14

443 14 2
                                    

Rankiem obudził mnie kwiatowy zapach. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że na stole, w wazonie, stoi bukiet białych róż oraz kartka.

Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do stolika

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Szybko wstałam z łóżka i podeszłam do stolika.

" Na twoje "tak" poczekam i wieczność. Hyler "

Odłożyłam karteczkę. Spojrzałam na kwiaty. Każdy z nich miał idealne proporcje, bez ani jednego kolca. Wiedziałam, że na pewno były genetycznie modyfikowane, bo naturalnymi metodami nie da się uzyskać tak cudownych kwiatów. Zapach róż rozniosł się po całym pokoju.

Poszłam do łazienki. Przebrałam się w sportowy komplet, włosy związałam w kitkę i poszłam do jadalni.

Wszyscy chyba jeszcze spali, bo nikogo tam nie było. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. 6:30. Awoksi czekali na moje najmniejsze polecenie. Postanowiłam sama zrobić sobie śniadanie. Podeszłam do blatu.

Nagle ktoś zakrył mi oczy. Cicho pisnęłam czując na karku czyjś oddech.

- Cześć, śliczna. Róże się podobają?

- Nie umiesz odpuścić, co? Daje Ci kosza, a Ty ukradkiem przynosisz mi róże.

Odwróciłam się. Za mną stał Hyler. Dziś nie trudził się zakładaniem garnituru. Jeansy i koszulka. Gdybym spotkała go przypadkowo na mieście, nie powiedziałabym że jest synem samego prezydenta.

- To prawda. Nie umiem odpuścić.

- Nie chce dawać Ci złudnej nadziei. Za kilka dni mogę być martwa i żadne kwiaty ani słowa tego nie zmienią. Odpuść i poczekaj aż igrzyska się skończą. Wtedy zastanowię się nad twoją propozycją. A kwiaty zabierz.

- Trzymam Cię za słowo, piękna. Róże zatrzymaj. Gdy już wygrasz, codziennie będę przynosił Ci bukiet

Potem zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pochylił się i mnie pocałował. Delikatnie i niepewnie. Potem odwrócił się i poszedł do windy , pozostawiając mnie z wielkim mętlikiem w głowie oraz rumieńcem na twarzy.

Odwróciłam się przodem do blatu i położyłam na nim trzęsące się dłonie. Westchnęłam. Musiałam się uspokoić.

Obcowałam już z mężczyznami, ale zawsze dla pieniędzy. Nie rozumiałam własnych uczuć.  Hyler, prawie dwa razy starszy ode mnie przystojniak , zdołał rozpalić ogień w moim wiecznie skutym lodem sercu.

- Zapytałbym co się stało, ale róże w twoim pokoju jednoznacznie wskazują że ktoś tu był. Z kolei sądząc po tym jak drżysz, był tu jakiś facet. Co prowadzi do wniosku, że był tu Hyler Snow. Mam rację?

Obróciłam się. Haymitch stał opierając się o framugę drzwi.

- Poprawna analiza i wniosek. Hyler tu był. I co z tego. Może mam się wyspowiadać co robiliśmy?

- Rumienisz się. Chłopak musi dobrze całować.

- Przyznaj że podglądałeś.

- Może... Daj mi rum i kwadratową szklankę.

- Los rączek i nóżek nie dał?  Sam sobie weź.

- Ejjej.  Nie bądź taka. Jak chcesz to dam Ci się napić ze mną.

- Nie chce alkoholu. Zmuszam Cię tylko do ruszenia dupska i wzięcia tego co potrzebujesz samemu.

- Jesteś okropna. Poczekaj, na arenie będziesz jeszcze potrzebować mojej pomocy.

- Przynoszenie Ci alkoholu to całkiem coś innego niż podarki dla trybutów. Tak w ogóle to skąd wiesz że będę potrzebowała twojej pomocy.

- Nie wiem. Może chociaż Ty jedna będziesz samowystarczalna. Bo tak między nimi - podszedł do mnie i zniżył głos do szeptu  - wątpię żeby Ezekiel poradził sobie na arenie.

- Ja też. A teraz gęba na kłódkę, idzie tu. Cześć, przegrywie - zawołałam

- Jak widzę masz dziś świetny humor. Kochaś przyszedł na nocowanko?

- Pierdol się, Ezekiel. 

- Nie złość się bo złość piękności szkodzi. A jak stracisz urok to kochaś nie przyjdzie

- Zamknij bo zaraz Haymitch będzie musiał się tłumaczyć dlaczego masz obity ryj. 

- Stop, stop, bo zaraz ja będę musiał wezwać strażników. Jedzcie to jebane śniadanie i na sesję.

Straciłam apetyt. Najpierw spotkanie z Hylerem, potem wymiana zdań z Ezekielem.  Wzięłam czekoladowe płatki z mlekiem i kakao.

Po skończonym śniadaniu pojechaliśmy windą na trening.

Na dole od razu poszłam do zawodowców.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now