II - Decyzja Alaski

17 1 0
                                    

- Alaska! Wracaj tu natychmiast!

Nie przypominał sobie, kiedy ostatnio pozwolił sobie na tak głośne trzaśnięcie drzwiami. Głuchy odgłos wypełnił korytarz, gdy tamte trzasnęły o framugę przy akompaniamencie wrzasków ojca. Alaska Royt nigdy jeszcze nie słyszał go tak zirytowanego i gotowego staranować drzwi do jego pokoju.

- Colloportus - Mruknął rudzielec, celując różdżką w zamek u drzwi, który zaraz posłusznie przeskoczył. Chłopak nie czuł się jednak bezpieczny. Kain wielokrotnie nie szanował jego prywatności - jaką więc miał pewność, że tym razem będzie inaczej? Zacisnął bezwiednie dłoń na wiśniowym drewienku, które zdawało się idealnie dopasowane do jego palców. W przeciwieństwie do większości czarodziejów nigdy nie czuł się stuprocentowo bezpieczny, nawet trzymając różdżkę. Przeniósł również wzrok na kopertę w swojej drugiej ręce. Była błyszcząca, o barwie przypominającej karmin i złotych zdobieniach w kształcie lotosów. Kiedy Alaska zmrużył nieco oczy i przypatrzył się wzorom bliżej, zauważył, że każdy z płatków porusza się delikatnie, niczym muskany porannym wiatrem. W tym momencie oddałby wszystko za Durmstrang czy nawet pomniejszą szkołę, ale najwyraźniej los postanowił z niego okrutnie zakpić.

To nie był list z wymarzonej placówki edukacyjnej. Jego pierwszym wyborem zawsze był Durmstrang, prawdopodobnie dlatego, że była to jedna z nielicznych szkół, gdzie byłby poza nadzorem rodzica. Mężczyzny, który właśnie dobijał się do drzwi tak, że chłopak odsunął się od nich na drugi koniec pokoju.

- Alasko Jamesie Royt, w tej chwili otwórz te przeklęte drwi!

- Nie pojadę do Tajlandii! - Krzyknął rudzielec, którym tak naprawdę kierowała w tym momencie jedynie złość. Tajlandzka Szkoła Magii dla wybitnie uzdolnionych, nie była takim złym wyborem, niemniej został on podjęty za jego plecami. Przez osobę, której Alaska nienawidził najbardziej na świecie. Jego ojca.

~ Okolice Letniego Pałacu Królewskiego, Bang Pa-In, Tajlandia. Trzy miesiące wcześniej ~

Miał wrażenie, że nigdy jeszcze nie oddychał tak ciężko. Przystanął, starając się w jakiś sposób uspokoić walące serce, chociaż wysiłek praktycznie wypalił mu płuca. Był przyzwyczajony do dziwnych zasad panujących w Pałacu należącym do wujostwa, ale nigdy nie sądził, że będzie musiał się po nim przemieszczać na zasadach domowników. Wcześniej traktowali go w zupełnie inny sposób: nie było biegania, zasadzek, ukrywania się i przestrzegania rygorystycznej etykiety.

- Dlaczego wcześniej nie mówiłeś, że wszystko tutaj chce Cię zabić? - Jęknął Alaska po kilku głębszych oddechach, kiedy w końcu udało mu się przystanąć w bocznym korytarzu wypełnionym po brzegi dziwnymi malunkami smoków.

- Bo nie pytałeś. Poza tym, to nie moja wina, że aktywowałeś tą pułapkę. - Rzucił wątły ciemnowłosy chłopiec o oczach niczym dwa węgielki. Fiołek był jego najbliższym kuzynem oraz jedyną osobą, która chciała go słuchać. Na ojca w tej kwestii nie miał co liczyć.

- Pewnie, bo wiedziałem, że macie w domu takie... takie... atrakcje. - Fuknął rudzielec, opierając się niemal buntowniczo o ścianę. - Żadna zabawa, kiedy Ty wiesz, gdzie one są, a ja muszę zgadywać i mieć nadzieję, że nie wpadnę przez przypadek do wanny pełnej skorpionów. - Zdenerwowany Alaska przeczesał dłonią swoje i tak już rozwichrzone włosy.

