Burza.

108 8 5
                                    

Ten dzień mógł skończyć się lepiej, gdyby nie jakaś pieprzona grupa uchodźców, która zapragnęła przekroczyć granice w jego rewirze.

Cały dzień spędził na ich namierzeniu, a potem pochwyceniu. Z dziewięcioosobowej grupy dwóch uciekło gdzieś na zachód. Poinformował Lorta z Zachodniego Jaru o uciekinierach, po czym skupił się na pozostałej siódemce i odprawił ich do najbliższego posterunku Strażników Pokoju.

Wrócił do siebie dopiero po dwudziestej drugiej.
Kochał to miejsce w sercu puszczy. Jego strażnica, a raczej rozbudowany kamienno-drewniany dom oddalony był od najbliższego ludzkiego siedliska o trzydzieści kilometrów.
Nie przepadał za ludźmi.

Chociaż, jako Grimp miał ułatwione życie na wszystkich jego płaszczyznach. Doceniano mieszańców, bowiem znani byli z ich wyjątkowych umiejętności. Jego atutem była zdolność kontrolowania ludzkimi emocjami, myślami i ciałem. Doskonale władał bronią, oraz konstruował i udoskonalał urządzenia obronne. Poza tym jego mocną stroną była prędkość, odporność na ból, doskonały słuch i widzenie w ciemnościach. Jako młody kadet szybko piął się po szczeblach kariery, zajmując coraz wyższe stanowiska. Wkrótce jednak zauważył, że jego zdolności były wykorzystywane przez korporację do złych celów. Nie tolerował też coraz częstszych aresztowań i narastających konfliktów między rasami.

Jako mieszaniec Człowieka i Numbitki był w elicie. Grimpowie zasiadali na najwyższych stanowiskach, gdyż ich zdolności, szlachetność i prawdomówność były dla wszystkich gwarancją dobrobytu i pokoju. Jednak od kilku lat tę rasę trawił wirus. Wkradł się niepostrzeżenie i zataczał coraz szerszy krąg.
Kolejne miasta popadały w chaos. Niektóre więziły przemienionych Grimpów z wysokich stanowisk i zastępowały ich zdrowymi jednostkami lub ostatecznie ludźmi.

Wielokrotnie męczył swojego przełożonego prośbą o zmianę profilu lub oddelegowanie na jedną z wysp, gdzie testowano najnowsze technologie obronne.

Gdy dostał propozycję przejęcia Wschodniej Strażnicy, chętnie rzucił pracę w korporacji i wyjechał na ten koniec świata. Od kilkunastu lat to było jego królestwo.

Teraz to był jego świat. Jego spokojny, zielony azyl. Pod swoją strażą miał całą wschodnią granicę i obszar rozpościerający się od Doliny Arran na zachodzie, po Morze Słone na północy, Bagna Efiru na południu, aż po wschodnią granicę z Numbią.

Działał sam. Nie lubił tłumów. Szybko zweryfikował, czy ogarnie samodzielnie tak duży obszar. Pomogły mu w tym skonstruowane przez niego czujniki ruchu i zastawione gdzieniegdzie pułapki.
Dzięki koniom z Grappy, był w stanie znaleźć się w trzydzieści minut w najbardziej oddalonym zakątku rewiru. Cały obszar liczył około dwóch milionów hektarów.

Dowództwo centralne podchodziło do jego pomysłu samodzielnej pracy z wielką niechęcią. Jednak szybko udowodnił, że jego metody są bardzo skuteczne. I tak już dwanaście lat czuwa nad rewirem zwanym Wschodni Jar. Jego głównym zadaniem było pilnowanie porządku i pokoju, strzeżenie granic z Numbią, chwytanie uchodźców z krainy Gel-ar oraz tłumienie zamieszek, czego nie musiał już czynić, ponieważ jego rewir był od nich czysty. Nikt nie chciał narażać się silnemu i sprawiedliwemu Kalanowi, który przenika ludzkie umysły i ujeżdża ogniste konie z Grappy.

Wchodząc do domu na progu dojrzał pulsujące na czerono kontrolki, mówiące o niechcianych gościach. No tak, biegał za tamtą zgrają szumowin, a tymczasem ktoś wtargnął na jego teren.
Jego pies zaczął niespokojnie ujadać, a dodatkowo nadchodziła burza, podczas której lepiej było pozostać w bezpiecznych ścianach strażnicy.
Spojrzał na ekrany, lecz przez dłuższą chwilę nie widział, żadnego ruchu. Wreszcie jeden z czujników na pobliskim wzgórzu dał sygnał o nadchodzącej pojedynczej jednostce. Szybkim krokiem wyszedł z domu chwytając zostawioną przy drzwiach broń.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jun 12, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KiaraWhere stories live. Discover now