Marina nic nie powiedziała. Wróciła do konsumpcji śniadania i w ciszy obserwowała, jak Wielka Sala się zapełnia.
Evangeline myślami była zupełnie gdzieś indziej. Nie tknęła już owsianki i z trudem udawało jej się utrzymać wyprostowane plecy. Znów poczuła nieprzyjemne zawroty głowy, a skóra zaczęła ją okropnie swędzieć. Miała ogromną ochotę podrapać szyję, łokcie i uda. Musiała wydobyć z siebie ogromne pokłady silnej woli, aby tego nie zrobić. A wtedy, zupełnie niespodziewanie, ktoś głośno westchnął za jej plecami.
Dziewczyna jak poparzona zerwała się z miejsca i stanęła oko w oko z Billem Weasleyem. Może rzeczywiście był trochę blady, miał też nieumyte włosy i jakiś stary, powyciągany sweter, ale oprócz tego uśmiechał się do niej zawadiacko, a jego oczy lśniły.
– Ty idioto – powiedziała stanowczo za głośno Evie, a mina chłopaka zrzedła. – Ty cholerny idioto, co ty sobie myślałeś?
Bill zdawał się być zaskoczony jej wybuchem. Zresztą nie tylko on. W Wielkiej Sali zrobiło się dziwnie cicho, a wszystkie pary oczu wpatrzone były tylko w nich.
– Myślę, że to nie jest dobre miejsce na rozmowy – rzekła Marina, wstając z ławki. – Może pójdziemy gdzieś, gdzie nie ma tylu gapiów?
– Dobry pomysł – przytaknął Bill, zerkając z niechęcią na stół nauczycielski i siedzącego za nim profesora Gebina. – Chodź.
Słowo chodź skierowane było ewidentnie do Evangeline, ale Marina również ruszyła za nimi i nikt nie kwapił się jej pogonić.
We trójkę weszli do pustej klasy, w której panował półmrok i chłód. Evangeline potarła przedramiona, a przy okazji podrapała się nieznacznie.
– Wiem, że wczoraj zawaliłem na całej linii – zaczął Bill. – Naprawdę nie zrobiłem tego specjalnie. Nawet teraz wracam prosto ze skrzydła szpitalnego. Powinienem iść się ogarnąć, ale chciałem najpierw spotkać się z tobą.
– Och, jestem wzruszona – burknęła dziewczyna.
– Nie bądź złośliwa, Evie – upomniała ją Marina. – Może najpierw niech Bill nam wyjaśni, jak to się stało, że wraz z Beatrice zgubił się w Hogsmeade.
– Nie zgubiliśmy się – wyjaśnił szybko. – Po prostu na siebie wpadliśmy i chcieliśmy razem zrobić zakupy. To chyba nie jest zabronione?
– Czy ja mam o to pretensje? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Evangeline. – Chcę tylko wiedzieć, co się takiego stało, że wszyscy nauczyciele was szukali.
– Próbuję do tego dojść. Kiedy wychodziliśmy ze sklepu Derwisza i Bangesa, to zawiał ostry wiatr i zerwał czapkę Beatrice. Poszliśmy jej szukać.
Evangeline z trudem powstrzymała prychnięcie.
– To najgłupsza rzecz , jaką słyszałam. Szukaliście czapki do nocy? – zapytała, nie siląc się nawet ukryć ironii w głosie.
– Nie – odpowiedział wyraźnie zniecierpliwiony Bill. – Możesz przestać mi przerywać? Czapkę znaleźliśmy obok Wrzeszczącej Chaty. Przeszedłem przez płot, aby ją przynieść Beatrice i...
– Czekaj, po co przełaziłeś przez płot? – Tym razem wtrąciła się Marina, choć sądząc po minie, Evangeline chciała zapytać dokładnie o to samo. – Przecież mogłeś ją przywołać zaklęciem, nie?
– Tak, mogłem, ale nie pomyślałem, okej? Musicie się nade mną pastwić? Poszedłem po tę cholerną czapkę, a wtedy usłyszałem dziwne dźwięki i krzyki dobiegające z chaty. Myślałem, że ktoś potrzebuje pomocy, więc tam wszedłem. Beatrice poszła za mną. Przecisnęliśmy się przez takie małe okienko do spiżarki, ale w środku nikogo nie było. Kiedy chcieliśmy wracać, okno było zaryglowane. Ktoś chciał nas tam uwięzić.
CZYTASZ
Zakończony || Szczypta przebiegłości
FanfictionRok 1987. W Hogwarcie ma się odbyć prestiżowy konkurs z eliksirów, czyli MIĘDZYSZKOLNA POTYCZKA O ZŁOTY KOCIOŁEK. Wśród szóstki zakwalifikowanych uczniów Hogwartu murowanym kandydatem był siedemnastoletni Gryfon Gregory Willson. Jednak na skutek prz...
Rozdział 31: Szlaban i powrót
Zacznij od początku