Znajdowali się oni na wojskowej łodzi Wyzwolenia. Prócz dwóch przywódców załoga liczyła dziesięciu śmiałków wyprawy. Najlepsi z najlepszych, doskonale wyszkoleni mężczyźni służący swojemu mistrzowi, których już od dwóch lat prowadzi do nadziei. Nieosiągalnego celu, do którego samego dążenie jest już pewnym życiowym spełnieniem. Dlatego więc są oni w pełni gotowości poświęcić swe życia w imię idei, która już na dobre zamieszkała w ich sercach. Ich prowizoryczne uzbrojenie było dla nich wszystkim w tym momencie, albowiem cały asortyment zbrojeniowy był teraz w rękach Regimmen w związku z ich uderzeniem na zbrojownię armii dokładnie 5 miesięcy temu. Jednakże, nawet z takim wręcz drwiącym asortymentem byli oni w stanie stawić czoła jakiemukolwiek zagrożeniu, byleby bronić życia ich bohatera.

-Wyczuwam zło.

Greg lekko się wzdrygnął bowiem jego dowódca nie odzywał się od dobrych paru godzin. Dopiero po chwili zaczął analizować jego słowa w zamyśle.

-Tak, ja również. Obawiam się, że tak mała grupka żołnierzy nie jest w stanie podołać nadchodzącemu wyzwaniu. Nie wiem co dokładnie na nas tu czeka, lepiej przyślijmy pomoc. - zaproponował młody mężczyzna z troską w głosie.

-Nie. Odeślij wszystkich. - szorstko i zdecydowanie odparł dowódca.

-Co? Dlaczego? Prze.. Przecież.. Nie dasz sobie rady mistrzu... Boję się o ciebie. Dlaczego mam ich odsyłać? Czemu ... - jąkał się zakłopotany zastępca, którego owe słowa zbyły kompletnie z tropu, tym bardziej, że zostały one wypowiedziane z ust jego nieomylnego nauczyciela oraz największego przyjaciela.

-Odeślij, to mój rozkaz. Nie chcę więcej bezużytecznej krwi wśród moich ludzi. - rzekł stanowczym tonem Maks.

 -Panie. Ci ludzie są gotowi pójść za tobą w ogień. Przydadzą nam się! - nalegał błagalnie jego towarzysz, jednak drugi z nich pozostał dalej nieustępliwy. 

-To rozkaz. Wykaż się swym posłuszeństwem i wypełnij go tak jak powinien to zrobić mój następca! A następnie udaj się z nimi. - ostatnie zdanie wypowiedziane zostało ton ciszej, jednak dalej czuć w nim było ton bezwzględnej apodyktyczności.

Greg zaniemówił, wpadł w nieopisany szok. Martwił się o swojego pana całym sercem, był on dla niego jak rodzina. Właściwie, to był on rodziną. Przed laty adoptował go i wychowywał razem ze swoim synem. Uczył go zasad życia panujących w tym niesprawiedliwym i nieczułym świecie. Dzięki niemu po raz pierwszy dowiedział się, czym jest prawdziwa, rodzicielska miłość...

 Po chwili powoli zaczął.

-Pozwól mi proszę... Ci towarzyszyć... Tak jak towarzyszyłem ci przez cały mój czas. - tym razem słowa dobierał ostrożnie, starając opanować się drzemiącą w jego sercu wybuchową mieszankę jakże niepożądanych w tej sytuacji emocji.

Maks uśmiechnął się lekko. Był to jednak uśmiech pełen smutku, a nawet rozpaczy. Nieoczekiwanie, z lewego oka pociekła mu mała łza i mimowolnie spadła na doświadczoną przez życie, starą skórę. Jakby widząc to, niebo odpowiedziało mu również swoim płaczem, albowiem głowy bohaterów nagle zaczął otulać letni, spokojny deszcz. Mistrz zamyślił się i po chwili refleksji odparł.

-Pójdź, jeśli taka twoja wola. Jednak proszę cię, abyś odesłał innych żołnierzy, którzy przybyli tutaj z nami. Pójdziemy razem skoro tak tego bardzo pragniesz. Wiem, że nawet ja cię nie mogę przed tym powstrzymać. - ostatnie słowa wypowiedziane zostały cicho, niemal bezszelestnie. Jednakże, dalej były w stanie dosięgnąć uszu Grega i dotknąć jego serca.

Parę rozkazów, następnie cisza. Po tym pomruki pełne zdziwienie i zagubienia. Tak naprawdę, jedyną tutaj niezabłąkaną osobą był Maks. Zdawał się on wiedzieć wszystko, co powinien. Po dłuższej chwili załoga odpłynęła w ciszy. Najprawdopodobniej zaraziła się nią już od samego kontaktu z niefortunną wyspą i najprawdopodobniej, kiedy pewnego dnia dobije do lądu, rozprzestrzeni swą nieuleczalną zarazę wśród innych ludzi. Żegnajcie więc towarzysze, wasza rola jest już spełniona.    

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 31, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Bisumtem - Prolog - cz. 1 CISZAWhere stories live. Discover now