33

344 11 0
                                    

Biegłam przez las uciskając ranę zadaną przez dziewczynę z Trójki. Huelio był zaledwie 100 metrów ode mnie. Chwyciłam za łuk, wyciągnęłam strzałę z kołczanu. Wycelowałam. Wypuściłam strzałę. Dostał w udo. Nawet się nie zatrzymał. Wyrwał strzałę z nogi. Trysnęła jasnoczerwona krew. Zaczął utykać i po chwili się zatrzymał.

Wybiegłam z lasu i skierowałam się do Rogu. Znalazłam dogodne miejsce i wspięłam się na konstrukcję.

Oparłam się o górną część wlotu Rogu. Rana nie przestawała krwawić. Mogłam nie wyciągać tego cholernego noża. Z drugiej strony bieg z nożem w brzuchu to skrajna głupota.

Spojrzałam w stronę lasu, w miejsce z którego przybiegłam. Księżyc był w pełni i zalewał całą arenę piękną poświatą. Moje ciało pragnęło snu i odpoczynku, ale nie mogłam sobie na to pozwolić. Huelio mógł w każdej chwili wybiec z lasu by mnie dobić. Chociaż z raną, jaką mu zadałam, nie pożyje długo.

Usłyszałam jego krzyki. Wybiegł z lasu z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Po chwili upadł na piasek. Podniósł się najszybciej jak mógł. Utykając starał się dotrzeć do Rogu.

Nagle z lasu wyłoniły się zmiechy. Olbrzymie na 3 metry skorpiony. Huelio starał się jak najszybciej dotrzeć do Rogu i wspiąć się na niego.

Zmieszańce go dogoniły. Zaczęły bezlitośnie kuć go swoimi żądłami. Cały czas wrzeszczał.

Zaczęło świtać, a on nadal krzyczał. Przez dłuższy czas miałam nadzieję, że jad go zabije. Moje nadzieje okazały się złudne, bo jad miał tylko właściwości paraliżujące. Uszy bolały mnie od jego wrzasków.

- Jeśli mnie słyszysz, dobij mnie, Dwanaście! Proszę.... - błagał.

Ostatniem sił wstałam. Wyjęłam z kołczanu ostatnią strzałę. Nałożyłam ją na cięciwę i wycelowałam, szukając dziury w szyku zmiechów. Napięłam łuk i wystrzeliłam.

Jego wrzaski momentalnie zamilkły. Rozległ się armatni wystrzał. Zabrzmiał hymn i na niebie wyświetliło się zdjęcie Huelio. Upadłam na zimny metal. To już koniec. Byłam jedyną żywą osobą na arenie.

Nagle znikąd pojawił się poduszkowiec i zabrał napuchnięte ciało Huelia. Wokół rozległy się fanfary

- Panie i Panowie, zwyciężczyni 66. Głodowych Igrzysk - Jeanine Melark! - rozległ się dobrze mi znany głos Claudiusa Templesmitha.

Zjawił się kolejny poduszkowiec. Zmusiłam się do podniesienia do pionu. Z poduszkowca wysunęła się drabina, którą chwyciłam bez najmniejszego wahania. Płynący przez metal prąd, unieruchomił moje ciało, gdy tylko położyłam nogę na najniższym stopniu. Drabina wsuwała się do wnętrza poduszkowca.

Gdy tylko byłam w środku, prąd przestał płynąć przez pręty i upadłam na podłogę. Zaraz otoczyło mnie wiele osób. Nie wiem co było dalej. Straciłam przytomność.

_____________________

Jest czwartek, jest i nowy rozdział.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now