Prolog

2.1K 100 45
                                    


Cześć!
Jeśli już tu trafiłaś i zainteresuje cię przeczytanie to proszę, zajrzyj do notatki na końcu ^^
Miłego czytania!

                    ~~~~~~~~~~~

Niesamowicie ciepłe promienie słońca wpadały prosto w twoje oczy, zasłaniając ci widok. Powoli zaczynały cię piec. Przetarłaś je i przeniosłaś wzrok na czerwony, kraciasty koc. Siedziałaś na nim ze swoimi przyjaciółmi, urządziliście piknik.

-[Twoje imię], patrzyłaś w słońce dobre pare minut, po co?- Odezwał się Louis. W sumie to sama nie wiedziałaś dlaczego. Po prostu zamyśliłaś się, a spojrzenie posłałaś akurat tam.

-Tak jakoś.- Na chwilę spojrzałaś na chłopaka z uśmiechem i od razu wróciłaś do patrzenia na koc. Chwyciłaś czekoladowe ciastko i włożyłaś je do ust.
-Chcielibyście gdzieś kiedyś dołączyć?- Ten temat nie przyszedł ci do głowy nagle, zastanawiałaś się nad tym już od kilku dni.

-Nie. Nie chce nigdzie dołączać. Chciałabym założyć rodzinę, mieć mały, wspólny domek...- Suzie trochę się rozmarzyła, przy czym nawet nie zauważyła, że oparła głowę o ramię Louisa.

-A ja chce dostać się do zwiadowców. Chcę być najlepsza i walczyć o wolność.- Monica powiedziała to tak pewnie i bez żadnego zastanowienia, że śmiało mogłaś stwierdzić, że planuje to od dłuższego czasu.

-Ja tak jak Suzie.- Chłopak na nią spojrzał.- Nie chcę nigdzie iść. Przynajmniej na razie. Chociaż chciałbym zobaczyć świat poza murami.- Westchnął. Ty myślałaś tak samo. Chciałaś wieść spokojne życie, jednak również chciałaś wydostać się z tej klatki.

-A ty?- Monica skierowała na ciebie swój wzrok.

-Ja?- Zaczęłaś się zastanawiać. Niby miałaś już postanowione, że również chcesz założyć rodzinę, ale i tak co chwilę rozważałaś inne opcje.
-Ja... nie wiem. Znaczy, też chcę to co Suzie i Louis, ale nie do końca. Znaczy...- Powtórzyłaś.-Jeśli miałabym koniecznie coś wybrać, to żandarmeria.- Wreszcie udało cie się idealnie określić to czego pragniesz.

Monica leżała na krawędzi koca, przy okazji jedząc te same ciastka, co ty. Louis bawił się palcami, a Suzie dalej opierała się o jego ramię.

Nagle poczułaś, że ziemia się zatrzęsła. Twoi przyjaciele też to zauważyli. Poznałaś to po zaskoczeniu wymieszanym ze strachem w ich oczach. Rozejrzałaś się wokoło. Nad murem pojawiła się chmura dymu. Byłaś zdezorientowana. Wtedy wszyscy zobaczyliście ten sam widok. Widok, przez który zamarłaś, czułaś się tak, jakby twoje serce przestało bić. Na murze pojawiła się gigantyczna ręka, zaraz potem, obok niej głowa. Odwróciłaś się w stronę przyjaciół, żeby upewnić się, czy widzą to samo. Przerażenie na ich twarzach wskazywało na to, że tak. Po chwili Monica podniosła się jak poparzona. Zawsze to ona miała najrozsądniejsze pomysły, więc zorientowałaś się, że chce uciekać. Ona jednak ruszyła w stronę murów. No tak, przecież to tam znajdował się dom jej i Louisa. Chłopak jak najszybciej wstał za nią.

-Monica zaczekaj!- Wykrzyknął. Dziewczyna zatrzymała się, a on od razu chwycił ją za ramię. Monica odwróciła się w jego stronę.
-Jeśli nasza matka była w domu... Nie ma szans, że żyje.- Głos Louisa się załamał. Wzrok miał wbity w ziemię, a po jego policzkach spływały łzy.

Dziewczyna nie odpowiedziała. W jej oczach było widać żal do brata, że tak szybko skreślił ich matkę. Ona dalej wierzyła, że żyje. Gwałtownie się odwróciła i zaczęła biec, nie zważając na zagrożenie.

Louis po chwili zaczął podążać za nią, ale nie był w stanie jej dogonić. Był parę metrów za nią, a odległość zamiast stawać się mniejsza, stawała się większa.
Ty też chciałaś rzucić się w pogoń za dziewczyną, ale nie potrafiłaś. Jedynie wstałaś.

-Louis, Monica!- Suzie krzyczała w ich stronę. Też nie goniła.

W jednej chwili ziemia znowu się zatrzęsła. Na wprost Monici biegł tytan. Gruby, ohydny tytan. Twój oddech zatrzymał się na ułamek sekundy. Nie mogłaś oderwać wzroku od biegnącego, tłustego cielska. Jego niebieskie oczy były skierowane na Monicę. Louis, który ją gonił przeraził się ogromnej bestii. Zatrzymał się. Chciał ratować siostrę, jednak nie potrafił. Strach go zatrzymał. Tytan wystawił swoje łapska w stronę dalej biegnącej dziewczyny. Chociaż Monica zawsze była najrozsądniejsza, to teraz całkiem straciła rozum. Bestia z uśmiechem chwyciła ją i uwięziła w pięści. Louis upadł na kolana. Żałowałaś, że nie pobiegłaś z nim, że nie spróbowałaś.

-[Twoje imię] zrób coś!- Suzie wydarła się na ciebie. Nie wiadomo dlaczego, ona pokładała w tobie całą swoją nadzieję, mimo, że wiedziała, że nie możesz nic zrobić. I właśnie tak było. Stałaś jak wryta. Z oczu twojej przyjaciółki mogłaś wyczytać, że ma ci to za złe.

Kości Monici zgniatane przez tytana chrupnęły jak jesienne, suche liście pod butami. Włożył ją do paszczy w całości.

-Monica!- Louis wykrzyczał tak głośno, jak tylko potrafił. Jego głos był załamany. Nie byłaś w stanie wyobrazić sobie co musi teraz czuć. Dziewczyna była twoją przyjaciółką, ale dla niego była siostrą. Była dla niego ważna, prawie jak nikt inny.

Nie docierało do ciebie, że właśnie zginęła. Stałaś w tym samym miejscu co wcześniej, tak samo wryta. Pierwszy raz zobaczyłaś czyjąś śmierć. W głowie powtarzałaś tylko słowa, które miały wmówić ci, że przyjaciółka dalej żyje.

Suzie spojrzała na ciebie jeszcze raz, wzrokiem dającym ci do zrozumienia, że w tym momencie cię nienawidzi. Ona tak samo nic nie zrobiła, aby pomóc przyjaciółce, jednak pod wpływem emocji zrzucała całą winę na ciebie. Ona po części nad sobą panowała. Pobiegła odciągnąć chociaż chłopaka od śmierci. Zaczekałaś na nią. Nie dopuszczałaś do siebie myśli, że Monica nie żyje, dlatego trochę wzięłaś się w garść.

Suzie ciągnęła chłopaka za rękę, a on biegł za nią tak, jakby musiał. Podbiegli do ciebie.

-Weź się w garść, [Twoje imię]!- Wykrzyknęła ci w twarz. Drugą ręką chwyciła ciebie i również zaciągnęła w kierunku ucieczki.

Biegliście za nią jak nakręcane lalki. Louis ciężko próbował wziąć oddech, a ty po prostu biegłaś.

__________________

Uciekliście na statek. Cudem udało wam się przepchać przez tłum tak samo wystraszonych ludzi. Siedząc na jednej z ławek patrzyłaś na swoje dłonie, na które co jakiś czas skapywała łza. Powili dochodziło do ciebie, że to nie był żaden sen, a okropna rzeczywistość. Nikt z was się nie odezwał. Słyszałaś tylko głośny oddech Suzie oraz szlochanie Louisa.

Wtedy postanowiłaś sobie, że zrezygnujesz z marzenia o spokojnym życiu i rodzinie, co i tak teraz nie wydawało ci się niemożliwe, tylko dołączysz do zwiadowców. Jedyne o czym pragnęłaś to zemścić się na tytanach za to co zrobiły z twoją przyjaciółką. Przez nowe postanowienie uśmiechnęłaś się sama do siebie przez słone łzy.

                    ~~~~~~~~~~~

Mam nadzieję, że nie czytało wam się najgorzej i może zachęciło was to do oczekiwania na ciąg dalszy. Jest to moje pierwsze opowiadanie, więc pewnie jest coś do poprawy. Będzie mi miło, jeśli w komentarzu napisalibyście co mogę poprawić, co dodać. Prolog jest trochę krótki, ale kolejne rozdziały z pewnością będą dłuższe.

Jeśli ci się spodobało to zostaw po sobie gwiazdkę! ^^

Od razu też was poinformuje, że nie wiem w jakim czasie pojawią się kolejne rozdziały, to zależy od mojej weny. Postaram się jednak, aby dodać je jak najszybciej.

Jak Twoje Oczy || Eren x Reader ||Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα