Rozdział 1: Początek nowego roku

Beginne am Anfang
                                    

– Mamo... – upomniał ją lekko zawstydzony.

– Mam nadzieję, że twoje rodzeństwo będzie brać z ciebie przykład, kochanie – dodała. – I opiekuj się Percym. I Charliem też

– Jasne – zapewnił, żegnając się po kolei z bliźniakami, Ronem i Ginny, która złożyła na jego policzku głośnego i mokrego całusa.

– Ja umiem się sobą zaopiekować – wtrącił się Charlie.

– Doprawdy, Charlie? To dlaczego w zeszłym roku dostałam list od profesor McGonagall, że buszujesz po Zakazanym Lesie?

– Już mówiłem, że Hagrid pokazywał mi pająki...

Odpowiedź chłopaka została podsumowana głośnym, gardłowym jękiem Rona. Bill odkleił od siebie siostrę i uznał, że to idealny moment, aby po cichu się ulotnić. Rzucił tylko cześć, a potem szybkim krokiem ruszył w stronę pociągu, mijając Evangeline Potter, która sprzeczała się z jakimś pierwszoroczniakiem.

~*~

Pociąg przyspieszał miarowo, pozostawiając za sobą peron i uśmiechnięte twarze rodziców. Zapewne ich radość wynikała z tego, że mieli przed sobą perspektywę dziesięciu miesięcy wolności – pomyślała Evangeline, obserwując zmieniający się krajobraz Londynu. Najpierw wysokie wieżowce, potem domki jednorodzinne, fabryki aż w końcu tylko pola i lasy. Westchnęła, przenosząc wzrok na jedenastoletniego chłopca, stojącego obok. Jego kręcone, czarne włosy były w kompletnym nieładzie, mały nosek nadal przyklejony miał do szyby, a bystre niebieskie oczy z radością chłonęły każdy nowy widok. Był tak pięknym dzieckiem, że całe życie czuła się przy nim jak ghul.

– Słuchaj, Fabian – zaczęła półgębkiem. – Nie zamierzam cię niańczyć, więc rusz się i znajdź sobie jakiś przedział z innymi pierwszoroczniakami, ok?

Chłopiec powoli przeniósł na nią wzrok.

– Ale mama mówiła... – zaczął.

– Nie interesuje mnie, co mówiła twoja mama – przerwała mu szorstko. – Idź, poszukaj sobie jakiś kolegów, czy coś.

– Ale...

Nawet nie dokończył. Po jej zaciętej minie wiedział, że nic nie ugra. Wyszczerzył więc zęby w ironicznym uśmiechu, a potem wyciągnął język w wulgarnym geście.

– I tak wolę trzymać się od ciebie z daleka – powiedział z wyższością. – Ciebie to pewnie nikt nie lubi, a ja będę super popularny. No i na pewno nie będę Ślizgonem – dodał, wskazując odznakę z wężem na jej piersi.

– Och... to cudowna perspektywa – odpowiedziała, a potem wycofała się, zostawiając młodszego brata za plecami.

Całe szczęście nie byli do siebie podobni. Zresztą nic dziwnego... Możliwe, że nikt ich nawet ze sobą nie skojarzy. No ok, mieli takie same nazwisko, jednak z drugiej strony było to jedno z najpopularniejszych nazwisk w Wielkiej Brytanii. Tyle razy pytano ją, czy ma coś wspólnego z tymi Potterami. A ona zgodnie z prawdą i uporem maniaka odpowiadała, że nie. Kto wie, co wymyśli ten mały rozpieszczony idiota Fabian...

Evangeline nie szukała nikogo konkretnego, wręcz przeciwnie, najchętniej usiadłaby gdzieś sama. Wszystkie przedziały były już zajęte.

Nawet jeśli Fabian miał rację i nikt jej nie lubił, to wolała myśleć, że to ona nikogo do siebie nie dopuszcza. To dawało jej pewną kontrolę nad życiem. Nie musiała wówczas przejmować się innymi i tym, co by powiedziała jej potencjalna przyjaciółka, gdyby Evangeline zrobiła to czy tamto. Jej życie było jej sferą prywatną. Sferą zamkniętą do granic możliwości.

Zakończony || Szczypta przebiegłościWo Geschichten leben. Entdecke jetzt