— Silla tu jest? Jak się udało jej tu dotrzeć?! — Druid odsunął się od Desa i rozejrzał się wokół, szukając wzrokiem dziewczyny. — Co za niemądra dziewczyna! Coś mogło się jej stać.

— Masz rację — odpowiedział cicho wojownik i poprowadził go długim korytarzem biegnącym tuż obok sali tronowej. Nie chciał mu tego mówić, ale musiał. — Ja... Kenobar ją dorwał nim połączyła się ze mną lub z tobą w drodze.

— Och nie... Och nie, tylko nie to.

— To ja ją zabiłem, Asarlairze. Ja ją zabiłem... — Głos mu się załamał.

Druid nic nie powiedział, lecz zatrzymał się i wpatrywał się w Desa zszokowany.

— Ty... ją zabiłeś? Jak? Niemożliwe...

— Zabiłem ją... — Wojownik powtarzał się, ale nic innego nie mógł powiedzieć, czuł się jakby ktoś rzucił na niego zaklęcie.

Zaprowadził druida do komnaty, w której spoczywała dziewczyna.

— Och, nie, Sillo — szepnął zdruzgotany Asarlai i dotknął jej zimnego ciała. — Nasza mała, kochana Sillo... Zasłużyłaś na to, by żyć.

Des nie mógł tego słuchać i zostawił druida samego, przygnieciony ciężarem winy i obrzydzenia do samego siebie.

Zaszył się w wieży strażniczej, z której zwolnił strażnika i sam wypatrywał zagrożenia. Spędził tam cały dzień, w obawie przed spotkaniem druida. Wiedział, że straci przez to przyjaciela, ale wolał, by Asarlai znał prawdę.

Kiedy nastała ciemna noc, na wieżę przyszedł Athar ze strażnikiem, który go zastąpił.

— Panie, druid cię szuka.

— Już idę — odpowiedział i z ociąganiem zszedł z wieży. — Gdzie on jest?

— W sali tronowej.

Asarlai wyglądał na załamanego, ale nie płakał, dzielnie się trzymał, chociaż Des czuł, że nie jest mu łatwo. Obydwaj spodziewali się, że Silla ujrzy jego zamek w całej okazałości, kiedy pośle po nią, gdy wszystko dobiegnie końca. Bogowie jednak przewidzieli dla niej coś innego.

— Szukałem cię wszędzie. — Głos przyjaciela był ochrypły i pełen bólu, nie brzmiał jednak jakby go nienawidził, więc Des nieco się odprężył. — Powiedz mi wszystko, jak to się stało. Wciąż nie mogę uwierzyć, że ta dobra dziewczyna nie żyje. — Przy ostatnich słowach widocznie się załamał, ale szybko wziął się w garść.

Des opowiedział ze szczegółami, wciąż obarczając się winą za to, co się stało i kiedy był już pewny, że Asarlai jawnie nim pogardzi i przeklnie, ten pokręcił głową i poklepał go po ramieniu.

— Desie, nie obwiniaj się. To nie jest twoja wina. Nie zdołałbyś się zatrzymać, a Kenobar sprytnie to wymyślił, chciał cię złamać, ale to, że Silla nie żyje, to nie twoja wina.

— Moja! Nie usprawiedliwiaj mnie! To mój miecz ją przeszył, mój miecz... — warknął wściekle i zacisnął dłonie w pięści, wokół których zapłonęły czarne płomienie.

— Przestań! Wiesz, że do niczego to nie doprowadzi! Proszę, pomyśl trochę, myślisz, że ktokolwiek zdołałby wycofać cios, gdyby biegł tak, jak ty?

— Nie widziałeś jej oczu! Cierpiała i wtedy, kiedy konała na moich ramionach... Nie widziałeś jej.

Des nie mógł już wytrzymać, nogi ugięły mu się pod ciężarem rozpaczy, która rozsadzała go od środka, doprowadzała go do obłędu. Kiedy padł na kolana, Asarlai pochylił się nad nim, położył dłonie na jego łysej czaszce i wyszeptał jakieś zaklęcie, które miało go oderwać od bólu. Pomogło tylko na chwilę, bo magia wojownika odepchnęła je wściekle.

Mroczny Władca ✔Where stories live. Discover now