Rozdział 1

4 0 0
                                    

Usiadł na ławce rozgoryczony i zły. W jego głowie przewijały się setki myśli i obrazów, których nie potrafił w żaden sposób uporządkować. Do tego te słowa, które ciągłe dźwięczały mu w uszach: Kocham Cię, a z nim to jest taka przygoda... Tylko tyle zdołał usłyszeć idąc za nimi promenadą. W sumie nie chciał słyszeć niczego więcej. Zwolnił i skręcił w boczną alejkę. Ominął nieczynną od dawna fontannę i usiadł na ławce nieopodal wierzby płaczącej. Tu przynajmniej nikt go nie zauważy...

Był dla niej „przygodą"? Jak ona mogła mu to zrobić. Kochał ją, tak mu się przynajmniej wydawało. Przez ostatnich kilka tygodni spotykali się prawie codziennie. Nie chciał być jakąś idiotyczną przygodą, która ma się za chwilę skończyć. Chciał z nią być. Kilka dni temu rozmawiali przecież o tym, że ona powinna u niego zamieszkać. Co prawda to on sam zaczął ten temat, ale ona przytakiwała mu z entuzjazmem. W weekend miał robić miejsce w szafie na jej ciuchy. Chciał szykować dla niej śniadania do łóżka, jadać z nią kolacje przy świecach, oglądać komedie romantyczne i zasypiać tuląc ją do siebie. Uwielbiał jej błękitne oczy, długie rzęsy, czarne, lśniące włosy związane w koński ogon i jej idealne ciało. Wszyscy mu jej zazdrościli.

Gdy trochę ochłonął zaczął uświadamiać sobie jak bardzo był naiwny... jak mógł myśleć, że ten związek był naprawdę? Przecież takie kobiety nie kochają takich mężczyzn jak on. Ona była jak najjaśniejsza gwiazda świecąca na nocnym niebie, a on ... on był po prostu zwyczajny. Kobiety nigdy go nie zauważały, nie kochały się w nim potajemnie jak w jego przystojnych kolegach z biura. Jak już udało mu się z jakąś związać to i tak niedługo potem odchodziła do innego. Bo był bogatszy, przystojniejszy, albo prawił piękniejsze komplementy. Dlaczego teraz łudził się, że będzie inaczej? Znów został sam.
Wziął kilka głębokich oddechów, wytarł łzę ściekającą mu po policzku i zaczął się rozglądać. Często przechodził promenadą, ale nigdy wcześniej nie był w tym miejscu. Było takie spokojne i na swój sposób piękne. Gdy zaczął uważnie się rozglądać, zauważył niewielki pakunek przewiązany zieloną kokardą leżący na drugim końcu ławki. Pomyślał, że ktoś przez przypadek zostawił tu prezent dla kogoś bliskiego. Nie mógł się jednak oprzeć pokusie wzięcia go na chwilę do rąk. Jakież było jego zdziwienie gdy przeczytał karteczkę przyczepioną do kokardy: Jeśli patrzysz na ten prezent, otwórz go :) Jest dla Ciebie... tak, na pewno dla Ciebie.

Co to za idiotyczny żart ? – pomyślał - kto miałby mi dawać cokolwiek i dlaczego?
Już miał odłożyć pakunek z powrotem na ławkę, ale jednak ciekawość wzięła górę. Delikatnie rozwiązał kokardę i rozdarł ozdobny papier w żonkile. Jego oczom ukazał się duży, gruby zeszyt w twardej oprawie. Okładka była ozdobiona kolorowymi, powycinanymi z papieru kwiatami, motylami i ozdobnymi ornamentami. Na samym środku widniał napis „Księga Spotkań". Otworzył zeszyt i przeczytał tekst znajdujący się na pierwszej stronie:

Do Szczęśliwego Znalazcy :)

Jakiś czas temu mój przyjaciel wspomniał mi podczas jednej z rozmów o Księdze Spotkań. Nie zdradził mi zbyt wielu szczegółów. Z tego co zrozumiałam chodzi o to by napisać jakąś swoją historię, podzielić się jakimś swoim doświadczeniem życiowym i oddać księgę komuś kto akurat jej potrzebuje, by dopisał coś od siebie i przekazał dalej. Pomyślałam, że to ciekawy pomysł. I że chce spróbować. Miejsce, które wybrałam dla tej Księgi też nie jest przypadkowe. Ja nie wierzę w przypadki...;)

Wybrałam tę ławkę, bo zawsze siadają na niej ludzie, którzy mają jakiś problem lub chcą się na chwilę ukryć przed światem. Przez tydzień przychodziłam tu popołudniami, siadałam kilka ławek dalej i obserwowałam to miejsce. Na przykład w poniedziałek usiadła na tej ławce piękna, młoda kobieta o kasztanowych włosach. Wyjęła z torby jakiś list i czytając go zaczęła płakać. Nie wiem co było w tym liście, ale wyraźnie ją poruszyło. Przez ponad godzinę wypłakiwała sobie oczy. Zastanawiałam się czy by do niej nie podejść i nie spytać co się stało, ale w końcu stwierdziłam, że to chyba nie wypada. Pewnie czułaby się niezręcznie. We wtorek mężczyzna w średnim wieku siedział na tej ławce i nerwowo bawił się swoją obrączką. Ściągał ją i zakładał, obracał, oglądał, podrzucał. W końcu wyjął z kieszeni telefon i do kogoś zadzwonił. Gdy skończył rozmowę wyglądał na bardzo zmartwionego. Zdjął obrączkę z palca i schował do kieszeni. W środę starsza, elegancko ubrana Pani siedziała na tej ławce i wzdychała do czarnobiałej fotografii. W jej oczach była taka niesamowita tęsknota. W czwartek nikt tu nie siedział. Przez 4 godziny czekałam... Pojawiały się zakochane pary, matki z dziećmi i starsze małżeństwa, ale w ich oczach była radość, więc wybierali inne ławki. Ta obok wierzby płaczącej przyciąga chyba tylko ludzi, w których jest jakiś taki wewnętrzny smutek i szukają ukojenia. W piątek to ja siedziałam na tej ławce i pisałam swoją historię.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jan 21, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Księga SpotkańWhere stories live. Discover now