1

26 3 0
                                    

Harry...

Jechałem z Ronem na 8 rok nauki w Hogwarcie. Hermiona niestety nie mogła wejść do tego samego wagonu. Tłum ją zepchnął na sam koniec pociągu i chyba uznała, że nie ma sensu iść tak daleko. Właśnie mieliśmy wysiadać jako ostatni (bo zaspaliśmy) gdy nagle usłyszeliśmy krzyk jakiejś młodej dziewczyny.
-Pewnie pierwszaki się bawią i drą jak zwykle- powiedział niewaruszony Ron.
-Ja pójdę to sprawdzić a ty idź do Hermiony na pewno na nas czeka- nie powiem byłem trochę zaniepokojony to nie był taki krzyk...
-Ok- powiedział zabierając swoją torbę w której (jak to zawsze)  trzymał jedzenie- To pa!
Ron wyszedł z wagonu a ja szybko pobiegła w stronę odgłosu. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę i w to co czuje w tej chwili. Czułem mieszankę smutku, złości i bólu. Zobaczyłem pierwszoroczną ( łatwo było to stwierdzić nie miała symbolu swojego domu na szacie) miała prawie białe włosy i skórę. Klęczała i płakała nad pewnym ślizgonem którego bardzo dobrze znałem. Nad Draco Malfoy'em.
-Proszę pomóż...- stanąłem jak wryty. " Co się stało? O co chodzi i kim ONA jest?" Zadawałem sobie masę pytań ale z moich przemyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny.
-Wiem, że go nienawidzisz ale-ale pomóż błagam- po tych słowach rozpłakała się jeszcze mocniej. "O co chodzi? Czemu ona tak płacze nad Malfoy'em?" Ale dołożyłem swoje przemyślenia na potem. Wyciągnąłem różdżkę z kieszeni i delikatnie uniosłem Malfoy'a nad ziemią tak aby o nic nie uderzył. Śpiesznym (chyba jest takie słowo XD)   krokiem wyszedłem z pociągu a blondwłosa za mną. Gdy tylko wyszedłem z pociągu a ludzie zobaczyli lewitującego obok mnie chłopaka zaczęły się szepty wśród starszych jak i młodszych. Nie zwracałem na to uwagi. Znalazłem Hagrida w tłumie pierwszorocznych. Pobiegłem do niego i zacząłem.
-Hagrid! Pomóż znalazłem a tak właściwie to ta dziewczynka- wskazałem na srebrnooką- znalazła nieprzytomnego Malfoy'a!-
-Proszę niech pan pomoże mojemu bratu!-"No i się dowiedziałem ale od kiedy Malfoy ma siostrę?! Głupie pytanie ale czemu nigdy o niej nic nie mówił?"
-Dobrze dziecko wyślę wiadomość do pani Pomfrey żeby go stąd zabrała jak najszybciej.- mówił Hagrid wyciągając różdżkę z kieszeni ( w moim ff Hagrid ma różdżkę a nie parasol jak w oryginale) Wymamrotał jakieś zaklęcie i wielki, niebieski,  niedźwiedź. Przebiegł jezioro i pobiegł w stronę zamku. W tym czasie półolbrzym przyprowadził jakąś łódź a ja delikatnie położyłem Malfoy'a na niej. Łódź odpłynęła.
-Dziękuję!-powiedziała wciąż zapłakana dziewczyna. Pobiegła do mnie i przytuliła- Sama bym sobie nie poradziła. Dracuś uczył mnie jakiś zaklęć ale-ale-
-Nie musisz mi się tłumaczyć ale mam pytanie... Co się stało?- dziewczyna odsunąła się ode mnie i zaczęła mówić.
-Wyszłam z pociągu ale po chwili zorientowałam się, że zapomniała czapki więc się cofnełam do przedziału. Miałam już wychodzić ale usłyszałam głos Dracusia. Stanęłam przy drzwiach i próbowałam sprawdzić o co chodzi. Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka nie wiem kto to. Ale było słychać, że Draco jest zdenerwowany. Ten chłopak krzyczał jakieś zaklęcie chyba cruciatus. Dracuś kiedyś mówił o nim ale nie powiedział do czego służy. Powiedział tylko, że nie można go używać. Nagle usłyszałam jego krzyk i śmiech chłopaka. Po chwili usłyszałam tżaśnięcie drzwiami. Szybko wybiegł a jak zobaczyłam Dracusia całego w-we krwi i krzyknęłam i próbowałam pomóc. Kiedyś nauczył mnie paru zaklęć leczniczych i chyba podziałało krew przestała lecieć. A potem przyszedłeś ty...-
-Karma wraca- powiedziałem nie myśląc co mówię-
