, choć nie byłam pewna, kiedy ostatnio je widziała. Blada cera zdradzała, że minęło od tego trochę czasu. Przyglądała mi się, wywołując nieprzyjemne uczucie w żołądku. Czułam się jak zwierzę w klatce.

– Jakiś czas – odpowiedziałam wymijająco. Widziałam, że nie jest usatysfakcjonowana, więc po chwili namysłu dodałam: – Kilka tygodni. Może kilka miesięcy... Nie potrafię teraz odpo- wiedzieć. Czy to jakiś problem? Mogę poszukać innej kwatery.

– Nie, nie... Wie pani, jak to jest u nas. Żadnych turystów, a jeśli już, to tylko na kilka dni... – Wzruszyła ramionami, nadal nie spuszczając ze mnie wzroku.

Na pewno była w jakimś stopniu zadowolona, że ktoś postanowił zostać na dłużej. To bardziej niż pewne. W końcu to dla niej kilka dodatkowych funtów. Kto o zdrowych zmysłach zostawał w tej dziurze dłużej niż kilka godzin? I to w chyba najzimniejszej i najbardziej deszczowej porze? Słyszałam, że na początku roku słupek rtęci na termometrze spadał, wskazując jeszcze niższe temperatury, i padało bez końca, ale nie potrafiłam sobie tego nawet wyobrazić. To tak, jakby Greenmory znajdowało się w basenie z lodowatą wodą. Nie dziwiłam się, że nie była to częsta destynacja wakacyjna spragnionych słońca turystów.

Wszystkie moje sekrety [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz