Drogi pamiętniku, który powinien być dziennikiem, ale oczywiście zapominam pisać codziennie,
ostatniej nocy wziąłem wszystkie możliwe substancje jakie miałem w domu i poza nim. Mój mentor ( Ozzy, pozdrawiam cię!) polecał mi wciągać mrówki, więc tak też zrobiłem. Później odjechałem. Obudziłem się w wannie? Dookoła mnie słyszałem jakieś krzyki. Nagle poczułem, że ktoś mnie przenosi i upadam. Na szczęście było to miękkie lądowanie na łóżku. Usłyszałem moje imię. Wymawiał je najsłodszy głos, jaki znam. Należał on do Lexie. Wstałem, zdążyłem tylko powiedzieć wow (dawno nie miałem takiego zjazdu, więc to logiczne, że pierwszą rzeczą jaką wypowiem to wow). Nagle Lexie rozkazała wyjść Tommy'emu i Lucy ( dziewczyna Vince'a). Nie był to już taki słodki głos jak wcześniej. Teraz była stanowcza i poważna. Czułem, że zaraz się zacznie. Zgadnijcie co się wydarzyło! Dostałem opieprz. Przeprosiłem, wysłuchałem i wgl. Usiadłem przy lustrze, popatrzyłem na siebie. Oczywiście tapir był jak zawsze. Tapir musi być. Poprawiłem tylko kilka niezgrabnych kosmyków. Lexie podeszła do mnie i mnie przytuliła. Powiedziała, że się o mnie martwi, to znowu był ten słodki głos. Tak wgl to czy wspominałem, że Vince robi dzisiaj imprezę w burdelu? Chyba nie, ale mniejsza. Właśnie na nią się wybierałem. Poszedłem tam z Lexie. Dopiero na miejscu dotarło do mnie jaki Vince to obrotny...?koleś? Miał burdel, był wokalistą, umiał kłaść tapetę. Oczywiście jak to w burdelu połowa ludzi się pieprzyła albo chlała. To brzmi trochę jak melina, ale w środku wyglądało to na prawdę elegancko. Zająłem miejsce przy Lexie. Przy okazji spotkałem Charlotte (taka jedna małolata). Ledwo usiadłem, a już zostałem zawołany na scenę. Wziąłem swój instrument i ruszyłem na podbój. Było super do czasu, aż nie zobaczyłem, że Lexie opuszcza lokal w towarzystwie Axla pieprzonego Rose'a.
Następnych rozdziałów szukajcie u tommy_Lee_
_vince_neil_