-J-jak to karma? Co takiego Dracuś zrobił?!-"Powiedzieć czy nie powiedzieć? A powiem przecież powinna się dowiedzieć co jej brat zrobił. Co nie?"
-Twój brat próbował zabić Dambledor'a, pracował dla Voldemord'a,  starczy czy dalej wymieniać?-
-A-ale Dracuś nie mógł tego zrobić!!! P-przecież on jest dobry!!!-krzyczała pierwszoroczna- Zawsze mnie bronił przed tatą!!!- gdy się zorientowała co powiedziała zasłoniła usta rękoma i się na nowo rozpłakała-
-Wiedziałem, że Lucjusz jest brutalny i mściwy ale nie sądziłem, że mógł uderzyć kogoś z własnej rodziny...-
-Z-zawsze kiedy próbował mnie uderzyć Dracuś wystawiał się za mną i-i tata bił go do nie-nieprzytomności... Nie bez powodu nosi maskę... Ona pomaga mu ukryć ból ale ma uczucia. Przy mnie zawsze jest miły, uśmiecha się, śmieje jednak gdy odejdę zamyka się w pokoju... Mówił, że gdyby nie ja już by go tu nie było... -
-PIERWSZOROCZNI DO ŁODZI- głos Hagrida rozległ się jak z megafonu.
-Żegnaj Harry- pożegnała się  odchodząc w stronę łodzi.
-P-pa!- tylko tyle zdołałem z siebie wykrztusić po tym co usłyszałem. Czekałem na łódź dla ostatniego roku z 20 minut ale w końcu mogłem usiąść. Już nogi mnie bolały od tego stania. W łodzi  siedziała Luna i jakieś krukonki których nie znałem.
-Cześć Harry-
-Hej Luna! Jak ci minęły wakacje?-
-Musiałam nakarmić Skopy*.  Przeszukałam pół Anglii żeby znaleźć dla niech jedzenie- dziewczyna zachichotała-
-Wolę nie wiedzieć co to jest- oboje się zaśmialiśmy-
Po chwili rozmowy o bzdurach łódź dobiłam do brzegu. Wyszliśmy z niej i ruszyliśmy w stronę Hogwartu ale coś przykuło moją uwagę ta sama dziewczynka stała kilka metrów ode mnie. Gdy tylko mnie zobaczyła pobiegła do mnie.
-Przepraszam czy po przydzieleniu mojego domu mógłbyś zaprowadzić mnie do skrzydła szpitalnego? Chcę sprawdzić czy wszystko okej...-
-Jasne- nie chciałem tam iść ale mój zespół bohatera nie pozwolił mi odmówić-Chodź!- dziewczynka posłusznie poszła ze mną. Skierowaliśmy się w stronę Hogwartu, Wielkiej Sali.
Po wejściu do sali było słychać rozmowy i głośne śmiechy jednak tą wesołą atmosferę przerwał głos McGonagal.
-Witajcie uczniowie. Tym razem zaczniemy mniej radośnie... Na jednego z uczniów prawdopodobnie został rzucony cruciatus... Tym uczniem jest Draco Malfoy.- po usłyszeniu jego nazwiska zaczęły się szepty i śmiechy.-DOŚĆ- krzyknęła siwowłasa- A teraz przydzielimy pierwszorocznych do swoich domów.-
McGonagal co chwilę wyczytała jakieś nazwiska aż w końcu dotarła do
-Lili Malfoy!- dziewczyna niepewnie podeszła do krzesła. Usiadła a kobieta położyła na jej głowie tiarę.
-Gryfindor!!!-krzyknęła tiara. Dziewczynie chyba się to nie podobało.
Tiara przydzieliła jeszcze kilka osób i nauczycielka krzyknęła
-Możecie jeść!-
Dziewczynka siedziała na skraju stołu więc podejście do mnie zajęło jej trochę czasu.
-Przepraszam czy możemy już iść?-zapytała dziewczynka szarpać mnie za skrawek szaty. Przestraszyłem się trochę. Nie spodziewałem się jej tak szybką.-Przepraszam, że cię przestraszyłam- dziewczynka zaśmiała się cicho.
-Jasne choć za mną- wstałem od stołu i ruszyłem z blondynką w stronę skrzydła szpitalnego. Po chwili dotarliśmy do a'la szpitala. Weszliśmy do środka a dziewczynka zaczęła się rozglądać. Gdy już znalazła łóżko na którym leżał jej brat podbiegła do niego i rzuciła się mu na szyję.
-Dracuś!!! Nic ci je jest?!-
-Spokojnie... Nic mi nie jest, nie martw się o mnie- chłopak odwzajemnił uścisk.- W jakim domu jesteś?-
-Emm...w gryffindorze...-puściła chłopaka
-Nic nie szkodzi! Czekaj CO ON TU ROBI!?-krzyknął blondyn-
-On mi pomógł cię wynieść z pociągu...-
-Wielki Chłopiec-Który-Przeżył postanowił mi pomóc- powiedział srebrnooki jak zwykle patrząc z pogardą i wyższością.
-Nie pomogłem tobie tylko twojej siostrze.-

