Rozdział 4: Słowne potyczki

Magsimula sa umpisa
                                    

Jutro czekała ją kolejna przeprawa. Musiała znaleźć nowego pałkarza i ścigającego. Oczami wyobraźni widziała, jak na przesłuchanie przychodzi mnóstwo nieudaczników, którzy nawet nie potrafią utrzymać się na miotle. Niektórzy pewnie nawet nie będą Ślizgonami, bo coś im się przypadkiem pomyli.

Quidditch zawsze był pewnego rodzaju odskocznią. W tym roku stał się jednak kulą u nogi. Te godziny spędzane na treningach mogłaby spokojnie wykorzystać na naukę eliksirów na konkurs, bo na tym zależało jej dużo bardziej. Nie zamierzała jednak z niczego rezygnować. Gdzieś głęboko pragnęła, aby ten rok należał do niej, aby zdobyła wszystko, co było do zdobycia. Puchar quidditcha i złoty kociołek...

~*~

Beatrice raz jeszcze przejrzała się w lutrze. Brew już nie bolała, opuchlizna zeszła, a złoty kolczyk prezentował się ciekawie. W końcu patrzyła na siebie i uważała, że wygląda naprawdę dobrze. Kto powiedział, że przekłuwać można tylko uszy, skoro w innych miejscach twarzy biżuteria prezentowała się nawet lepiej? Tu przynajmniej nie zasłaniały jej włosy, okalające twarz.

Przypomniał jej się artykuł w jakimś mugolskim czasopiśmie jej matki. Jakiś ekspert wypowiadał się, że jak rodzic pozwoli dziecku na kolczyk, to na pewno na tym jednym razie się nie skończy. Bea zastanowiła się nad tym... Może faktycznie było w tym trochę prawdy? Przekłuty nos zapewne również prezentowałby się ciekawie...

Wyszła z łazienki i rozejrzała się po sypialni. Na podłodze siedziała Molly i kreśliła mapę nieba na astronomię. Bea miała nadzieję, że ją tu zastanie. Poza nimi w pomieszczeniu nie było nikogo, więc miały okazję spokojnie porozmawiać.

Beatrice uklęknęła naprzeciwko przyjaciółki i zaczęła bawić się dużym cyrklem. Ostrym cyrklem...

– Możemy pogadać? – zapytała po kilku długich minutach ciszy.

– A o czym chcesz rozmawiać? – zapytała Molly, nawet nie podnosząc głowy.

– Wiesz o czym. O obronie przed czarną magią i o tym, co się na niej wydarzyło. Nie chcę, abyś była na mnie zła za tamto. Wiesz, że chciałam pomóc.

– Ty zawsze chcesz tylko pomóc...

– Molly, przestań – jęknęła Bea, chwytając przyjaciółkę za podbródek i zmuszając do podniesienia głowy.

Dziewczyna szarpała się przez chwilę, a potem jej oczy zrobiły się dwa razy większe. Ze zdziwienia otworzyła usta, nie mogąc wydusić z siebie słowa.

– O matko, zrobiłaś ten kolczyk – jęknęła po chwili. – Miałam nadzieję, że już o tym zapomniałaś...

Miałaś nadzieję? – powtórzyła ostro Bea. – Jeśli uważasz, że wyglądam źle, to się mylisz. Mi się podoba.

– Nie, nie... jest super, serio. Po prostu... jestem w szoku.

Molly przez dłuższą chwilę przyglądała się twarzy przyjaciółki. Złoty kolczyk odbijał się w jej niebieskich oczach. Nie kłamała. Beatrice znała ją tak długo i bez problemu rozpoznała, że mówi prawdę.

– Tobie też mogę taki zrobić – oświadczyła, wymachując ostrą końcówką cyrkla.

– Ale chyba nie tym?! – Twarz Molly napięła się na chwilę, a potem uśmiechnęła się szeroko. – Może kiedyś się do ciebie zgłoszę. Najpierw zobaczę, czy nie dostaniesz od tego jakiegoś zakażenia. Albo czy nauczyciele cię nie opieprzą...

– A co im do tego – burknęła dziewczyna, wzruszając ramionami.

Dziewczyny popatrzyły sobie prosto w oczy, a potem Molly z całej siły przytuliła Beatrice. Pochylały się nad mapą nocnego nieba, starając się dopasować do siebie swoje oddechy. Nie potrzebowały słów.

Zakończony || Szczypta przebiegłościTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon