11

475 17 1
                                    

- Proszę o ciszę i spokój. Nazywam się Likard i objaśnię wam zasady panujące w sali treningowej. Z trzy godziny będzie przerwa na lunch. Przeczytam wam listę wszystkich stanowisk i trenerów zajmujących się danym stanowiskiem...

Przestałam go później słuchać. Rozglądałam się po sali. Mój wzrok natrafił na niewielką wnękę, na podwyższeniu. Była ona dość dobrze oświetlona.

Wtedy go zobaczyłam. Hyler. Moje serce zabiło szybciej. Na żywo wyglądał na jeszcze przystojniejszego. On, tak samo jak Finnick, skruszył mój mur obojętności.

Chciałam coś sprawdzić. Popatrzyłam na Ezekiela. Nie jest brzydki, ale przystojnym bym go nie nazwała. Chłopak z Czwórki  - przystojny, ale nie mój typ. Mięśniak z Dwójki do którego kleiły się wszystkie dziewczyny od zawodowców - przeciętny.  Chłopak z Jedynki - istna katastrofa.

Świetnie, czyli moja obojętność nie działa tylko na Hylera Snowa i Finnicka Odaira.  Rówieśnik i prawie dwa razy starszy facet. Świetnie. Ciekawe który skradnie moje serce.

Likard skończył mówić i zaprowadził nas do ścianki wspinaczkowej. Oczywiście musieliśmy ustawić się dystryktami, czyli automatycznie ja i Ezekiel wylądowaliśmy na samym końcu.

Nie lubię się wspinać. Mam lęk wysokości. Jak spadnę,  to stanę się pośmiewiskiem zawodowców. Muszę się przełamać.

Chwyciłam pierwszy wystający fragment. Odwróciłam głowę i popatrzyłam na zawodowców. Clarkson szczerzył zęby i przewiercał mnie na wylot wzrokiem.

Pociągnęłam się na rękach i zaczęłam się wspinać. Nie było tak źle. Wyobraziłam sobie, że jest to drzewo z czereśniami na które czasami wspinałam się razem z panem Everdeenem.

Nie spoglądając w dół wspięłam się na ściankę. Usiadłam na jej szczycie, posłałam jadowity uśmiech Clarksonowi i zeskoczyłam. Zawodowcy odpowiedzieli na to aplauzem.

Popatrzyłam na nich z wyższością i usiadłam na najdalszej od nich ławce.

- Ładny skok - wzdrygnęłam się, słysząc czyjś głos  - wybacz jeśli Cię wystraszyłem.

Odwróciłam się. Obok mnie usiadł Hyler, z uśmiechem wymalowanym na przystojnej buźce. Wbiłam wzrok w podłogę.

- Jeanine, prawda?

- Nie - wstałam i odwróciłam się na pięcie. Chwycił mnie za rękę

- Chodzi o moje wczorajsze wyznanie, prawda? Jeśli chcesz możesz mówić mi po imieniu. Chcę porozmawiać.

Nie odpowiedziałam. Wyrwałam rękę z jego uścisku i poszłam na stanowisko łucznicze.

Nie poszedł za mną. Wrócił do organizatorów.

Chwyciłam łuk, wzięłam strzałę i napięłam cięciwę. Wypuściłam strzałę. Trafiłam w serce kukły. Wzięłam drugą strzałę i wpakowałam ją w głowę kukły. Chwyciłam kolejną i trafiłam nią w nacięcie drugiej.

Zawodowcy nadal stali w tym samym miejscu. Pokaz moich umiejętności wyraźnie nimi wstrząsnął. I bardzo dobrze. Tego właśnie oczekiwałam.

Postarzelałam jeszcze trochę i poszłam poćwiczyć walkę wręcz.

Potem zabrzmiał brzęczyk ogłaszający porę lunchu. Wzięłam moją porcję i zamierzałam iść do najbardziej oddalonego stolika, gdy niespodziewanie podszedł do mnie chłopak z Czwórki

- Hej, jestem Jason. Clarkson chce, żebyś usiadła z nami

- Podziękuję - odwróciłam się na pięcie i już miałam odchodzić gdy Jason zapytał:

- Chcesz zawrzeć z nami sojusz? Przyda nam się ktoś taki jak Ty. Clarkson chce z Tobą o tym pogadać

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciWhere stories live. Discover now