Draco...
Co za idiota.
-

Lily... A co gdyby to był nie wiem na przykład Semus i by ci zrobił krzywdę?-
-Uczyłeś mnie zaklęć tarczy i obronnych!-
-Lily... Uczyłem cię ale równie dobrze mogło ci nie wyjść...eh... Dobra dzięki Potter a teraz spadaj!-
Harry...
Nie chciało mi się już słuchać tego debila więc poszedłem do swojego pokoju. Wszyscy już tam byli. Siedziałem u niego pół godziny. Żeby zmarnować tyle czasu na tego śmierciożercę...
-Ej stary gdzie poszedłeś z tym dzieciakiem?-
-Do skrzydła szpitalnego-
-Po co?-"jak zwykle nie słuchał. No w sumie ja też nie no ale jednak"
-Bo jej brat tam leży- powiedziałem wchodząc do pokoju prefekta, którym jestem. Wyglądał inaczej. Nie był już cały w barwach gryfindoru ale też slytherynu. "O co chodzi?" Zapytałem się w myślach.
Rozejrzałem się i zobaczyłem jakiś list na biurku.

Szanowny Panie Potter.
W związku z konfliktem gryfindoru i slytherinu zostało wylosowane kilka osób przez co będzie z Pan mieszkał ślizgonem Draco Malfoy'em. Mamy nadzieję, że będzie się wam dobrze mieszkać i będziecie mieć wspólne lekcje.
                                Profesor McGonagal
                                Profesor Snape

"No i zarąbiście. Jeszcze muszę z nim mieszkać. Ugh"

Draco...
Leżałem w łóżku a obok mnie siedziała siostra. Strasznie ją kocham. Podeszła do nas Pomfrey. Dała mi jakiś eliksir w litrowej butelce i powiedziała że mam pić pół szklanki co wieczór.
-Dyrektorka zarządził, że masz mieszkać w pokoju gryfindoru-
-CO?! Przecież oni mnie zabiją po 5 minutach!-
-Podobno masz mieszkać z Panem Potter'em. Hasło brzmi VIRTUTE FIDE-
-Dobrze...- nie chciało mi się kontynuować tej bezsensownej dyskusji. Wstałem i wziąłem butelkę ze stolika obok łóżka i poszedłem z moją siostrzyczką do pokoju.
-Podaj hasło-powiedziała kobieta z obrazu.-
-Virtute fide- po moich słowach obraz się otworzył i pozwolił wejść do środka. Po wejściu zobaczyłem tą szłame i wieprzsleya siedzących na kanapie i żywo o czymś rozmawiając. Podszedłem do nich i zapytałem.
-Który to pokój Potter'a?-
-Ma pokój poza wieżą. Drugi obraz po lewej.- powiedziała nie zwracając na mnie uwagi- A tak w ogóle to kim jest ta dziewczynka?-powiedziała wskazując palcem na Lily-
-Nie twoja- Lily mi przerwała-
-Dracuś jestem już duża nie musisz mnie już przed wszystkim chronić-
-Dobra...rozumiem- "Nawet własną siostra mnie zostawiła dla tych szłam"
-Nie czekaj nie o to mi chodziło- pobiegła do mnie i mnie mocno przytuliła. Pogłaskałem ją po głowie i dałem znak ręką żeby poszła do nich a ja poszedłem do "swojego" pokoju.

Lily Malfoy   ||Drarry||Where stories live. Discover now