PROLOG

327 23 8
                                    


Królestwo Polskie było potężnym państwem, nie ma co zaprzeczać faktom. Rozległe, rządzone silną ręką, z ciągle rosnącym skarbcem i rozwijającym się handlem. Atrakcyjne dla europejskich monarchów, swoista granica między chrześcijańskim zachodem, a wciąż jeszcze pogańskim wschodem. Do czasu, aż na tronie Królestwa zasiadł Władysław Jagiełło. Jego pierworodny syn, również Władysław, nie pamiętał zbyt wiele z wczesnego dzieciństwa. Miał przebłyski licznych podróży po Polsce i Litwie, cuchnących wozów, którymi był przewożony z matką, a także spotkań, na których okazjonalnie kazano mu się pojawiać. Zapamiętał jednak surowy, mądry wyraz twarzy swojego ojca. Kiedy Władysław przyszedł na świat, król był już stary. Matka i jej dwórki zwykły nazywać młodego dziedzica "cudem" lub "największym skarbem Korony". Oczywiście jako młodzieniaszek, Władysław niewiele z tego rozumiał. Dziecięca pycha sprawiała jednak, że bardzo cieszyło go to wszechobecne zainteresowanie. Dbano o niego jak o samego króla, pilnowano, aby niczego nigdy mu nie brakowało. Od samego początku szkolono go też w fechtunku i językach. W wieku 7 lat Władysław był najprawdopodobniej najlepiej wykształconym chłopcem w kraju.

Trzy lata później jego stary ojciec zmarł, a Władysław musiał szybko dorosnąć.

Z dnia na dzień z jego komnaty usunięto zabawki, na ich miejscu pojawiły się dokumenty do podpisania i zapieczętowania. Jego matka przestała go brać na ręce podczas porannego przywitania, zamiast tego kłaniała się nisko ze słowami "wasza wysokość". Nie puszczano już go nad wodę, do miasta, czy w inne miejsca, w które wcześniej udawał się sam. W wieku 10 lat mały Władysław został królem, przybierając szlachetne imię "Władysław III".

Oczywiście, nie stało się to od razu. Jego ojciec zrobił wszystko, aby panowie polscy i litewscy uznali jego zwierzchnictwo, sprawa jednak nie była przesądzona, jak się staremu królowi przed śmiercią zdawało. Szlachcice obawiali się młodego króla. Patrzyli na niego z niechęcią, obawą przed cofnięciem wszystkich przywilejów, które zmuszony został podpisać Jagiełło. Władysław, nie bardzo jeszcze rozumiejąc całą grę polityczną, którą już niedługo przyjdzie mu uskuteczniać, podczas licznych spotkań z wysoko postawionymi osobami, chował się za spódnicą matki lub szatą biskupa Zbigniewa. I to właśnie ów Zbigniew, przejęty strachem, jaki emanował zarówno od panów, jak i od młodego dziedzica, ostatecznie doprowadził do koronacji. Ostatnia wola zmarłego króla spełniła się, jego pierworodny syn zasiadł na tronie.

Wyobraźcie sobie teraz zaledwie dziesięcioletniego Władysława, sięgającego głową nieco ponad stół w sali balowej, w za dużej koronie na głowie, z gigantycznym berłem w dłoni i w płaszczu, który mógłby służyć mu za okrycie nocne, siedzącego na olbrzymim tronie, machającego dziecięcymi nóżkami w powietrzu. To dziecko, szczerząc swoje szczerbate oblicze przy dźwiękach harf i gitern, patrzyło na najważniejszych ludzi królestwa, którzy padali przed nim na kolana, przysięgając mu swoją wierność. A za jego plecami czuwała królowa Zofia, dumna matka, nieufnie łypiąc na biskupa Zbigniewa, stojącego po prawicy króla. Intuicja podpowiadała jej, że przez następne lata przyjdzie jej chronić swojego ukochanego syna przed wpływami tego człowieka. I, jak zwykle zresztą, matczyna intuicja jej nie zawiodła.



***



– Panie. Muzycy przybyli.

Władysław III, Z Bożej Łaski król Polski, Dalmacji, Chorwacji, Raszki, Bułgarii, Slawonii, ziemi krakowskiej, sandomierskiej, łęczyckiej, sieradzkiej, Kujaw, pan i dziedzic Pomorza i Rusi i najwyższy książę Litwy, półleżał nonszalancko na swoim tronie, obgryzając w skupieniu krwistoczerwone jabłko, które dzierżył w swojej prawicy. Młody, zaledwie szesnastoletni król ciągle jeszcze odznaczał się dziecięcymi rysami twarzy, które wyraźnie wskazywały na jego wschodnie pochodzenie, a na jego licach nie pojawiła się jeszcze męska szczecina. Włosy i oczy odziedziczył po matce, niezwykle pięknej królowej Zofii. Nie był wysoki ani specjalnie umięśniony, chociaż w fechtunku nie miał sobie równych. Władysław był bardzo przystojnym młodzieńcem, który w innych okolicznościach już dawno by został wydany za piękną damę.

qui in marium libidinem proclivus [taco hemingway x dawid podsiadło]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz