23

364 13 2
                                    

Wokół Rogu rozrzucone była spora liczba plecaków. Rozejrzałam się. Na sąsiedniej platformie po prawej stał chłopak z 5. Miejsce po mojej lewej zajmowała dziewczyna z 3.

- 66. Głodowe Igrzyska uważam za otwarte - ogłosił głos Claudiusa Templesmitha - 59, 58, 57...

Odliczanie trwało. Trybuci z Ósemki nie zamierzali nawet biec do Rogu. Obrócili się w stronę lasu i przygotowali do biegu. Nagle rozległ się wybuch. Odwróciłam głowę. Platforma, na której wcześniej stała dziewczyna z Piątki, była cała we krwi. To już wiadomo co się stanie gdy zejdziesz z platformy przed gongiem.

- 10, 9, 8, 7, 6, 5, 4, 3, 2, 1 - wybił gong.

Ruszyłam w stronę Rogu. Gnałam najszybciej jak mogłam. Dobiegłam do Rogu jako jedna z pierwszych. Na jednej ze skrzyń leżał łuk. Chwyciłam go i wyciągnęłam strzałę z stojącego tuż obok kołczan. Naciąganęłam cięciwę i wycelowałam. Wypuściłam strzałę. Trafiła dziewczynę z Siódemki prosto w głowę.

Clarkson dobiegł do Rogu.

- Zabrałaś mi pierwszego trupa, Dwunastka.

- Jakoś przeżyjesz. Twoja lewa.

Clarkson chwycił miecz i się obrócił. Jego ofiara, chłopak z Szóstki, stanął jak wryty i zaczął się cofać. Clarkson wziął zamach i podciął mu gardło.

Trysnęła zarówno jasno- jak i ciemnoczerwona krew. Chłopak był martwy nim jego ciało opadło na ziemię.

- Widzisz, już masz swojego pierwszego trupa.

- Wiesz że na początku żałowałem przymierza z Tobą. Teraz wiem że dobrze postąpiłem.

- Nie przerywajcie sobie. Nikt wcale nie chce was zabić - powiedział Jason z Czwórki obracając w dłoni trójząb - dwójka trybutów zabrała już broń i uciekła, a wy sobie gawędzicie.

Wzięłam kolejną strzałę. Nałożyłam ją na cięciwę i czekałam. Dziewczyna z Trójki rzuciła nożem w chłopaka z Piątki i uciekła.

- Musimy dogonić innych trybutów - odezwała się Elisa.

- Jeśli mamy gonić innych trybutów to musimy mieć kogoś kto będzie pilnował naszych zapasów. Znając życie gdy tylko odejdziemy od Rogu, to ocaleli zabiorą nasze rzeczy - powiedziałam

- Co niby proponujesz? - zapytał Clarkson

- Zacznijmy od tego, że przeniesiemy rzeczy do lasu.

- Nie widzę sensu

- Zauważ że jesteśmy na pustyni, Clarkson. Nie ma jeszcze południa, a już jest gorąco. Później będzie jeszcze gorzej.

- Dobra, niech Ci będzie. Rozbijemy obóz na skraju lasu. Jedna osoba będzie prowadzić wahtę przy Rogu. Ja wyznaczam.

- Dlaczego omawiacie plan beze mnie? - zapytał Ezekiel podchodząc do naszej małej grupki

- Ty przypadkiem nie uciekłeś? - zapytałam z ironią

- Wybacz ale moja ofiara zaczęła uciekać i musiałem ją dogonić.

- Z tego co widziałam i tak Ci uciekła - uśmiechnęłam się ironicznie

- Monstan, masz pierwszą wahtę. Musimy sprawdzić co jest w plecakach. Każdy bierze po dwa i idzie pod tamte drzewa - Clarkson wskazał ręką las - Tam rozbijemy obóz.

- Clarkson, patrz. Tam między drzewami - powiedziałam - jest chłopak z Dziesiątki. Strzelę do niego, ale nie zabiję. On może nam się do czegoś przydać.

- Strzelaj, byle celnie - uśmiechnął się, pokazując rząd białych zębów

- Nie zapominaj, że nigdy nie chybiam - naciąganęłam cięciwę i wypuściłam strzałę.

Kryjący się pod osłoną drzew chłopak wrzasnął.

- Jason, Elisa, idźcie po niego. Tylko go nie dobijajcie. Ja i Jean chcemy go żywego - powiedział Clarkson

Zastanowił mnie sposób w jaki to wypowiedział. To, że mianował się wodzem naszej małej grupki mnie wcale nie zdziwiło, ale że uważa mnie równą sobie? Tego się nie spodziewałam.

__________________________

[*] dla wszystkich którzy polegli pierwszego dnia igrzysk

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now