22

370 13 0
                                    

- Wyciągnij rękę - powiedziała kobietą w kilcie lekarskim, wyrywając mnie z krainy marzeń

- Co to jest? - zapytałam, robiąc co kazała

- Lokalizator - wbiła igłę w moje przedramię.

W końcu dolecieliśmy na arenę. Zaprowadzono mnie w podziemia. Musiałam przejść kontrolę, czy nie wnoszę broni. Pewnie zabraliby mi bransoletkę gdyby nie Hyler.

- Co ty tu robisz - zapytałam

- Chciałem spędzić z Tobą choć chwilę przed igrzyskami. Nie wiem jak wytrzymam całe igrzyska bez Ciebie.

- Jeśli naprawdę kochasz, poczekasz.

- Kocham. Kocham Cię nad życie - pochylił się i pocałował. Tym razem zachłannie i pożądliwie. Odpowiedziałam tym samym.

Potem odszedł bez słowa.

- Chodź, musisz się ubrać - powiedział Lead.

Zaprowadził mnie do pokoiku w rogu którego stała oszklona tuba. Podał mi czarne spodnie i obcisłą koszulkę na ramiączkach.

Szybko się przebrałam. Założyłam buty i pasek, dołączone do zestawu

- Na arenie będzie gorąco - powiedział Lead - I nie mam tu na myśli sprośności tylko pogodę.

- Skąd takie przypuszczenia?

- Ubrania są wykonane z cienkiego i przewiewnego materiału. Sądząc po materiale dobrze chłoną wilgoć. Jeśli chodzi o arenę, będzie to pustynia lub jakiś las równikowy.

- To dobrze czy źle?

- Zależy co wymyślili organizatorzy.

- Trzydzieści sekund do startu - powiedział sztuczny głos z głośnika. Ruszyłam mu szklanej tubie.

- Jeśli mógłbym brać udział w zakładach, postawiłbym na Ciebie.

- Dzięki - objęłam go. Odwzajemnił uścisk.

- Dziesięć sekund.

Weszłam do tuby. Drzwi się zamknęły i platforma na której stałam zaczęła poruszać się w górę.

Oślepiło mnie jasne światło słońca. Rozejrzałam się. Lead miał rację co do rodzaju areny.

To była pustynia. Tyle że otoczona lasem jakie widywałam na obrzeżach Dwunastki.

No po prostu zajebiście.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now