- Skropiony były modne w zeszłym sezonie... - zaczął Azjata, ale zaraz parsknął cichym śmiechem, kiedy Royt wydał z siebie coś na kształt zduszonego jęku. - ... no już, już. Tak, jak Ci mówiłem, my uczymy się tego wszystkiego na równi ze standardową edukacją magiczną. - Dodał jeszcze i ruszył w głąb korytarza, na którego końcu znajdował się taras. - Mogę się założyć, że jesteś ode mnie o wiele lepszy w rzucaniu zaklęć.

Nie umiał się nie zgodzić z jego słowami. Edukacja, którą Kain mu zafundował od samego początku skupiała się na tym, aby Alaska w przyszłości został aurorem lub przynajmniej łamaczem zaklęć na wysokim stanowisku w Ministerstwie Magii. Royt szczegółowo opracował karierę zawodową swojego syna, a jako ceniony łowca czarowników nie mógł sobie pozwolić na najmniejszy błąd w wychowaniu kogoś noszącego jego nazwisko.

Bardzo podobne poglądy miał Brad Highwind, ojciec Fiołka ale syn miał zostać przeszkolony w zupełnie innym kierunku. Highwind był dyrektorem Tajlandzkiej Szkoły Magii dla wybitnie uzdolnionych, placówki w której edukacja odbywała się na dwóch poziomach.

W ciągu pierwszych pięciu lat uczniowie mieli zrealizować cały podstawowy program wiedzy wzbogacony dodatkowymi zajęciami teoretycznymi ze sztuki śmierci oraz ścieżki cienia. Okres ten kończył się egzaminem oraz wydaniem licencji uprawniającej do podjęcia studiów magicznych na arenie międzynarodowej. Co bardziej wartościowi absolwenci mogli kontynuować naukę podczas kolejnych trzech lat edukacji na drugim poziomie. Obejmował on zagadnienia praktyczne i to z niego słynęła Tajlandzka Szkoła, określana również mianem Akademii Skrytobójców. Jej mury opuszczały jednostki przeszkolone w kierunku ściągania „nieszczęśliwych wypadków" na innych czarodziejów.

- Wiesz, jaki jest mój ojciec. Teraz jeszcze dodatkowo się denerwuje. Dalej nie podjąłem decyzji do jakiej szkoły chcę iść. - Mruknął Alaska, zrównując się z kuzynem. - Hogwart odpada, jest za blisko domu. W Beauxbatons uczy wujek Christian...

- Zawsze możesz aplikować tutaj. Przynajmniej miałbym z kim porozmawiać, ponadto tajski znasz na wystarczającym poziomie. - Fiołek klasnął w dłonie nieco zbyt entuzjastycznie, po czym odsunął delikatną niczym mgiełka zasłonkę oddzielającą ich od wejścia na taras. Materiał skrzył się w słońcu srebrzystobiałą poświatą, a już sam jego widok zaparł Roytowi dech w piersiach. Nieważne ile razy odwiedzał kuzyna, za każdym razem Tajlandzka magia wywoływała na nim ogromne wrażenie.

- Ja... będę musiał to przemyśleć. - Uśmiechnął się blado, spoglądając na Fiołeczka, który niemal nerwowo podskakiwał w miejscu od nadmiaru energii. Nie chciał go rozczarować. Ta Akademia również nie była dobrym wyborem, bo chociaż Kain i Brad za sobą nie przepadali, to nadal pozostawali rodziną.

~~

- Pojedziesz do Tajlandii, zdasz wszystkie egzaminy z najwyższymi wynikami i wrócisz po pierwszym stopniu zdawać na Aurorski w Londynie! - Grzmiący głos Kaina rozchodził się po korytarzu, akcentowany kolejnymi uderzeniami w drzwi.

Alaska z zaciśniętymi zębami spoglądał to na kopertę to na chroniący go przed ojcem kawałek drewna, który niebezpiecznie drżał pod naporem łojących go pięści.

Teraz już wiedział.

Pojedzie do Tajlandii i postara się ze wszystkich sił nie dopuścić do tego, aby zostać aurorem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Oczarowany Fenek [Vang Moon,  bxb  // oc]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz