Zapach morskiej bryzy koi moje nerwy, zwłaszcza wtedy, kiedy mam za dużo problemów.
Patrzenie na fale, których nic nie ogranicza, tłumaczy mi niezwykłość tego świata.
Uśmiecham się do wody, bo właśnie ona dała mi to, co najlepsze w moim życiu – miłość. Miłość krótką, tajemniczą, ale jakże namiętną. Myślę o tym, jak wyglądały chłodne poranki na plaży. Jak wiele zależało wtedy od nas. A teraz?
Teraz siedzę na plaży sama, z sercem w kawałkach i życiu, które rozsypało się jak domek z kart, chociaż miało być takie poukładane.
Czy żałuję, że go poznałam?
Nie. Miłości się nie żałuje.
Czy żałuję, że musiał odejść?
Nie. Wiem, że jest szczęśliwszy.
Ale urodzenie chorego dziecka, dziecka, które należy tylko i wyłącznie do niego, boli mnie tak bardzo, że bez zastanowienia zanurzam się w zimnej toni po uda, po biodra, po talię, po szyję. I tonę.
Tonę z uśmiechem, egoistycznie myśląc tylko o nim – o człowieku, który nie powinien otrzymać mojej miłości, a który był jedynym, który miał szansę ją zdobyć.
YOU ARE READING
in your world
RomanceXX wiek. Świat pięknej kobiety, która ma wszystko, do momentu, w którym poznaje swojego ukochanego. Świat jej córki, którą osierociła. Morze. Irytujący marynarze, którzy uciekają od wojny, bo są pacyfistami. To wszystko zawiera jego świat - świat, w...