List I

4 1 0
                                    

Kraków, 5 maja 1936 roku

Droga Licjo!

Nie wiem, czy ci już mówiłam, że uwielbiam, kiedy mi wróżą. Dzięki temu za każdym razem utwierdzam się w przekonaniu, że jestem w tym lepsza. No już, nie patrz tak na mnie, kochaniutka, przecież wiesz, że żartuję. Ci ludzie stali się dla mnie nieocenioną pomocą, zwłaszcza w takich momentach, kiedy nie daję sobie rady z obiektywnym odczytaniem przyszłości. Ale fakt faktem, większość z nich jest zwolennikami dość wolnej interpretacji...

W każdym razie, jak przewidziałam, odwiedził mnie rankiem ktoś ważny. Ostatnio dużo się mówi o tym młodym Staniewskim, który odziedziczył po swoim wuju cały dobytek. Tak, dobrze myślisz, ten który od paru miesięcy próbuje otrzymać w ryzach „Le Monde", zawitał dzisiaj w moje skromne progi. Chłopiec chciał się dowiedzieć, jak mu będzie się dalej wiodło w tym roku, głównie sprawy związane z interesem, bo tym w istocie był ten cały cyrk. Cóż, liczyłam na to, że nie przegapi takiej okazji, jaką jest wizyta u wróżki i zapyta o żonę, ich związek i inne takie. On jednak z powagą słuchał udzielonych porad i nawet moje wyjątkowo głośne bransolety nie wytrąciły go z równowagi. Raz tylko zerknął w kierunku starego Pilcia, niedziałającego już od kilku dobrych lat, by następnie trochę mniej dyskretnie odczytać godzinę z własnego zegarka, zakrywanego przez przydługie rękawy marynarki. Czas bogiem biznesmenów i starców, jak mawiała matka.

Po skończonej sesji wyjął skórzany portfel i już chciał wręczyć banknot, kiedy ciekawość znowu wzięła nade mną górę. Wiem, że teraz przewracasz oczami, ale nie mogłam przegapić takiej okazji! Zaproponowałam, że zamiast pieniędzy zadowolę się biletem na środowy spektakl przy Aleksandryjskiej. Wyczuwałam, że coś się tam wydarzy, lecz on, oczywiście, nie musiał się o tym dowiedzieć. Lekko zaskoczony przyjął moją ofertę i po dłuższej chwili poszukiwań podał niewielką karteczkę z napisem miejsce honorowe. Gdy był już przy drzwiach przypomniałam sobie coś jeszcze. Niech pan dba o żonę – rzuciłam i znacząco pogłaskałam się po brzuchu. W taki o to sposób, Licjo, sprawiłam, że biedaczek choć na chwilę porzucił rolę dystyngowanego właściciela cyrku.

Ad futuram rei memoriam

Wanda

Linia życiaWhere stories live. Discover now