- 1 -

4.7K 211 433
                                    

Zaczynamy nowe ff, tym razem trochę inne od reszty, które tłumaczyłam, ale równie fajne. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu! Mamy tu tylko 7 rozdziałów, ale każdy jest całkiem długi - jak już widzicie.
Myślę, że każdy będzie pojawiał się raz w tygodniu.
Po przeczytaniu, proszę, dajcie znać co sądzicie i jak Wam się na razie podoba!
Wszelkie błędy będą w miarę możliwości usuwane.
- p x

Kwiecień


Ciemne ulice miasta wydają się szydzić i śmiać z niego na każdym kroku, gdy idzie w żadnym konkretnym kierunku, gdy po prostu idzie przed siebie; gdzieś, gdzie będzie wystarczająco bezpiecznie, by mógł przetrwać noc. Jego stopy bolą, gdy dotyka nimi betonu. Bolą przez cały wieczór. Każdy kolejny krok sprawia, że czuje jak formują się na nich pęcherze, a jego ciało krzyczy ze zmęczenia.

Osuwa się po ścianie na drżących nogach i z uciskiem w piersi, a ciężar gorących łez mocno napiera na jego powieki, gdy zamyka oczy i opiera czoło o swoje kolana. Ludzie wokół niego śmieją się i przyklejają do siebie, gdy pijani, chwiejnie wychodzą z klubów nocnych i pubów. Dostaje od nich spojrzenia pełne litości, a twarze krzywią się od widoku łez, które gromadzą się w jego oczach i powoli spływają po policzkach, gdy wybija druga w nocy. Drzwi klubu otwierają się tuż obok niego. Grupa młodych, pełnych życia mężczyzn, wychodzi przez nie, a ich wesołe twarze oświetlone są światłem kolorowego neonu, wiszącego nad wyjściem. Jaskrawe kolory odzwierciedlają ich niesamowitą energię.

"Pośpiesz się!" jeden z nich rechocze spośród tłumu, z zapalonym papierosem wystającym z jego ust.

"Próbuję przygotować swoją część do zapłaty za przejazd tą taksówką," chłopak z tyłu odpowiada z roztargnieniem, przekopując portfel i wyciągając kilka zmiętych papierków.

"Pierdol swój przejazd taksówką. Zamówiliśmy Ubera. My płacimy," odpowiada ten sam chłopak. "Już przyjechał. Chodź, Lou albo zostawimy tu twoją pijaną dupę!" Chłopak stara się z powrotem włożyć pieniądze do portfela. Upuszcza kilka banknotów, a kiedy pochyla się, żeby je podnieść, zauważa zmęczoną postać, skuloną przy ceglanej ścianie. Na jego twarzy rozbłyskuje współczucie, zanim jego przyjaciele ponownie wołają go. Chłopak nie zwraca na nich uwagi, gdy podnosi pieniądze, które mu upadły, a następnie oferuje je nieznajomemu. Ten wystawia drżącą dłoń, by je przyjąć, a kąciki ust pijanego chłopca unoszą się w uśmiechu.

"Przykro mi, że tak wygląda twoja noc. Mam nadzieję, że poczujesz się lepiej, huh?" szepcze, zanim spieszy się, by dogonić przyjaciół, siedzących już w czarnym SUVie, zaparkowanym przy chodniku.

Kiedy odjeżdżają, zostawiając za sobą głośne krzyki, wypuszczane przez okno o kończącej się właśnie imprezie, chłopak rozprostowuje pieniądze i liczy je. Nie wystarczy mu na ponowne wynajęcie jakiegoś pokoju, ale to zawsze coś. Z wdzięcznością wkłada pieniądze do kieszeni swojej bluzy z kapturem i wyciera twarz dłonią, by pozbyć się łez, które nadal świecą na jego bladej skórze. Nie wie, co powinien zrobić i zupełnie nie ma dokąd pójść, ale podnosi się z zimnego chodnika i idzie przed siebie, bo wie, że nie może spać w tym miejscu.

Październik

Louis zaciska oczy zaraz po tym, jak otwiera je w sobotni poranek, wściekły zarówno na jasne promienie słoneczne, padające na jego twarz, jak i na jego psa skomlącego tuż przy łóżku, ale żadna z tych rzeczy nie jest tak denerwująca, jak uporczywe wibracje jego telefonu, dobiegające gdzieś spod pościeli.

Na oślep zaczyna kopać w prześcieradłach w poszukiwaniu swojego telefonu, a szczeniak szczeka podekscytowany przy łóżku, gdy dostrzega, że jego właściciel już się obudził.

since i've found you || larryWhere stories live. Discover now