– Jazda! – wydarła się dziewczyna, ciągnąc za kołnierz młodego.

Wpadli za róg domu i przylegli do ściany.

– Skąd, kurwa, strzelają?! – Chad wrzeszczał, rozglądając się chaotycznie. Z policzka obficie sączyła się krew.

Czarnowłosa wychyliła się zza rogu i szybko oceniła czy reszta zdążyła schować się przed ostrzałem. Zauważyła Fritha przy ścianie jednego z domów, który dawał rozkazy reszcie. Szlag, nie widział ich.

– Zarazy jedne, skąd strzelają?! – Młody dalej pytał nie wiadomo kogo.

Skąd? Dziewczyna odwróciła wzrok w stronę, z której przyleciała strzała. Nikogo na dachach, ni w domach. Muszą strzelać spomiędzy uliczek.

– Do tyłu – szepnęła.

– Co?! – wrzasnął, patrząc na nią jak na ducha.

– I na Gwiazdy, przestań się drzeć.

Chad jakby dostał policzek. Otrząsnął się momentalnie. A nawet bez zbędnych pytań uniósł się i na przygiętych nogach powoli się wycofał. Kiedy znaleźli się za kolejnym rogiem, dziewczyna wyprzedziła go, po raz kolejny skręcając, po czym ruszyła do przodu. W chłopaku emocje zabulgotały, a adrenalina zaszumiała w uszach, zrozumiał, co chce zrobić. Zajdą ich od drugiej strony.

– Gwiazdy kochaniutkie... – Z jego ust wyrwała się modlitwa.

– Sz! – Uciszyła go czarnowłosa, zerkając przez ramię.

Oboje już bez słowa starali się jak najciszej stawiać kroki. Usłyszeli szelest i parę słów. Dziewczyna dała sygnał, by Chad się zatrzymał. Wyjrzała ostrożnie zza rogu. Aż uśmiech wdarł jej się na usta. Dwóch łuczników stało tyłem do nich i było zajętych ostrzeliwaniem oddziału ochotniczego, który krył się w ruinach. Odwróciła się do chłopaka i dała mu znać, że ona bierze tego po lewej, a on ma się zająć tym po prawo. Młody zdecydowanie kiwnął głową. Na jego twarzy nie było niepewności, czy paniki. Uspokoiło to nieco dziewczynę. Ruszyli. Czarnowłosa ostrożnie stawiała każdy krok, dłonią sięgnęła za plecy, gdzie w pochwie spoczywał sztylet. Była już dwa kroki od celu. Kątem oka zerknęła na kolegę, również był niedaleko. Skoczyła do przodu łapiąc mężczyznę od tyłu, od razu podcinając mu gardło. Niestety Chad był odrobinę wolniejszy. Megrezyjczyk zauważył, co dzieje się z jego towarzyszem. Akurat miał naciągniętą cięciwę. Pół oddechu zajęło mu odwrócenie się w kierunku dziewczyny i wypuszczenie strzały. Tay schowała się za trupem, którego cały czas obejmowała od tyłu. Strzała gładko wbiła się w ciało na wylot. Wzrok dziewczyny padł na grot, który znajdował się tuż przy jej brzuchu. Młody zamachnął się mieczem i wbił go w dłoń mężczyzny. Łuk upadł na bruk wraz z dwoma palcami. Nim z jego gardła zdążył wydobyć się jakikolwiek krzyk, Chad zamachnął się po raz drugi i trafił w okolice klatki piersiowej.

– Ja... – Przekleństwo zatrzymało się w gardle dziewczyny, cały czas wpatrywała się w strzałę, która mogła trafić ją w bebechy.

– Wybacz. – Stęknął młody, wyciągając z wysiłkiem miecz z mężczyzny. Ciało upadło na bruk. – Pół oddechu mi zabrakło.

Otrząsnęła się i popchnęła megrezyjczyka, który upadł koło swojego towarzysza.

– W porządku. Żyję.

– Co teraz? – chłopak schował miecz i rozejrzał się dookoła.

To samo zrobiła Tay. Oboje zauważyli Fritha razem z dwoma chłopakami, którzy pozbyli się dwóch łuczników przecznicę dalej. Reszta dalej kryła się między ruinami.

Wega. Zakończmy wojnę.Where stories live. Discover now