Rozdział pierwszy

2.5K 207 387
                                    

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba i zainteresujecie się tą historią :) 


Harry szedł powoli w stronę domu swojej siostry w Londynie i cieszył się zasłużonym wolnym dniem. Miał przerwę w trasie koncertowej, którą niedawno zaczął, więc z radością wrócił do miasta, w którym czuł się najlepiej. Niektórzy twierdzili, że Londyn jest kolorowy, jednak dla niego był szary, nie widział żadnych barw, tylko głęboką szarość, która pochłaniała cały krajobraz miasta. Oddychał głęboko powietrzem, które nie było świeże i czyste, kojarzyło mu się raczej z brudem i całym syfem tego miasta, do którego należał.

Uwielbiał takie spacery, był sam ze sobą, z dala od ludzi z branży muzycznej i może czasami głosy w jego głowie były zbyt głośne i miał ochotę zrobić coś, czego nie powinien, ale generalnie wolał być sam, tak jak teraz. Przyglądał się przechodniom idącym szybko przed siebie, zastanawiając się gdzie tak spieszą, dokąd zmierzają, jakie sprawy czekają na nich tego dnia. Czasami czuł się tutaj jak obcy, rozglądał się po otoczeniu jak turysta, obserwował mijane budynki, zatrzymywał się nagle i podziwiał jakiś widok, i to wszystko trwało do momentu, gdy ktoś nie rozpoznawał go nagle i nie krzyczał jego imienia tak głośno, że nawet na hałaśliwej ulicy ludzie zaczynali obracać się w jego stronę.

Zadzwonił do drzwi i usłyszał głos swojej siostry, która zapraszała go do środka. Wszedł i na korytarzu zrzucił buty i kurtkę, po chwili idąc dalej.

- Cześć Harry – blondynka przytuliła go lekko, cmokając w policzek na przywitanie – bardzo się cieszę, że postanowiłeś przyjść, tęskniłam za tobą, zresztą nie tylko ja.

- Jest Niall? – zapytał cicho, rozglądając się po pokoju, który zmienił się trochę od jego ostatniej wizyty, która była dawno temu.

- Tak, siedzi w swojej pracowni i stara się coś napisać, nawet nie pytaj – dodała od razu z uśmiechem – jego blokada pisarska nadal trwa i ma się dobrze, ale nie chcę mu już marudzić nad uchem. Niech tworzy w swoim tempie, prawda?

- Jasne – odparł odwzajemniając uśmiech siostry, która jak zawsze mówiła bardzo dużo – a gdzie wasz maluch?

- Ze swoim tatą oczywiście, oni są nierozłączni, idź do nich i sam zobacz, a ja w tym czasie zrobię nam herbatę.

 Wchodził powoli po schodach, przyglądając się fotografiom pozawieszanym na ścianach. Widział na nich roześmiane twarze Gemmy i Nialla, ich znajomych, małego synka. Cieszył się, że jego siostra ma prawdziwą, szczęśliwą rodzinę w której panuje miłość. Sam nigdy nie myślał o małżeństwie, dzieciach, nie uciekał myślami w przyszłość, raczej skupiał się na teraźniejszości, chociaż częściej zdarzało mu się cofać do wydarzeń z przeszłości. Nigdy nie kończyło się to dla niego dobrze, ale starał sobie radzić najlepiej jak potrafił. Był zupełnie sam, ale miał muzykę, i to musiało mu wystarczyć. Wszedł do pokoju, który nazywany był pracownią Nialla i zastał tam uroczy widok. Horan był rozłożony na kanapie, a na jego brzuchu leżał mały Leo, który mówił coś do siebie w języku, którego jeszcze nikt nie rozumiał. Uśmiechnął się i podszedł do malucha, który widząc go rozpromienił się i wyciągnął w jego stronę rączki.

- Cześć Leo – podniósł chłopca i ułożył go sobie wygodnie w ramionach, łaskocząc delikatnie jego mały brzuszek – twój tata chyba przysnął wiesz, dajmy mu pospać – wyszeptał w stronę dziecka i wyszedł z pokoju nie chcąc budzić szwagra.

Schodził z nim powoli ze schodów, przyglądając się uroczemu dziecku, które było mieszanką cech Nialla i Gemmy. Myślał o tych czasach, gdy sam był takim maluchem i jego rodzina była jeszcze normalna i pełna radości, ale nie potrafił przypomnieć sobie tych chwil. Jego umysł miał jakąś blokadę, która nie pozwalała mu na te wspomnienia, chciał pamiętać to co dobre, ale zamiast tego w jego głowie dźwięczały tylko słowa jesteś złym chłopcem, a jedyne co miał przed oczami to dzień w którym ostatni raz przytulał się do swojego taty, myśląc że ten kocha go, bo przecież rodzice powinni kochać swoje dzieci. Jednak wiedział już, że nie każdy ojciec i matka są przy swoich dzieciach, i niezależnie co by się zrobiło, nie sprosta się pewnym oczekiwaniom, ustalonym z góry.

Słowik/ Larryحيث تعيش القصص. اكتشف الآن