- Uważaj na słowa. - Wysyczała. - Nikt bardziej niż ja nie może zaszkodzić ci, jako istocie nieludzkiej.

- Sama nie jesteś człowiekiem. - Nie złamał się pod naporem ciemnej klątwy zawartej w jej słowach i czystej nienawiści w oczach. - Jesteśmy na takiej samej pozycji. Dobrze wiesz, że pociągnę cię za sobą na dno. Nie mam sentymentu do czarodziejek.

- Spróbuj, zobaczymy, kto ma większe plecy.

- Tym ci nie dorównam, to oczywiste. Musiałbym do jutra wejść do łóżka połowie Królewskiej rady.

Płomyki świec przygasły, a w pokoju zapanowała dziwna atmosfera. Zrobiło się chłodniej, powietrze przecinały fale delikatnego nasilania, magia aż wylewała się z ciała Yennefer. Fioletowe iskry zatańczyły między jej palcami.

- Twoje sztuczki mnie nie przestraszą. - Leon nie ugiął się, chociaż wiedział, że Yennefer może zrobić mu krzywdę, jeśli się uprze.

Nie miałaby tylko mocy, aby go zabić, bo Wampira wyższego, może zabić jedynie inny Wampir z tego gatunku. Czarodziejka umiała zgrabnie obchodzić takie przepisy, te pisane przez samą naturę również. Poważne okaleczenia i mieszanie w psychice to czasem kara większa niż sama śmierć.

- Nie nazywaj mojej magii sztuczkami, te mogą co najwyżej rozweselić, ja mam zupełnie inny zamiar. - Wysyczała cwaniackim tonem.

- Spróbuj, przekonamy się, czy magia pokona rozum.

Yennefer zacisnęła wargi w cieniutką linię, do momentu aż pobielały, nawet spod warstwy szminki.

- Proszę, przestańcie. - Jaskier pojawił się między ich zajadłymi postawami.
Nie obawiał się o magię i siłę jaką dysponowali. Jaki był sens tej kłótni? Geralt żył, nieważne kto przyczynił się do jego powrotu do zdrowia. Zarówno jemu, jak i Yennefer i Ciri zależało na tym samym człowieku, a Leon poświęcił swój czas, nerwy i zdrowie dla tej sprawy. Każdy z nich miał w niej swój udział. - Naprawdę musimy stawać przeciwko sobie z takiego powodu?

- Tu już nie chodzi o Wiedźmina. - Powiedział Leon.

- Absolutnie nie chodzi o Geralta. - Zawtórowała mu Yen.

- W takim razie proszę natychmiast opuścić mój dom i kontynuować swoje sprzeczki na zewnątrz! - Zareagował złością.

- Licz się ze słowami! - Pogroziła mu i już otwierała usta do dalszej reprymendy.

- Nie, to ty się licz ze słowami! Nie mam się za bohatera, zrobiłem to co należało zrobić. Geralt wyzdrowieje i czy ci się to podoba, czy nie, nie miałaś w tym bezpośredniego udziału. Nie wyżywaj się na mnie za to, że raz udało mi się zrobić coś dobrze bez twojej, ani jego pomocy. Nie oczekuję, że będziesz mi za to dziękować, ani że docenisz cokolwiek, co zrobiłem, żeby się udało, ale przynajmniej nie wprowadzaj tu swojego terroru! Nie jesteś w loży, ani na dworze Emhyra.

Yennefer zmarszczyła brwi i ponownie zacisnęła zęby. Przez całą wypowiedź Jaskra wyglądała jak zaklęta w rzeźbę, a wszystkie kolory odpłynęły z jej twarzy. Nie przejęła się, po prostu pierwszy raz od kiedy tylko się poznali, postanowiła dać spokój.

- Yen, Jaskier, obudził się. - Usłyszeli dobiegający spoza toczących się zajadłości głos Ciri.

Yennefer minęła Jaskra i przykucnęła obok łóżka.

- Geralt, poznajesz mnie? - Zapytała diametralnie odmiennym głosem. Spuściła z tonu, ciężko było poznać, że to ta sama czarodziejka.

- Yen, co ty tu robisz?

Coś więcej| Geralt x JaskierWhere stories live. Discover now