h e r o

682 88 59
                                    

harry nosił wiele masek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

harry nosił wiele masek. . .

Każdy dzień był taki sam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Każdy dzień był taki sam. każdy dzień zabierał mu życie i przybliżał go do śmierci. Każdy dzień atakował go znienacka i dobijał bezpowrotnie. A on dalej był zuchwałym dzieciakiem i udawał że wszystko jest dobrze; że żyje i że ma po co żyć.

Uśmiechnął się perfidnie zakładając nogi na stół, ręce zaś pozostawił splecione na klatce piersiowej. Oparcie zielonego, biurowego krzesła wygieło się lekko pod ciężarem jego ciała, a kółka na których był zamontowany poruszyły się delikatnie w tył. Rozejrzał się po pomieszczeniu w którym się znajdował, bladymi tęczówkami badając każdy kąt i cień. Jego zimne spojrzenie prześlizgało się po każdej ze ścian, jakby nie znał linii peknięć na pamięć, jak by nie siedział tu codziennie, sam.

Zapalająca się i gasnąca co chwilę żarówka wybijała rytm uderzeń jego serca, a każde z nich mogło być jego ostatnim ─ Harry umierał. Co jednak gorsze; on śmiał się śmierci prosto w twarz. Urywane oddechy jedynie przerywały tak beztroską chwilę w której mógł by myśleć że nadal jest dobrze. Że nikogo nie zawiódł, nie zostawił na lodzie, że żyje i że będzie żył. Marzenia.

Jego wysuszone wargi dotkneły zimnego szkła, a rubinowa ciecz uderzyła o ściany naczynia w którym się znajdowała. Popatrzył na zasuniete roletami okna, wpatrując choć najmniejszego błysku światła, słońce jednak zachodziło równie szybko jak nadzieja opuszczała jego oczy.

Dlaczego wszystko stracił? Przecież planował każdy ruch, każde posunięcie było już dawno ustalone. Jak mógł to wszystko zepsuć? Nie miał ojca, matki, a nawet przyjaciela którego tracił z dnia na dzień.

─ Mamy tylko siebie ─ wydukał do lustra stojącego w kącie pokoju, wstając z fotela i pochodząc do przedmiotu. Czy to dziwne że mówi do odbicia? Nie był pewien. Jak zawsze ─ tylko ty tu jesteś ─ jego wzrok prześlizgnął się po własnych przekrwionych oczach i wygniecionej koszuli która zwisała na jego wychudzonych ramionach. Zmęczone spojrzenie badało powoli obraz rozpaczy który ujrzał w lustrze.

To nie mógł być on.

Rany miały goić się szybko, przeszłość miała znikać, a umysł zapominać. Obiecali mu to. Harry uderzył jedną z pięści w lustro, na którym już po chwili można było zobaczyć nic nieznaczące pęknięcie i małą stróżkę czerwonej cieczy.

Alkohol był dobrym przyjacielem, o wiele lepszym od każdego jakiego w swoim życiu posiadał Harry. Nigdy jeszcze go nie zostawił, potrafił za to ukoić zszargane nerwy i ból istnienia.

Mimo wszytko jednak im więcej promili miał w krwi tym więcej pamiętał. Skrzywdzone sumienie, trudne dzieciństwo i wszystkie wyrzeczenia kumulowały się w nim od lat, by wystrzelić w najmniej oczekiwanym momencie, zostawiając po sobie materialną wręcz pustkę. Kolejny raz jego zaciśnieta dłoń trafiła w szklaną powierzchnię lustra, wbijając w skórę chłopaka parę ostrych kawałków szkła. Jego blade spojrzenie ścigało uciekający czas, a on bił w lustro, jak by to miało coś naprawić. Jak by zabijając tą smugę odbicia mógł zabić również siedzące w nim demony. Jak by krew spływająca po jego matowej skórze mogła ukoić cały ból i zabrać wszytko co musiał dźwigać odkąd pamiętał na ramionach.

Po chwili po willi poniosło się jedynie echo upadającego przedmiotu i pękającego szkła, choć tym razem upadł również człowiek.

. . .harry o dziwo jednak nie był bohaterem

AUTHOR'S NOTE |jak zwykle proszę o ocenę (nawet krytyczną) i poprawienie ewentualnych błędów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

AUTHOR'S NOTE |
jak zwykle proszę o ocenę (nawet krytyczną) i poprawienie ewentualnych błędów

kocham harry'ego całym sercem

MIRROR. harry osborn one shot ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz