"Nie bój się, Ruby"

Mulai dari awal
                                    

- Tak. Mówiłaś kiedyś, że boisz się pływać, ale uwielbiasz plażę, morza, oceany i jeziora. Mam nadzieję, że Ci się tam spodoba - uśmiechnął się.

Kąciki moich ust drgnęły ku górze. Uwielbiałam to w nim, że zapamiętywał o mnie różne rzeczy, nawet te błahe. Mogłam się założyć, że nawet pamięta, jakie jest moje ulubione ciasto, o którym kiedyś wspomniałam. Nathaniel był bardzo dobrym słuchaczem i zawsze zapamiętywał, to co mówiłam.

Dojechaliśmy na plażę po trzydziestu minutach, chłopak zaparkował na prowizorycznym parkingu z usypanych kamyczków i zgasił silnik auta. Wysiedliśmy razem z pojazdu, a Nathaniel wziął do ręki mój plecak.

- To kawałek mało uczęszczanej plaży. Byłem tutaj kiedyś z dziadkami i rodzicami - odezwał się, kiedy szliśmy wydeptaną dróżką w stronę plaży. – Można by powiedzieć, że to dzika plaża – dodał.

Nagle przede mną wyłoniło się morze wraz z plażą. Poczułam pod stopami ciepły piasek, a wiatr momentalnie zaczął rozwiewać moje włosy. I faktycznie, w przeciągu kilku kilometrów, nikogo tu nie było. Jakby plaża była całkiem opustoszała.

Szeroko się uśmiechnęłam i wzięłam do ręki plecak od chłopaka. Wyciągnęłam z niego koc i rozłożyłam go w cieniu, który dawały jakieś niewielkie drzewka.

- Pięknie tu - cicho westchnęłam, siadając na kocu. Na morzu były lekkie fale, które swoim dźwiękiem uspokajały. Lubiłam wszelkie oceany, morza czy jeziora. Wydawały mi się intrygujące, bo nikt tak naprawdę do końca nie wie, co czai się w ich głębinach wody.

Spojrzałam się na chłopaka, który zdjął z siebie koszulkę, rzucając ją obok koca. Mimowolnie zerknęłam się na jego umięśniony brzuch, lecz szybko odwróciłam wzrok. Sama po chwili zdjęłam buty, spodenki i koszulkę, zostając w dwuczęściowym stroju kąpielowym w kolorze różu i czerni.

Zobaczyłam, jak chłopak ruszył w stronę morza, więc postanowiłam wyciągnąć książkę. Ułożyłam sobie ją na kolanach i próbowałam, zacząć czytać. O dziwo dzisiaj wcale nie było aż tak gorąco, więc nie narzekałam na jakiś bardzo duży upał.

Czytałam książkę, gdy nagle poczułam kogoś obecność, a kartki, zaczęły moknąć. Spojrzałam się w górę, widząc uśmiechniętego Nathaniela. Mimo że był cały mokry, to pochylał się nade mną, tym samym ochlapując mnie i książkę.

- Chodź popływać - wyciągnął w moim kierunku dłoń.

- Wiesz, że nie umiem pływać i się tego boję. A poza tym, jeszcze chyba nie powinnam moczyć tatuażu - próbowałam znaleźć jakąś wymówkę. Wiedziałam, że to tylko wymówka. Minęło już wystarczająco czasu, bym mogła moczyć tatuaż.

Zacisnęłam usta. Od dziecka bałam się pływać, a to tylko dlatego, że się topiłam. Kiedyś często jak byłam młodsza, przyjeżdżałam na plażę wraz z rodzicami i bratem. Pewnego dnia, podczas gdy rodzice opalali się na kocu, a Charlie obok nich bawił się w piasku, postanowiłam pójść do wody. Miałam pójść tylko na chwilę, by się zamoczyć, jednak nieuwaga i duża fala, zrobiła swoje. Na szczęście tata w porę to zauważył i mnie uratował. Od tamtej pory bałam się wody i nigdy już nie nauczyłam się pływać.

- Weźmiesz rękę do góry i nie zamoczysz tatuażu - z jego grzywki skapywała woda. - Nie daj się prosić - dodał.

Pokręciłam głową.

- Zaufaj mi, Ruby - powiedział.

