Rozdział 6 ~ Kocham Cię Babciu

Start from the beginning
                                    

Kiedy Krzysiek poszedł po lekarza abyśmy się mogli dowiedzieć na ile muszę zostać w szpitalu i jak to wygląda z tymi zastrzykami,zamieniłam parę słów z teściową. Tosiek wtedy na moją prośbę poszedł z Gają do pomieszczenia obok,który był taką no jakby wiecie,salą ogólnodostępną,poczekalnią,gdzie można było coś poczytać,pooglądać telewizję itp.

- Emilka, ty jesteś chora,prawda?-spytała zmartwiona Janina. Akurat jej możemy powiedzieć prawdę.

-Tak... A dokładnie na typ suchy beri beri. Wiem,sama się zdziwiłam, nigdy o tym nie słyszałam. To niedobór witaminy B1 Da się to leczyć zastrzykami domięśniowymi,a po zakończeniu leczenia muszę spożywać dietę bogatą w tą witaminę - wyjaśniłam. Sama niewiele wiedziałam.

- Najważniejsze,że to się da leczyć- skwitowała nie mało przejęta kobieta-A Krzysiek po co poszedł do lekarza?

-Żeby się spytać na ile zostanę w szpitalu i jak to wszystko wygląda z tymi zastrzykami - odparłam.

Wtedy właśnie wrócił Krzysiek. Był wraz z dzieciakami i tym samym doktorem co wcześniej.

-Tosiek, Gaja pójdziecie na chwilę z babcią do sklepiku na dole i przekąsicie coś. Dobrze?-spytał się Krzysiek dzieci a one ochoczo wraz z babcią wyszły z sali.

No i tak mogliśmy porozmawiać z lekarzem na wspomniany temat.

- Tak więc chcieliśmy się zapytać przez ile będę musiała zostać w szpitalu i jak to wygląda z tymi zastrzykami- zaczęłam,wprowadzając temat rozmowy.

-Już wyjaśniam. Nalegam aby została pani na noc na obserwację,jak wszystko będzie dobrze to dostanie pani wypis jutro rano. A co do zastrzyków,wystarczy aby pani przychodziła przez tydzień codziennie do szpitala na zastrzyk

-Aha. Czyli nie muszę zostawać na tydzień w szpitalu? - dopytałam.

-Nie-lekarz zaprzeczył-Coś jeszcze? Bardzo państwa przepraszam ale jestem potrzebowany na chwilę w sali obok.

- To wszystko. Dziękujemy bardzo-podziękował Krzysiek. Lekarz zostawił nas samych. Pewnie zaraz wrócą nasze ukochane dzieci wraz z Janiną. No i z jakimiś przekąskami.

Po 2 minutach przyszli.

- Co tam macie szkraby? -spytał Krzysiek,gdy cała trójka weszła do sali. Uśmiechnęłam się na widok naszych pociech. Szczerze to ...nawet się w ostatnim czasie zastanawiałam nad tym, że chciałabym jeszcze jednego takiego maluszka wychować, ale nie wiem co na to Krzysiek i w ogóle to jakoś za wcześnie,a no i finanse na razie na to nie pozwalają.

-Kupiliśmy sobie w sklepiku takie lody,takie co barwią języki- Tosiek i Gaja wystawili języki. Faktycznie były zabarwione na inne kolory czyli niebieski i różowy.

- Nie mogłam odmówić dzieciom ich kupna- zaśmiała się Janina. My też.

-Słuchajcie to co,ja pojadę teraz z wami do domu a na noc tutaj wrócę żeby być przy mamie. Dobrze? -zapytał się Krzysiu dzieci. One mu przytaknęły

- Tak.

Najpierw się pożegnały ze mną dzieci, czule i rodzinnie,standardowe przytulasy i buziaki. Potem się dołączył do tego Krzyś. Oj ale ja ich kocham,to najlepsze co mnie w życiu spotkało! Moje 3 skarby!

Na sam koniec pożegnałam się z Janiną, już pewnie o tym wspomniałam,to naprawdę wspaniała osoba i taka skora do pomocy.

-Kochanie wrócę do Ciebie na noc-powtórzył Krzyś ale ja to wiedziałam-Pa-pocałował mnie namiętnie i czule.

-Papa.

Po jeszcze jednym pożegnaniach cała czwórka wyszła z sali. Postanowiłam nie męczyć się myślami o chorobie,bo one mi by nie dały spokoju,zaczęłam więc sobie czytać czasopismo,które jakimś cudem miałam przy sobie. Czasem tak zwane ,,niepotrzebne pierdoły" w torebce,mogą się przydać.

Życie jest pełne niespodzianek || Emilka i Krzysiek || PIPWhere stories live. Discover now