Rozdział 18: Czwartkowa katastrofa

Start from the beginning
                                    

Chłopak poczuł na sobie spojrzenie kilku par oczu, więc speszył się wyraźnie i opuścił głowę. W typowym dla siebie geście poprawił okulary.

– Przepraszam, panie profesorze – wydukał ledwo zrozumiale.

Snape zignorował jego słowa.

– Jak już mówiłem, na dziś mieliście przygotować przynajmniej jakiś pomysł na eliksir odporności na ogień według wytycznych, które wam podałem. Jeśli ktoś nie ma nic, to niech od razu wstanie i wyjdzie, bo nie ma sensu, aby tu siedział. Już mówiłem, że nie zamierzam robić tego za was. Lenistwa nic nie usprawiedliwia.

Albert miał ponad sześć lat, aby przekonać się, że Snape lubi takie przemowy. Pamiętał, że kiedyś nawet Evangeline z tego zażartowała. Chłopak jednak miał nieprzyjemną przypadłość podchodzić do wszystkiego całkowicie na serio, przez co nawet teraz z trudem uspokajał drżenie rąk i kolan, które na szczęście schowane miał pod stołem.

W klasie nikt się nie poruszył, co mogło oznaczać, że uczniowie nie byli aż tak beztroscy, aby przyjść z pustymi głowami.

– Dobrze więc... – kontynuował nauczyciel, krążąc wzdłuż ławek. – Kto chce zacząć?

Znów zero reakcji. Nie licząc tego, że ktoś odważył się zakaszlnąć, ale Albertowi nie udało się namierzyć źródła tego głosu.

– Potter – rzekł krótko Snape, dając dziewczynie do zrozumienia, że ma przedstawić swój pomysł. Walkerowi przeszło przez myśl, że jeśli ktoś miał wykonać to zadanie bezbłędnie, to była to właśnie Evangeline. Tylko ona mogła nie zdenerwować profesora swoimi pomysłami, bo z reguły były świetne. Chłopak wiedział, że za chwilę poczuje się jeszcze bardziej niepewny tego, co przygotował.

Ślizgonka kiwnęła głową dopiero po chwili, jakby potrzebowała trochę więcej czasu na przetworzenie tego krótkiego komunikatu. A potem bardzo powoli zaczęła rozwijać przed sobą pergamin zapisany drobnym, niewyraźnym pismem. Albert miał wrażenie, że jej ślimacze tempo jeszcze bardziej zdenerwuje nauczyciela, ale potem dostrzegł, co jest jego powodem. Jej palce niemal się nie zginały ze względu na grube bandaże, w które były owinięte. Wyglądała, jakby każdy ruch sprawiał je ból. A potem zaczęła mówić. Cicho, powoli i niewyraźnie... wszystko przez rany i pęknięcia, znajdujące się w kącikach ust.

– Na początku natrafiłam na książkę Boba Hatlena, której to autor wyraźnie zaznaczał, że składnik wydzielina korniczaka jest czymś obowiązkowym w eliksirach odporności na ogień, choć jednocześnie stwierdził, że podobne właściwości może mieć korzeń drobnolistki pospolitej o czym również napomknął Louis Norton w pozycji Jak się chronić przed żywiołami. Norton jednak wyraził większy optymizm w działaniu tego korzenia, choć słowem nie wspomniał, że roślina ta nie powinna być łączona z jadem żądlibąka, ponieważ jej właściwości są wówczas mocno osłabione...

Evangeline mówiła dalej, a Albert był pod coraz większym wrażeniem tego, w jaki sposób przygotowała się na to spotkanie. Co kilka sekund zerkała na swoje notatki, aby przytoczyć autora i tytuł książki. Czasem mówiła o rzeczach, o których Walker nawet nie słyszał, choć był od niej rok starszy. Niektóre sprawy przedstawiała w taki sposób, jakby były oczywistością.

Krukon ośmielił się nieznacznie rozejrzeć po sali i zrozumiał, że nie tylko on zbiera szczękę z podłogi. Bill próbował na szybcika coś dopisać do swoich przemyśleń, Marina zerkała na notatki koleżanki, jakby chciała się przekonać, czy dużo ich jeszcze zostało, a Bea.. cóż, Bea chyba straciła nadzieję, bo zrobiła się jeszcze bledsza.

– Łącząc przytoczone przez badaczy właściwości żywokostu – mówiła dalej Ślizgonka – uznałam, że jego obecność w takim eliksirze jest niezbędna, aby uzyskać pożądany efekt. Jednocześnie, co zostało napomknięte przez Edwarda Delata w monografii Przez płomienie, żywokost nie należy pod żadnym pozorem łączyć z liściem asfodelusa, ponieważ w źle dobranych proporcjach mogą stworzyć mieszankę silnie wybuchową. Jak dawkować żywokost opisał Don Bolender, zaznaczając tym samym, że nie poleca robić tego w warunkach domowych bez odpowiedniego sprzętu. W żywokoście najniebezpieczniejsze są soki, znajdujące się w całej roślinie, a nie, jak mylnie sądzono, tylko w jej łodygach, dlatego idąc dalej, natknęłam się na wzmiankę, że można go zastąpić dużo bezpieczniejszym i łatwiej dostępnymi nasionami genracza drzewiastego.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWhere stories live. Discover now