16

433 11 1
                                    

Po skończonej sesji wróciliśmy do apartamentu. Haymitch i Renti czekali już z kolacją. Oczywiście jak zawsze stół był wypchany po brzegi ekstrawaganckimi potrawami.

Jak zwykle nie zjadłam za wiele. Całkiem smaczną potrawkę z ryżem i kurczakiem. Później Renti kazała się przebrać mnie i Ezekielowi, bo jak to ujęła " Nasze ciała wydzielają zapach przyprawiający ją o mdłości "

Już miałam powiedzieć jej coś w stylu " Jakbyś miała trening, też byś cuchnęła " , ale spojrzenie jakie posłał mi Haymitch, zmusiło mnie do pozostawienia tej uwagi dla siebie. 

Poszłam więc do pokoju i zastałam tam niezapowiedzianego gościa.

- Rad jestem, że już Pani wróciła, Panno Melark.

- Prezydencie Snow, co takiego uczyniłam,  że spotkał mnie ten zaszczyt.

- Obiecajmy sobie że nie będziemy kłamać. Jak Pani już wie, mój syn się w Pani zakochał. Ale ja niestety nie pochwalam jego obiektu pożądania. Domyślam się że najważniejsza jest dla Ciebie rodzina. Mam więc następującą propozycję.  Zginiesz na igrzyskach albo sprawię, że twoi bracia i kuzynostwo będą co roku losowani na trybutów. Więc jak to będzie, Panno Melark. Poświęci się Pani, czy pozwoli ginąć swojej rodzinie?

- Postaram się spektakularnie zginąć na arenie, prezydencie Snow.

- Jestem bardzo rad, że wybrałaś tą alternatywę. Już nie mogę się doczekać, aż spełnisz swoją obietnicę.

Zmierzył mnie swoim wężowym wzrokiem i wyszedł drzwiami ukrytymi za ekranową ścianą.

Byłam roztrzęsiona. Będę musiała złamać obietnicę daną Peecie, albo pozwolić by umarł. Tak czy siak, zawiodę brata.

Rozpłakałam się. Tego już za wiele. Miłość Hylera, zauroczenie Finnickiem, groźby prezydenta. Opadłam na łóżko i zwinęłam się w kłębek.

- Jean, chodź już. Lody Ci się zaraz rozpuszczą - zawołała Renti

- Chwileczkę!

Zerwałam się z łóżka i popędziłam do łazienki. Zażyłam szybki, zimny prysznic i przebrałam się w ciemnozieloną koszulę i czarne spodnie do kostek. Mokre włosy zawinęłam w ręcznik. Na nogi nałożyłam czarne espandryle. Wyszłam z pokoju

Renti i Haymitch wciąż siedzieli przy stole, a do nich dołączyli Lead i Audrey, stylistka Ezekiela.

- Jakie chcesz lody? Truskawka, malina, cytryna, mięta, czekolada,  kawa, orzech czy może śmietanka? - zapytała Renti

- Czekolada i mięta - odpowiedziałam.

- Płakałaś? Masz zaczerwienione oczy - zapytał Lead

- Nie. Jestem trochę zmęczona - skłamałam - Gdzie Ezekiel?

- Powiedział że nie chce deseru - powiedziała Audrey.  Jasnowłosy awoks postawił przede mną pucharek z lodami. Podziękowałam mu skinieniem głowy i zabrałam się do jedzenia. 

- Mogę mieć jutro indywidualny trening ? - zapytałam Haymitha

- Jasne. O 9 na sali treningowej. Renti, weź idź po Ezekiela. Muszę was o coś zapytać.

Dojadłam lody, a w między czasie Renti wróciła prowadząc Ezekiela.

- Mam do was pytanie, dzieciaki. Kto należy do Watahy? Nic wczoraj nie wspominaliście, a dziś, gdy poszedłem na spotkanie z innymi mentorami, dowiedziałem się że został zawiązany sojusz, nazywany Watahą.   Kto do niej należy?

Zarówno Ezekiel jak i ja spuściliśmy wzrok.

- Jean należy do Watahy. Ja również.

- Ktoś jeszcze?

- Zawodowcy. Jedynka, Dwójka i Czwórka.

- Powiem szczerze, nie spodziewałem się że należycie do Watahy. Co takiego zrobiliście, że zawarli z wami sojusz?

- Widzieli jak strzelam. Wpakowałem grot jednej w rowek drugiej. 

- I zeskoczyła z 5 metrowej ścianki wspinaczkowej. Mnie przyłączyli dzięki niej. Już mówią do niej "Pani Alfa"

- Czyli jak widzę, wyrobiłaś sobie  reputację - powiedział Haymitch

- "Pani Alfa" to prześmiewczy pseudonim. Nie ma nic wspólnego z moim statusem. Clarkson z Dwójki jest Alfą.

- Dobra, dowiedziałem się tego co chciałem wiedzieć, a teraz do spania, bachory. Ale już. 

Poszłam więc do siebie, przebrałam w piżamę, położyłam się na łóżku i zasnęłam pragnąc śmierci Snowa.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz