5

581 17 3
                                    

Obudziłam się z strasznym bólem głowy. Nie mam pojęcia po co ja tyle wczoraj piłam.Podniosłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po przedziale. Na krześle wisiały ubrania. Czerwona bluzka, znów z dużym dekoltem, i ciemno niebieskie spodnie. Na podłodze leżały czarne buty na sznurowadła. Przebrałam się i poszłam do łazienki, gdzie dokładnie umyłam twarz.

Wyglądałam jak siedem nieszczęść. Po oczami miałam straszne wory. Włosy były w kompletnym nieładzie. Na szczęście na umywalce znalazłam szczotkę. Związałam włosy w małą kitkę i poszłam do przedziału jadalnego.

Zjawiłam się tam jako druga. Haymitch już siedział przy stole, skubiąc bułkę bez większego przekonania. Widać nie tylko mnie męczy kac po wczorajszych ekscesach.

- Cześć Haymitch. Ciężki poranek?

- Na pewno nie cięższy niż twój. Przyzwyczaiłem się - Chwycił szklankę stojącą przed nim i wypił całą jej zawartość jednym haustem - Chcesz drinka?

Pokręciłam głową

- Chcesz, chcesz... Dam Ci dużo soku i odrobinę wódki - już zaczęłam otwierać usta by coś powiedzieć - Żadnego sprzeciwu. Młody, chcesz drinka? - zapytał wchodzącego do przedziału Ezekiela. On też nie wyglądał najlepiej. Szedł powłóczystym krokiem, ze spuszczoną głową.

- Widzę, że ty również nie masz lekkiego poranka - zwróciłam się do niego

- Mówisz jakbyś czuła się lepiej.

- Poza tym że boli mnie głowa, czuję się świetnie - wyszczerzyłam zęby. Zniesmaczony Ezekiel podszedł do stolika i zajął miejsce na przeciwko mnie.

- Proszę, drinki dla państwa

- Haymitch, daj im spokój. Za dwie godziny dojedziemy do Kapitolu, a Ty chcesz poić ich alkoholem?! Trzeba ich doprowadzić do porządku. A na pewno Ezekiela, bo Jean nie wygląda najgorzej - powiedziała Renti, wchodząc do przedziału. Roześmiałam się

Podano śniadanie. Było tam wszystko. Od zwykłego chleba, przez różne sałatki, po owoce morza. Do wyboru, do koloru. Nie byłam zbytnio głodna. Większą część śniadania przesiedziałam nad kubkiem kawy. Nigdy wcześniej nie piłam kawy i bardzo mi posmakowała. Renti podając mi kubek stwierdziła, że jego zawartość postawi mnie na nogi. Nie do końca miała rację, bo mimo kawy czułam się jakby spuszczono ze mnie całe powietrze. 

Potem poszliśmy do salonu, gdzie obejrzeliśmy powtórkę wczorajszego losowania. Kilku trybutów rzuciło mi się w oczy. Świetnie zbudowany chłopak z Dwójki. Okolczykowana dziewczyna z Trójki. Przystojny Chłopak z Czwórki. Para kochanków z Ósemki. Dwunastoletnia dziewczynka z Jedenastki.

Ezekiel głośno komentował wygląd trybutek, a Haymitch oceniał siłę fizyczną trybutów. Renti i ja milczałyśmy zapamiętuąc imiona trybutów.

Chłopak z Dwójki miał na imię Clarkson i sam się zgłosił. Dziewczyna z Trójki nosiła imię Mercedes i była córką burmistrza. Przystojniak z Czwórki nazywał się Jason.

W przedziale zrobiło się ciemno. Wjechaliśmy na peron . Podeszłam do okna.

Kapitolińczycy tłoczyli się jak najbliżej pociągu i krzyczeli. Niepewnie do nich pomachałam. Poskutkowało to jeszcze większym krzykiem.

Wyszliśmy z pociągu. Otoczył nas Strażnicy Pokoju. Kapitolińczycy wyciągali do nas ręce. Każdy z nich  chciał nas zobaczyć, dotknąć.

Zaprowadzono nas do Ośrodka Trybutów.

Dla Ciebie powstanę jak feniks z popiołów|| Igrzyska śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz