Rozdział 26: Prorok Codzienny

Start from the beginning
                                    

Pomijając jednak te kilka krótkich artykułów, największą gwiazdą ówczesnej prasy był Archibald Potter. O tym zdolnym uzdrowicielu pisano niemal w co drugim wydaniu. Okrzyknięto go mistrzem klątw i rozpływano się nad jego umiejętnościami. W jednej z gazet znalazła nawet trzystronicowy wywiad z mężczyzną. Przeczytała go pobieżnie i dowiedziała się, że największym marzeniem mężczyzny było posiadanie potomka. Marina już chciała przewrócić stronę, ale wówczas coś ją tknęło i spojrzała na datę wydania Proroka Codziennego. Na okładce widniała data 4 kwietnia 1970. Dziewczyna wiedziała, że Evangeline urodziła się w grudniu, co by znaczyło, że kiedy Archibald udzielał wywiadu, to jego żona była już w pierwszych tygodniach ciąży. Musiał się więc bardzo ucieszyć, kiedy jakiś czas później się o tym dowiedział – pomyślała panna Blau.

Tamtego wieczora Marina musiała przerwać swoje bezowocne poszukiwania, ponieważ bibliotekarka za pomocą swojego małego, irytującego dzwoneczka obwieściła wszystkim, że za piętnaście minut zamyka. Dziewczyna zapisała sobie numer gazety, na której skończyła i wyszła.

Przez całą kolację, wieczór, a potem jeszcze w trakcie piątkowych zajęć, zastanawiała się, czy to, co robi aby na pewno ma sens. Bo co ją właściwie obchodził Gebin i jego niewyjaśnione sprawy z rodziną Lestrange? Ale z drugiej strony w tym całym konflikcie było coś, co ją mocno przyciągało, jakiś problem, który aż się prosił, aby go rozwiązać.

I może przez to dziwne przyciąganie Marina Blau już w sobotę rano zjawiła się w bibliotece. Przywitała się krótko z panią Pince i udała się prosto do działu z czasopismami. Wyjęła z półki kolejny stos Proroków Codziennych (choć przez chwilę przeszło jej przez myśl, że może te artykuły wcale nie zostały wydrukowane w Proroku), a potem zaczęła je przyglądać.

Przy majowym numerze omal nie krzyknęła. Artykuł, który poszukiwała znajdował się na pierwszej stronie. Pod ogromnym tytułem: Czarne chmury nad rodem Lestrange widniała spora czarnobiała fotografia przedstawiająca eleganckiego mężczyznę. Marina przeczytała wszystko w pośpiechu, a potem wróciła do początku i powoli chłonęła każde zdanie tekstu, aby wyłapać to, co mogło być kluczowe dla Gebina.

Rodzina Lestrange, znana w świecie czarodziejów jako jedna z nienaruszalnych dwudziestu ośmiu rodzin czystej krwi ma niemałe kłopoty. Ministerstwo Magii dotarło do informacji, że senior rodu – Corvus VI Lestrange przynależy do grupy czarodziejów poddanych Sami-Wiecie-Komu. Aurorzy przeprowadzili przeszukanie w jego domostwie, jednak jak donosi nasze źródło, nie znaleźli tam nic, co potwierdziłoby te przypuszczenia. Sam Corvus VI Lestrange nie zamierza komentować sprawy. Również jego żona postanowiła milczeć, bo jak twierdzi, nie chce narażać nieletnich synów. Chodzi tu o Rudolfa i Rabastana, którzy są wychowankami Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie. Pan Lestrange nie został aresztowany, ale Minister Magii osobiście poinformował nas, że trzyma rękę na pulsie i każde doniesienie dotyczące współpracy z Sami-Wiecie-Kim traktuje poważnie. Nie ma dla niego znaczenia, jak bardzo zamożni są podejrzani i jak wiele zrobili dla społeczności czarodziejów. Słowa te zdaje się potwierdzać szef biura aurorów – Alastor Moody, który wyraził głęboką nadzieję, że konflikt z Sami-Wiecie-Kim uda się rozstrzygnąć jak najszybciej i przy jak najmniejszej liczbie ofiar. Dodał również, że społeczeństwo czarodziejów nie jest przygotowane na wojnę, w której nie wiadomo kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.

Marina odłożyła gazetę i westchnęła głośno. Podrapała się po skroni. Starając się myśleć jak profesor Gebin doszła do wniosku, że w artykule nie ma kompletnie nic wartościowego. A może nauczyciel trzymał go po to, aby podbudowywać swoje ego? No bo skoro Corvus w późniejszych latach okazał się Śmierciożercą, a aurorom nie udało się odkryć tego zawczasu, to coś mogło być na rzeczy. Ale czy aby na pewno o to chodziło?

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now