Uległam namową. Odłożyłam książkę i wstałam, łapiąc się jego dłoni. Chłopak powoli podszedł ze mną do brzegu, a następnie wszedł do wody, aż do pasa. Powoli weszłam za nim, zaciskając dłonie w pięści. Wiedziałam, że mogę moczyć już tatuaż, więc zignorowałam moje wcześniejsze słowa i weszłam do wody, jeszcze głębiej, lecz gdy woda zaczęła sięgać mi do bioder, zlękłam się. Panika zaczęła ogarniać całe moje ciało. Dłonie zaczęły mi drżeć i miałam wrażenie, jakbym osuwała się z piaskiem w dół. Jakbym miała zaraz, zacząć tonąć.

Odwróciłam się z zamiarem szybkiego wyjścia z wody, lecz nagle usłyszałam za sobą głos brązowowłosego.

- Nie bój się, Ruby - odwróciłam się, patrząc się na niego.

- Łatwo Ci to mówić - sarknęłam, przygryzając wargę. Cholernie się bałam i było to po mnie widać.

- Jestem tutaj, widzisz? - zrobił krok w moją stronę. - Nie bój się - dodał.

Wyciągnął do mnie dłoń. Niepewnie ją złapałam, a on przyciągnął mnie do siebie, a następnie złapał mnie w talii drugą ręką, wciąż nie puszczając mojej dłoni. Wody miałam teraz, aż do żeber. Zaczęłam szybko oddychać, nigdy nie byłam na takiej głębokości.

- Jestem tutaj - szeptał do mojego ucha. - Nie pozwolę, by coś Ci się stało, jasne? - odwrócił mnie w swoją stronę, bym spojrzała mu w oczy. Wciąż jednak mnie nie puszczał.

Zacisnęłam oczy, a na mojej twarzy zagościł grymas. Ciężko było mi się przełamać.

Chłopak odgarnął mi z twarzy włosy, zakładając je za uszy, a następnie dotknął mojego policzka, swoją dłonią. Jego dotyk był ciepły i kojący. Otworzyłam oczy, patrząc się na jego twarz. Wyrażała troskę i zmartwienie.

- Dopóki tu jestem, nic Ci się nie stanie - powtórzył cicho. Na jego twarzy, zagościł mały uśmiech.

I uwierzyłam mu.

Powoli uspokoiłam swój oddech, wciąż nie puszczając jego dłoni. A następnie lekko się uśmiechnęłam, czując jak panika, ulatuje z mojego ciała.

Kiedy poczułam się już pewniej, a strach coraz bardziej ze mnie schodził, przysunęłam się do niego, opierając swoją głowę o jego tors. Słyszałam bicie jego serca oraz czułam jego ciepły oddech na mojej szyi.

- Dziękuję - szepnęłam.

- Nie masz za co - oparł swoją brodę o moją głowę.

~

Po około dwóch godzinach postanowiliśmy wracać. Spakowałam wszystkie rzeczy do plecaka i ruszyłam razem z Nathanielem do auta. Tym razem bagaż położyłam sobie pod nogi i usiadłam na fotel, zapinając pasy. To samo po chwili uczynił brązowowłosy, a następnie odpalił auto, ruszając.

- Jutro też gdzieś Cię zabiorę. Godzina dwudziesta pierwsza Ci pasuje? - zapytał, zerkając na mnie.

- Jasne - uśmiechnęłam się. Uwielbiałam spędzać z nim czas, więc nawet gdyby przyszedł do mojego domu o trzeciej w nocy, prosząc mnie, bym gdzieś z nim pojechała, to pewnie bym to zrobiła.

Kiedy podjechaliśmy pod mój dom, chłopak spojrzał się na mnie, uśmiechając się. Również się na niego spojrzałam, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku.

W końcu lekko potrząsnęłam głową, wiedząc, że kiedyś muszę wyjść z jego auta.

- Dziękuję - powiedziałam, po czym szybko pocałowałam go w policzek. Nathaniel nie zdążył nawet nic powiedzieć lub jakkolwiek zareagować, bo szybko wyszłam z pojazdu, biorąc ze sobą plecak. Wchodząc do domu, pomachałam mu jeszcze na pożegnanie, a następnie zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie plecami, szeroko się uśmiechając.

To on sprawiał, że w moich oczach, pojawiały się te iskierki radości.

Cześć, jestem Ruby i umieramTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang